niedziela, 14 lipca 2013

who’s gonna run this town tonight?



Reid Lightwood

11.11.1990
M
Australia, Darwin
189 cm
Brązowe
A, B, wózki widłowe
Bibliotekarz
Anielskie skrzydła








Kocha: czekoladę; maliny; muzykę; seriale; koszykówkę; bajki Disney’a.
Lubi: śpiewać; pisać opowiadania; latać.
Szanuje: szacunek za szacunek.
Nie chce: udawać kogoś innego; jeść żurku; słuchać kłamstw; gotować; sprzątać; wstawać wcześnie rano; kłócić się, bo szkoda mu energii.
Nie dba: o fryzurę, ponieważ jego włosy i tak żyją własnym życiem.
Żartuje: prawie ze wszystkiego, ponieważ radosny z niego człowiek.




O mande, mande flore.

Reid jest bardzo zabawnym człowiekiem (czytaj: ma taką depresję, że śmieszą go własne żarty). Wszędzie go pełno, jest bardzo kreatywny i uwielbia się śmiać. Uważa, że jest to najlepsze w życiu człowieka (oczywiście zaraz po dobrym seksie). Lubi być w centrum zainteresowania osoby, na której mu zależy. Nie lubi, kiedy się go ignoruje. Jest pewny siebie i swoich racji, choć otwarty na zdania innych, chętnie poznaje inne punkty widzenia. Trochę naiwny, nieco tajemniczy, nazbyt ironiczny. Jego największymi fobiami są: robactwo i drabina. W życiu mowy nie ma, że wejdzie na trzeci szczebelek. A mimo to nie ma lęku wysokości.


O mande, o mande.

Wysoki mężczyzna (189cm). Brązowe włosy. Brązowe oczy. Zawsze dumnie wyprostowana sylwetka. Dobrze zbudowane ciało. Tatuaż na ramieniu, żebrach i w paru innych miejscach.


O mandeo deo riki tiki.

Urodził się i mieszkał w Australii przez większość swojego życia. Bogata rodzina, dom przy plaży, kasy jak lodu. Od dziecka uwielbiał surfować i nurkować, skakać na bungee, wspinać się po skałach, grać w koszykówkę, uczęszczać na treningi karate. Oczywiście posiada czarny pas.
Reid przybył do Recifle College w wieku lat osiemnastu. Nie umiał już sobie poradzić z tym, że jest Inny. Że ma skrzydła. Że za każdym razem, jak chce wyjść, musi mocno spinać skrzydła, a i to czasem nie pomagało, ponieważ wypuklenie na plecach było dość duże.
Swój dar odkrył, kiedy miał lat dwanaście. Plecy zaczęły go niesamowicie boleć. Ortopeda nie wiedział, co jest grane, a prześwietlenie też nic o dziwo nie wykazało. Zapisano mu tabletki przeciwbólowe. Trochę pomagały, ale w nocy mały chłopiec i tak rzucał się na łóżku.
W końcu skrzydła zaczęły wyrastać. Rozdzierały jego skórę na plecach, jednak nie uleciała ani jedna kropla krwi. Z początku próbował wyrywać pióra, był wystraszony, wręcz przerażony, bo nie wiedział, co się z nim dzieje. Jednakże pióra dalej wyrastały.
Potem ból zniknął, a on nadal bał się powiedzieć rodzicom, że ma skrzydła jak ptak. I tak się dowiedzieli, bo Reid przestał chodzić na wychowanie fizyczne. Powiedział im, że nie może, bo ma skrzydła.
Przestał również chodzić do szkoły. Skrzydła rosły, a on nie umiał ich już ukrywać pod koszulkami czy bluzami. Nie jeździł na wakacje, nie ruszał się z domu. Z tego wszystkiego, z tej desperacji, zamknięcia w czterech ścianach, w końcu zaczął spinać swoje skrzydła i chował je pod ubraniami. Ale nadal bał się wyjść na zewnątrz. Bał się, że pasy się poluzują i wszyscy go zobaczą. Dlatego rodzice załatwili mu prywatnych nauczycieli, żeby kontynuował naukę.


Sprzedajemy narkotyki.

Ojciec przestał się do niego odzywać, co się pogorszyło, kiedy matka Reida zmarła.
Chłopak przypadkiem natrafił na ofertę Recifle College. Ucieszył się niezmiernie, kiedy dowiedział się, że jest więcej osób, które są inne. Spakował rzeczy i poleciał tam. Został bardzo miło przyjęty przez pracowników i rówieśników. Wszyscy się zachwycali jego skrzydłami. Znalazł dużo przyjaciół. Dobrze się uczył aż w końcu udało mu się skończyć szkołę z wyróżnieniem i dyplomem.
Ta miła atmosfera wpłynęła na jego samopoczucie i swoją samoocenę. Nie chciał się stąd wynosić. Był tu akceptowany, nie musiał ukrywać niczego. Nie chciał się stąd wynosić, dlatego zatrudnił się jako bibliotekarz w ogromnej bibliotece szkolnej. Bo nauczycielem zostać nie chciał, pracować w sklepiku też mu się nie chciało, a skrzydła nie pasowały do mundurka woźnego.




"ale każde życie stanowi dla każdego całe sto procent, więc może ma to jakiś sens."


