niedziela, 14 lipca 2013

Pechowa trzynastka.



Samantha Laywouety
wiek: 17 lat  
IV stopień mutacji 
eksperyment numer: 1313
dar: niszczenie cząstek elementarnych za pomocą dotyku lewą dłonią, odporna na dar jest skóra licowa
 pokój: 12

Eksperyment zgodnie z definicją, to zbiór działań wzbudzających w obiektach materialnych określone reakcje i zjawiska w warunkach pozwalających kontrolować wszelkie istotne czynniki, które poddaje się dokładnej obserwacji. Ludzie od zawsze ingerowali w człowieczeństwo i potajemnie przeprowadzali różne skomplikowane, jak i błahe doświadczenia, na żywych istotach. Począwszy od zwierząt, kończąc na ludzkim organizmie. Eksperyment rzadko kiedy, jest zakończony powodzeniem – przeważnie to działania zupełnie niekontrolowane, opierające się na zasadzie prób i błędów.
Nie każde dziecko jest efektem miłości. Szczerze mówią tylko mały odsetek przyrostu naturalnego, jest zaplanowany, jednak to nie oznacza, że dziecko nieplanowane, jest niekochane. Większość zostaje spłodzona z przypadku, chwilowego zauroczenia, niewyżycia seksualnego czy, w skrajnych przypadkach, z gwałtu. Owocem niespełnionej miłości była Samantha. Violetta miała trzydziestkę na karku, jej życie kręciło się wokół pracy w kwiaciarni i marudzącej matki, która codziennie powtarzała jej, że nic dziwnego, że kobieta nadal jest sama, bo nie da się z nią wytrzymać. By dobić młodą kobietę, matka postanowiła jej kupić kota i zapewnić, że zostanie starą panną. Nic zatem dziwnego, że gdy tylko brunetka poznała Arthura – przystojnego studenta medycyny, który po skończeniu studiów, miał zapewnioną pracę w laboratorium – bez zastanowienia wręcz wskoczyła mu do łóżka, czego efektem, 9 miesięcy później, była płacząca dziewczynka. Niemowlę nie było najważniejszą istotą w życiu rodzicielki. Samy nigdy nie usłyszała słów „kocham cię”, rodzice nie okazywali jej praktycznie żadnej czułości, a Arthur, gdy tylko ukończył studia przepadł jak kamień w wodę. Pozostawił po sobie jedynie list, w którym oznajmił Violletcie, by w miarę możliwości opiekowała się ich córką, bo mężczyzna ma wobec niej poważne plany. Dziewczynka była zatem hodowana niczym świnia na rzeź.  
Prezentem na jej szesnaste urodziny, które wypadały w pełnie, nie było auto, wymarzony telefon, czy też iPod, o który tak bardzo Samantha prosiła matkę. Tego dnia poznała swego ojca. Wbrew pozorom myślała, że będzie to jeden z najszczęśliwszych dni w jej życiu. Dopiero, gdy Arthur zabrał ją do jednego z tajnych laboratoriów, zorientowała się jak naiwną idiotką była. Dziewczyna od zawsze wyróżniała się niewiarygodną spostrzegawczością i ciekawością świata, zatem bez problemu wyczuła, że ich podróż do Strefy 51 nie jest wycieczką krajoznawczą, czy też pokazaniem córeczce pracy tatusia. Tu chodziło o coś zupełnie innego.

Brunetka należy do kategorii nieudanych eksperymentów. Miała zasilić armię, miała nieść śmierć, szczerze mówiąc byłaby bardzo pożyteczna. Gdyby wszystko poszło z godnie z planem dziewczyna potrafiłaby obiema dłońmi niszczyć wszystkie cząstki elementarne poprzez choćby delikatnie muśnięcie. Jednakże jak na eksperyment przystało, ten okazał się totalnym fiaskiem. Owszem moc w lewej ręce przyjęła się wręcz perfekcyjnie, jednak prawa totalnie odrzuciła mutację. Ponadto jej dar jest zupełnie nieskuteczny na skórę licową, dlatego obecnie dziewczyna chodzi w rękawiczkach zrobionych w stu procentach z tego materiału by kogoś nie skrzywdzić. Dodatkowo brunetka otrzymała „niesamowity” prezent, którego natężenie zależne jest od jej nastroju. Podczas każdej pełni jej moc zaczyna wariować, a szczepy znajdujące się w jej nadgarstkach samoistnie uaktywniają dar, raniąc brunetkę. Im dziewczyna bardziej zła czy smutna skóra na nadgarstkach rozrywa się w szybszym tempie i  obrażenia są bardziej niebezpieczne. Czym Samy spokojniejsza i weselsza, tym skaleczenie jest łagodniejsze. Podczas przesileń występują również krwawe łzy. Spędziła w laboratorium równy miesiąc – od pełni do pełni - i jak wnioskuje to jest przyczyną jej dziwnej przypadłości. Dokładnie miesiąc po swoich urodzinach, została wyrzucona niczym, nikomu niepotrzebny, śmieć i szukając odpowiedniego miejsca dla siebie trafiła do Recifle College.

