środa, 17 lipca 2013

Naga prawda w połowie nie fascynuje tak ludzi, jak osnute mgiełką tajemnicy półprawdy.

[1] [2]

Nikolai Misza Aristow

19 lat

Eksperyment nr 13/23,
czyli zabójca bez emocji.

Uciekinier z Железногорск

Pirokinetyk.

Pokój 13a





Tworzenie broni jest potrzebne w dzisiejszych niespokojnych czasach, ale czy nie lepiej stworzyć broń, która wtopi się w otoczenie? Broni, która nie będzie żałować i poruszając wygląda jak ci, których ma zlikwidować. Tak jak ostrze zada ból i nie będzie rozmyślać nad krzywdą. Nie popsuje się szybko....

Nikolai jest synem głównego naukowca w Żeleznogorsku, od najmłodszych lat był lepszy od rówieśników i tylko dlatego, że chciał, by ojciec był z niego dumny.
Tak, więc Andriej postanowił wykorzystać własnego syna wiedząc, że ten nie sprzeciwi się. Racja, ojciec był z niego do dupy.
Nie mniej to, co chciał to zrobił. Niko nie buntował się, już wcześniej przejawiał umiejętności pirokinetyczne, więc słysząc, że pomogą mu zapanować nad tym zgadzał się na wszystko.
Jednak czego spodziewać się po 10 latku.
Przez osiem lat w milczeniu znosił to, co robiono, a zrobiono wiele.
Został zmieniony pod wieloma względami, jego organizm zaskakująco dobrze znosił wszystko.
Problem pojawił się w chwili, gdy chciano pozbyć się jego uczuć i emocji.
Podawano mu różne środki, ale bez skutku. Aż któregoś dnia zadziałało, słyszał zawsze, że dostaje Lek, że to mu pomoże. Tak zaczęto zacierać w, nim współczucie, litość, miłość....i wszystko to czego nie potrzebował.
Nie udawało sie jednak wyciszyć tego wszystkiego na stałe, co pół roku musiał dostać Lek, inaczej znów czuł.
Niektórzy mówili na niego Chodząca Śmierć. Wpajano mu jak zabić szybko i cicho.
Do tej chwili porusza się bezszelestnie, zwinnie.
Wzmocniony szkielet, dwukolorowe oczy, zaostrzone kły to są skutki zmian.
Półtorej roku przed swoją ucieczką poznał Młodą panią doktor, która miała pilnować jego stanu. Kobieta zaczęła mu pomagać nie chcąc, by stał się bronią w rękach Rosjan, pokazała mu, że życie jest inne i w tajemnicy przestała podawać Lek. Chłopak stał się nie stabilny, częste wybuchy wściekłości pokazały, że jest niebezpieczny.
Odkryto u niego również coś, co rzadko spotykano wcześniej, potrafił wytworzyć ogień o niebieskiej i czarnej barwie. Ten drugi bardziej destrukcyjny. Młody Aristow nie chciał dalszych testów, ale zawsze uginał się, gdy przychodziła Ona.
Polubił ją, pierwszą osobę, odkąd trafił do ośrodka.
Parę miesięcy temu pani doktor postanowiła pomóc mu uciec...
Kiedy chciano go zatrzymać zrobił prawdziwe piekło, spalił wiele osób i bez wahania zabił własnego ojca.
Unikając ludzi ruszył w świat, ale nie potrafił sie odnaleźć.
Dotarł do Recifle College i tkwi tutaj nie wiedząc co dalej ma ze sobą zrobić. Chciałby zginąć, ale nie potrafi się zabić.
Emocje, których nie znał teraz pojawiają się u niego, przez co jest jeszcze bardziej zagubiony, jednak spójrz mu w oczy, a zobaczysz jedynie złość.
Charakteru jego nie można opisać, jest to na tą chwile niemożliwe....on sam nie wie jaki jest. Można go jednak poznać, spróbujcie przełamać barierę tajemniczości, a może znajdziecie w, nim przyjaciela, ewentualnie niebezpiecznego wroga. Wszystko zależy od waszego podejścia do niego.


Skrót
- Dwukolorowe oczy; jedna tęczówka ciemno szara, druga za to prawie że złota.
- Zaostrzone kły.
- Wzmocniony szkielet, wytrzymuje więcej jednak zdarza się że coś złamie.
- Szybki i cichy.
- Wyszkolony na zabójce, teraz raczej mało szkodliwy.
- Potrafi posługiwać się bronią palną (najbardziej lubi snajperki), bronią białą.
- Nie zna jeszcze wielu emocji.
- Często wydaje się zagubiony.
- Biseksualny, ale większe zainteresowanie swoją płcią.
- Tajemniczy.
- Czarujący w dziwny sposób.
- Mimo że unika ludzi to ma w sobie coś co ich przyciąga do niego, coś magnetycznego.
- Umie wytworzyć zwykły ogień, ale również w barwie niebieskiej i czarnej. Nie używa czarnego ognia bo nie potrafi go kontrolować.
- Właściciel kotki, Nikita
_____________________________
Witam. Krótko na temat :
Wątki - TAK
Powiązania - TAK
Raz zaczynam, raz daję pomysł - Zależy od dnia

61 komentarzy:

Harakiri pisze...

[ Witam serdecznie! Bardzo fajny pan, zapraszam do siebie, może stworzymy razem coś fajnego? :) ]

Cain

hypernova pisze...

[Dzisiaj masz bardziej ochotę na zaczynanie czy rzucanie pomysłem?
W każdym bądź razie jest dużo podobieństw między nimi - oboje są dziećmi naukowców, są eksperymentami, zostali mocno zranieni w ośrodkach i mają problemy z emocjami. Można stworzyć coś dobrego.]

Ida

Harakiri pisze...

[ Był, ale zapomniałam, jak się ten blog nazywał... Męski poprawczak chyba. A co do wątku... Cain też jest bi, więc może pójdziemy w stronę dawnego, szumnego związku, który nie skończył się za dobrze przez różnicę wieku i charakterów? Teraz mogą być w bardziej przyjaznych stosunkach, ale nadal sobie czasami dogryzać. ]

Cain

cisza. pisze...

[Witam, lubię cytat w tytule, sama go kiedyś użyłam :)]
Katherine

Aleksandra Krajewska pisze...

[ No to mam pomysł taki prosty, powiedziałabym banalnie prosty! Kiedyś by było nie do pomyślenia, że ktoś coś takiego proponuje. Po prostu bedaż szli zamyśleni i mogą się zderzyć ( obydwoje wyjdą z 2 korytarzy ). Kolejny pomysł podejdzie sama i zacznie wyytywać się o jego oczy xD Kolejny będzie coś jadł dla niej dziwnego i to co wyżej. hmm kurcze nic ciekago wiem]

Porcelanowy Chochlik pisze...

[To ja się może ładnie przywitam: dobry wieczór, ukłonie w pas i grzecznie uśmiechnę :). No i pochwale za obrazki, jak i pomysł na postać.]

Alicia

hypernova pisze...