 ______________________________________________
No dzień dobry! :D
Co prawda był Matt, ale chcecie Reida to macie Reida Skrzydlatego xd
Notka stara, styl ten sam, co na innych blogach, ale mi się podoba i tak zostanie.

Buźka – pan Dave Franco.

183 komentarze:

Aleksandra Krajewska pisze...

[To Lex wita ani Mattem ani Reidem nie pogardze, co ty na to by sobie chłopak zaczął przy niej żartować, a ona nie będzie nic rozumieć :D]
Calipse

wilczyca pisze...

[on taki ładniutki (nawet bez tego obrazka) że az chce sie go tulić xDD na wacisza się piszę xD tylko czy on (popraw mnie) nie jest ciut za młody na bibliotekarza? *myśli*]

Raven

Aleksandra Krajewska pisze...

[On może być zabawny, ale ona taka - niekumata, że tak się wyrażę. Możesz zacząć? Bo ja musze sobie troszkę ogarnąć w pokoju :)]

wilczyca pisze...

[no chyba, że.. *głupi uśmiech* pomysł... *wzdycha* może R. zauważyła coś fruwajacego, poszła zobaczyć co to, przeraziła sie i dmuchnęła w niego wiatrem? xD]

Raven

kiraj pisze...

[ Fajny Reid, bo Reid jest zawsze fajny. Fabian lubi książki, jakby mógł go nie lubić? Taaki uroczy, nie odpuszczę wątku <3 ]

Fabian się nudził i to przeokropnie jak co weekend. Był tutaj od roku i nadal nie potrafił znajdować sobie zajęcia na czas wolny. Zazwyczaj wypożyczał sobie dwie lub trzy książki i próbował skupić się na ich czytaniu, ale momentami jego moc płatała mu figle, a to wcale nie pomagało, a wręcz przeciwnie - chwilami stawało się to zwyczajnie irytujące i Fabian nie miał wtedy cierpliwości do czytania książek.
Dzisiaj postanowił, że pomęczy trochę Reida. Był on jedną z tych osób, za którymi Fabian wprost przepadał i uznał, że skoro jest weekend, to ma większe szanse na to, żeby wyrwać na trochę bibliotekarza i zaskarbić go sobie na parę godzin.
Około godziny piętnastej zapukał do drzwi pokoju numer jedenaście dla personelu. Raz, drugi... Nic?
- REEEEEEIIIIID! - wrzask i podobne pukanie, ale w końcu uśmiech, bo zobaczył, że chłopak otwiera drzwi. - Reeeid, słoneczko! - przytulił się do niego dość mocno. - Spałeś, czy co? Stukam i stukam! Pooglądamy bajki? Nuuudzi mi się i to okropnie - poskarżył się tonem kilkuletniego dziecka. Pomimo tego, że z bajek powinien już dawno wyrosnąć, to on i tak oglądał Spongebob'a, Króla Lwa, Krowę i Kurczka. Miał całe mnóstwo nagranych odcinków i filmów, więc jeżeli ktoś lubił takie rzeczy, to mógł się do niego zgłosić, bo Fabian lubił powracać do lat dzieciństwa, kiedy latał jeszcze ze smarkiem przy nosie.

F. E. Maverick <3

wilczyca pisze...

9 twój wybór w co wleci xD]

- Mam dosyć ! - powiedziała ze złością, gdy wybiegła z sali od chemii. W naprędce zabrała swoją torbę ignorując głosy nauczycieli. Po co ona właściwie chodzi na takie durne zajęcia? - myślała. Przecież wystarczy chwila nieuwagi a sala mogłaby w kazdej chwili wybuchnąć.
Biegła długim korytarzem ze łzami w oczach do schodów. Zbiegła i skierowała sie do wyjścia, ignorując przypadkowych obserwatorów. Ścisnęła mocniej torbę i ja poprawiła na ramieniu. Zatrzymała sie gdy dostała kolkę w połowie drogi do lasu. Potem ponowiła biega aż dotarła do leśnego poszycia. Tam przysiadła na chwilę na leżącym konarze.
Z trudem łapała powietrze i zaczynała ja boleć głowa po takim impulsie użycia energii. Przyłozyła dłonie do czoła, by pomasować i chwile tak trwała, gdy usłyszała hałas. Poderwała głowę, by sie rozejrzeć, ale na powierzchni nic nie dostrzegła. Wstała wiec i zagłębiła sie w las aż dotarła do polanki i zamarła ze zgrozą.
Nie daleko, na niebie cos latało i to nie wygladało jej na ptaka. Było za duże. Podeszła majac nadzieję, ze jest cicho i nadepnęła na gałązkę. Rozległ sie trzask a ona sie poślizgnęła, przy okazji wysyłąc kolejny impuls wietrzny w strone tego czegoś.

Raven

Syviis pisze...

[Żurek jest dobry... Jak można nie lubić żurku? :< ]

Viola

kiraj pisze...

