niedziela, 14 lipca 2013

Mama we all go to hell...


Sasha Jurij Griegorovich || lat 18 || urodzony w Sankt Petersburgu || 18. 02. 1995 rok || potrafi ożywić za pomocą dotyku różne dzieła sztuki oraz odczytuje z nich potencjalne zagrożenia || pokój 3a || biseksualny ||
namaluje cień swoją ręką || dotykiem koloruje na niebiesko || zamieni czarne na róż || więc chodź pomaluję Twój świat || na żółto i na niebiesko || zielono mi i spokojnie ||


Każde życie, powiadasz, to materiał na książkę. Czy aby na pewno? Czy moje też? Każda książka, powiadasz, to materiał na życie. Moja też?
(Agnieszka Osiecka "Materiał")
Kiedyś próbowałem wszystko to poukładać w swojej głowie. Całe to moje życie. To kim byłem, kim jestem i kim będę. I nic nowego nie odkryłem. Jedynie straciłem swój czas.  Powinnaś była mi powiedzieć o tym wszystkim. Pisałem listy do specjalistów, aby wyleczyli mnie z mojej choroby. Pamiętasz, jak babcia przyprowadziła do nas do domu tego egzorcystę? Po całym zabiegu był tak samo zszokowany i wystraszony jak ja. Pamiętasz mamo? Nie... ty niczego nigdy nie chciałaś pamiętać. Nigdy nie chciałaś być dla mnie wsparciem. Mówiłaś żem synem szatana, że to się nie dzieje naprawdę. Że dzieciak, który dotykał wszystkiego co było na papierze i ożywia to, nie może być Twoim synem. A tatuś, to co? Ach... no tak... Tatusia nigdy nie było w moim życiu i nie będzie. Miałaś mamo przejebane to swoje życie... Ach... jak bardzo przewalone... Siedemnastolatka, która miała przed sobą cały świat, który stał przed nią otworem, zamknął się wraz z werdyktem, że jesteś w ciąży. Ale tatuś zniknął, kiedy się tylko dowiedział. Nawet go dobrze nie znałaś. Ale czekaj... pamiętasz jego imię, czyż nie mam racji? Jego imię wypowiedziałaś tylko raz. O raz za dużo. Więcej o Antonie w domu nie usłyszałem ani słowa. Bo przecież po co? Przecież go nie było. Nie trzeba drążyć więcej tematu. Koniec i kropka.
-(fragment z listu Sashy do matki)


I jumped headfirst into a bottle
I was looking for a friend
Came up just short of nothing
I didn't find the truth I only found an end
(Jon Bon Jovi "Justice In The Barrel")

Słońce nad Newą unosiło się dosyć wysoko. Miasto wstawało do życia. Stary Gasparow siedział i swoim zdrowym okiem obserwował turystów, którzy szli zwiedzać Ermitaż. Zawsze to zwiedzali. W końcu Sankt Petersburg z tego słynął. Ach, no i jeszcze Pałac Zimowy. Usiadłem na ławce tuż obok niego. On jedyny nie traktował mnie jak te 'zło konieczne'. Lubiłem słuchać jego opowieści.
- Co tam młody u Ciebie?- zapytał ni z tego, ni z owego. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
- Zdałem egzaminy. Może złożę papiery na MGU- powiedziałem mu o swoich planach. Zawsze wysoko mierzyłem.
- Zdolny z Ciebie malczik. Dasz radę- staruszek uśmiechnął się, po czym zapalił fajkę, wypchaną tabaką. Z jego opowieści wynikało, że jako dziecko przeżył oblężenie Leningradu przez Niemców. Nigdy jakoś mi ta nazwa dla tego pięknego miasta, się nie podobała.
- Mam tylko problem Rodionie- zwróciłem się do niego, spuszczając wzrok i patrząc się w przetarte nosy starych, lekko zniszczonych trampków- Znowu mi się to udziela- moja przypadłość to nie było znowu takie 'hop-siup'. Rodia o tym wiedział. Tylko on jeden jedyny próbował mnie zrozumieć. Tylko z nim mogłem o tym porozmawiać. W pewnym sensie był moim powiernikiem i doradcą. To on jako jeden nie uciekał wtedy z wrzaskiem, że 'chłopiec wskrzesił smoka z obrazka'. Starał się mi pomóc, chociaż sam był tylko taki zwykły. Na matkę nie mogłem liczyć. Sam fakt, że istnieję był dla niej nie do zniesienia. Na każdym kroku mi wypominała swój błąd z przeszłości.
- To nie jest odpowiednie miejsce dla Ciebie Sashka- wypuścił dym z pomiędzy warg- Słyszałem o takiej akademii, gdzie przyjmują takich jak Ty. Dobrze Ci radzę. Spakuj się i wyjedź stąd jak najprędzej. Zanim ci wyżsi się Tobą nie zainteresują- jego niebieskie oczy przeszyły mnie na wylot.
- Spasiba Rodionie. Bolsze spasiba.


You said, you read me like a book
But the pages are all torn and frayed!
 (My Chemical Romance "I'm Not Okay (I promise)")

Mówili mi, że nigdy nie starałem się sprawiać problemów. Że zawsze trzymałem się na uboczu, obserwując innych. Że odcinałem się od świata i topiłem się w swoim własnym szaleństwie. Że byłem outsiderem, z nieliczną grupą zaufanych przyjaciół. Jednakże kiedy mi to wszystko zaczęło się udzielać to się kaleczyłem. Nie umiałem z tym sobie poradzić. Zamykałem się w sobie. Strzelałem kolorowymi farbami z palców. Rysowałem i ożywiałem, by zaraz znowu to coś unicestwić. Teraz jednak uczę się żyć trochę na nowo. Odbudować wiarę w siebie. I wierzyć, że dobre rzeczy przychodzą, tylko trzeba na nie trochę poczekać. Podobno mój psycholog ma mnie za wariata. Ale któż nim dzisiaj nie jest? Ostatnio z własnej ciekawości zacząłem się interesować ojcem. Bo skoro moja matka była zwykłą kobietą, to ta moja 'artystyczna' przypadłość, którą miałem wrodzoną, skądś musiała się wykluć. Cierpliwie szukam wiadomości, ale trudno jest je znaleźć skoro znam tylko jego imię. Ale nie zamierzam się poddać, chociaż los nie jest łaskawy i rzuca kłody pod nogi. I przysięgam, zamierzam żyć wiecznie. Może kiedyś wrócę do Petersburga. Tak bardzo chciałbym zobaczyć to miasto raz jeszcze.
-(fragment listu Sashy do Rodiona)



You say you don´t wanna run and hide
A face that no-one knows
And everyone ya meet, you´re gonna show
You´re nobody´s slave, nobody´s chains are holdin´ you
You hold your fist up high
And rule the zoo
(W.A.S.P. "I wanna be somebody)

Podobno książek nie ocenia się po okładce. A może jednak i tak? Jednym z moich znaków rozpoznawczych były czerwone włosy. Nie, żebym miał od razu takie po urodzeniu. Co to, to nie. Czerwone włosy były dla mnie oznaką buntu wobec ucisku ze strony mojej rodzicielki, która za każdym razem próbowała mnie wykopać z tego świata. Najpierw sama w czasie ciąży. A później wraz z moim rozwojem nasyłała różnych gości z jakiejś organizacji. Żadnemu się nie udało. Zawsze byłem o dwa kroki przed nimi. Wystarczyło mi spojrzeć na obraz. Wszyscy widzieli co innego, ja widziałem wszystko to, co dotyczyło mnie. Kiedyś myślałem, że to jest tylko wymysł mojej wyobraźni. Ale raz się sprawdziło, drugi raz też i trzeci, czwarty, piaty i dziesiąty. Posłuchawszy rady Rodiona, przywdziałem płaszcz, spakowałem kilka rzeczy i wyruszyłem w drogę.
Na co dzień nie wyróżniam się od innych. Ubieram się całkiem normalnie. Koszulka, spodnie, trampki. Nic skomplikowanego.
Piwnymi oczami oglądam ten cały pochrzaniony świat. I dochodzę wtedy do wniosku, że nie różnię się od nich aż tak bardzo. Osiągnąłem ten swój metr osiemdziesiąt wzrostu. Mimo iż dobrze mnie tutaj karmią, to nie przytyłem. Nadal utrzymuję tą swoją wagę w granicach siedemdziesięciu kilogramów. Tylko czasami palce mi się barwią na kolor farby, którą wypuszczę w czasie furii.


When friends were friends forever
And what you said was what
You did
(Bon Jovi "Blood On Blood)

Daj się poznać innym Sashko. To Ci naprawdę pomoże. Znajdź jakichś przyjaciół. I postaraj się zaakceptować ich. Oni wtedy zaakceptują Ciebie. Wczoraj u mnie był jakiś milicjonier. Pytał o Ciebie. Co o Tobie wiem. Czy wiem, gdzie jesteś. Milczałem na ten temat. Dwa i pół tygodnia temu złapali takiego jednego co podobno czytał w myślach. Zabrali go do jakiegoś ośrodka. Więcej nikt go nie widział. Chodzą słuchy, że ubili go. Uważaj na siebie Sashko. I nie daj się sprowokować. Dobry z Ciebie malczik, tylko trochę taki narwany. To już nie są przelewki. Władze coraz częściej interweniują w sprawie mutantów. Co rusz to w telewizji i radiu przekazują komunikaty o nowych zbiegach z laboratorium.  Uważaj na siebie i ufaj tym, którzy na to zasługują. Unikaj fałszywych przyjaciół. Bądź dobry, takim jakim byłeś dotychczas. Bądź dobrym ...człowiekiem.
-(fragment listy od Rodiona do Sashy)


Co jeszcze warto o mnie wiedzieć? Jest kilka faktów, które skupione w jedną całość stanowią jakąś część mnie. Mojego stylu bycia. Oto i one:
- Od czternastego roku życia palę papierosy. Najlepsze są Marlboro czerwone. 
- Piję duże ilości kawy. K woli ścisłości- espresso bez cukru i mleka. 
-Nie lubię zbyt tłustych potraw. 
-Zawsze marzyłem o tym, aby pojechać na koncerty moich ulubionych zespołów. 
- A skoro już przy muzyce jesteśmy to dobrze wiedzieć, że uwielbiam dobrego, starego rocka, ale czasami słucham także nowszych zespołów. Czasami coś wpadnie jakaś perełka z muzyki pop, ale to naprawdę musi chyba zdarzyć się jaki cud. 
- Jeżeli chodzi o ulubionych wykonawców są to poczynając od Alice Cooper’a, Bon Jovi, Skid Row, Guns ‘N Roses, Metalliki, Rainbow, Cinderella, Ramones, Beatelsów, Led Zeppelin, poprzez Aerosmith, Nirvanę, Joan Jett, AC/DC, Rise Against The Machine, The Runaways aż do Green Day, Coldplay, Fall Out Boy czy Paramore.
- Czasami farbuję włosy na czarno.



[No i jest taki sobie Sasha ;) Do wątków zapraszam, powiązaniami także nie pogardzę. Na gifach Gerard Way.  Staram się każdemu odpowiadać, ale może się zdarzyć, że przez przypadek o kimś zapomnę. Wtedy grzecznie się upominamy. Jeżeli ktoś widzi jakieś błędy, to proszę wytknąć je w kulturalny sposób. Ja nikogo nie atakuję, a więc i nie chcę aby było na odwrót. Anonimowych hejterów olewam. Ja pomysł- ty zaczynasz. I vice versa. Lubię średnie wątki. Nie jednozdaniowe, tylko takie przynajmniej pięciozdaniowe. W każdym bądź razie: zapraszam do wątkowania.]

357 komentarzy:

«Najstarsze   ‹Starsze   201 – 357 z 357
Raven pisze...

- to się ciesze - odpiwiedziała ze śmiechem - to w sumie dobrze, prawda? Trochę wymagań nikomu jeszcze nie zaszkodziło - posłała mu znaczące spojrzenie. Przytaknęła na jego dalsze słowa.
Droga robiła się ruchliwsza, więc jak tylko można było schodzili na jej skraj lub widoczną ścieżkę.
- niedługo będziemy na miejscu. Masz jakieś pomysły gdzie pójdziemy najpierw? - zapytała.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

[Jasne, nie ma problemu, tylko kwestia kto zaczyna ;)]

Misza pisze...