[Naprawdę?:< Niby jestem lepsza w pomysłach, ale czasami wolałabym zrzucić to na kogoś innego;)
Dobra, to ja zarzucę cię drobnymi sugestiami i może uda się nam coś z tego stworzyć.
Ten pomysł wymaga odrobinę naginania rzeczywistości. Skoro ich ojcowie są naukowcami, może kiedyś musieli współpracować razem albo Niemcy początkowo zawarli jakiś układ z Rosjanami, żeby wbić się w tematykę mutacji. Wtedy Ida i Misza (kocham to imię<3) mogliby się poznać jeszcze poza laboratorium i zamkiem, ogólnie przed mutacjami. Taka dziecięca przyjaźń, może nawet zauroczenie, które w tym wieku polegało na dogryzaniu sobie nawzajem i przepychankach. Później trafili do laboratoriów, więc nie mieli szansy się spotkać, a teraz takie bum. Całkowita przemiana, głównie Miszy.
Inny pomysł jest taki, że Miszę zupełnie pozbawiali uczuć, podczas gdy Ida ciągle te uczucia ma. Jest bardzo delikatna i chociaż zgrywa bezuczuciową, tak naprawdę łatwo ją zranić. Do tego dochodzi jej ślepota wywoływana wizjami. Może początkowo Ida go nie znosiła i ogólnie rzucała oschłe komentarze w jego stronę, a on był tylko rozbawiony jej zachowaniem, bo w końcu taka niewielka dziewczynka nic mu nie może zrobić. Później coś tam się stało, ktoś ją skrzywdził werbalnie, może nawet on sam, poczuł się głupio i trochę wcielił się w rolę starszego brata.
Można pokombinować też z jej darem; przez przypadek się musnęli gdzieś na korytarzu i Ida zobaczyła jego przeszłość. Jakaś drastyczna scena z laboratorium. Ewentualnie przyszłość, tylko trzeba by było wymyślić zdarzenie. A później zemdlała, gdyż w wizjach często wciela się w daną osobę, odczuwa jej emocje. Misza mógł ją zanieść do pielęgniarki i później ją odwiedzać albo do swojego/jej pokoju.
A tak serio to nie mam pomysłu.
To jest chaotyczne i żałosne, wiem:<]

Ida

Jaspis pisze...

[Mam nadzieję, że Ci się spodoba :)]

Był to kolejny dzień jej egzystencji, który od mniej więcej pół roku wyglądał tak samo. Elizabeth wstała, doprowadziła się do porządku na tyle, na ile mogła, po czym zagłębiała się w lekturę czy notatki, odpędzając się od tych wszystkich natrętów, którzy chcieli jej pomóc, lecz nie wiedzieli jak. Towarzyszyły jej przy tym zacięty wyraz twarzy, ostre spojrzenie jasnych oczu i blade usta wykrzywione w nieprzyjemnym grymasie. Dzisiaj jednak miało być inaczej. Lepiej.
Ciche miauknięcie dobiegające zza drzwi sprawiło, że kobieta uniosła się na rękach, ewidentnie poruszona. Kiedy miauknięcie powtórzyło się, odrzuciła koc na bok i krzywiąc się lekko, powoli opuściła stopy na podłogę. Wreszcie zsunęła się na chłodną posadzkę, ignorując liczne siniaki i odleżyny. Dźwignąwszy się na nogi, chwytając się, czego popadnie, z trudem dotarła do drzwi i uchyliła je ostrożnie. Przez szparę zajrzała niewielka główka, a w samej Elizabeth zaszła jakby wielka przemiana. W rzeczywistości jednak do głosu doszła dawna Elizabeth, Elizabeth nie zniszczona eksperymentami. Ta dobra Elizabeth.
Brunetka osunęła się na kolana, następnie usiadła po turecku.
- Cześć kruszynko... - powiedziała cicho, ostrożnie wyciągając dłoń w stronę kota. Uśmiechała się przy tym od ucha do ucha, czego nie robiła od kilku miesięcy.
- Nie bój się - powiedziała łagodnie. - Zgubiłeś się, koteczku? - rzuciła, zapominając o bólu, o wszystkich złych rzeczach, całą swoją uwagę skupiając na zwierzaku siedzącym na progu. Może nie zdawała sobie z tego sprawy, ale po jej wnętrzu rozlała się przyjemne, kojące ciepło.
- Choć do mnie, choć na chwilkę - poprosiła i niemalże zaśmiała się, kiedy kot ruszył w jej stronę i po chwili dał się pogłaskać.
Ci, którzy mieli z nią do czynienia, prawdopodobnie nie uwierzyliby w to, co właśnie się działo. Elizabeth nie zachowywała się tak od długiego czasu, teraz zaś siedziała na ziemi, ewidentnie uradowana i tak po prostu zadowolona, pozwalając, by kot przechadzał się po pokoju, co jakiś czas podchodząc do niej. Skąd mogła wiedzieć, że w tej samej chwili ktoś szuka tej zguby? Cieszyła się z obecności zwierzaka, dziwiąc się samej sobie, że zareagowała tak, a nie inaczej.

Elizabeth Thomson

Aleksandra Krajewska pisze...

[Powiedz mi prosze jeszcze długość wątki :) i oczwiscie, że zacznę, w trakcie rozmowy bedzie mógł się przekonać, że ona taka nie jest tylko ją tak zniszczyli :D]

Karou pisze...

[Dzień Dobry! Więc jak są jakieś pomysły na wątek?]

Irys

hypernova pisze...

[No widzisz, udało ci się jakoś zapanować nad tym chaosem:) Stworzyłaś coś z niczego, ot co.
Ida na pewno go nie rozpozna, więc wszystko w jego rękach. Chyba że będzie to wspomnienie, gdy był jeszcze na tyle młody, że niewiele różnił się wyglądem od chłopca, którego znała. A drastycznym wspomnieniem może być on podczas eksperymentu albo jak obserwował kogoś innego, to jeszcze się wymyśli.
Podoba mi się ten pomysł, będzie fajnie xD
To skoro masz dzisiaj humor na zaczynanie...;)]

Ida

Jaspis pisze...

[Ależ mi to nijak nie przeszkadza :)]

Elizabeth była tak zaaferowana kotem, że nie zauważyła przyjścia chłopaka. Zorientowała się, że coś jest nie tak dopiero, kiedy kot czmychnął z jej kolan. Wtedy też uniosła głowę, jeszcze przez chwile rozpromieniona, lecz zaraz jej uśmiech przygasł, a twarz przybrała nieco zaniepokojony wyraz.
Cóż, mało kto ją odwiedzał, gdyż niespecjalnie jej na tym zależało. Ba, nie życzyła sobie tego, dobrze wiedząc, że kiedy tylko dzieciaki dowiedzą się, kim jest, najzwyczajniej w świecie ją znienawidzą. Właśnie dlatego na widok chłopaka skuliła się mimowolnie, spoglądając na niego spode łba, częściowo zza zasłony czarnych loków opadających na jej twarz. Przez moment mogło się wydawać, że jej spojrzenie jest wręcz wrogie, tylko dlatego, że nieznajomy przerwał tą niezwykła chwile przyjemności.
- Chyba się zgubiła... - rzuciła cicho, tęsknym wzrokiem spoglądając na kotkę, lecz kiedy jej wzrok ponownie spoczął na chłopaku, jej spojrzenie momentalnie stało się chłodne. Najchętniej w ogóle by się nie odzywała, uznała jednak, że w tej sytuacji bądź co bądź wypadało coś powiedzieć. Wciąż siedząc na podłodze, podrapała się szybko po policzku, a po jej ciele przeszedł dreszcz.

Elizabeth Thomson

Karou pisze...

[Nie nie to dobra! Może być.]