Fabian miał ten problem, że rano to mu się bardzo niewiele chciało. Momentami nie miał nawet ani siły, ani ochoty wychodzić z wyrka, więc czasami po prostu leżał plackiem i podziwiał hipnotyzujące piękno sufitu. Było tak przeważnie w weekendy. Tym razem jednak postanowił zrobić coś bardziej kreatywnego, zważywszy na to, że trochę już tęsknił za dłuższym przebywaniem w towarzystwie Reida. No, bo z niego był fajny facet, lubił się przytulić i miał takie zaje... znaczy duże skrzydła, no i sympatyczny całkiem w dodatku, przystojny. Poza tym razem ze skrzydłami to mu bozia dała wręcz anielską cierpliwość do Fabiana.
- Ja mam u siebie chrupki i nowe filmy. Możemy obejrzeć jakąś bajkę albo horror. Ostatnio kupiłem przypadkiem kilka, może ciekawe - oznajmił i posłał mu promienny uśmiech.
- Jadłeś obiad? - spytał podejrzliwym tonem głosu, przy okazji uwalniając go z uścisku i lekko dźgając go między żebra.

F. E. Maverick

wilczyca pisze...

Po prostu super - mruknęła. Była brudna w niektórych miejscach. Wstała i zaczęła się otrzepywać nim w ogóle zwróciła uwagę na cokolwiek. Przy okazji zauważyła rozdarcie w matrale spodni. Nic szczególnego, gdyby nie fakt, ze je niedawno kupiła. Przeklęła pod nosem.
Podniosła głowę, gdy usłyszała stęknięcie i zrobiła troche przestraszona i jednoczesnie zawstydzona minę.
- ja przepraszam... a-ale... - zaczęła sie jakać - to było przypadkiem.... - znowu sie zacięła - przestraszyłam się i tak .. jakos wyszło. - próbowała tłumaczyc dalej. - bardzo przepraszam - podeszła o krok do przodu, ale zauważyła ze sie trochę spiął.
- bardzo sie poturbowałeś? - zapytała z nagła troska - moze wezwe pielęgniarke lub kogos ze szkoły? - zaoferowała się.

Raven

kiraj pisze...

Parsknął szczerym śmiechem, kiedy usłyszał ten fragment o Tramp Lady. Owszem, lubił go, ale sam nie wiedział czy aż tak bardzo, żeby go dokarmiać w taki sposób. Poza tym... czy to nie było trochę staromodne? No, bo w sumie sama bajka miała już ładnych parę lat, a on od dawna nie widział żeby ktoś tak robił, ale ćśś... Szczegół.
- To już od ciebie zależy, jak uważasz, że nie jestem za smarkaty, to może... kiedyś - mruknął i spojrzał niego z tajemniczym uśmiechem. Cóż, kto znał przyszłość, ten już wiedział jak ich relacje się potoczą.
- Póki co mogę cię tylko utuczyć jak prosiałka chipsami, chrupkami i popcornem. Ewentualnie mam jeszcze dwa batony, lizaka i kilka cuksów jakbyś chciał - dodał.
On za słodyczami nie przepadał jakoś szczególnie, dużo bardziej wolał słone przekąski w typie krakersów albo paluszków. Siadając do takiego dwugodzinnego filmu było niemal pewne, że sam opędzluje całą paczkę, jak jedzonko jest smaczne i słone, ot co. Z Fabiana taki mały pasibrzuch wyrósł, ale rzadko kto dostrzegał jego małe obżarstwo, tym bardziej że chłopak nie wyglądał jakby zjadał dużo. Był zwyczajny i raczej płaski... To znaczy nie miał widocznych "oponek" na brzuchu, oczywiście.
Kiedy już dotarli pod trzynastkę od progu powitał ich niesamowity burdel, jaki umiał zrobić i opanować przy okazji jedynie sam właściciel tego cudownego dobytku. Na przyjście Reida i tak ogarnął trochę pokój i utorował im drogę do łóżka i zabrał z niego większość rzeczy, tak że została na nim tylko pościel, materac, koc oraz wcześniej wspomniane chrupki. Dokładnie dwie paki, ale za to jakie!
- To co? Horrory, czy bajki? - spytał, wyciągając z szafki nocnej całkiem sporych rozmiarów karton, w którym znajdowały się płyty oraz kasety z filmami.

F. E. Maverick

kiraj pisze...

- Siedemnaście, prze pana - burknął, nie komentując wcale tego, że pomimo młodego wieku już posiadał tatuaże i było ich całkiem sporo. Nie, rodzice mu na nie kategorycznie nie pozwolili, ale Fabian potrafił być upierdliwy (no, kto jak kto, ale Reid mógł się o tym niejednokrotnie przekonać!) i postanowić na swoim. Nie robił tatuaży na złość rodzicom, żeby im się buntować, więc nie można było powiedzieć, iż jest wredny, ale za to określenie "uparty jak osioł" sprawdzało się w jego przypadku wprost znakomicie!
- Obiecuję, że nie zgniotę ci żeber, ale zaklepuję sobie twoich kolanach! - stwierdził, uśmiechając się przy tym podstępnie, jakby miał już plan co na ów zaskarbionych kolanach będzie robił.
- Mam jakiś sok i wodę, no i to takie ciemne... - dodał, rzucając na łóżko obok Reida litrową butelkę coca coli. Przez moment grzebał zażarcie w kupce ciuchów, aż w końcu wyjął z niej karton soku pomarańczowego. - Tam gdzieś przy łóżku powinna być woda - mruknął i w końcu znalazł też swojego laptopa. Sprzęt wyglądał jak ofiara trzeciej wojny międzygalaktycznej, ale działał znakomicie i tylko na zewnątrz wyglądał tak źle.
- Okeej, no to mam "Piątek trzynastego", wszystkie części "Drogi bez powrotu", "Grave Encounters" jedynkę i dwójkę, "Rec"... - zaczął wymieniać i rzucać płyty z poszczególnymi nagranymi filmami na pościel obok chłopaka. Resztę płyt z horrorami wyjął z kartonu i podał mu. - A tych to nawet nie kojarzę. Jesteś starszy, wybierz coś - stwierdził, dając mu wolny wybór.
On się na horrorach nie znał. Całe życie bajkami się dławił, czasem tylko obejrzał coś co leciało w telewizji, ale zazwyczaj to jakieś głupie seriale, których nie rozumiał lub nieśmieszne komedie albo kultowe już filmy w stylu "Kevin sam w domu".