Na jego pierwsze pytanie odpowiedział tajemniczym uśmiechem, nie wszystko chłopak musiał wiedzieć i może lepiej by nie wiedział jak wygląda to gorzej.
Kiedy padło nastepne pytanie, przyjrzał mu się. Raczej łatwo było się domyślić co się dzieje.
- zapłon...gwałtowny i niekontrolowany, ogień jednak zazwyczaj nie narusza osób żywych - odparł.- chodź pokażę ci - powiedział. Złapał go za rękę i pociągnął do pionu. Stanęli na środku sali i dopiero teraz go puścił.
Zamknął oczy, przestał się kontrolować, przestał blokować ogień którzy zawsze żył w nim. Po chwili całe pomieszczenie stanęło w ogniu, tym razem tym zwyczajny, spotykanym w życiu. Ogień zaczął zbliżać sie do nich.
Misza uśmiechnąl się widząc jak chłopak cofa się.- nie bój się - mruknął. Płomienie ślizgały się po spodniach Sashy, ale nie wyrządzały krzywdy.

Misza pisze...

Popatrzył na niego kiedy chłopak się zaśmiał, przekrzywił nieco głowę. Poczuł cos dziwnego, jakąś emocję, której jednak nie znał. Wcześniej jeszcze sie nie pojawiła więc na prawdę nei wiedział co to.
Uśmiechnął się trochę uroczo, spuścił wzrok spoglądając na ogień, który ogarnął jego ręce. Zdjął rękawiczki bez palców, które miał na rekach i schował do kieszeni spodni.
Chwilę jeszcze pozwalał płomieniom naruszać otoczenie, a później zgasił je.
Sala w niektórych miejscach była czarna, ale nie tak aż bardzo.
Potarł lekko skroń czując kłucie, wiedział ze to przez to że wytworzył za dużo ognia i za raptownei go zgasił.
- widze ze się spodobało, ale raczej nie baw się ogniem sam - mruknął.

Ace pisze...

- E tam, zawsze można wyjść i poszukać czegoś lepszego, nie? - zaśmiał się i puścił mu oczko, a potem skierował się do baru. - Noo, duży wybór - zgodził się Reid, patrząc na poustawiane butelki z alkoholem na ścianie na przeciwko baru. - Aż normalnie nie wiem, za co mam się najpierw zabrać.
Ano, Reid uwielbiał alkohol mocniejszy i droższy. Za piwem generalnie nie przepadał.
- Wiesz co? Kiedyś znowu trzeba się tu wybrać. I raczej mnie tu wcześniej nie było, bo bym pamiętał - powiedział poważnie, a potem znów się roześmiał.
Właściwie istniała też opcja, że wypił za dużo i nie pamiętał.
- Reid! To ty! - barman uśmiechnął się do niego. - Nasz najbardziej rozrywkowy gość!
- O matko - Aniołek wyglądał na przerażonego.

[trochę to rozkręćmy ;)]

Aleksandra Krajewska pisze...


-Dobrze, dobrze, już ci wierze – powiedziałą cichutko – Wiem.- powiedziałą dobitnie. Wymazanie jej pamięci i zamienienie ją w potwora było dostatecznym dowodem na to, jak bardzo bezduszni są naukowcy i jak daleko potrafią posunąć się by stworzyć sobie broń idealnie, nie zwarzając na uczucia ludzkie. Dla nich każdy mutant był nawet gorszy niż zwierze, był po prostu materiałem z którym można zrobić wszystko.
Jego uśmiech jakoś sprawił, że poczuła się lepiej, odwzajemniła go i oparła się o chłodną scianę budynku gdzie się ukrywali.- I jak? Droga wolna?
Calipse

Heckins pisze...

Pokręciła głową mrużąc oczy -Ty, ty mnie nie obrażaj bo ja nie z ameryki -skrzyżowała ręce na piersiach -Tylko z Sycylii -uniosła głowę wysoko w geście "obrażenia" po czym spojrzała na niego i uśmiechnęła się pod nosem -Dobra, ty wielki szpegu czy coś tam, jak chcesz nas z tąd wyciągnąć? -wstała i złapała go za rękę po czym pociągnęła go w sstronę wyjścia, nie będzie tam cały czas siedziała.

Isobell

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

[Tak bardzo pomysł xD]

Spotkania z Sashą były dla Willa bardzo trudno, cholernie trudno było mu zrozumieć chłopaka i to nawet nie ze względu na to że nie chciał się z nim komunikować, a przez to, że ni w ząb się nie rozumieli przez barierę językową. Kiedy usłyszał, że ma z nim pogadać o ostatnim zdarzeniu na początku trochę się wkurzył. Jak ma z nim porozmawiać kiedy oboje dopiero uczą się języka drugiego. To na pewno nie będzie prosta przeprawa.
- Witaj Sasha, wejdź do środka. - Powiedziałem zapraszając go gestem.
- Powiesz mi co to się tam wydarzyło? -

Ace pisze...

- Stary, to nie jest zabawne - Reid wyglądał naprawdę na wystraszonego. - A przepraszam, co takiego zrobiłem, że mnie pan pamięta...?
No i się zaczęło.
Okazało się, że Reid był najlepszy tancerzem i śpiewakiem, jakiego dotąd mieli. Co więcej pan bibliotekarz (spokojny i opanowany, a nawet nieśmiały!) zrobił najlepszy striptiz (barman troszkę go uspokoił, mówiąc, że Reida ściągnięto w odpowiednim momencie przed zdjęciem bokserek).
Co mógł zrobił. Ukrył twarz w dłoniach, słuchając histerycznego śmiechu Sashy.
- Matko kochana, dobrze, że nikt tego... - uniósł wzrok na barmana. - Macie zdjęcia, prawda?
- Oczywiście.
- Mój panie - Reid się załamał.

Heckins pisze...

-No więc sobie uważaj bo jeszcze pożałujesz! -pogroziła mu palcem rozbawiona gdy ten zaczął się z niej naśmiewać. Spojrzała na niego lekko zdziwiona i zainteresowana nie wiedziała co mu chodzi po głowie -No ok, ale się streszczaj -powiedziała i poczekała w miejscu tak jak chłopak jej mówił

Isobell

Ace pisze...

- Tak? Musisz mi to kiedyś zademonstrować - uśmiechnął się do niego słabo. - Co? Nie! Żadnych zdjęć!
Ale barman miał to gdzieś. Wyjął spod lady i podał je Sashy. Swoją drogą, ładny pliczek tam był.
- Chcieliśmy je powiesić, ale uznaliśmy, że to nie będzie dobrze prezentować baru.
- Oddaj to! - Reid rzucił się na Sashę, próbując wyrwać mu zdjęcia z łap.

Aleksandra Krajewska pisze...

Spojrzałą na niego, zastanawiając się co robi i co zamierza zrobić z tym notesikiem, przecież to im nie pomoże uciec! Och jaka ona głupiutka, kiedy zobaczyła myszki wyskakujące wesoło z notesu i idące przed nimi uśmiechnęła się. Pierwszy raz widziałą taką moc, ale była dla niej niesamowita.
-Możesz sobie tak wszystko ożywić?- zapytała choć szybko zorientowała się, że to raczej teraz pytanie nie na miejscu.
-Calipse- przedstawiła się się i ruszyła szybciutko za nim.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Sasha, powiedz mi, co najbardziej cię denerwuje, co najczęściej powoduje furie? - Zapytał siadając na swoim fotelu.
- Może uda nam się to jakoś wyeliminować, albo chociaż ograniczyć i rzadziej będą zdarzały się te wybuchy? - W sumie to było najszybsze i najprostsze rozwiązanie jakie może być w takiej sytuacji, chyba, że czynnik jest zbyt skomplikowany.

Buzz pisze...

Buzz popatrzył na Sashę z nieumiejętnie udawaną naganą. Toż to jego kiełbasa, mimo że nawet nie zamierzał jej zaszczycić chociażby jednym spojrzeniem, a co dopiero zjeść! Bądź co bądź, ale był swoistym władcą kuchni, więc wszystkie produkty, sprzęty czy nawet muchy krążące wokół lamp były jego niezaprzeczalną własnością. o tych latających kurwikach nie wspominam bez powodu - nasz kochany pan kucharz pozwala im żyć między innym dlatego, iż od roku szykuje się do transformacji w Bear Gryllsa. Krnąbrny robaczek to samo białko! Zdrowo, pożywnie i rzygopędnie.
- Czy Rosjanie kiełbasę traktują jako frykas międzyposiłkowy? - mruknął, robiąc wielkie oczy. - Nie wiem jak ty, ale ja preferuję coś tuczącego, aby mój brzuch jeszcze bardziej się zaokrąglił. Za kilka deserów będę wyglądał jak baba w dziewiątym miesiącu ciąży, słowo daję.

Heckins pisze...

Gdy tylko zobaczyła świstki kartek, oczka od razu się jej zaświeciły jak dwie najjaśniejsze gwiazdy na ciemnym i ponurym niebie. Wzięła karteczki po czym rzuciła się chłopakowi na szyję z szerokim uśmiechem
-Uwielbiam cię, uwielbiam cie, uwielbiam cię! -powiedziała uradowana i chyba po raz pierwszy wydostanie się z zamku LEGALNIE! Odsunęła się od niego i spojrzała na karteczki, które trzymała w dłoni uśmiechnęła się szeroko i podskoczyła nisko w miejscu ze szczęścia
-Ok, chodź! -złapała go za rękę i szybko pociągnęła w stronę wyjścia

Isobell

Heckins pisze...

Pokiwała głową mrużąc lekko oczy a uśmiech nie schodził jej z ust. Oczywiście tym dała mu do zrozumienia, że już przesłodził
-Z Ciebie taki bóg jak ze mnie grzeczna dziewczynka -uśmiechnęła się kącikiem ust i lekko wzruszyła ramionami -Kochanie, klopoty to jedno z moich imion -puściła mu oczko ale widząc jego minę tylko westchnęła i przewróciła oczami -No dobra, dobra ale chodź już!

Isobell

pan pisze...

[ Wątkami to ja nie gardzę, tylko jest tak: musisz podrzucić mi pomysł, wtedy ja zacznę. :D]
Neal

Heckins pisze...

To było po prostu niesamowite, wpuścili ją ze szkoły bez żadnych ucieczek przez mur czy jakiegoś kombinowania. Przeszli sobie przez wielką bramę i powoli, na spokojnie szli sobie w stronę miasta
-Normalnie cię kocham chyba -powiedziała rozbawiona i wskoczyła mu na plecy, żeby się czasem nie zmęczyła chodzeniem -To jak co będziemy robić i jaki obieramy kierunek? -uniosła lekko brew przyglądając mu się i będąc wciąż na jego plecach

Isobell

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Czyli w sumie podstawowym problemem w twoim wypadku jest to że dajesz się ponieść emocją, temu wybuchowi i nie kontrolujesz przez to mocy. - Bardziej stwierdził niż zapytał.
- A zajęcia ci w żaden sposób nie pomagają? Nie radzisz sobie z tym lepiej? - Zajęcia z panowania nad mocą w sumie dawały jakieś efekty ale to też wymagało wiele wysiłku od tych dzieciaków.

Heckins pisze...

[Napisz do mnie na gg! ^^]

No teraz chłopak przeszedł samego siebie. Bell odchyliła głowę i zaśmiała się szczerze i pogodnie po czym spojrzała na niego z szerokim uśmiechem rozbawienia
-No ależ oczywiście, jakby inaczej?! -powiedziała ze "zdziwieniem" a jeszcze większym rozbawieniem i pocałowała go w policzek -I będziesz mi gotował, sprzątał i wychowywał te wszystkie dzieciaki no i zarabiał, a ja będę twoją księżniczką -zaśmiała się i kiwnęła głową na potwierdzenie swoich słów

Isobell

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Trudno ci nawiązać znajomości w szkole? Czy za bardzo brakuje ci starych? - Zapytał i przez chwilę dojrzał efekt mocy chłopaka.
- Myślałeś nad jakimiś próbami uspakajania się? Medytowanie, Yoga czy coś takiego? Nawet głupie bieganie może pomóc. - Stwierdził i poprawił mankiety koszuli.