Irys właśnie postanowiła zrobić sobie przechadzkę... Spróbować powspominać może odzyskać jakieś wspomnienie.
Na korytarzu akurat nikogo nie było więc mogła błądzić z głową w chmurach bezpiecznie. Lecz niestety tak miało się nie stać.
Wspominała tamtych złych ludzi i to jak mówili coś, potem jak siedziała w tych egipskich ciemnościach co było przerażające.
Aż tu nagle z czymś twardym się zderzyła i poleciała na podłogę.
Zaczęła przeraźliwie migać, a na jej skórze pojawiały się malutkie czerwone plamki. Poparzenia.
Spojrzała w górę i momentalnie zapomniała jak oddychać.
Widziała tylko ogień i przynajmniej przestała migać jak zepsuta żarówka tylko świeciła coraz mocniej, wraz z jej strachem.

Irys

[Mam nadzieje że takie COŚ może być ]

hypernova pisze...

[Dupa:< Niedobry blogspot, ot co.
W takim razie trzymam cię za słowo i cierpliwie czekam. Tak jakby cierpliwie xD]

Ida

cisza. pisze...

[Ja często daję cytaty z piosenek Ellie Goulding, ach, takie moje własne zrycie xd A jak nie, to szukam czegoś pasującego do danej postaci. Wątek z chęcią, ale wolałabym zacząć. Podrzucisz pomysł? ;)]
Katherine

Irony pisze...

[Rusek. I w tym samym wieku. To może by tak wątek z moją Lilyą? :) ]

hypernova pisze...

[Blogspot chyba ostatnio wszystkich tak nie lubi.
To niesamowicie kusząca propozycja, ale chyba muszę z niej zrezygnować. Uwierz mi, nie chcesz, żebym zaczynała. To byłaby katastrofa;)
Oj tam, wierzę w ciebie. Dasz radę]

Ida

cisza. pisze...

[Okej :)]

Pamiętała ich pierwsze spotkanie. Szła wtedy do psychologa, który wyciągnął ją z lekcji. Oczywiście nie miała zamiaru się spieszyć, przez co wlokła się niemiłosiernie korytarzem. Wtedy go zobaczyła. Siedział pod ścianą w głównym holu. Wydawał się nieobecny, zamknięty w sobie, jednak mimo tego przyciągał uwagę.
- Guma przykleiła Ci się do podeszwy - wypaliła z rozbawionym uśmiechem, przechodząc obok niego. Tak nowego mogła przywitać tylko Katherine Black.
Po tamtym wydarzeniu widywali się jeszcze parę razy, lecz nigdy nie poznali się zbyt dobrze. Tym razem Kat postanowiła coś zmienić, ponieważ chłopak najczęściej siedział sam, tylko obserwując ludzi dookoła.
- Hej - uśmiechnęła się wesoło, siadając obok niego na schodkach. Była przerwa, więc parę osób przeszło obok nich. - Może cukierka? - podsunęła mu pod nos paczkę, kusząc słodkim zapachem. Wpatrywała się z wyczekiwaniem w twarz Aristow'a. - Nic do nich nie dodawałam, przysięgam.

Katherine

Irony pisze...

[Dokładnie. Mogliby w sumie złapać jakąś tam więź między sobą. Na przykład Aristow spotkałby Lilyę w nocy gdzieś na korytarzu, bo nie mogłaby zasnąć i by paliła. Czy coś.]

hypernova pisze...

[Mówisz tak tylko po to, żeby mnie pocieszyć! Na pewno wyjdzie ci to świetnie, nieładnie tak kłamać xD
No widzisz, jestem taka zUa;) A tak naprawdę nie chcę ci odbierać tej przyjemności zaczynania.
I nie gadaj mi tutaj, tylko oszczędzaj siły na zaczynanie wątku!;)]

Ida

Irony pisze...

[Chcesz mnie wykończyć :P
Dobra, ale powiedz mi co z długością mniej więcej - jaka Ci odpowiada?]

Irony pisze...

[Ja piszę raczej dłuższe wątki, dlatego możesz mi przypominać, żebym się zbytnio nie rozpisywała :D Niebawem coś zacznę.]

cisza. pisze...

Każdy potrzebował jakiejś bliskiej osoby, nawet jeśli tego nie chciał i wmawiał sobie, że inni nie są mu potrzebni do szczęścia. Ludzie z reguły byli istotkami, które łaknęły towarzystwa. Samotność na dłuższą metę robiła się nużąca.
- Jestem aż taka podejrzana? - uniosła brew do góry, biorąc jednego cukierka dla siebie. Na szczęście nie wylosowała tego o smaku bananowym, którego wprost nienawidziła. - Wiesz, bycie naćpanym wcale nie należy do najlepszych rozwiązań - powiedziała, prostując się i udając jednego z tych wielu wykładowców krążących po szkołach. Tak właściwie oni nikomu nie pomagali swoją gadką. Alkoholicy nadal pili, a narkomani sięgali po coraz to nowsze wynalazki. Takim zresztą mało co pomagało.
- Co Ty na to, żeby zrobić sobie wolne na resztę dnia, hm? - spytała chłopaka, zerkając na niego kątem oka. - Jeśli się nie zgodzisz i mnie podkablujesz, wyprę się tych słów, jasne? - pomachała mu cukierkiem przed nosem, co chyba miało być groźbą, ale średnio jej wyszło. - To jak, panie samotniku?

Katherine

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Witaj, zaprosiłem cię tutaj ponieważ dyrekcja rozporządziła sprawdzenie tego jak się czujecie ze szkołą i jak radzicie sobie z mocą. Byłoby miło gdybym mógł się czegoś na ten temat od ciebie dowiedzieć co ty na to? - Will od razu przeszedł do sedna, chłopak jako jeden z nielicznych wyglądał na rozsądnego i na takiego, który nie specjalnie będzie sprawiał problemy więc pomyślał, że może po postu mu powiedzieć o co chodzi.

cisza. pisze...

Jak widać mieli coś wspólnego. Jedna z bliskich jej osób od dawna tkwiła w drewnianym pudełku, przysypanym ziemią. Zostały tylko po niej zdjęcia, wspomnienia i puste literki wyryte na nagrobku. I to wszystko przez nią, przez Katherine, która nie potrafiła zapanować nad swoją mocą. Starała się wypierać z pamięci tamto wydarzenie, jednak ono ciągle uparcie wracało w najmniej odpowiednich momentach.
Podniosła się ze schodów. Schowała resztę cukierków do kieszonki, po czym wzięła swoją torbę, która leżała na ziemi parę metrów dalej.
- Czyżbym miała do czynienia z jednym z tych sławnych "bad boy'ów"? - spytała z rozbawieniem. Jakoś nieszczególnie przejmowała się tą jego otoczką chłodu i zdystansowania. Najwyraźniej wydawała się mieć gdzieś jego podejście do świata.
- O! - krzyknęła, widząc jego kły. - Ale fajne - przysunęła się bliżej niego. - Pokażesz je? - spytała, niczym jakaś natrętna małolata, napastująca swojego idola. - Albo nie musisz, jeszcze kiedyś się im przyjrzę - puściła mu oczko, po czym złapała go za rękę, ciągnąc w stronę wyjścia. Na korytarzu zobaczyła nauczyciela, a nie chciała, żeby zawrócił ich do klasy.

Katherine

cisza. pisze...