Ciekawostki.
Powiązania.
Aparycja.

aktualizacja; 17.04.2013

[witam wszystkich ;) jeśli ktoś wypatrzy jakieś błędy, chętnie je poprawię. zakładki z czasem będą uzupełniane, tymczasem zapraszam do wątków. preferuję średniej długości w kierunku dłuższych. nie przepadam za zaczynaniem, ale chętnie wymyślę powiązanie czy też pomysł :)]
   

9 komentarzy:

Ace pisze...

[a dziękuję bardzo :D twoja buźka i notka też nie jest najgorsza xd znaczy podoba mi się xd]

Reid.

cisza. pisze...

[Witam serdecznie na blogu :) Może wątek?]
Katherine

Ace pisze...

[dobrze, wątek, ale nie mam pomysłów o tej porze xd a przynajmniej nie czystych... :D]

Reid.

cisza. pisze...

[To Ty wymyśl, a ja zacznę ;)]
Katherine

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Witam :)
Hmmm...to jako, że lubisz szukać jakiś powiązań czy proponować jakieś ciekawe wątki zgłaszam się do Ciebie z chęcią rozpoczęcia]

Alicia

Ace pisze...

[nie, jest okej :D a rozwalić mogłaby np. kubek, w którym Reid poczęstuje ją herbatką, co ty na to?]

Reid.

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Nie mam nic przeciwko, aby Twoja druga postać posiadała moc uzdrawiania. Tym bardziej, że będzie to szkolna pielęgniarka :). Szczególnie, że będzie ona uzdrawiała jedynie poprzez dotyk; nie miała skutków ubocznych i skupiała się jedynie na leczeniu, a nie tak jak Alicia dodatkowo na "zabawie" z roślinkami.
Co do wątku to świetny pomysł! A mogłabyś zacząć? Nie chce Ci z góry narzucać samopoczucia Samy (mogę tak na nią mówić?) oraz jej stanu, gdy spotka ją moja Ala.]

Alicia

Ace pisze...

[okej, ale nie zdziw się, jeśli będzie bardzo krótko xd]

Reid siedział sobie wygodnie na swoim miejscu w swoim miejscu pracy w swoim cudownie wygodnym fotelu i grał w grę. Oczywiście, dźwięki wyłączył. Nie było dzisiaj dużego ruchu w bibliotece, więc miał trochę czasu, żeby ponadrabiać stracone levele. No co, coś musiał robić, a na razie czytać mu się nie chciało.
Po kilku minutach włączył pauzę i poszedł zrobić sobie herbatkę i naszykować trochę ciastek. Szybko jednak dołączył drugi kubek, ponieważ Reid dostrzegł, że do biblioteki wchodzi jego znajoma. Bardzo dobra znajoma, przez którą raz najadł się tylko strachu, że hoho. Mianowicie dyrekcja się pytała o książki, których nie powinno się wypożyczać, a on bez oporów dał takową Sam. Na szczęście dziewczyna wróciła w samą porę i oddała książkę. I wszyscy byli uratowani.
- Jakiej dzisiaj herbatki się napijesz? - zagadnął, kiedy była już przy jego biurku.

raven pisze...

[Czeeść. Chyba właśnie wpadł mi do głowy pomysł na wątek, ale najpierw: Czy Samantha da radę uspokoić cholernie rozhisteryzowaną rówieśniczkę, która nie potrafi się ogarnąć i jednocześnie przestać dusić chwastami woźnego? C:]

Annie M.