Anonimowy pisze...

Dziewczyna zasmiala się i machnęła lekceważąco ręką z uśmiechem a drugą ciągle się jego trzymała by nie spaść z jego pleców
-Co nie dasz rady jak dasz - powiedziała z uśmiechem i spojrzała przed siebie gdzie było już widać miasto
-Zooobacz! -powiedziałpowiedziała uradowana i objęła go mocniej ze szczęścia -Jesteśmy już! -dodała z uśmiechem, który nie schodził jej z ust

[Podaj linka do fb więc tu albo wyslij na mój e mail mradomska94@gmail.com]

Isobell

Aleksandra Krajewska pisze...

Bajer- mruknęła z delikatnym uśmiechem chodź zaraz sobie przypomniała, że są w poważnej sytuacji i raczej powinna uważać i rozglądać się, bo przecież nie chciałą znów trafić do laboratorium, cudem udało jej się uciec i dziękowała za to. Kolejnej szansy mogła nie dostać więc uważała.
-Rozumiem..- kiwnęła głową i zerknęła za myszkami.- Chodźmy – wybiegla przed niego ruszając w stronę zamku. – Szybko, zanim zauważą- mruknęła i już starałą się wmieszać w tłum.

Calipse!

Heckins pisze...

-To dobrze, przyzwyczajaj się mnie nosić -uśmiechnęła się do niego szeroko po czym w końcu doszli do miasta to zeszła mu z pleców no i weszli do pierwszego lepszego baru, w koońcu po to tam poszli. Gdy usiedli już przy stoliku ze swoimi trunkami rozejrzała się po pomieszczeniu
-Ale musisz obiecać, że wrócimy nie szybciej niż o północy -uśmiechnęła się do niego i napiła swojej whiskey -I będziesz się ze mną dziś bawił -dodała szerzej się uśmiechając

Isobell

Heckins pisze...

Skrzywiła się lekko na jego wiadomość, oczywiście by wolała zostać o wiele dłużej, no ale cóż przecież nic nie mogła zrobić. Bell usiadła na przeciwko niego i zamówiła sobie jednego shota, którego od razu wypiła po czym spojrzała na parkiet i potem na niego ładnie się uśmiechajać. W końcu złapała go za rękę i pociągnęła na parkiet by się z nią bawił, nie mięli w sumie duzo czasu, jakąś godzinę
-No weź się rozluźnij! -powiedziała do niego przez głośną muzykę w której rytmie się bawiła.

Isobell

pan pisze...

[Może w nocy włamią się do biblioteki żeby odwalić jakiegoś psikusa? Na przykład poprzestawiać wszystkie regały albo coś takiego]

pan pisze...

Neal

Heckins pisze...

Obiecał przecież, że się trochę rozerwą a w cale nie mieli czasu na to więc musiał po prostu pokazać co umie. Bell bawiła się świetnie, nie tylko dlatego, że zmusiła Sashę do tańca, ale ogolenie była fajna atmosfera.
-Nie idzie ci w cale aż tak źle! -powiedziała z szerokim uśmiechem zaczepiając go. o tym jak skończyła się piosenka, zeszli z parkietu by znów sobie coś zamówić, zaraz i tak będą musieli się zwijać. Bell ustała za Sashą i uwiesiła mu się na szyi.

Isobell

Heckins pisze...

Dziewczyna jeszcze zdążyła się napić piwa, potem oblała sobie nim rękę i upuściła szklankę na podłogę gdy ją pociągnął do wyjścia i to był ich błąd
-Co się stało, przecież było fajnie.. -spojrzała na niego, ale nie protestowała bo widziała, że on też dobrze się bawił, jednak było za późno. Nawet jak wychodzili bocznym wyjściem dwóch facetów stało przed drzwiami i dwóch za nimi. Bell rozejrzała się po nich i zacisnęła swoje ręce na ręce Sashy. Już wiedziała kim oni są i że tego może już nie przeżyć.

Isobell

Heckins pisze...

Oboje stali bez ruchu patrząc się to na tych przed sobą czy za sobą. Skąd oni wiedzieli w ogóle gdzie ich szukać? Ale udało się, ciekli im. Faceci podnieśli się dopiero gdy oni byli już na samej górze, rzucili się przed siebie, żeby jakoś się przed nimi schować jednak nic z tego. Jeden z nich miał moc teleportacji przeniósł wszystkich trzech na dach szybciej niż oni tam weszli. Spojrzała na Sashę jakby straciła już wszystkie siły, jakby chciała się pożegnać na zawsze. Nie było już dla nich szans.

Isobell

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- harasza idieja też nie jest ciągły wybuch mocy. - Stwierdził na wpół wkurzony, na wpół sam nie wiedział co.
- Słuchaj tak czy inaczej będziesz musiał jakoś ogarnąć swoją moc, nic ci nie wpada do głowy? słuchanie muzyki czy inna pierdoła, która by mogła ci jakoś pomóc? -

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Tylko jeżeli będziesz z dala od ludzi i tego chaosu to przy każdym problemie skończy się to wybuchem mocy, a będąc tutaj przyzwyczaisz się do takich sytuacji i może zaczniesz się w końcu lepiej kontrolować. Niektórzy tak mieli, w tym ja. Każdy z nas miał czas w którym nie kontrolował mocy. -

Heckins pisze...

Przybliżła się do chłopaka łapiąc go za rękę, nie wierzyła w to co mówił, oparła czoło o jego ramię, ale tylko na chwilę bo zaraz po tym zabrali ich od siebie jeden facet miał dziewczynę a trzech Sashe. Sprowadzili ich z dachu po czym wsadzili do furgonetki. Słyszeli oboje, że czeka ich kilkudniowa droga . Siedzieli z tylu jakiejś furgonetki już kilka godzin, wszędzie były powieszone liny Bell spojrzała na Sashe, jeżeli uda mu się to orzywic i obezwladnich ich. Od jakiegoś czasu już próbowała przekazać mu swoją potrzebę by właśnie tak postąpił. Jeżeli zostaną w tym aucie mają max 3 dni życia.

Isobell

Aleksandra Krajewska pisze...

Szła szybciutko rozglądając się uważnie, przecież nie chciała wpaść w ręce tych okropnych naukowców. Była tak wystraszona, że zapomniała o swojej mocy! No tak, nie używała jej za często więc nie ma się co dziwić.
-cholera- mruknęła pod nosek kiedy zauważyła co jest grane z myszkami, teraz nie myślała, po prostu robiła. Wpierw zamieniła się w faceta który przeszedł obok niej. Nie wiedziałą jak to się dzieję, ale potrafiła przybierać różne kształty, zmieniac ubrania, które miała na sobie, szybko podała Sashy ściągniętą z siebie kurtkę z kapturem.
-Po prostu idź... jak normalny człowiek- powiedziała zmienionym głosem

Heckins pisze...

Bell nawet na chwilę na niego nie spojrzała. Wiedziała, że już długo nie będzie żyła. Sama nie miała żadnego pomysłu, po prostu spisała już siebie na straty. Słysząc głos faceta spojrzała tylko na Sashe z zupełnie pustym wzrokiem.
-Ile bedziecie nas męczyć? -mruknęła pytając się po prostu kiedy ich zabiją. Faceci spojrzeli po sobie i zaśmiali się po czym jeden z nich wzruszył ramionami
-Zobaczymy na co zasłużysz -powiedział jeden z nich łapiąc Bell za szyję i przyciskajac ją do ścian furgonetki. Bell złapała za jego dłoń jednak facet był o wiele silniejszy od niej.

Isobell

Heckins pisze...

Nie wiedziała co się stało, przez chwilę musiała złapać oddech jednak kiedy się już zorientowała było za późno. Kierowca tak jak i reszta oberwal czymś metalowym w głowę, stracił panowanie a samochód przejechał przez rów i zatrzymał się na dachu. Isobell udało się wydostać z auta o własnych siłach choć była nieźle poobijana, jak każdy.

Isobell

francuski piesek pisze...

Obudził się! W końcu do jasnej cholery będzie mógł stąd wyjść i błagać o przebaczenie straszliwego Charlesa, ot co.
- Oho, wyspała się księżniczka? - mruknął, podnosząc wzrok znad książki, którą czytał, przesiadując na fotelu. - Koło łóżka masz wodę. Napijesz się, wychodzisz i nigdy nie wracasz. - dodał, powracając do czytania lektury. Nie miał najmniejszej ochoty wdawać się w dyskusję z gościem, przez którego nie spał praktycznie całą noc.

Charles

Heckins pisze...

Wszystko ją bolało, ale dopiero gdy podszedł Sasha uświadomiła sobie, że muszą dalej uciekać. Podniosła sie i kiwnęła tylko głową na jego słowa
-Musimy uciekać, dwa samochody są w drodze tutaj. -powiedziała patrząc się na jakiegoś kolesia, który ledwo był przytomny. Spojrzała na Sashe i oboje bez słowa ruszyli w głąb lasu przy którym się rozbili.
-Gdzie my jesteśmy, jak wrócimy do szkoły?-zapytała spoglądając na niego. Oboje biegli ile mieli sił w nogach.

Isobell

Heckins pisze...

Spojrzała na chłopaka po tem na smoka, który stanął przed nimi. Nie wiedziała teraz co gorsze czy zjedzenie przez smoka kiedy będzie głodny czy może zabicie przez łowców. Jednak słysząc głosy za sobą bez namysłu wsiadła za nim mocno go obejmując.
-Dawaj -powiedziała i zaraz wzbili się w powietrze.

Isobell

Heckins pisze...

O czym ten facet w ogóle mówił..? Potomka.? Ale teraz nie było czasu na rozdrapywanie przeszłości. Tak jak Sasha powiedział trzymała się go mocniej po czym od razu odlecieli jeszcze szybciej. Bell spojrzała za siebie
-Nikogo już nie ma.. -powiedziała i nie wuczuwala też nikogo kto był w pobliżu -Zejdz już na ziemię, jesteśmy koło zamku -powiedziała dalej go nie puszczają

Isobell

Heckins pisze...

Doskonale było widać, że facet czai się na Sashe, stwarzał im za dużo problemów. Szedł do niego przekrsywiajac głowę raz na jedną raz na drugą stronę. Bell widziała jak facet już się zamachnal na chłopaka, ale nie mogła na to pozwolić.
-Nie!- powiedziała Bell i stanęła przed nik. Wdarła się mu do głowy i zniszczyła wszystko, każda informacje, wspomnienie czy umiejętność. Nie zabiła go, ale zniszczyła wszystko co miał w umyśle. Facet po prostu opadł na ziemię a Bell na kolana.

Isobell

Heckins pisze...

Bell wcześniej tego nie robiła oczywiście na nie ludziach czy innych mutantach. Było to o wiele gorsze niż wyciągać to samo ze szczurów i tak dalej. Dziewczyna musiała się pozbierać, wiele to od niej wymagało. Wstała i spojrzała na faceta po czym podeszła do Sashy i po prostu się do niego przytuliła, po policzkach poleciały jej łzy. Po prostu bała się, że mimo iż są tak blisko to nie dojdą do szkoły.

Isobell

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Każdemu w końcu się to udaje. Jeszcze w szkole nie było ucznia, któremu nie udało się w końcu przejąć kontrole nad swoją mocą. Oczywiście, wiadomo, każdemu może się zdarzyć wybuch, ale z czasem zdarza się to bardzo rzadko. - Miał nadzieje, że jakoś przekona chłopaka do tego co mówi.
- Słuchaj, może spróbuj z wizualizować sobie, wyobrazić przepływ energii, którą wkładasz w moc i trenować trzymanie jej w szachu, albo wymyślić coś co by ją uruchamiało, na przykład twoje klaśnięcie. Co ty na to? -

Aleksandra Krajewska pisze...