F. E. Maverick

Syviis pisze...

[Nie zna się xD To jak to już ustaliłyśmy to może jakiś wątek czy coś? :D ]

Viola

wilczyca pisze...

Wachała sie czy podejść czy nie. W końcu skrzydła skrzydłami a nie wiadomo co on tam jeszcze chowa. Stała wiec nadal niezdecydowana. Cos tam do niej mówił.
- yy co? To? - wskazała na spodnie - nic takiego. Tylko sie podarły. Troche szkoda, bo je dopiero co ubrałam - westchnęła przygladajac sie mu - tak.. niedawno przybyłam. Mozesz mi mówić Twister - zachichotała - a tak serio to Raven Tamwood - usmiechnęła sie niesmiało.
Podeszła parę kroków.
- sa... prawdziwe? - zapytała troche zaciekawiona. Jakoś nie spieszno jej było wracać.

Raven

kiraj pisze...

- Hmm, no "jesteś starszy" znaczy, że może się lepiej znasz na filmach i w ogóle - mruknął, spoglądając w te jego maślane oczy z zaciekawieniem. Reid potrafił być uroczy kiedy tylko tego zechciał i Fabiana zawsze to w pewien sposób intrygowało. On sam momentami też był słodki jak eklerka, no ale nie umiał zrobić tego na pstryknięcie palcami.
Fabian też nie przepadał za colą. Ogólnie unikał słodkich rzeczy, zarówno jeżeli chodziło o jedzenie, jak i o picie. Colę pił kilka razy w życiu i nigdy się dobrze po niej nie czuł, a raz zarzygał się gorzej niż po całej nocy upojenia alkoholowego.
Kiedy Reid ułożył się już wygodnie na wyrku, to Fabian zwyczajnie położył mu głowę na kolanach i zwinął się w kłębek, wpychając w usta garść chipsów, które zaczął wolno przeżuwać. Spokojnie obserwował film lecący na laptopie. Maverick pomimo wszystko miał wrażenie, że większą część swojej uwagi poświęca Reidowi, niż temu, co dzieje się na filmie.
Kiedy się wystraszył dźwięk filmu nagle się podniósł, ale na szczęście nie do jakichś drażniących wartości i Fabian szybko nad tym zapanował. Takie incydenty parę razy miały miejsce, ale zdarzały się dużo rzadziej niż na początku, zaraz po tym jak został tu przywieziony przez rodziców.

F. E. Maverick

wilczyca pisze...

Patrzyła na tę scene jak w obrazek.
- moje imie bardziej do ciebie pasuję. Upss chyba powinnam mówić, prosze pana - poprawiła sie - czy mogę je dotknąć? - zapytała nieśmiało. Nadal trochę sie bała. A to jeszcze takie troche głupie pytanie - myslałam, ze to jakis ptak leci ale było troche za duże i ... tak mi sie machnęło - znowu zaczęła przepraszać. - to głupie... - podeszła w końcu nieco bliżej i podała mu dłoń - bez obaw.. to nie działa przez kontakt fizyczny. Ale owszem manipuluję powietrzem. To moja mutacja: aerokineza. - zmarszczyła czoło. - napewno wszystko gra? - wytarła ukradkiem oczy, okłamując siebie, ze nie widział jej łez.

Raven

kiraj pisze...

- Mwahahah! - parsknął złowieszczym śmiechem, rozsypując okruszki chipsów po pościeli, kiedy jeden z bohaterów został złapany w pułapkę. Potem drugiemu te obrzydliwe potwory przestrzeliły głowę strzałą, a następnie ręka trzeciego przeleciała spory kawałek po czym wylądowała w krzakach.
- To jest ohydne, aniołku? To musiałbyś zobaczyć "Ludzką stonogę" albo "Ludzką stonogę 2" - stwierdził lekko rozbawionym tonem głosu.
Fabianowi to nie przeszkadzało wcale głaskanie go po włosach ani w ogóle w żadnym innym miejscu. Było całkiem przyjemne, no i czuł pewną satysfakcję z tego, że Reid pomimo bycia starszym chyba bardziej bał się tego filmu, niż on.
- Już, żadnej krwi, możesz patrzyć - stwierdził, chociaż dosłownie kilkanaście sekund później kolejny bohater został potraktowany w dość, powiedzmy to łagodnie, niehumanitarny sposób, po czym najprawdopodobniej zamordowany.