Tak właściwie to nie musiał odpowiadać. Zadane pytanie było z tych, które należało do retorycznych. Nawet nie wiadomo, czy Katherine zwyczajnie się z niego nie śmiała. Niekiedy trudno było przewidzieć, co akurat chodzi po głowie tej zwariowanej istocie.
- Zapewne potrafią irytować, ale są urocze - uśmiechnęła się do niego szeroko. W tych kłach było coś wyjątkowego, co jeszcze bardziej przyciągało uwagę Kat do chłopaka. W pewien sposób ją fascynował, przez co chciała go bliżej poznać.
- Leń - wymamrotała blisko jego ucha, kiedy zaciągnął ją do bocznego korytarza. - Ale sprytny leń - dodała po chwili, idąc już pustym korytarzem.
Pogoda dopisywała. Kiedy wyszli na zewnątrz, uderzyła w nich fala ciepła. Słońce chowało się za chmurkami, a wiatr delikatnie wiał, było idealnie. Black nawet nie zdawała sobie sprawy, że nadal nie puściła dłoni chłopaka. Szła przed siebie, obserwując z uwagą otaczającą ją przyrodę.
- Gdzie idziemy? - spytała, kierując wzrok na Aristow'a. - Masz może jakieś specjalne życzenia, czy zaryzykujesz i zdasz się na mnie? - wiatr bawił się jej włosami, rozwiewając je na boki, jednak Katherine wydawała się nie zwracać na to swojej uwagi.

Katherine

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Wiesz dlaczego pracuje tutaj ja, a nie inny psycholog? Bo po pierwsze mam dar jak wy, a po drugie wychowałem się w tej szkole, więc wiem co tu się dzieje, i jakie czasem bywają problemy z mocą. Możesz nie odpowiadać ale to znacznie utrudni mi prace z tobą przy ewentualnych problemach. - Will przeciągnął się lekko i poprawił na fotelu.
- Słuchaj, robienie bezsensownych ankiet nie należy do mojego hobby i jeżeli już o coś pytam to potem zapamiętuję co druga osoba mówi i zapisuję w jego danych, żeby nie było z tym problemu. Jeżeli nawet zapomnę na chwilę coś co mówiła któraś z osób to nadal mam do tego łatwy dostęp, więc nie musisz się o to martwić. -

hypernova pisze...

[Ojej, to co to był za film, że można się poryczeć nie znając powodu?;)]

Ida rzadko kiedy mogła spać. Zbyt często w jej snach pojawiały się obrazy, o których tak bardzo starała się zapomnieć. Niemiecki ośrodek był znany z tego, że mnóstwo osób tam umiera. Ciągle pamiętała ich zapadłe twarze i krzyki podczas agonii wywoływanej przez zdradziecki wirus. Pamiętała też beznamiętną twarz ojca. Nic dla niego nie znaczyła. Była tylko kolejnym eksperymentem, jednym z wielu. W każdej chwili mogła umrzeć, ale jego by to nie obeszło bardziej, niż przy innych mutantach. Ida zdawała sobie sprawę, że mogła tam umrzeć w każdej chwili. Zwłaszcza gdy przez wizje zaczęła słabnąć i traciła wzrok. Była wtedy najbardziej podatna i czasami chciała umrzeć. Czasami chciała się poddać. Wtedy nie musiałaby czuć tego bólu, nie musiałaby walczyć każdego dnia. Często wychodziła na dach w nocy i siadała zdecydowanie zbyt blisko krawędzi, ale nigdy nie znalazła w sobie odwagi, by skoczyć. Zamiast tego przesiadywała tam całe godziny, czując na twarzy mocny wiatr. Wpatrywała się w gwiazdy, boleśnie świadoma, że za niedługo nie będzie w stanie zobaczyć ich blasku. To było niesprawiedliwe. Ale takie jest życie. Niesprawiedliwe.
To była kolejna taka noc, dlatego rano miała problem ze skupieniem się. Szła korytarzem, zupełnie zapominając o konieczności unikania dotyku. Nie miała ze sobą swoich skórzanych rękawiczek. Przez przypadek otarła się o przechodzącego obok chłopaka i wtedy nastała ciemność. W wizji miał około trzynastu lat. Wydawał się być dziwnie znajomy, ale nie mogła skupić się wystarczająco, żeby przywołać z głowy odpowiednie wspomnienie. Zresztą trudno było powiedzieć, co było jej własnym wspomnieniem, a co przepowiednią przyszłości czy czyjąś wizją przeszłości. Powoli gubiła się w tym labiryncie.
Chłopak jedną tęczówkę miał szarą, stalową, a druga miała przejściowy kolor. Najwyraźniej zmieniała się z powodu eksperymentu. Uważnie przyglądała się młodemu mutantowi, gdy wypuszcza z dłoni ogień w kierunku swoich celów. Po chwili odezwał się ktoś przez głośniki, każąc mu się mocniej przyłożyć. Wystrzela jeszcze raz, ale jego dłonie zadrżały ze zdenerwowania. Wtedy do pokoju weszło dwóch mężczyzn z paralizatorami. Ida nie mogła już dłużej patrzeć. Odwróciła wzrok, ale jej uszy ciągle były wypełnione przez krzyki trzynastolatka. Mimowolnie zaczęła płakąć, otulając się ramionami. Nie mogła uwierzyć, że istniały na tym świecie bestie, które tak postanowiły ich skrzywdzić. A jednak doświadczyła tego również na własnej skórze.
Kiedy Ida się obudziła, poczuła pod palcami pościel i wciągnęła w nos specyficzny, sterylny zapach. Przypominał jej laboratorium, ale uświadomiła sobie, że przecież nie jest już w ośrodku, tylko w zamku. Poruszyła się niespokojnie, przykładając dłonie do policzków. Pod palcami poczuła słone krople. Dziewczyna otworzyła oczy, ale wszystko było jeszcze bardziej rozmazane niż zwykle, a na dodatek bolała ją głowa. Delikatnie starała się unieść na łokciach, ale wtedy zauważyła czyjąś sylwetkę siedzącą obok. Gwałtownie odsunęła się na skraj łóżka, co wywołało tylko kolejne zawroty głowy. Jęknęła cicho.

Ida

[Borze szumiący, co za dno]

Czwarta Rata pisze...

[Dzień dobry. Autorka Alice kłania się w pas, ale niestety- nie bez powodu. Nie lubię na siłę wciskać mojej postaci do pokoju, dlatego też chciałabym się zapytać, czy Misza i Alice mogliby być współlokatorami. Ona- buzująca emocjami, on- uczący się je odczuwać. Mogłoby być wesoło ;) ]

Alice

hypernova pisze...