-Nie wiem, czy taki bajer. Chodź dzięki temu mogę wyglądać jak człowiek, a nie jak monstrum – powiedziała, święcie przekonana, że prawdziwa postać to właśnie ta przedstawiająca potwora. Nie miałą pojęcia o swojej przeszłości, o tym że nie urodziła się laboratorium właśnie jako potwór, a jako dziewczyna. Mogła zamienić się w kogo chciała, a jednak zamieniała się w siebie sprzed laboratorium. Jakim cudem? Widziała siebie taką w snach i stwierdziła, że to dobry pomysł na własne Ja. Jak wielu rzeczy ona jeszcze niewiedziała a jak była blisko.
- Prznajmniej wyjdziemy stąd niezauważeni.

Heckins pisze...

Spojrzała w stronę szkoły, którą było widać już za drzewami choć i tak daleko jeszcze mięli do celu. Spojrzała na chłopaka, który podszedł do faceta jednak z daleka było już słychać nadchodzących łowców.
-Sasha chodź, musimy uciekać -podeszła do niego i złapała go za rękę by pociągnąć go w stronę zamku. Jednak nie dobiegli do bramy, przed nimi wylądował helikopter z dyrektorem szkoły, który zabrał ich na pokład Byli już w bezpieczeństwie, choć widać było, że dyrektor byl zawiedziony z ich zachowania To dzięki przepustką ich znalazł. Było już cholernie późno. Bell siedziała obok Sashy, odestchnęła z ulga gdy wzbili się w powietrze, połozyła głowę na jego ramię i po prostu czekała aż dolecą do domu.

Isobell

Aleksandra Krajewska pisze...

-To nie mój prawdziwy wygląd - wyszeptała i spuściła głową cieszyła się, że w końcu doszli do zamczyska, szybko zamieniła się w siebie i pokazała przepustkę strażnikom on zrobił to samo.- To moja przykrywka... nie wiem, czasem śniła mi się ta kobieta i jakoś, skorzystałam z jej wyglądu. Nie wiem czy ją kiedyś widziałam, czy nie... ale ma sobowtóra - uśmiechnęła się, ale nie był to wesoły uśmiech, raczej ten smutny.

Charlotte Rueslåtten pisze...

[ o, MCR! :) Wątek chętnie, a masz jakiś pomysł? :)]

Heckins pisze...

Odetchnęła cicho z ulgą, teraz już nic nie mogło się zdarzyć. Po krótkim locie znaleźli się na terenie szkoły. Isobell nie chciała się z nim rozstać nawet na chwilę, ale odciągnęli ich od siebie ich każde z nich spotkało sie z medykiem. Bell miała dwa złamane żebra ale nawet to nie przeszkodziło jej z tym by spotkać się później z Sashą. Dziwnie się czula jakby każdy z jej otoczenia miał zaraz ją wydać do naukowców.
Praktycznie nad ranem stanęła pod jego drzwiami w które zapukała a gdy otworzył spojrzała na niego i wzięła głęboki oddech
-Boje się, że zaraz ktoś się odegra i wrócą po nas.. -powiedziała nie wiedząc co zrobić, nie mogła siedzieć dłużej sama.

Isobell

Aleksandra Krajewska pisze...

Przygryzłą delikatnie wargę i spojrzała na niego uważnie.
-A skąd mam wiedzieć, czy to ja czy nie?- zapytała cichutko, a jej włosy lepił się do całej twarzy.- Wiesz... mówili mi, że wygladam, tak jak wyglądam i tu mam jakiś namacalny dowód na to, a na ten wygląd? - pokręciłą głową wchodząc do budynku - nie...

Charlotte Rueslåtten pisze...

[ tak, miałam, ale jak widać blog nie przetrwał, czego mi bardzo szkoda ;( Ty też tam byłaś, bo pamiętam mordkę pana agenta xD]

Camilla pisze...

[ Witam. Bardzo chętnie, a masz jakiś pomysł? :) ]

Camilla

queen b pisze...

[No jasne. Pasowałoby ci, żeby zostali kumplami? Są w tym samym wieku, niech chodzą na te same zajęcia. Sasha mógłby Nikolajowi pomagać z pracami na plastykę, a Bukov koledze w jakimkolwiek innym przedmiocie. Mogliby gadać po rosyjsku i śpiewać pust wsiegda budiet sonce. Dobre rzeczy, dobra zabawa.
Hm?]

Nikolaj Bukov

Heckins pisze...

Już nie ras była u niego, jednak dzisiaj było inaczej. Zaczęła wariowac jak siedziała sama, po prostu musiała do niego iść
-Zaczyna mi odbijać Sasha.. -usiadła na łóżku i spojrzała na niego -Nie wiem co mam robić, nie wtrymam tak dłużej.. -dodała po chwili ciszy między nimi

Isobell

Kuchareczka pisze...

[Chętnie.]

Mackenzie

Camilla pisze...

[ O, to by było dobre :D Też tak myślę. Więc może zaczniesz? ;)]

Camilla

kamrska pisze...

[Wątek bardzo chętnie. Mogą się na siebie natknąć gdzieś w parku albo stajni, bo Ann lubi dużo spacerować.]

Ann Gray

Aleksandra Krajewska pisze...

Pokręciła delikatnie głową spuszczając ją i wpatruując się w ukruszony marmur w podłodze. Oparła się o chłodną ściane podnosząc powoli wzrok na chłopaka.
-Wstyd się przyznać, ale nie mam pojecia kim jestem, nic nie pamiętam, zero nie mam, żadnych zdjęć ... niczego co mogłoby mi pokazać kim jestem.-westchnęła cicho.

Kuchareczka pisze...

[Nie bardzo. A Ty masz jakieś pomysły?]

Mackenzie

Heckins pisze...

-Co mam ci powiedzieć..? Cały czas prześladuje mnie myśl, że któryś z nich wejdzie i zabierze nas z powrotem.. -westchnęła ciężko opierając się o oparcie od łóżka na którym usiadła -Raczej coś mocniejszego. Oszaleje, nie mogę opanować mocy by przestały czuwać na obce osoby.. -mruknęła zmęczona tym wszystkim po czym odchylila głowę i oparła ją o ścianę. Przylgnęła oczy a gdy je otworzyła zapytała -Mogę tu zostać..? -spojrzał na niego prosząco jednak na jego słowa lekko zmarszczyła brwi i usiadła prosto -Coś się stało? -spytała zaniepokojona po czym złapała go za rękę i lekko pociągnął by usiadł i przestał sprzątać w środku nocy.

Isobell

Heckins pisze...

-Co mam ci powiedzieć..? Cały czas prześladuje mnie myśl, że któryś z nich wejdzie i zabierze nas z powrotem.. -westchnęła ciężko opierając się o oparcie od łóżka na którym usiadła -Raczej coś mocniejszego. Oszaleje, nie mogę opanować mocy by przestały czuwać na obce osoby.. -mruknęła zmęczona tym wszystkim po czym odchylila głowę i oparła ją o ścianę. Przylgnęła oczy a gdy je otworzyła zapytała -Mogę tu zostać..? -spojrzał na niego prosząco jednak na jego słowa lekko zmarszczyła brwi i usiadła prosto -Coś się stało? -spytała zaniepokojona po czym złapała go za rękę i lekko pociągnął by usiadł i przestał sprzątać w środku nocy.

Isobell

Kuchareczka pisze...

[Kogoś z historią Mackenzie raczej by to nie zdziwiło, więc trochę zmienię pomysł.]

Odkąd była w Reclife ani razu nie zdażyło jej się zarobić. Minęły cztery miesiące, a mimo to nie znalazła nikogo, kto by nadawał się na klienta lub chociaż miał na niego zadatki. Większość uczniów była od niej starsza - zdecydowana większość - i to jej nie przerażało, bo całe życie spędziła wśród takich jak oni. Nie, przerażało ją to, że wszyscy tutaj byli tacy wyniośli i życiowo dojrzali. A przynajmniej tak o sobie mówili i myśleli. Patrzyli na nią z góry, bo była jedną z najmłodszych, dawali pstryczki w nos i traktowali jak dziecko, którym już dawno nie była. I trafiał ją szlag, gdy ich wszystkich widziała.
Dlatego często zlewała się z otoczeniem, niechcąc nawiązywać kontaktu z uczniami i nauczycielami. Siadała na podłodze, zamykała oczy i stawała się niewidzialna, acz wyczuwalna gdy się na nią nadepnęło.
- Aua! - pisnęła, gdy czyjś but natrafił na jej dłoń i wystrzeliła w górę, stając na równe nogi przed dwójką chłopaków: wyraźnie czerwonych i nagrzanych. Wróciła do swojego koloru i zmierzyła ich wzrokiem. - Pokój sobie znajdźcie - mruknęła pod nosem.

Mackenzie

kamrska pisze...

[Czyli już się znają, czy są dla siebie obcy?]

Ann nigdy nie była osobą nadpobudliwą, była cicha i spokojna, nie rzucała się nikomu w oczy swoim zachowaniem. Po prostu od zawsze lubiła spacery, obojętnie, czy słońce, deszcz, burza czy śnieg. Uzależniła się od nich i po kilku dniach bez wyjścia na świeże powietrze nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Po szkole i jej terenach włóczyła się jak duch, strasząc uczniów i personel swoją przeraźliwie bladą cerą i nicością w oczach. Tak jak i wtedy, dużo czasu spędzała w stajni, oglądając konie. Po prostu stała i patrzyła na te piękne stworzenia, sama będąc zbyt przerażoną, by podejść bliżej i je dotknąć, pogłaskać albo nakarmić. Z jednej strony śmiertelnie przerażały ją swoją siłą i wielkością, a z drugiej urzekały pięknem.
Niemal podskoczyła, gdy usłyszała Shashę. W ogóle nie dostrzegła, że razem z nią i końmi w stajni był ktoś jeszcze. Obróciła się szybko i upewniwszy się, że napastnik nie ma w ręku siekiery i nie chce jej zabić, obdarzyła go uroczym uśmiechem.
- Hej.

Ann Gray

Heckins pisze...

Bell nie udawała zaskoczenia, które ją obwladnelo po tym co chłopak jej powiedział
-Zaraz, ale jak to?! Ojciec chciał cię zabić? -nie chciało się jej w to wierzyć -Chyba, że już od dawna na ciebie czychał.. -przelknela głośno sline -To jest nie możliwe, oni będą się mścić, nigdy to nie ustąpi -zaczynała popadać w paranoje. Naukowcy i reszta na pewno im nie odpuści szczególnie kumple jego ojca..

Isobell

Kuchareczka pisze...

Mackenzie obejrzała się za chłopakiem, który ich opuścił i wróciła wzrokiem do tego, który nadepnął na jej rękę.
- Nie korzystam z przepustek - odpowiedziała. - To była dość mocna aluzja, nie pójdziesz za nim? - zapytała, unosząc z zaciekawieniem brwi. Trochę ją to bawiło, że jeszcze przed chwilą tacy śmiali teraz wstydzili się jak piętanstolatkowie przyłapani na pierwszym pocałunku. Podniosła z ziemi swoją torbę, zakładając ją na ramię, obejrzała się raz jeszcze za chłopakiem, który przed chwilą zniknął za rogiem i rzuciła zaczepnie:
- No chyba, że ci już nie staje, to może być problem. - Mackenzie oparła się plecami o ścianę i wygięła wargi w uśmiechu pełnym kpiny i rozbawienia.

kamrska pisze...

Przytaknęła w odpowiedzi na pierwsze pytanie zadane przez chłopaka. Trafił bez większych trudności, nie była to żadna tajemnica. Jednak gdy usłyszała jego propozycję, cofnęła się o mały krok w tył.
- Nie... wolę na nie tylko patrzeć.- Spróbowała znów ładnie się uśmiechnąć, ale teraz wyszło jej to odrobinę gorzej.
Bała się wszystkiego co było większe od niej, a już w szczególności wielkich, umięśnionych, biegających, kopytnych czworonogów.

Heckins pisze...