F. E. Maverick

Aleksandra Krajewska pisze...

Lekcje ją nudziły. Napradę. Wszystko wydawało się takie niepotrzebne i takie wymuszone plus większość z tych rzeczy już znała. Taki jednak był warunek- chcesz mieszkać w szkole? Musisz chodzić na zajęcia. W sumie to przecież nie jest, aż taki wymagający warunek i z łatwością można to wykonać. Czasami zdarzało jej się przysypiać na lekcjach, a czasami po prostu czytała książki, które miały w pewien sposób przybliżyć jej "ludzkie" życie. Miłostki, przyjaźnie i tego typu sprawy. Dla każdego to była rzecz noralna i banalnie śmieszna, dla niej dziwna i nie do końca zrozumiała. Właśnie przeczytała ostatnią książkę, którą ktoś jej pożyczył. Słyszała także, że istnieje tu biblioteka i może w niej wypożyczyć coś kolejnego ciekawego. Więc po skończonych zajęciach odnalazła owo pomieszczenie - nawet nie było to takie ciężkie. Weszła i rozejrzała się uważnie. Słysząc jego głos podeszła do niego.
-Coś o ludziach mogę tu wypożyczyć?

wilczyca pisze...

- no ale to tak głupio no. Mówic do koos na ty po tym jak sie go zmiotło. - westchnęła - no to często sie tam spotkamy - popatrzyła mu krótko w oczy. - masz ładne oczy. - oznajmiła - upss .. zabrzmiało to jak tani podryw. - zachichotała - skoro tak mówisz.. masz w nich łaskotki? - zapytała dotykajac mięciutkich piórek - chyba jedno sobie wezme jako twój autograf - puściła mu oko. Chwile tak stała kontemplując w ciszy, która zapadła - latać? .. może - zamysliła się - kiedyś - dodała wymijajaco - nie chce tam wracać - kiwnęła głową do tyłu, gdzie mieścił sie zamek.
Przewróciła oczami.
- nie jest. Boli mnie tylko głowa, ale to skutek zużycia energii - zabrała rękę - żartowałam z tym autografem oczywiście. Cofnęła się, tam gdzie zostawiła torbę i zaczęła zbierać notatki, które wyleciały luźne z książki.

Raven

kiraj pisze...

- Reidzio, no weź... Ych, wiesz przecież, że tylko żartuję. Nie obrażaj się - mruknął, grzecznie zabierając głowę z jego kolan, ale właściwie po to, by wręcz przydusić chłopaka całym ciałem do wyrka. Zasłaniał mu tyłkiem cały ekran laptopa, więc aniołek nie miał jak mu się poskarżyć, że widzi to co jest ble i fuj.
- Jak dostaniesz buziaka to się przestaniesz fochać? Twój chamek nie chciał dla ciebie źle, serio. Bo widzisz... - pogładził go po koszulce - Twój chamek cię lubi, doceń to, bo też wyjdziesz na chamka i to jeszcze większego, o - poradził mu, równie poważnym tonem głosu, chociaż szybko go przytulił.
Fabian był w sumie jeszcze dzieckiem, a Reid dobrze o tym wiedział, bo w sumie utrzymywał z nim kontakt praktycznie najdłużej z całej szkolnej ekipy. Nic dziwnego, że chłopaczyna się do niego przywiązał. Traktował go jak starszego brata i czasem lubił się z nim trochę podroczyć, ale teraz kiedy poczuł się nieco zagrożony głos w laptopie na chwilę zupełnie ucichnął, a potem wrócił do poprzedniej głośności.

F. E. Maverick, który wyszedł na chamka :c

Sasha pisze...

[Ostatnio byłam na "Iluzji". Zarąbisty film :) Wątek z Sashą?]

wilczyca pisze...

Kiwnęła głową
- ale to tak nie wypada. No ale dobrze. Jesli uwazasz, ze jest w porzadku, to nie będę się kłócić - spojrzała na niego - owszem.. pod pewnym katem wygladaja jak ten kawałek nieba - wskazała kierunek po jej lewej stronie tuz nad drzewami. - uśmiechnęła się - pewnie słyszałes to niejeden raz co? To takie dziecinne zachowanie. - zauważyła - uuu zrujnowałes mi marzenie o byciu ta jedyna - puściła do niego oko i udała teatrzyk jak to jej przykro.
Widzac jego minę, wybuchnęła cichym smiechem.
- nie no ... nie pali mi sie az tak, by koczować przed twym pokojem i tylko czekac na okazję by ci zwinąć piórko.
Kończyła zbieranie notek, gdy zadał jej to pytanie, więc zamarła.
- wcale nie płakałam. Nie od bólu głowu a nie tym bardziej z bólu uszu. - odezwała się - zwiałam w połowie eksperymentu na chemii.

Raven

Sasha pisze...

[Ja jestem bardzo wybredną kinomanką, ale film dla mnie był rewelka. Jak się skończył to przez kilka minut nie mogłam wyjść z wrażenia ;D To ja mam pomysł taki, że Reid może zauważy jak Sasha ożywia swoje rysunki?]

Sasha pisze...