[Coś wiem na ten temat, bo zazwyczaj ryczę przy połowie filmów/książek, ale na takim filmie jeszcze nie płakałam xD]

Dziewczyna odsunęła się jeszcze bardziej, ale łóżko się skończyło i nie miała już gdzie uciekać, a zawroty głowy nie pozwalały jej się podnieść. Na szczęście nieznajomy złapał ją za przedramię osłonięte materiałem i w jej głowie nie pojawiła się kolejna wizja. Pielęgniarka już dobrze ją znała, ostatnio wizje stawały się coraz intensywniejsze, zbyt często traciła przytomność, ale zdarzało się to głównie z przyszłością. Najwyraźniej tutaj zagrały również emocje.
Kiedy chłopak się odsunął, Ida znowu się rozluźniła, opadając na poduszki. Z reguły utrzymywała chłodny dystans z wszystkimi, a ten chłopak budził u niej dziwny niepokój, gdyż wiedziała, że coś ją z nim łączy. Ponadto od dawna nie zaznała troski z czyjejś strony. Była niemal pewna, że to właśnie jego wspomnienie zobaczyła i że to właśnie on przyniósł ją tutaj.
- Tak. Potrzebuję, żeby wrócił mój wzrok. Potrzebuję przestać widzieć te cholerne wizje. Potrzebuję przestać być mutantką. Potrzebuję zapomnieć. Dziękuję, tyle wystarczy – prychnęła gorzko Ida, odwracając wzrok od pielęgniarki. Niestety trafił on na zamazane kontury nieznajomego. Czuła się osaczona. Nie lubiła przebywać w większym towarzystwie. W końcu pielęgniarka odeszła, ale wyglądało na to, że chłopak nigdzie się nie ruszał. Westchnęła.
- Przepraszam, że musiałeś być tego wszystkiego świadkiem – skrzywiła się Ida, a na jej policzkach pojawiły się policzki zawstydzenia. Nie znosiła, gdy ktoś obserwował jej słabość, a pokazywała ją dzisiaj już trzykrotnie: gdy zemdlała, gdy wybuchła i teraz, gdy się zarumieniła i przeprosiła. To nie było w jej stylu. Musiała go znać, inaczej nigdy by się tak nie zachowywała.
- Nie musisz przy mnie siedzieć.

Ida

Anonimowy pisze...

[Dzisiaj masz dzień na zaczynaanie, czy wymyślanie? ]

Alice

hypernova pisze...

Cóż, Ida nie miała szansy zobaczyć tego gestu. Właściwie widziała tylko jego sylwetkę, więc tak drobny ruch nie mógł zostać zauważony. Teraz nie mogła już polegać na swoim wzroku w ocenianiu emocji. Musiała się skupić na jego tonie głosu, tylko w ten sposób mogła poznać uczucia. Świat bez najważniejszego zmysłu wydawał się być ubogi. Chciała wierzyć, że pewnego dnia ktoś uzdrowi jej oczy, ale była świadoma, że to tylko głupie marzenie. Już nigdy nie będzie widzieć, a wada z każdą wizją będzie się tylko pogarszać.
Na jego słowa rumieniec tylko się pogłębił. Miała ochotę schować się pod pościelą, boleśnie świadoma czerwieni na swoich policzkach. Jedno trzeba było mu przyznać: wiedział, jak wprawić dziewczynę w jeszcze większe zawstydzenie. Mimowolnie na jej ustach pojawił się cień uśmiechu, gdy usłyszała, że chłopak się śmieje. Miał miły głos.
Utrata przytomności chyba pozbawiła ją zmysłów. O czym ona w ogóle myślała?
- Ida – rzuciła krótko, na chwilę się wahając, niepewna, czy powinna podawać swoje nazwisko, ale pewnie prędzej czy później by się dowiedział – Nazywam się Ida Duerr.

[A ja właśnie jestem zbyt wrażliwa xD Jakiś pozytywny bohater umiera i się muszę powstrzymać, żeby się nie rozryczeć, to jest żałosne.]

Ida

Jaspis pisze...

Usłyszawszy, że kotka uciekła, jedynie uniosła brwi. Nie miała zamiaru pytać, dlaczego. Zbytnio nie interesowała się innymi w obawie, że ci za bardzo zainteresują się nią samą. Zależało jej na tym, by jak najmniej osób znało prawdę, bowiem czuła, że już i tak jest otoczona wrogami.
Kiedy kotka ponownie ruszyła w jej stronę, Elizabeth uśmiechnęła się pod nosem, delikatnie głaszcząc Nikitę i od czasu do czasu przemawiając do niej czule. To, co teraz sobą reprezentowała było kompletnym przeciwieństwem tego, jak zachowywała się wobec ludzi. Uciekała od nich, nie chciała być dotykana, nie czuła potrzeby, by rozmawiać. Może po prostu wiedziała, że kotka nie będzie zadawała zbędnych pytań? Że nawet jeśli pozna sekret Elizabeth, nikomu o tym nie powie?
Słysząc pytanie chłopaka, uniosła głowę, mrużąc przy tym oczy i przygryzając wargi. Dotyk miękkiego futra pod palcami dodał jej odwagi.
- Wirus - odparła krótko. - Niczego dobrego mi nie przyniósł - dodała jeszcze, bez zbędnych emocji w głosie, po czym powoli przesunęła wzrokiem po sylwetce nieznajomego.

Elizabeth Thomson

hypernova pisze...

Misza chociaż coś widział, podczas gdy jej zostały już tylko przydymione kolory i zarysy, które z trudem rozpoznawała. To wszystko budziło w niej frustrację, z którą nie potrafiła sobie poradzić. Na dodatek świadomość, kto jej to zrobił, mocno ją bolała. Każdego dnia widziała efekty i każdego dnia rozpamiętywała wszystko na nowo. Ślepota już na zawsze będzie jej przypominać, przez co musiała przejść. Pewnie inne eksperymenty również tego nie zapomną, ale może nie w tak dotkliwy sposób.
- Wiedziałam, że Rosjanin – mruknęła Ida, przechylając głowę na bok. Grała na czas. Wiedziała, że powinna sobie teraz go przypomnieć, jeśli nie chciała zrobić mu zawodu, ale jej własne wspomnienia jakiś czas temu zlały się z wizjami przyszłości i wspomnieniami innych w jedno. Coraz trudniej było je od siebie oddzielić. Przymknęła oczy, starając się skupić. Nikolai Misza Aristow. Brzmiało podejrzanie znajomo. Odetchnęła głęboko, po czym gwałtownie otworzyła oczy, szukając jego twarzy.
- Niko? – zapytała, podnosząc się znowu do pozycji siedzącej. Zignorowała zawroty głowy, ale zaczęła delikatnie drżeć z wysiłku utrzymywania ciała w pionie. Rzeczywiście, poznali się jako małe dzieci. Zanim im to zrobiono. Zanim zamieniono ich w potwory.

[Jak główny umiera, to faktycznie się denerwuje, ale jak inne, blisko z nim związane postaci umierają, to już ryczę xd]

Ida

Sasha pisze...

[A chętnie. Jakiś pomysł?]

Czwarta Rata pisze...