Nie chciało się jej wierzyć w to co mówił. Jednak przy nim było jej lepiej, czuła się bezpiecznie. Położyła głowę na jego ramię i odetchnęła cicho.
-Coś się stało? -zapytał patrząc sie na niego. -Chyba nie myślisz, że ich na ciebie naslalam? -zapytała lekko wystraszona -Sasha ja bym nigdy nie zrobiła nic takiego -zaczęła sie tłumaczyć bojąc się, że chłopak tak myśli.

Isabell

Kuchareczka pisze...

Wzruszyła ramionami i przewróciła oczami. Kolejna osoba, która traktuje ją z góry i wypomina wiek.
- Są czternastolatki, które uprawiają seks i trzydziestoletnie dziewice, akurat na to nie ma żadnej reguły - odparła. Sugerowała tym, że swój pierwszy raz ma już za sobą i cicho liczyła, że sprawy potoczą się po jej myśli. Chciała być dorosła, a seks był kolejnym z kroków.
Prostytuowała się, ale żaden z klientów nigdy jej nie rozdziewiczył. Kwestia honoru, tak mówili, bo mają dzieci w jej wieku, dodawali, ale jak im kurwa stawał na jej widok, to jakoś wyrzutów nie widziała!

kamrska pisze...

- Dziękuję.- Powiedziała cicho, spoglądając nieśmiało z dołu na chłopaka. Na wszystkich przecież patrzyła z dołu.
Nie wiedziała, czy chłopak zrozumie, za co to podziękowanie. Ale to nie było ważne. Nagle zachciało się jej go przytulić, ale ograniczyła się do uśmiechu. Nie będzie robić z siebie wariatki, bo nie wiadomo co sobie o niej pomyśli. Przytuliła go w myślach.

Ann Gray

Kuchareczka pisze...

To ją tknęło. Odsunęła się od ściany i złapała go za koszulę, jakby zamiast marnej siły czternastolatki była Hulkiem i mogła nim rąbnąć o ścianę.
- Zważaj na słowa, kolego! - warknęła. Nie lubiła, gdy ktoś ją pouczał i mówił, co jest dobre i złe. Nie oni o tym decydowali tylko ona. Szarpnęła mocniej za jego koszulę.
- Nie jestem byle dziwką, słyszysz? - Nie chciała być z kimś takim utożsamiana. Uważała raczej, że ma klientów, niż że się sprzedaje. W towarzystwie, którym się obracała zdobywało się szacunek poprzez więcej zarobionych pieniędzy z jak najmniejszej ilości klientów. Dopóki nie trafiła z powrotem pośród dzieciaki nie wiedziała nawet, że coś takiego może spotkać się z pogardą, a nie szacunkiem. Dlatego reagowała tak gwałtownie.

Heckins pisze...

Bell patrzyła na niego dalej oczekując jakiejś wypowiedzi. Słysząc jego słowa uśmiechnęła się lekko i też spuściła na chwilę wzrok po czym spojrzała na niego. Bell przysunela sie do niego i wtuliła się
-Odkąd nas wzięli za zakładników nie myślałam o nikim niż o tobie. Coś we mnie wtedy pękło.. -powiedziała starając się mu wytłumaczyć, że te jej nie jest obojętny. Nie umiała się przyznać że się w nim zakochała, było to trudne dla niej po tym co zrobili jej, jej niby rodzice..

Isobell

Kuchareczka pisze...

Spojrzała niepewnie w stronę portretu, z którego wyszła ręka i puściła koszulę chłopaka, lecz nadal pozostawała czujna i niechętna.
- I kto to mówi - odparowała - Niby liżesz się z gościem na samym holu, kutas ci staje, a ja tylko ktoś was zobaczy to rumienisz się jak dziewica - wygarnęła mu. Nie zważała na słowa, nie patrzyła na to, do kogo mówi. Teraz musiała się tylko wybronić ze słów, że sama siebie uważa za nikogo. Udowodnić, że wcale tak nie jest.

kamrska pisze...

[Mam wrażenie, że ten drugi nie był do mnie :)]
- Ja tylko na nie patrzę, bo się ich boję.- Powiedziała, odwracając głowę w stronę jednego ze zwierząt.
Dopiero po chwili zrozumiała co powiedziała. Wyjawiła to co siedziało w jej głowie, ostatnio robiła to coraz częściej. To nie jest dobre, ujawnianie swoich słabości. Lepiej siedzieć cicho i nic nie mówić.

Ann

Kuchareczka pisze...

- Ja go speszyłam? - zaśmiała się - Gdyby był speszony to by się wycofał, a on rzucił tekstem, że czeka na ciebie w pokoju. To nie jest speszenie, to chcica. - Skrzyżowała ręce na piersiach i z powrotem oparła się o ścianę. Nie miała na tyle silnego argumentu, żeby odeprzeć jego zarzuty, a kląć nie było sensu.
- Z nikim się nie pieprzę - mruknęła cicho, wysoko unosząc podbródek. Teraz żałowała, że zasugerowała chłopakowi, że seks ma już za sobą.

Heckins pisze...

Tego jej było trzeba, wiadomości, że naprawdę nie ma sie czego przy nim obawiać. Spojrzała na niego gdy zbliżył się i oddała lekki pocałunek
-Mogę zostać u ciebie..? -zapytała chwilę po jego słowach tulac się do niego

Isobell

Kuchareczka pisze...

- Nic o mnie nie wiesz - wysyczała. Nie byli starzy ani obleśni. Odsunęła się od ściany, zdenerwował ją i wyprowadził z równowagi, zniżając do poziomu na jakim nigdy nie chciała być. Zawsze starała się wszystkim naokoło zaimponować, ale nie ważne co by zrobiła i tak wychodziła na zero. Jedni byli z niej dumni, inni szydzili. Nie da się zadowolić wszystkich.
W Recifle powiedzieli jej, że będzie miała nowy początek i nowych kolegów, tylko musi być sobą.
- Co za bullshit - mruknęła bardziej do siebie, niż do niego. Przestąpiła z nogi na nogę i poprawiła torbę na ramieniu. - Nigdy się z nikim nie pieprzyłam, okej? I nie bądź takim sukinsynem - to powiedziawszy odwróciła się na pięcie i zaczęła iść wzdłuż korytarza na swoje piętr.

queen b pisze...

Nikolaj nigdy nie miał talentu plastycznego. Rysował pokracznie, kolory nigdy do siebie nie pasowały, anatomia leżała, a nauczyciel uwielbiał śmiać się z jego kompozycji. Do wybrania tego przedmiotu jako dodatkowego skłoniła Nikolaja możliwość uzyskania dobrej oceny, co oczywiście działało na korzyść końcowej średniej. W końcu uczniowi nie wypada powiedzieć, że jego praca jest paskudna pod każdym względem. Jeszcze, uchowaj Panie, zraniłoby to czyjeś uczucia, a to mijało się z polityką przyjaznej szkoły. O tym, że Nikolaj sam miał pojęcie o swoim braku umiejętności, wiedział mało kto. Najważniejsze są w końcu starania, a Bukov próbował wyglądać na zajęciach najbardziej oddanie pracy, jak tylko mógł. Nie wolno zapominać też o znajomych, którzy kilkoma machnięciami ołówka potrafili uczynić cuda i poratować w gorszych momentach.
Tego dnia Sasha się spóźniał, wprowadzając tym samym Nikolaja w zdenerwowanie. Prawda była taka, że Griegorovich potrzebny był chłopakowi do przetrwania na plastyce. Bez niego jak bez ręki. Kiedy ten pojawił się wreszcie, Nikolaj odetchnął. Teraz mógł spokojnie przebimbać kolejną lekcję.
Słysząc rozmowę rozgrywającą się przy biurku, Bukov czym prędzej złapał wzrok kolegi.Wolno kręcąc głową dał mu do zrozumienia, że powinien przystopować ze słowami, aby przypadkiem nie wpędzić się w jakieś kłopoty, i jak najszybciej usiąść na swoim miejscu.

Nikolaj Bukov

Kuchareczka pisze...

Zatrzymała się i odwróciła w jego stronę.
- Odwal się ode mnie, co? Ja się tu nie pchałam! - wykrzyczała ostatnie zdanie akcentując każde słowo, co zabrzmiało tak żałośnie, że poboczny obserwator mógłby pomyśleć, że zapłakała. Była jednak wściekła i wybita, ale z pewnością nie płakała.
Teraz czula tyłko złość, że musieli ją tu sprowadzić, a wszystko co jej powiedzieli okazało się kłamstwem, bo wcale jej nie akceptowano. Bo co? Bo prowadziła inne życie? Wolała już gdy odrzucano ją z powodu mutacji, niż tego kim była.

Kuchareczka pisze...

- Nie! - burknęła w jego stronę, wciąż stojąc kilkanaście kroków od niego, wściekła jak osa. Chciała, żeby sobie poszedł, ale sama nie odeszła.
- Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? - zapytała wciąż tym samym tonem, krzyżując ręce. - Chłopak na ciebie czeka.

Heckins pisze...

Dziewczyna po prostu prsymknela oczy i leżała na łóżku przytulając się do niego. Dopiero teraz poczuła jak naprawdę jest zmęczona. Słysząc jednak jego słowa uśmiechnęła się i uniosła sie i pocałowała go jedną ręką łapiąc za jego kark drugą wplatujac w jego włosy

Isobell

Kuchareczka pisze...

Nie odpowiedziała już nic, zaciskając zęby.
- Weźcie mnie ze sobą - zaproponowała. Dobrze wiedizał, co miała na myśli.
Palnęła to szybciej, niż o tym pomyślała, ale zobaczyła w tym szansę i możliwości.

Heckins pisze...

[haha nie ma tak łatwo :p]

Bell usiadła na nim jak tylko ją objął i przyciągnął bliżej siebie. Już nie pamiętała kiedy tak blisko była z facetem z własnej woli i gdy tego naprawdę chciała. Jednak czuła, że to, że same słowa nie wystarczą. Gdy ręce chłopaka zaczęły się obniżać złapała za jego nadgarstki i ściągnęła z siebie jego dłonie po czym odsunęła się od niego i usiadła obok.
Jasne, chciała jego bliskości, ale nie w taki sposób, jeszcze nie.
-Nie do końca o to mi chodziło gdy chciałam zostać.. -powiedział siadając na krańcu łóżka. -Lepiej może jednak jak pójdę.. -dodał i wstała by wyjść.

Isobell

Kuchareczka pisze...

- To twój argument? - zapytała prychnąwszy i miała odchodzić, gdy zadał jej to pytanie.
Znów stanęła w miejscu. Wzruszyła ramionami wymijająco.
- Bo byś mi nie zapłacić - wyrzuciła z siebie pierwszą lepszą odpowiedź. I było w niej trochę racji. On - w przeciwieństwie do wielu wcześniejszych i przyszłych mężczyzn - nie zapłaciłby jej, bo sama mu to zaproponowała. Była ciekawa czy jest pomiędzy tym różnica.

queen b pisze...

Kiedy Sasha zasiadł obok, Bukov rzucił mu krytyczne spojrzenie. W tak tragicznym stanie dawno kolegi nie widział.
- Cudownie wyglądasz, maleńki - stwierdził, nie odpowiadając nawet na przywitanie. Oparł łokieć na blacie, policzek zaś na dłoni i z szerokim uśmiechem odwrócił się w stronę chłopaka. - Za słaba głowa na picie w tygodniu? - spytał.
Kiedy Sasha zwrócił Nikolajowi uwagę na pustą kartkę, ten usiadł prosto, po czym rozejrzał się po sali. Temat pracy wraz z techniką wykonania został im bez ceregieli narzucony na samym początku zajęć. Od tamtego momentu Bukov zrobił całe nic. Wszystkie cenne minuty spędził na ciągłym spoglądaniu na drzwi, czekając, aż ujrzy w nich Sashę.
- Jeszcze nie zacząłem, bo... - Zamyślił się na chwilę, szukając wymówki. - Bo szukałem inspiracji. Zbierałem pomysły i inne natchnienia. Robiłem całą tę artystyczną szopkę, nie? - Westchnął i z cierpiętniczą miną spojrzał na kolegę. - Każą nam zrobić pracę tylko ołówkiem, a ty wiesz, że ja nie lubię ołówków, bo to dużo czasu zajmuje. Jak jest farba, to się machnie parę razy pędzlem i gotowe, a tak? Kreska przy kresce. Pokażcie mi najpiękniejsze miejsce, jakie widzieliście - przedrzeźniał nauczyciela. - Też wymyślił. - Naburmuszony spojrzał w stronę belfra. W sumie nie faceta wina, że najpiękniejsze miejsce jakie Nikolaj widział, to odrapany mur za sierocińcem.