[Jak możesz to zacznij. I nie wiem czy to tylko tak u mnie jest, ale nie wyświetla się u Ciebie pierwsze zdjęcie :)]

wilczyca pisze...

Kiwnęła mu głowa.
- widzę, że komus jednak ulżyło - przewróciła oczami na jego gest. Ale w sumie.. dobry zart czy zarcik sie pamieta na długo prawda? Gorzej z tym, których sie nie chce słyszeć - westchnęła. Zabrała z jego rąk jego kupkę i tak troche bezładnie połozyła na swojej - Powiedz... jak ci sie udaje spać? W końcu twoje skrzydła troche waża prawda? A może sa lekkie? - popatrzyła na nie raz jeszcze. - Nie robie z tego tajemnicy - westchnęła, gdy skierowali sie w strone dróżki prowadzacej do zamku - oprócz aerkinezy mam dobry słuch. Czasem słysze wręcz za dużo. A lekcja chemii i ten eksperyment to jeden nie wypał. Uzywaliśmi dwutlenku węgla - westchnęła.

Raven

zawrót głowy. pisze...

[buźka bardzo ładna i karta fajna :)]

Samantha.

zawrót głowy. pisze...

[zmienię ją na pewno tysiąc razy i jeszcze muszę pouzupełniać zakładki, ale chętnie skleciłabym jakiś wątek :)]

Samantha.

cisza. pisze...

[Witam :) Może znajdzie się ochota na wątek? ;)]
Katherine

zawrót głowy. pisze...

[najprostsze z najprostszych to znać się mogą z biblioteki bo dziewczyna bardzo dużo czyta i non stop coś wypożycza, można też dodać, że czasami Reid wypożycza jej książki, z których teoretycznie powinno się korzystac na miejscu, a teraz możemy poprowadzić wątek, że Samy zgubi rękawiczki i przez przypadek coś rozwali, ewentualnie dotknie chłopaka? jeśli nie, będę mysleć dalej ;)]

Samantha.

Sasha pisze...

Myślałem, że jestem tutaj zupełnie sam. Najwidoczniej musiałem się mylić. Ewentualnie byłem sam, ale ktoś przyszedł w trakcie, kiedy zamiast rysunku na kartce, stał ogromny orzeł z malowidła. Stał przede mną i się wpatrywał we mnie. Po chwili jednak odleciał, trzepocząc skrzydłami. Tak, to był ten dzień, kiedy wszystko mi się udawało i miałem mnóstwo niebywałego szczęścia.
Słysząc nieznany mi głos odwróciłem się, będąc lekko speszony obecnością mężczyzny.
- Izwienitie- powiedziałem po rosyjsku, ale zaraz się poprawiłem- to znaczy przepraszam. Nie wiedziałem, że ktoś tutaj jest.

kiraj pisze...

Fabian zrobił głupią minkę, kiedy poczuł jak chłopak całuje go w nos. To było całkiem miłe i takie... urocze. Przez chwilę uporczywie milczał i wczepił się tylko mocniej w ubranie chłopaka, kiedy ten dźwignął się na łóżku.
Reid był całkiem dużym facetem, a przynajmniej większym od Fabiana i to mu się strasznie podobało. On miał typową kościstą budowę ciała i pomimo spożywania gigantycznym porcji jedzenia nie tył więcej niż kilo czy dwa, które i tak bardzo szybko gubił. Było to zapewne winą tego, że rzadko kiedy potrafił siedzieć w miejscu przez więcej niż dwie, trzy godziny. Potem się niecierpliwił i zaczynał interesować tym, czym nie powinien, bo statuty, regulaminy, etyka i te inne bzdury.
- Myślisz, że jest bardziej przystojny ode mnie? - bąknął i wlepił w niego oczy z taką miną, jakby Reid właśnie wyrządził mu największą krzywdę. Nadął zabawnie policzki i wygiął lekko dolną wargę w podkówkę.
- Jesteś okrutny! O-K-R-U-T-N-Y! - stwierdził i zwinął się w kłębek na jego kolanach. Kolana były okej, na nie nie miał tak dużego focha. Kolana były okej, bo było na nich wygodnie. I kolana były okej, bo były Reida, chociaż chciał poudawać, że jest na niego trochę bardziej obrażony niż było w rzeczywistości. Poza tym kolana były okej, bo je sobie zaskarbił na czas filmu.
Ha, bystry z niego chłopiec, co nie?

F. E. Maverick

Karou pisze...

[O! Anielski bibliotekarz ^^ To może chęć na wątek i jakiś pomysł z Irys? Bo może być to oczywiste zaczęcie spotkanie w bibliotece ale może masz też jakiś inny pomysł?]

Irys

Karou pisze...