Przeniesienie z uroczego, małego, JEDNOOSOBOWEGO pokoju do pokoju, który miała z kimkolwiek dzielić, było niczym... Tani żart. Taki, w którym nie chodzi o żartowanie z gry słów, czy też przedziwnych sytuacji a z cudzego nieszczęścia. "Umiesz panować nad swoją mocą do tego stopnia, by nikomu nie zrobić krzywdy. Dobrze wiesz, że spać możesz gdziekolwiek chcesz, więc nie widzę przeciwwskazań, abyś zwolniła jednoosobowy pokój dla kogoś, kto stanowi dla innych zagrożenie. Nie jesteś konfliktową osobą, powinnaś sobie dać radę"- tak jej powiedział Dyrektor, gdy ta próbowała cicho zaprotestować. Nie chodziło tu o to, że nie miała ochoty dźwigać swoich rzeczy. Problem polegał w towarzystwie. Jakimkolwiek.
Duża walizka i tekturowe pudło- w tym mieściło się całe życie Alice. Trochę ubrań, kilka książek i notatników, z których każdy był zamknięty na klucz. Żadnych zdjęć, czy innych pamiątek. Jakby przed Recifle nic nie było, czysta kartka, coś, o czym Alice nie chciała pamiętać, lub nawet nie pamiętała. Czując, jak kartonowe pudło ciąży jej w rękach, zapukała do pokoju nogą. Właściwie, to kilka razy uderzyła w drzwi stopą, po czym otworzyła je, nie czekając na "proszę".
Jej współlokator spał. Nie zmieniało to jednak faktu, że był współlokatorem, nie współlokatorką. A Alice... Co tu dużo kryć: miała awersję do mężczyzn. Bała się ich jeszcze bardziej niż kobiet, nie ufała im jeszcze mocniej a sama koncepcja związku przerażała ją jeszcze bardziej od koncepcji przyjaźni. Taki to dziwak był z tej Alice, co romanse z książek wielbiła, a swoich się obawiała. Starając się nie panikować, nie zniknąć, położyła tekturowe pudełko na łóżku i usiadła obok niego, po paru minutach opierając o nie głowę, wzrok wlepiając w kota, który bezczelnie władował się jej na kolana.
-Dobra Kicia- wyszeptała cicho, delikatnie drapiąc kota za uchem, mając nadzieję, że tak cicho wypowiedziane słowa nie zbudzą właściciela pieszczocha.

Alice

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Dlatego ja nie robię ankiet tylko zadaje te dwa pytania. Jak czujesz się w szkole i jak leci ci opanowywanie mocy. - Powiedział i w duchu ucieszył się, że jednak miał raczej racje apropo chłopaka.
- Jeżeli chodzi o moc to z tego co wiem to praktycznie to samo co ty, no przynajmniej blisko. - Stwierdził i zamknął oczy na parę sekund, a kiedy znów je otworzył w jednej chwili uformowały się cztery małe kule ognia nad jego głową mieniąc się ciepłymi barwami ognia.
- I jak? Nadal wątpisz w chęć i możliwości mojej pomocy tobie? -

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- No z tego co widzę, radzisz sobie dobrze, rzeczywiście. - uśmiechnął się szczerze do chłopaka i zapalił palcem świeczkę stojącą na biurku.
- W takim razie może spróbujesz, może powiesz z czym nie potrafię ci pomóc, a ja sprawdzę czy rzeczywiście tak jest. Czarny ogień mówisz hm? Nie ma to jak ogień istniejący głównie w mitach.
A co z nim idzie nie tak? - Zapytał i zaczął się bawić tworząc przeróżne wzory w płomieniu świecy, w sumie nie chciał się popisywać, robił to bardziej dla własnej radości.

Sasha pisze...

Otwieranie się przed innymi nie było taką prostą sprawą. Przynajmniej dla mnie. Zawsze ich unikałem. I ludzi, i mutantów. Zaufanie komukolwiek graniczyło z cudem. Błąkałem się bez celu po korytarzu. Zajęcia znowu opuściłem. Może dlatego, że byłem zbyt leniwy, a może powód był jeszcze bardziej inny. Wszak jednak byli też i tacy, którzy też nie poszli na lekcję. Zaszedłem na salę treningową. Słysząc jakieś hałasy i widząc jakieś jasne barwy wszedłem tam bardzo cicho. Przez moment wpatrywałem się w jakiegoś chłopaka i to czego on dokonuje z ogniem. Musiałem przyznać, że to wszystko wyglądało jak z filmów science fiction. Z mojego gardła wyrwało się ciche 'Woooow'. Nie mogłem się przed tym powstrzymać.
- Mógłbyś tak jeszcze raz?- zapytałem, uśmiechając się w jego kierunku, kiedy ten przestał swoich działań- To było wręcz niesamowite- powiedziałem zdumiony swoim łamanym angielskim.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Może nie znam tego konkretnego płomienia, ale według mnie każdy płomień jest inny, więc nie należy skupiać się na nim, a raczej na jego podstawach. Temperatura, kształt i powołanie. Spróbuj może nad nim trenować biorąc te cechy pod uwagę. - Zastanawiał się w sumie czy sam by potrafił zapanować nad tego typu płomieniem. Kiedy chłopak skończył mówić, Will zastanowił się przez chwile.
- Emocje to ogólnie trudna sprawa, Właściwie to ja sam używam mocy, żeby panować nad nimi. -

Czwarta Rata pisze...

Wzdrygnęła się lekko, gdy usłyszała jego głos. Interpretacja jego tonu, a raczej jego nadinterpretacja sprawiły, że miała ochotę wyjść z pomieszczenia. Uciec od tego mężczyzny i od jego delikatnej wrogości. Bo owa wrogość w istocie nie była mocna, namacalnie wyczuwalna.
-Mieszkam. Przenieśli mnie z jednoosobowego do Ciebie- wyjaśniła cicho, po czym pozwoliła kotu zeskoczyć sobie z kolan- Przepraszam, że nie zaczekałam, aż się obudzisz, ale nie miałam siły dźwigać pudła z rzeczami. Wybacz- wyszeptała i wstała z łóżka, nieco nerwowo zakładając kosmyk włosów za ucho.
Chciała zniknąć. To byłoby takie wygodne, takie... Bezpieczne. Z drugiej strony wiedziała, że w tym wypadku to nieodpowiednie, bo miała z tym człowiekiem spędzać minimum cztery godziny na dobę i nie chciała za każdym razem przywdziewać swoją "pelerynę niewidkę".
-Alice- przedstawiła się, nieśmiało wyciągając dłoń w jego stronę.

Alice

hypernova pisze...

Ida mimowolnie się wzdrygnęła, gdy poczuła ciało chłopaka tak blisko swojego. Zdążyła już odzwyczaić się od bliskości, zwłaszcza, że powodowała takie przykre konsekwencje. W tej chwili żałowała, że nie mogła go tak po prostu dotknąć, palcami wybadać rysy jego twarzy, żeby wyczuć, jak bardzo się zmieniła. Żałowała, że nie mogła się do niego choć na chwilę przytulić, zrzucając z pleców cały ciężar i cieszyć się tym, że znalazła tutaj kogoś znajomego, bliskiego. Mimo swojego strachu, wyciągnęła ręce przed siebie. Trafiła na jego klatkę piersiową osłoniętą materiałem. Pod palcami przez chwilę czuła bicie jego serca.
- Ja też za tobą tęskniłam, Niko – powiedziała, używając zdrobnienia jego imienia z dzieciństwa. Pamiętała, że zawsze się krzywił, gdy tak się do niego zwracała. Zawsze chciał udawać dużego chłopca gotowego ją ochronić, a pieszczotliwe zdrobnienie znacznie utrudniało mu zachowanie takiej pozy. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Teraz w końcu był tym dużym chłopcem i dalej chciał się nią opiekować.
- Nic mi nie będzie. To tylko drobne zawroty głowy – mruknęła Ida, zaciskając drobne dłonie na jego ramionach, żeby się przytrzymać.

Ida

cisza. pisze...

[Czyżbym została olana? :C]
Katherine

Aleksandra Krajewska pisze...