Nikolaj Bukov

Kuchareczka pisze...

- Więc jak będzie? - zapytała, dając mu ostatnią szansę do namysłu. Jeśli się nie zdecyduje, to ona po prostu odejdzie i da mu już święty spokój. Nie było sensu się narzucać i sprawiać, żeby miał co opowiadać o niej swoim znajomym.

Heckins pisze...

Stanęła w miejscu na jego słowa i spuściła głowę na chwilę. Spojrzała na niego jednak nie ruszyła sie z miejsca.
-Sasha.. To nie jest takie łatwe jak sobie wydajesz. Dla ciebie to tylko seks, tak? Zaliczenie kolejnej laski pod pretekstem, że ją kochasz. Mi naprawdę na tobie zalezy.. Po tym co się stało nie mogę nawet na dłuższą chwilę zmrozyc oka kiedy nie ma cię obok..

Isobell

Kuchareczka pisze...

Odprowadziła go wzrokiem i odeszła w swoją stronę na piętro, które zamieszkiwała. Chłopaka zaś, starała się wyrzucić z pamięci, żeby nie przejmować się słowami, które w jej stronę wypowiedział.
Już tydzień później nie popełniła tego samego błędu i skorzystała z przepustki, wychodząc na miasto. Długo zajęły jej poszukiwania odpowiedniego miejsca, ale gdy je znalazła niemalże od razu wkręciła się w towarzystwo, które chętnie komentowało tę jej słodką buźkę. Pierwszego klienta dostała w ,,prezencie” jako nowa.
Mężczyzna kiwał do niej z samochodu po drugiej stronie ulicy. Spojrzała czy coś nie jedzie w tamtą stronę i skierowała się w do auta, stają przy drzwiach kierowcy, żeby wynegocjować cenę. Zaraz potem obeszła samochód i sięgnęła do klamki od strony pasażera, stając jak skamieniała, widząc Sashę zaledwie kilkanaście kroków od niej.
Wsiąść, nie wsiąść. Wsiąść, nie wsiąść.
- No wchodzisz czy nie? - dało się słyszeć nerwowy głos kierowcy, gdy nerwowo wbijala wzrok w chłopaka naprzeciwko. Nie chciała nikogo spotkać. Jeśli dyrekcja by się dowiedziała...

Heckins pisze...

-Zawdzięczam ci naprawdę wiele, bo moje życie.. -usiadła z powrotem na kawałku łóżka niedaleko od niego. -Jestem przerażona så każdym razem gdy nas rozdzielaja, że więcej cię nie zobaczę -spuściła głowę patrząc się na swoje dłonie. Nie powiedziała nic więcej bo nie mogła, czuła że inaczej by sie rozplakala. Przytuliła się do niego chowając twarz w jego szyję. -Nie zostawiaj mnie, proszę -szepnęła tylko cicho

Isobell

Kuchareczka pisze...

Otworzyła drzwi i nachyliła się do samochodu.
- Jednak spasuję - rzuciła w stronę trzydziestoletniego mężczyzny i zatrzasnęła drzwiczki, pozwalając mu odjechać na drugą stronę ulicy, gdzie po chwili wsiadła do niego inna dziewczyna. Mackenzie zaklęła cicho pod nosem i podeszła pod płot jednego z budynków, i oparła się o niego plecami, obserwując dziewczyny stojące na przystanku. Na pewo zgarną dziś więcej pieniędzy, niż ona. A jak on podejdzie i zacznie z nią rozmowę to pewnie nic nie zarobi i przez kolejny tydzień będzie się kalać. Cztery miesiące bez grosza przy duszy to zdecydowanie zbyt długo.

Heckins pisze...

Przumknela.oczy ze znaczną ulga. Mimo,że nawet sie nie.odzywała, byka mu wdzięczna za jego słowa. Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła a obudziła die tuż nad ranem ciągle wtulona w chłopaka. Wstała i dopiero wtedy chłopak położył sie w lóżku a ona przebrala sie szybko w łazience i wróciła do chłopaka pod.woda.

Isobell

Kuchareczka pisze...

Wzruszyła ramionami, co chyba było jej odpowiedzią na większość zarzutów i pytań.
- Kogo to obchodzi? - odparła pytaniem na pytanie. Nie wyczuwała w tym żadnego zagrożenia. Wsiadała do samochodów różnych mężczyzn i nigdy dotąd się to dla niej źle nie skończyło. Nie interesowało ją z kolei to, czym się zajmowali, a ten klient nie mógł mieć pewności, że jest mutantką.
- Gdzie mnie ciągniesz? - spytała w końcu, gdy nie puszczał jej nadgarstka, zaciągając jak najdalej od przystanku.

Kuchareczka pisze...

Tekst o ojcu zaskoczył ją na tyle, że zamilkła, dając się ciągnąć dalej. Obejrzała się tylko raz za sobą.
- Przez ciebie nic dzisiaj nie zarobię - stwierdziła markotnie. Spojrzała na chłopaka, zastanawiając się ile może mieć lat.
- A poza tym, to jestem Mackenzie - przedstawiła się, choć raczej nie wybrała najlepszego momentu.

Kuchareczka pisze...

Uniosła wysoko brwi w zdziwieniu.
- Co mnie obchodzi komu on zrobił dziecko, a komu nie? Może ty masz z tym jakiś problem, ale ja potrzebuję pieniędzy, a z kapelusza ich nie wyciągnę. - Nie rozumiała dlaczego rozmawia z tym chłopakiem i dlaczego w ogóle prowadzą takie dyskusje. Mogła za to dowiedzieć się czegoś o nim, a to było dla niej coś nowego, bo zwykle inni nie mówili przy niej o sobie.
- Poza tym już ci mówiłam, że ja się z nikim nie pieprzę - dodała. Co prawda to była dla niej jakaś szansa, ale i tak była już umówiona na stawkę za inną usługę, niż seks. Miała mu tylko obciągnąć.

Kuchareczka pisze...

- Od tego są prezerwatywy - skomentowała, gryząc się przy tym w język, żeby nie okazać się jadowitą gadziną i nie wszcząć pyskówki.
- To daje zajęcie i nie jest takie złe. Każdy lubi seks, ty też, więc nie rozumiem czemu tyle ludzi ma z tym problem - stwierdziła. Jego pytanie zmusiło ją do dłuższej chwili zamyślenia.
- Jak byłam młodsza to zbierałam aluminiowe puszki - odparła. Uznała, że to można było zaliczyć do jakiś zainteresowań, bo z uporem maniaka codziennie zbierała nowe puszki, żeby pod koniec tygodnia zanieść je do skupu i odebrać upragnione kilka dolarów.

Kuchareczka pisze...

Westchnęła ciężko.
- Żaden penis nigdy we mnie nie wszedł, okay? Pierdolę, ile razy można to tobie mówić. - przewróciła oczami już mocno poirytowana. - Jestem stuprocentową dziewicą, rozumiesz? Mam nawet pierdoloną błonę dziewiczą, a obciągając facetowi w ciążę nie zajdę. - Stanęła w końcu w miejscu i nie dała się dalej zaciągnąć. Wysłuchała do końca tego, co miał jej do powiedzenia na temat seksu. Przytaknęła głową.
- Ja nie maluję. Nie mam innego sposobu zarobku. Potrzebuję tego.

Kuchareczka pisze...

- Prostytucja. To się nazywa prostytucja - pomogła mu w znalezieniu odpowiedniego słowa.
- Prawnie nie mogę nawet pracować, a nikt z rodziny raczej mi pieniędzy nie przyśle, nie sądzisz? Poza tym - urwała na moment, żeby nabrać w końcu powietrza - to nie dla mnie. - jego pytanie zbiło ją z tropu, po raz kolejny swoją drogą.
- Nigdy nie uprawiałam seksu bez pieniędzy - odpowiedziała, używając wciąż tego samego argumentu. - Poza tym ty byś mnie rozdziewiczył, bo Joel jest gejem.Bardziej pewnym swojej orientacji, niż ty.

Anonimowy pisze...

Ponownie ugryzła się w język, żeby niczego nie skomentować w złośliwy sposób i nie narobić sobie nowych wrogów.
Spojrzała na niego z zainteresowaniem.
- Jak?

[Wybacz za co raz mniejszą długość, ale powoli padam na twarz i przeszłam na telefon.]

Mackenzie

Heckins pisze...

Bell obudziła sie dopiero kiedy promienie słońca zaczęły bić jej w twarz. Przyciągnęła się lekko będąc przy chłopaku, bardzo blisko. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się delikatnie. Pociągnęła się wyżej by położyć głowę na jego ramieniu i kilka razu pocałowała go w szyję. Jedną nogą objęła go w pasie a dłonią krążyła po jego torsie.

Isobell

Anonimowy pisze...

Spojrzała na niego sceptycznie. Nie widziała tego planu tak obiektywnie jak on. Może i samo spotkanie było dobrym pomysłem, ale pomoc w bibliotece już niekoniecznie.
- Biblioteka to nie miejsce dla mnie - odpowiedziała po przedłużającej się chwili milczenia i wyczuwalną w głosie niepewnością.
- Dokąd w końcu idziemy? Mamy w ogóle jakiś cel?

Mackenzie

Anonimowy pisze...

Wzięła głębszy oddech.
- Nie umiem czytać - wyznała cicho i niechętnie. Nie chciała się do tego przyznawać, ale obawiała się, że by ją nagabywał tak długo, aż się zgodzi na spróbowanie pracy w bibliotece. A to naprawdę nie było miejsce dla niej.
- To chyba jesteśmy już wystarczająco daleko, prawda? - zapytała, zastanawiając się jak długo jeszcze będą iść tak bez celu.

Mackenzie

Anonimowy pisze...

Wzięła głębszy oddech.
- Nie umiem czytać - wyznała cicho i niechętnie. Nie chciała się do tego przyznawać, ale obawiała się, że by ją nagabywał tak długo, aż się zgodzi na spróbowanie pracy w bibliotece. A to naprawdę nie było miejsce dla niej.
- To chyba jesteśmy już wystarczająco daleko, prawda? - zapytała, zastanawiając się jak długo jeszcze będą iść tak bez celu.

Mackenzie

Heckins pisze...

Bell na jego powitanie uśmiechnęła się i odchyliła lekko głowę by na niego spojrzeć, tym samym jego usta trafiły prost na jej. Dziewczyna uśmiechnęła się tylko i pogłębiła pocałunek zagarniając włosy za ucho
-No cześć -powiedziała z uśmiechem będąc strasznie blisko niego. Leżała na nim pół ciała a dłonie miała na jego ramionach -Wyspałeś się? -uniosła lekko jedną brew łapiąc jego dolną wargę w swoje usta. Tak, żeby się z nim podroczyć, zobaczyć do czego jest zdolny

Isobell

Anonimowy pisze...

- Nigdy nie chodziłam do szkoły - mruknęła wyjaśniająco. Spojrzała na szyld knajpy i nie bardzo rozumiała, czemu bez niego mieliby jej nie wpuścić. Weszła jednak za nim do środka. Nie czuła się dobrze z faktem, że wie o jej nieumiejętności czytania i pisania. Bała się, że zacznie pytać o powody, a ona mu powie i będzie czuć się jeszcze bardziej paskudnie.

Mackenzie

Heckins pisze...

Usmiechnela sie na jego reakcje, oczywiście nie przerwala pocalubku tylko tak samo jak on ciaglr i corax bardziej w to brnela. Uniosla sie nieco pochylając sir do nad nim. Oparla dlonoe pomiedzy jego glowa a po chwili uniosla sie ciągnąc go za soba by usiadl. Objela jego szyj3 i ciagle nie przerwała pocalunku.