[Ciasteczka i herbatka mniam! Irys pewnie się skusi więc spotkanie w bibliotece no dobrze to ja zacznę ]

Irys będąc w tej szkole opanowała jedynie drogę do pokoju, do biblioteki, do szkolnej pielęgniarki, do szkolnego psychologa do którego musiała przybywać dwa razy w miesiącu i zdradzać jakieś postępy i do niektórych sal lekcyjnych.
W reszcie się kompletnie gubiła. I nieraz przez to świeciła tak jasno że mijający ją uczniowie czy pracownicy szkoły mrużyli oczy albo zasłaniali je dłońmi.
Dlatego też Irys postanowiła się nie gubić co w cale nie było łatwe. Ale jakoś powoli jej się to udawało.
Dzisiaj postanowiła wybrać się do biblioteki. Usiąść, pomyśleć poczytać może dostać jakiegoś przebłysku?
Tam zawsze jest tak cicho! Tylko raczej nie wolno tam jeść a Irys musi praktycznie cały czas jeść. Więc jedzenie w postaci orzeszków musiała by przemycić do biblioteki i sobie chrupać niezauważenie i może nie świecić się z poczucia winy że jednak zrobiła coś niedobrego.
Do biblioteki weszła cichutko, nikogo nie było. Ale ona i tak starała się stopić z otoczeniem i nie świecić.
Sięgnęła po jakąś książkę z niższej półki bo do tych wyższych nie sięgała. Była to jakaś powieść przygodowa.
Jedząc sobie orzeszki i czytając, siedząc tak prawie niewidzialna.

Irys

Sasha pisze...

- Mógłbym spróbować. Ale nie odpowiadam za efekt wykonania- uśmiechnąłem się lekko w jego kierunku- Może wyjść to taki samochód z prawdziwego zdarzenia. Albo taki mały. Zabawka dla dzieci- podrapałem się lekko w tył głowy, co oznaczało, że jestem nieco tym zakłopotany. Co jak co, ale byłem tutaj zupełnie od niedawna i jeszcze nie potrafiłem dysponować swoimi umiejętnościami tak jak każdy by tego chciał. Tak jak ja bym tego chciał. Chciałem nauczyć się tego wszystkiego, jednak wiedziałem, że przede mną jest długa droga do osiągnięcia swojego celu.
- Masz może ołówek, albo w ogóle coś czym mógłbym go narysować?- zapytałem, spoglądając na niego- Niezłe skrzydła- powiedziałem, dopiero teraz dostrzegając u niego parę pierzastych kompanów.

zawrót głowy. pisze...

[no ja jestem za, więc mam nadzieje, że zaczniesz? ;>]

Samy.

raven pisze...

[Jest koszulka Batmana, jest fejm! I sądzę, że może nam wyjść z tym dogadywaniem się, bo przecież trzeba Annie znaleźć jakiś kumpli. Powiedz mi tylko jedno: pierwsze omdlenie na widok skrzydeł jest już za nami czy do niego doprowadzamy w wątku? :D]

Annie M.

Karou pisze...

Jadła sobie orzeszki które leżały na jej kolanach prawie niewidoczne i czytała nawet z całkiem sporym zainteresowaniem tą książkę aż tu nagle ktoś mówi jej imię i "cześć".
Zaświeciła nerwowo jasnym delikatnym światłem i podskoczyła na krześle czuła się przyłapana na gorącym uczynku.
Dobrze że był to znany jej Reid. Który z resztą był taki miły i w cale nie zachowywał się jak typowa albo raczej typowy bibliotekarz. Częstował herbatką i ciasteczkami. Nawet go lubiła.
- Nie strasz. - to było pierwsze co do niego powiedziała - Um... orzeszki... I nie lubię. Kokosy są fe - dodała jeszcze zamykając książkę i szturchając go w rękę by podsunąć mu po kryjomu orzeszki które jadła. Jeszcze ten bazyliszek mógł zobaczyć że ma orzeszki i jej je zabrać.

Irys

wilczyca pisze...

Popatrzyła na niego przekornie.
- domyslam sie. Pewnie czasem ci za gorąco, ale dobrze mieć przy sobie trochę puchowej pierzynki. Ciężkie one sa? - zapytała - sorki, że tyle pytam. To nawet interesujący temat - zachichotała - hmm myslę, że to kwestia przyzwyczajenia.
Zamilkła na krótko.
- nie udaję - odpowiedziała w końcu - musiałam sobie kupić specjalne zatyczki na noc. W dzień to jeszcze ujdzie. Wszyscy nie lubia skrobania paznokciami po tablicy, prawda? Każdy to ma, ale mnie tego typu dżwięki jak skrobot, przesadne mlaskanie, siorbanie chrapanie, właczanie tv na dosyć długiej fali, stukanie długopisów czy tez przebieranie palcami po stole, działa jak mały katalizator. Niby to codzienny tryb życia. - westchnęła - Boli mnie od tego głowa. Nie ma znaczenia jak to odległość. Czuje sie jakbym była za plecami tego kogoś. Tuz blisko niego. Nie wiem czemu tobie o tym mówię - popatrzyła mu w oczy a potem przeniosła wzrok na wylot lasu - moi starzy mysla że to szkoła dla dziewcząt. Cos jak prywatna dla trudnej młodziezy.

[lubie tego aktora - byłaś moze na Iluzji? ;)]

Raven

Makita pisze...

- W sumie to możemy tam iść- w sumie to lubiłem biblioteki. Lubiłem czytać książki, podczas, gdy większość ludzi, z którymi przebywałem wolała raczyć się ebookami. Ja jednak wolałem mieć książkę w ręku i kartkować strony- Gdyby tak ludzie doceniali nasze dary i to, że nie chcemy żadnych wojen, to mógłbym spełniać ich zachcianki dzień i noc. Nie sądzisz, że wtedy by nie musieli toczyć wojen, głodować i kraść?- zapytałem. Według mnie opcja taka istniała, gdyby nie fakt, że większość ludzi była zachłanna. A najwięcej dawali ci, co sami mieli najmniej.
- Chyba nie mam nic przeciwko temu. Tylko nie złość się, jeżeli wyjdzie to zabawka dla dzieci- poinformowałem go.