Słońce witało swoimi promieniami zabieganych ludzi. Cqalipse zauważyła, że ludzie ciągle gdzieś się śpieszyli, gdzieś im było śpieszno i zawsze czegoś im brakowało. Dzień dla nich był za krótki. Ona była jedynie biernym obserwatorem, który spokojnie przedzierał się przez tłum szaleńczych. Czasami, miała wrażenie, że ludzie zachowują się jak zwierzęta i jak tu miała się nauczyć człowieczeństwa? Wszystko delikatnie ją śmieszyło. Dzięki czemu miała dobry humor i zdawało jej się, że nic tego nie zmieni. Ludzie czasami przypominali jej zwierzęta, może i dziwne były jej skojarzenia, ale cóż się dziwić. Sama rzadko kiedy wspominała laboratorium, a nawet można powiedzieć, że rzadziej niż rzadko. Nie lubiłą tych wspomnień, to dlatego porównywała ludzi zwierząt. Widziała tam wiele rzeczy, okropnych i nikomu nie zyczyła by go to spotkało.
Szła teraz przez korytarz, dzierżąc w dłoniach książki do odniesienia. Chciała wymienić na kolejne. Coraz częściej czytała no i coraz więcej, ale powoli zaczęła wyrabiała sobie taki nawyk. Lubiła oglądać filmy, ale przeważnie, wolała z kimś. Miała właśnie skręcać, kiedy uderzyła w kogoś z impetem.
-Przepraszać.- odpowiedzialną zapominając o odmianie słowa przez to wszystko. Usiadła na ziemi zaczęła się podnosić powoli- Nie chciałam.- szybciutko odpowiedziała.
Calipse

Anonimowy pisze...

[Kojarzyć się na pewno kojarzą, bo Rodion był w Żelaznogorsku (właśnie, popraw to sobie w karcie, bo ci litery brakuje przy 'uciekinier z...') szychą, tylko utrudnienie jest jedno - tata panicza Aristowa 10 lat temu zdecydował o tym, że Rodiona również zarażono wirusem i od tamtego czasu już go w ojczyźnie nie było ;)]

~Rodion

kiraj pisze...

[ To jaki dzień masz dzisiaj? Wolisz zarzucić jakimś pomysłem, czy coś zacząć? c: ]

Blaise Teddy Miller

Jaspis pisze...

- Tego nie wiem - odparła po chwili milczenia i zerknęła na chłopaka, unosząc brwi. Nie chciała wierzyć w to, że wszystkie eksperymenty ostatecznie kończą się fiaskiem. Nie chciała też wierzyć w to, że mutanci doznawali jedynie cierpienia. Gdzieś tam, w głębi ducha, miała nadzieję i szczerze w to wierzyła, że wirus jest zbawieniem dla ludzkości. Że za jego pomocą można na prawdę wiele osiągnąć. A zobaczenie tych pozytywnych skutków było jedynie kwestią czasu.
Kotka ułożyła się między nimi, siedzącymi na podłodze, jakby w pokoju nie było żadnego innego miejsca do siedzenia. Teraz Elizabeth nie mogła jej dotknąć, więc zgarnąwszy włosy za ucho, spuściła głowę i zaczęła skubać skórki przy paznokciach, z takim namaszczeniem, jakby to zajęcie było wielce fascynujące.
- Od dawna ją masz? - zagadnęła nieco niepewnie, mając na myśli Nikitę. Od pewnego czasu nie była dobra w prowadzeniu rozmów, nie chciała jednak, by chłopak sobie poszedł, a wraz z nim pewnie i kotka.

Elizabeth Thomson

Makita pisze...

- To jest niesamowite- powiedziałem, podziwiając i psa i tygrysa- Też bym tak chciał umieć tworzyć z ognia- stwierdziłem, podchodząc do ławki, która stała nieopodal i usiadłem na niej. Ogień, jeżeli był w posiadaniu odpowiedniej osoby, to można było go wykorzystać w dobrych celach. Gorzej, jeżeli był w posiadaniu niszczyciela. Trudno było mi stwierdzić po kilku sekundach, po czyjej stronie był nieznajomy. Ale przynajmniej mówił po rosyjsku.
- Jesteś z Żeleznogórska, tak?- zapytałem. Nie wiedziałem czy to pytanie było odpowiednie, jednak nie mogłem się powstrzymać, aby go o to nie zapytać. Całkiem sporo z nieoficjalnych źródeł o tym słyszałem. I pomyśleć, że moja matka też chciała mnie tam wysłać. Ale byłem o krok przed nią. Zawsze ją wyprzedzałem w jej działaniach... Działaniach, które nie raz i nie dwa ratowały mi życie.

Makita pisze...

- Nie jestem jednym z nich- powiedziałem, mając na myśli wszystkich tych, co pouciekali z tych wszystkich ośrodków- Mnie cudem to ominęło- stwierdziłem, uśmiechając się przyjaźnie- Moja matka jest taką szumowiną, że sama sprowadziła ich do domu... Ale mnie już wtedy nie było, bo zdążyłem zwiać- nie miałem wobec niego żadnych złych zamiarów. I może to wyczuł ten pies, który warował przy nodze chłopaka- Jestem Sasha- przedstawiłem się, wyciagając do niego rękę- A Ty?- zapytałem z ciekawością w głosie.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Jeżeli chodzi o trening pirokinezy, to radziłbym ci zacząć od medytacji. Myśl nad tym jaki chcesz stworzyć ogień, pomyśl, dlaczego chcesz go stworzyć, potem jaki chcesz mu nadać kształt i na koniec jak gorący ma być dla innych i jak ty chcesz go odczuwać. - Powiedział chociaż nie był pewien czy chłopak go zrozumiał.
- Słuchaj, wiadomo że treningi nad mocą są ciężkie, szczególnie nad takimi, które mogą zrobić krzywdę tobie bądź innym w twoim otoczeniu. Dlatego trzeba wiele czasu poświęcać pobocznym rzeczom jak myślenie nad nią i formowanie jej w umyśle. Wielu to pomaga. - Powiedział i klasnął dwa razy w dłonie przywołując mały płomień na prawej dłoni. Po chwili wstrząsając ją przerzucił płomień na drugą dłoń pod postacią małego wyładowania elektrycznego.
- Musisz myśleć jak chcesz żeby twoja energia się zachowywała. Jeżeli chodzi o emocje, to bardzo trudna sprawa. Niestety nie ma tutaj złotej metody, która od razu by ci pomogła. -

Makita pisze...

- U mnie to było, że się wyraże tak: moja matka jest zwykła. Bez żadnych zdolności. Więc sądzę, że takową otrzymałem w spadku po ojcu. Ale jego niestety nie znam- stwierdziłem. Owszem, chciałem go poznać. Dowiedzieć sie jaki on jest. Dlaczego nas zostawił. Ale znając jedynie tylko jego imię, wiedziałem, że niczego więcej nie dokonam. Pozostały mi tylko domysły- Ja potrafię ożywiać dzieła sztuki i odczytywać z nich niebezpieczeństwa, które grożą mi danego dnia. Dzisiaj na przykład odczytałem, żeby lepiej nie iść na zajęcia, bo mógłbym dostać nawrotu furii, więc je sobie odpuściłem- na szczęście szybko nadrabiałem braki, więc nie było ze mna jako takich problemów.

Makita pisze...

- Pokazać Ci coś?- zapytałem, ale nie czekałem na jego odpowiedź. Wyciągnąłem z wewnętrznej kieszeni mały brulion z kartkami i ołówek. Szybko, ale starannie narysowałem na kartce orła. Wyszczególniłem każdy możliwe detal. Po chwili orzeł zaczął wychodzić z kartki i rosnąć. Zaraz potem obok tygrysa i psa, znajdował się także i ptak.
- To też jest bardzo użyteczne. O, na przykład jesteś gdzieś na jakimś nieznanym pustkowiu i nie masz ani picia, ani jedzenia. Narysujesz sobie takie na kartce i zaraz masz to w ręku. Niezłe, nie?