Isobell

Anonimowy pisze...

Usiadła obok niego na stołku przy barze, obrzucając spojrzeniem całe pomieszczenie i zebranych w nim gości. Uniosła z podziwem brwi, przytakając swoim myślom. No nieźle, pewnie gdyby tylko mogła zapuścić, to znalazłaby tu conajmniej kilku dobrze płacących klientów. Wróciła wzrokiem do Sashy.
- Mam rodzeństwo. Siostry. Jedna z nich też jest mutantem, wiesz? - zaczęła nagle. - Kiedy dotyka przedmiotu automatycznie widzi jego przeszłość, kto go dotykał, co działo się w jego otoczeniu. Ale rodzice nigdy się nie zorientowali. No wiesz, dużo łatwiej ukryć taką zdolność, niż fakt, że wtapiasz się w otoczenie - zamilkła nagle i nie powiedziała już nic więcej.

Mackenzie

Heckins pisze...

Spojrzala na niego i nie udawala swojeg lekkiego zdziwienia jak chlopak zareagowal. Zeszla z nieg i isiadla obok
-No obiecałeś tą jajecznice -usmiechnela sie lekko do nieg. Troche dziwnie się poczuła , przeciez sama to zaczęła... No al4 nic nie mówiła tylko usiadla obok i wlazła z powro pod koldre.

Isobell

Camilla pisze...

Było wczesne popołudnie. Camilla siedziała na jednym z parapetów i czytała książkę. Shieru pomrukiwał cicho, kiedy ta drapała go za uchem. Odruchowo spojrzała w okno. Niebo spowijały chmury, zbierało się na deszcz. W korytarzu rozniósł się dźwięk kroków. Szybkich kroków. Camilla zwróciła wzrok ku schodom. Spostrzegła jakiegoś chłopaka, który najwyraźniej się spieszył. Wyglądał na spiętego, a wręcz wystraszonego. Shieru również go dostrzegł i zeskakując z parapetu, zastąpił chłopakowi drogę.

Anonimowy pisze...

Teraz już w ogóle namieszał jej w głowie. Wlepiła wzrok w barmankę i posłusznie wyszła za Sashą, zupełnie nie rozumiejąc co się właśnie stało.

Mackenzie

Heckins pisze...

Zlapala za jegio reke i przyciagnela go do sobie po czym pocałowała go i uśmiechnęła sie do niego
-A jak cię ładnie poprosze pojdziesz mi zrobic?- zapytała z uśmiechem, z nadzieja, ze wie o co jej chodzi

Isobell

Anonimowy pisze...

Parsknęła cicho.
- Słyszałam, że Ruscy piją na umór - powiedziała z rozbawieniem.
- Opowiedz mi swoją historię - poprosiła nadrabiając za nim kroku.

Heckins pisze...

Usmiechnela sie na jeg slowa i pocalowala go po raz kolejny kiedy uslyszeli pukanoe. Dziewczynie od razu usmoech zjiknal z ust
-Czekasz na kogos..? -zapytała patrzac sie na chłopaka.

Isobell

Heckins pisze...

Zmarszczyła lekko brwi patrzac sie na niego gdy podszedl do drzwi. Widzac jednak jego znajomeg westchnela cicho i opadla na lozko. No tal tez nie mial kiedy przyjść. Bell czekala tylko kiedy Sasha się pozbędzie.

Isobell

Heckins pisze...

Nie chciało się jej wieżyc, wpuścił go do pokoju! Bell uśmiechnęła się lekko a Sashe spiorunowala wzrokiem. Na słowa Joela zmarszczyla brwi, ale nie skomentowała przy nim tego.
-Wiesz... -powiedział chłopak i podrapal sie po karku -Bo ja mam zaliczenie i nie pomogl bys mi z nim..-zapytał i spojrzał ma Bell -Wiesz bo to ważne i duzo czasu potrzeba. -dodal chlopak i spojrzał na Sashe tak samo jak Bell. Ona go zabije jeśli zdecyduje się na to.

Isobell

Heckins pisze...

-No, ale mówiłeś, że zawsze mogę na ciebie liczyć, że zawsze mi pomożesz.. Sasha -zlapal chłopaka za rękę i przyciągnął do siebie -Nie rób mi tego, bo nie zdam... -zajeczal chłopak patrząc się na niego blagalnie. Bell miała dosc tego. Usiadla na łóżku patrząc się na nich -Joel, proszę cię wynos się stąd -powiedziała do chlopaka ten jednak prychnal -Nie wtrącaj się 2 to nie twoja sprawa i ty juz mozesz syad iść -powiedział do niej i spojrzał na Sashe. Bell myślała, że zataz go rozszarpie

Isobell

Heckins pisze...

Bell uśmiechnęła się do chłopaka i pomachala mu. Joel spojrzał na sashe i wyrwał mu notatki -I tak tu wroce. Będziesz mnie o to prosił -powiedział do chłopaka po czym wyszedł z pokoj. Bell z ulgą opadła na poduszki i spojrzała na Sashe
-Chodź - wyciągnęła do niego rękę przygryzajac dolną wagę

Isobell

Heckins pisze...

Słysząc jego słowa zaśmiała się i odchylila głowę ze śmiechu.
-No weź chociaz ty mnie nie rozbrajaj -powiedziała i pokręciła glowa ze śmiechu po czym pociągnęła go na siebie i pocałowała. Jedyne co ich dzieliło była kołdra. A bell ona była bardzo zadowolona, że pozbyła się Joela

Isobell

Heckins pisze...

Bell w cale nie była mu dłużna. Odwzajemnila namieye pocalunki przyciągając go do siebie. Dziewczyna miała przewagę bardzo dobrze wiedziała czego chłopak chciał i oczekiwał po tym jak przejzala jego umysł. Nie czekali długo. Oboje pragneli bliskości i siebie. Reszty ciuchów a w sumie już tylko bielizny poszło im bardzo szybko. Zaczęli się kochać, z początku delikatnie potem coraz bardzoej namietniej i upomnienie. Nie mogli się szybko sobą nacieszyć skończyli dopiero koło 9 więc dobre dwie godziny poświęcili tylko sobie.

Isobell

Heckins pisze...

Usmiechnela się na słowa chłopaka i przeczesala dłonią włosy. Spojrzala na chłopaka i musnela czule jego usta
-Kocham cię, Sasha -szepnęła leżąc z uśmiechem gdy chłopak wciąż wodził palcami po jej plecach

Isobell

Heckins pisze...

Odwróciła się na olecy i spojrzała na niego i zaśmiała się pod nosem -Chyba raczej już lancz albo szybki obiad -zauważyła razbawiona -Ale mozeny iść -kiwnela głową i usiadła -Skocze tylko pod prysznic i mozenh iść -uśmiechnęła się jeszcze i poszła się wykąpać

Isobell

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- No właściwie to bym i mógł, na tym też poniekąd polega moja praca, a przy okazji prywatnie jestem ciekaw twojej mocy z chyba oczywistych względów. - Powiedział i uśmiechnął się lekko.
- To w zasadzie kiedy byś tam chciał to byśmy mogli popróbować w zasadzie. -

Heckins pisze...

Pokręciła tylko głową i weszła do łazienki -Ze mną jakoś się dogadujesz -zauważyła z uśmiechem i weszła pod prysznic. Po chwili wyszła i ubrała się w to co przyszło a jeansy i biała koszulka jej starcza. -Idziemy? -uniosła lekko jedną brew zapinając guzik od spodni

Isobell

Heckins pisze...

Uśmiechnęła się do niego po czym wyszli z pokoju. Bell złapała go za rękę, placząc z nim palce. Co prawda dopiero teraz doszło do niej, że dalej jest5 cała podrapana przez poprzednią noc.
Ludzie oglądali się za nimi, na pewno nowa wieść zaraz rozniesie się po szkole. W drodze do kuchni spotkali nie kogo innego niż Joela, który stanął im na drodze. Bell specjalnie jak się zatrzymali przytuliła się do Sashy obejmując jego szyję i pocałowała go tam kilka razy.
-Fajnie, że w ogóle masz dla mnie czas..-mruknął niezadowolony chłopak krzyżując ręce na klatce piersiowej. Bell sobie postanowiła, że zrobi wszystko by Sasha wolał ją.

Isobell

Heckins pisze...

Chłopak wywrócił oczami i przystapil z nogi na nogę -Jeszcze niedawno żadne wypindrowane laski cię nie interesowały. . -no tak nie ma to jak być olanym przez swoją miłość, zazdrość bierze nad tobą kontrolę. Jednak Bell5 nie wiedziała o co w tym chodzi, ale miała tego dość
-Wiesz może ja pójdę sobie, nie będę ci przeszkadzać. Tylko wpadnij wieczorem -uśmiechnęła się do Sashy i pocałowała go po czym zostawiła chłopaków w spokoju.
Joel podszedł do chłopaka i spojrzał na niego obrażony
-Dlaczego mi to robisz, w czym ona jest lepsza..?

Isobell

Heckins pisze...

Joel na słowa chłopaka co prawda spowarznial. Można by powiedzieć, że miałby się zaraz rozplakac
-Ale mówiłeś, że nigdy nie zszedlbym na drugie miejsce.. Nie tak mówiłeś i tak nie było... Będziesz i tak jeszcze prosił, żebym do ciebie wrócił zobaczysz.. -dodał tylko urażony po czym odszedł

(Nowy? ^^)

Isobell

Heckins pisze...

(Ok, to zaczynam ^^ ale najpierw niech się spotkają między lekcjami a wieczorem będzie się działo xd)

Bell było naprawdę dobrze z Sasha, zależało jej by było między nimi dobrze. Kto wie może będzie z tego coś poważnego.
Dziś mieli się spotkać na wspólny obiad. Bell oczywiście była trochę spóźniona wiec podeszła do niego od tyłu i zakryla mu oczy z uśmiechem
-Zgadnij kto -szepnęła mu na ucho pociągającym głosem

Isobell

Heckins pisze...

Słysząc jego słowa zaśmiała się i stanęła przed nim obejmując jego szyję. Uśmiech nie schodził jej z ust nawet na chwilę.
-Ciekawe skąd wiedziałeś -powiedziała z uśmiechem i pocałowała go -Nie mam jednak dużo czasu. Może wieczorem do mnie przyjdziesz? - zapytała z jednoznacznym uśmiechem

Isobell

Heckins pisze...

Bell się ostatnio odwidziało i nawet chodzi na zajęcia wiec nie mogła się z nim teraz urwać. Na jego słowa uśmiechnęła się i musnela jego usta
-Wynagrodze ci to, obiecuję -powiedziała z uśmiechem i po całej szkole rozniusl się dźwięk dzwonka, rozpoczynający zajęcia

Isobell

Heckins pisze...

Uśmiechnęła się do niego po czym odeszła prosto na lekcje. Z Sasha umówiła się na wieczór i pewnie by spotkali się dopiero po 20 gdyby so Bell nie doszły pewne informacje. Dziewczyna zerwała się z lekcji i poszła do pokoju Sashy przed którym ustala i chciała wejść jednak było zamknięte wiec zaczęła się do niego odbijać

Isobell

Heckins pisze...

Spojrzała 2 stronę z której dobiegał głos chłopaka. Od razu było widać, że Bell jest wściekła. Poczekała aż podejdzie do niej na tyle blisko by nie musiała się drzec
-Tak bardzo mnie kochasz tak? A z Joelem bzykasz się i macasz na środku szkoły?! -wygarnela mu to bez zbędnych powitań -A ja głupia dałam się nabrać na twoje słowa, że to wszystko na poważnie -pokręciła głową -Gadać nawet mi się z tobą nie chce... -dodała tylko po czym wyminela go i skierowała się do siebie

Isobell

Heckins pisze...

Wyrwała mu dłoń patrząc się na niego
-O czym ja mówię? Zapytaj się może Mackenzie i Joela... i nie zaprzeczaj o tym, że w cale nie miałeś z nim nic wspólnego. Joel sam mi powiedział o wszystkim -pokręciła lekko głową -Mi mówisz, że mnie kochasz a z nim na boku się pierdolisz tak? Nie, ja dziękuję za taki układ...

Isobell

Heckins pisze...

Uniosła lekko brwi patrząc się na niego gdy ten wybuchnąl śmiechem. O co kuźwa chodziło...?
-To powiedz mi po jaką cholerę by mieli mnie kłamać i oszukiwać ..?
Isobell

Heckins pisze...

Pokręciła głową i spojrzała na niego -No to całkiem nieźle mu idzie .. -Bell westchnęła ciężko by choc na chwile się uspokoić -Od samego początku były z nim problemy i niedogadania... Co cię z nim tak naprawdę łączyło? -koniec z tajemnicami i tym wszystkich. Chciała wiedzieć wszystko.

Isobell

Camilla pisze...

Shieru, ustawszy obok chłopaka, zaczął bacznie mu się przyglądać. Dostrzegł nagle coś na podłodze, jakąś ciecz. Podszedł i polizał kropelkę. Wykrzywił pyszczek z niesmakiem. Camilla zauważyła, że coś jest nie tak.
-Przepraszam...-zaczęła, podchodząc bliżej-wszystko w porządku?

Heckins pisze...

Nie za bardzo było jej to na rękę. Gdy tam stała była zdecydowana jednak nie wiedziała jak zachowa się gdy będą sami. Chciała jednak poznać prawdę. Weszła wiec do jego pokoju i usiadła na kawałku łóżka
-Więc? - uniosła lekko brew nie schodząc ze swojej postawy

Isobell

Heckins pisze...

Słysząc słowa chłopaka myślała, że sama coś mu zrobi-Ty jesteś naiwny czy głupi?! -zaczynała juz tracić cierpliwość -Skoro od razu wiedziałeś co do ciebie czuł i jeszcze zgodziłes się z nim być to czego do cholery ty oczekiwałeś? Wiesz, że on nie odpuści tak łatwo. ..

Isobell

Heckins pisze...

Chwilę się nie odzywała musiała się uspokoić chociaż trochę. Oparła się o ścianę a ręce skrzyżowała na piersiach
-To.. -spojrzała na niego -Co chcesz teraz zrobić? -wzruszyła lekko ramionami. Nie mogli przecież tego tak zostawić bo jeszcze trochę i rozstana się przez zaborczość Joela

Isobell

Heckins pisze...

Na pewno nie była to łatwa sytuacja ani dla niej ani dla niego, ale za to niekorzystna dla ich związku. Bell westchnęła cicho spuszczając głowę a wzrok utopiła w podłodze
-Mam tylko nadzieję, że to coś da.. -powiedziała po czym spojrzała na niego, podeszła bliżej i przytuliła się do niego

Isobell

Heckins pisze...

Odsunela się od niego i złapała za klamkę od drzwi
-Sasha, mi zależy na tobie, ale jeśli jesteś bardziej zaaferowany swoim zakochanym kolegą to odezwij się jak będziesz może miał trochę czasu by zająć się tym co jest między nami -otworzyła drzwi przez które wyszła.
Oczywiście, chciała by Joel dał im spokój i nie kłócił ich, ale nie chciała schodzić przez to na drugi plan

Isobell

Heckins pisze...

-Ale czy ty nie widzisz, że on właśnie bardzo dobrze idzie za swoim planem.? Każda twoja myśl krąży w okół niego, ja schodzę na drugi plan .. nie zauważasz tego?

Isobell

Heckins pisze...

-No może tak.. ale skąd masz pewność, że to na pewno podziała? Widziałeś, że Joel ostatnio nie zwraca na nikogo uwagi -wzruszyła lekko ramionami

Isobell

Heckins pisze...

-No tak, masz rację.. -przyznała i westchnęła cicho -Tylko musisz mi obiecać jedno. Nie ważne co by się stało nie rozejdziemy się przez jego intrygi. Tak? -uniosła lekko jedną brew patrząc na niego -I wierzymy sobie, jak coś usłyszysz o mnie a ja o tobie to po prostu sobie to wytłumaczymy na spokojnie -dodała

Isobell

francuski piesek pisze...

Jejku, teraz trzeba wszystko tłumaczyć. Boże, za jakie grzechy to musiało spotkać akurat Francuzika? Starał się być grzeczny, nie szaleć tak jak kiedyś, a i tak dopadają go takie rzeczy.
- Wiesz, nie jestem jasnowidzem, ale chyba wlałeś w siebie dosyć sporą dawkę alkoholu, przywlekłeś się do szkoły i WPIERNICZYŁEŚ DO MOJEGO POKOJU UPARCIE TWIERDZĄC, ŻE JA SOBIE JAKIEŻ ŻARTY STROJĘ, OT CO! - wrzasnął, mało zębów przy tym nie gubiąc. Spokojnie Czarli, nie możesz podnosić sobie ciśnienia byle rzeczą. Nie możesz, po prostu nie. Na dworze zaczęło się chmurzyć, a chłopak wywrócił oczyma teatralnie. - Szlag by trafił te chmury. - warknął, próbując obniżyć sobie ciśnienie, oddychając głęboko.

Charles

Heckins pisze...

Słysząc jego słowa mimowolnie uśmiechnęła się i objęła jego szyję. Spojrzała mu w oczy i kiwnela lekko głową -Ja ciebie też -przyznała po czym przeczesala jego włosy odgarniając je z jego twarzy i pocałowała go

Isobell

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Jasne, może być za godzinę, tylko gdzie? U mnie w gabinecie czy na sali treningowej? Właściwie obie opcje mi odpowiadają więc pytam o twoje zdanie. - Zapytał i w głowie "zapisał" sobie kwestie o spotkaniu z chłopakiem.

francuski piesek pisze...

Siedział jak wryty, słuchając tej popieprzonej historyjki. Jezus Maria, a co jak zechciałby wyrzucić Charlesa przez okno w kartonowym pudełeczku krzycząc, że odsyła go do Francji samolotem pierwszej klasy?!
- O. Mój. Boże. To jest jakieś psychiczne. - warknął, łapiąc się za głowę. Nie miał zielonego pojęcia co robić. - Mam nadzieję, że sobie zaraz pójdziesz i zapomnimy o wszystkim... - zatrzymał się na chwilę i przyjrzał chłopakowi. - Jak ty w ogóle masz na imię? - jedyna rzecz, której akurat teraz wcale nie potrzebował, była chęć poznania jego imienia. Po jasny gwint to mu było? O, może chciał go zgłosić do dyrekcji, żeby to oni zajęli sie sprawą?

Charles

francuski piesek pisze...

Boże, to po pijaku ma się takie zdolności do rymowania? Szaleństwo.
- Charles. - mruknął, patrząc na chłopaka. - Czy mógłbym cię poprosić na sekundę? - chwycił go za kołnierz koszulki i delikatnie pociągnął w stronę drzwi, otworzył je i stuknął kilka razy w numerek, który na nich wisiał. - 5a. To mój pokój. Nie twój. Widzisz?!

Charles

Anonimowy pisze...

Charles wywrócił teatralnie oczyma, wzdychając ciężko.
- Skończ chrzanić. I tak napomknę o tym dyrekcji. Komukolwiek. - warknął, wypuszczając z dłoni kołnierz jego koszulki. Francuzik nie był typem skarżypyty, jednak w takiej sytuacji chyba jest to jedyne wyjście.

Charles

Aleksandra Krajewska pisze...

Śnić się śniło…- przyznała mu szczerze, dlaczego miała skłamać o swoich snach.- Jednak skąd mam wiedzieć czy to prawda? Przecież nigdy się tego nie dowiem- westchnęła cicho- To wszystko jest jakieś dziwne.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Dobra, nie ma sprawy. Wiesz, lepiej farbą niż ogniem albo czymś groźniejszym. - Uśmiechnął się.
- W takim razie do zobaczenia za godzinę. - Powiedział żegnając się z chłopakiem i zaczął się zastanawiać jak przygotowac się do tego treningu

francuski piesek pisze...

- E tam, donosić. Po prostu chronię siebie przed takimi wybrykami w przyszłości. - odpowiedział, śmiejąc się pod nosem. Nagle do jego maciupkiej, francuskiej główki wpadł niebanalny pomysł. - Mam plan. W sumie możesz to nazwać szantażem, chyba, że inaczej na to mówicie w Rosji. - odparł, uśmiechając się szeroko.

Charles

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

Przez ten czas w sumie nie robił nic, siedział w gabinecie i czytał książkę relaksując się spokojem, parę minut przed zszedł na dół trochę poćwiczyć swoje umiejętności.
- Nie ma sprawy. - Powiedział gasząc trzy małe kulki ognia kiedy chłopak go przywitał.
- Mi też od czasu do czasu przyda się mały trening. - Zaśmiał się.

Anonimowy pisze...

- Wiesz, na pewno nie będzie tak ryzykowne, jak latanie w kartonowym pudle z czwartego piętra... - odpowiedział, wpatrując się w sufit. Cholera wiedziała, co tak naprawdę znajduje się w tej jego małej, francuskiej główce. Wiadomo, że Charles nigdy nie wpadał na zbyt chore pomysły, więc nie było się czego bać. - Masz po prostu zrobić z siebie kretyna. - dodał, powstrzymując się od śmiechu.

Charles

Anonimowy pisze...

- Może i trudne się nie wydaje, aczkolwiek chodziło mi bardziej o sposób, w jaki to zrobisz. - uniósł brwi ku górze i zaśmiał się cicho. Tak, to zaczynało się robić coraz bardziej ciekawe.

Charles

Camilla pisze...

Oczy dziewczyny zrobiły się okrągłe jak spodki. Z początku wydawało jej się, że chłopak robi sobie z niej żarty. Ale kiedy dostrzegła ranę, zmieniła zdanie. Wzięła Shieru na ręce.
-Wytrzymaj, postaram się pomóc-powiedziała wolno, siląc się na spokój.
Pospiesznie ściągnęła zębami jedną z rękawiczek i, jak najdelikatniej potrafiła, położyła dłoń na ranie. Widziała, że chłopak syknął z bólu, dlatego zamknęła oczy i skoncentrowała się. Nie wiedziała, czy jej spontaniczny pomysł zadziała, ale warto było spróbować, żeby kogoś ocalić.
Czas się zatrzymał. Otoczenie jakby zaczęło się rozmywać, a wskazówki zegara wiszącego na jednej ze ścian zaczęły obracać się w zawrotnym tempie. Kiedy Camilla otworzyła po chwili oczy, po ranie chłopaka nie było już śladu. Odetchnęła z ulgą, że się udało. Jednak cała trójka znalazła się w jakimś białym korytarzu oświetlonym przez lampy UV podwieszone pod sufitem. Tego Camilla się nie spodziewała. Po minie chłopaka dostrzegła, że on tym bardziej.

Anonimowy pisze...

Charles cmoknął ustami zdziwiony, robiąc minę w stylu "zobaczymy".
- Trochę to potrwa. I masz dwa wyjścia. - odpowiedział, wzdychając ciężko. - Pierwsze wyjście: idziesz na stołówkę, bierzesz całą tacę tej papki, która jest na obiad, wskakujesz na stół i po prostu zrzucasz to na siebie, krzycząc coś po rosyjsku. Co będziesz krzyczał, to już zostawiam do twojej dyspozycji. - odparł, krzyżując ręce.

Charles

Anonimowy pisze...

Haha, śmiesznie to wszystko wyglądało. Charles westchnął głośno, wzruszając ramionami.
- To było bardziej drastyczne wyjście. I nie, nie potrzebuję niczego załatwić. Wiesz, jest też druga opcja. Idź do dyrektora i opowiedz o tym wszystkim, co zdarzyło się w nocy. - odparł, wpatrując się w sufit.

Charles

wilczyca pisze...

[etto... ja chyba ci wiszę odpis nie? yyy.. kurcze chyba skleroza mnie ogarnia ;/]

Raven

Zielony Kociak pisze...

[Tak, tak, tak. ;)]

«Najstarsze ‹Starsze   201 – 357 z 357   Nowsze› Najnowsze»