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Jeżeli chodzi o kwestie mocy, która wyrywa się spod kontroli, to radziłbym ci wymyślić sobie jakiś gest, którym domyślnie zamykasz dopływ energii do mocy. Ja przykładowo używam do tego klaśnięcia lub zamknięcia oczu, zależnie od sytuacji. To musi być coś co kojarzy ci się z zakończeniem. - Powiedział próbując nakierować chłopaka na coś sensownego.
- Powiedz mi, czego najbardziej się boisz? Komuś zaufać czy coś innego bardziej cię męczy? -

Makita pisze...

- Przy użyciu zbyt dużo razy tego, potrafię spać przez kilka dni, nie dając oznak życia. Przez co większość myśli, że albo umarłem, albo zapadłem w śpiączkę. Inni porównują to jeszcze do niedźwiedziego snu zimowego, ale to aż tak długo nie trwa. Po za tym mam napady furii i nie umiem tego opanować. Rozwalam i niszczę wszystko co mam pod ręką. Kiedyś podczas takiego zdarzenia...- urwałem na chwilę- o mało nie zabiłem przyjaciela. Nie potrafiłem odróżnić ludzi.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- No dobrze, rozumiem. - Will pokiwał głową.
- Chociaż z drugiej strony to nic dziwnego, właściwie to każdy ma problem z zaufaniem drugiej osobie, szczególnie wśród takich osób, które władają darem i mają ciężką przeszłość z różnych powodów. MIej to też na uwadze. -

Makita pisze...

- Gorzej, to znaczy jak?- zapytałem. W sumie to chyba trochę z ciekawości padło to pytanie, ale było dla mnie bardzo istotne. W każdym razie wiedziałbym, gdyby u mnie jakieś objawy się pojawiły, to co mi dolega.
- A u Ciebie co występuje?- zapytałem ponownie. Chyba za dużo go pytałem, ale niestety taka to już była moja natura, że nowopoznanych ludzi, czy też istoty pytałem o mnóstwo rzeczy. No, ale przecież skoro chciałem coś wiedzieć...

Aleksandra Krajewska pisze...

[ :) ja ominełam czy pan mnie? czy po prostu tak wyszło? :D]
Calipse

Sasha pisze...

Jeżeli chodziło o ogień to zdecydowanie wolałem ogrzewać się przy nim. Czasami też patrzyłem się w niego. Te wszystkie iskierki tak zabawnie wzlatywały ku górze i nagle 'pyk' i gaśnie. Jednakże jeżeli chodziło o jeszcze większą z nim styczność, to po prostu wolałem trzymać się z daleka. A nóż, widelec coś mi durnego do tego czerwonego łba by mi strzeliło i tragedia murowana.
Na początku, widząc jak ogień zbliża się do nas, cofnąłem się. Ot, taki odruch. Dopiero zapewnienie chłopaka, w jakiś sposób mnie uspokoiło. Uśmiechnąłem się delikatnie. Ogień skakał po mnie, jednak nie robił mi żadnej szkody.
- Ja pierdziu... jakie to jest fajne- zaśmiałem się cicho, przyjmnym dla ucha głosem. To było dopiero coś.

Sasha pisze...

- NIe. raczej ja nie zamierzam bawić się takimi wynalazkami jak zapałki- zaśmiałem się ponownie- W moim wykonaniu taka zabawa mogłaby zakończyć się interwencją miejscowej straży pożarnej i ewakuacją całej placówki- uśmiechnąłem się lekko- No chyba, że idzie tylko o przypalenie papierosa. Ale do tego to akurat mam swoją ulubioną zapalniczkę- tak, czasami zdarzało mi się palić i jakoś nie ukrywałem tego faktu przed innymi osobami. W końcu nawet gdybym ukrywał, to tak czy siak i tak wyszłoby to na jaw- Sam nie zamierzam się tym bawić- rzekłem- Ale może z kimś- dodałem po krótkiej chwili. Mogło to zabrzmieć dwuznacznie, jednak szczerze powiedziawszy to mało mnie to obchodziło.

Aleksandra Krajewska pisze...

Gonili bo wciąż brakowało im czasu, brali na swoje ramionka. Przeceniali swoje umiejętności. Uważali, że jeśli więcej zrobią teraz, będą mieli sporo czasu później, szkoda tylko, że nie zauważali tego ogromu rzeczy, które spadały na nich. Na konsekwencje, które zamiast szybko się kończyć, ciągnęły się. No i ludzie tak głupio zaganiali się w ślepe zaułki, na głupotę ludzką nie ma lekarstwa – niestety. Książki nie były wcale ciężkie, chodź swoją grubością mogły przerazić poniektóre osoby, które do tych papierkowych paczuszek, zaglądały z koniecności. Ciążyły jednaj jej w dłoniach, może dlatego, że po prostu były niewygodne? I dlatego tak szybko chciała je zanieść i już zgłębić się w lekturę nowych innych światów, w tylniej kieszeni jej dżinsów, chowała się kartka, która była długą listą książek, które jakoś tak jej ktoś polecał, lista mimo czytania wciąż wzrastała.
Zerknęła na chłopaka, przyglądając mu się z ciekawością, szczególnie jego oczą, szybko jednak zoriętowała się, że tak po prostu nie wypada i odwróciła wzrok na książki, które staranie i szybko zaczęła zbierać. Po chili wstała otrzepując ze spodni niewidzialny kurz.
-Tak niespodziewanie wyskoczyłeś zza rogu.

Calipse

hypernova pisze...

Ida uśmiechnęła się kącikami ust. Mimo upływających lat niektóre rzeczy się nie zmieniały jak chociażby reakcja chłopaka na swoje zdrobnione imię. Poczuła drobne deszcze na całym ciele, gdy Nikolai pogłaskał ją po plecach, ale były one przyjemne. Przypominało jej to dawne czasy, gdy oboje byli jeszcze normalnymi dziećmi, można nawet powiedzieć szczęśliwymi. Przez chwilę nawet poczuła tę dawną radość, ale nie trwała ona długo. Oboje byli złamani przez przeszłość, rodzinę i eksperymenty. Przypomniał jej o tym szeptem, że nieużywane już swojego imienia.
- Więc jak mam się teraz do ciebie zwracać? - zapytała Ida, udając beztroski ton. Pochyliła głowę, żeby ukryć smutek, który się w niej pojawił. Nie chciała, żeby go zauważył.
- To nic takiego. Przyzwyczaiłam się. Takie są konsekwencje... tego czegoś - nie potrafiła zmusić się, żeby powiedzieć "mojej mutacji". To był zbyt bolesny temat. Tak samo jak bolesne było to, że nie widziała swojego Niko przez tyle lat, a teraz była świadoma jego obecności jak nigdy wcześniej. On był łącznikiem z jej dawnym życiem. Najmilszym i najlepszym łącznikiem, jakiego miała. Chciała się w niego wtulić jak małe dziecko i tak pozostać, bo przy nim zawsze czuła się bezpiecznie. Ale nie zrobiła tego. Za bardzo była zawstydzona i onieśmielona.

Ida