Karou pisze...

-Wiesz ja zawsze muszę coś jeść mam tego zapas - uśmiechnęła się pokazując białe jak jej skóra i włosy zęby.
- Ale wiesz jest tu jeszcze bazyliszek... Ona mnie nie lubi ostatnio dała mi szlaban a to nie była moja wina. - dodała patrząc na niego niewinnie.
-Herbatka jak najbardziej dużo cukru i wspominałeś coś o ciasteczkach z czekoladą... - powiedziała i zamknęła pudełko od orzeszków, wstała i odłożyła książkę.
-W sumie nie wiem co czytałam... Czytałam by tylko czytać. I miało ładną okładkę i nawet ciekawe coś o jakiś przygodach detektywa czy coś. - dodała

Irys

cisza. pisze...

[Hah, w porządku :) Może podrzucisz jakieś okoliczności spotkania, a ja zacznę, hm?]
Katherine

cisza. pisze...

[Właśnie tak średnio chciałam bibliotekę, bo pewnie większość Twoich wątków się na niej opiera ;P I mogą się znać. A co Ty na to, żeby Reid przyłapał Kat w kuchni, czy gdzieś na dworze po ciszy nocnej?]
Katherine

wilczyca pisze...

- jesli chcesz ponieść to proszę - podała swa torbę - tylko nie wiedzieć czemu teraz poczułam sie jakbym miała osobista słuzaca. Bez urazy - wyszczerzyła sie szeroko.
- o tak... też bym chciała mieć taka poduszke z piór - zachichotała. Wyszli z lasu, przeszli jeszcze kilka kroków az doszli do pomieszczeń gospodarczych.
- a to temu iz mozna to potem wykorzystać do własnych celów. Kurcze.. chyba muszę nauczyc sie tez zamykac buzię. - weschnęła - wszystko? Przed chwila sam sobie zaprzeczyłeś - zachichotała cicho - goraco mi czy mi sie wydaję? - zapytała wachlujac sie.

[ ja go znam z innych filmów - ale tu.. miał świetna rolę xD byłam na nim dzisiaj i musze stwierdzić ze to perełka - a ja niestety jestem wybrednym kinomanem ;)]

Raven

raven pisze...

[Się robi! Omdlenie na zawołanie :3.]

– Paranoja, paranoja, paranoja. Jakim trzeba być psychopatą, aby w taki sposób zniszczyć roślinę?! Niewinne istnienie, dzięki któremu niewdzięczna ludzkość wciąż żyje i… Boru zielony, jestem świrem. - jęknęła, tymże pozytywnym akcentem kończąc dziewiąte kółko przechodzone wokół zamku. Cóż, gadanie z samym sobą generalnie nie uchodzi za symptom zdrowia psychicznego, wręcz przeciwnie. Mało tego! Nie dość, że Annie ześwirowała do końca, to w dodatku objawia skłonności psychopatyczne. Zwyczajnie nastolatki nie próbują pobić kolegi, kiedy ten dokonuje aktu zdeptania niewinnej stokrotki. Czy to wystarczy, aby wreszcie opuściła mutancie wariatkowo i udała się do starego, dobrego psychiatryka? Zapewne nie.
Wyżywanie się i na ludziach, i na własnych nogach nie posiadało jednak sensu, dlatego postanowiła własne zdezorientowanie pomieszane z poirytowaniem ułagodzić za pomocą dobrej lektury. Obolałe kończyny zaprowadziły ją do biblioteki – jedynego pomieszczenia, gdzie od dwóch miesięcy miała okazję odpocząć od widoku większości zmutowanych rówieśników. Powaga, oni byli naprawdę straszni. Ann uchodziła niestety za osobę o słabych nerwach (zachowanie podczas trawienia horroru klasy Z – bezcenne. Dzikie wrzaski i wskakiwanie na lampę wciąż jest w cenie), więc każde spotkanie z czymś niecodziennym kwitowała zazwyczaj omdleniem. Wszak nie spodziewała się, iż sytuacja skutkująca zawałem spotka ją już po przekroczeniu progu biblioteki. Matko i córko, za co? Ona nie zasłużyła na to, aby być witaną skrzydłami.
– O. Mój. Boże.
I to by było na tyle. Ktoś zgasił światło?

Annie M.

Sasha pisze...

Uśmiechnąłem się lekko w jego kierunku, po czym ruszyłem za nim wprost do biblioteki.
- Powiesz, że był rzeźbiony z mydła- zaśmiałem się cicho- Ostatnio w tym rzeźbiliśmy na sztuce. Wszędzie się pieniło, jak kolega z ławki rozlał na nią wodę. Oczywiście niechcący, bo chciał się napić, ale tak mu to jakoś z rąk się wymsknęło i bach- nadal śmiałem się dźwięcznym dla ucha głosem.
- A tak po za tym to się chyba nie przedstawiłem- powiedziałem, przypominając sobie o tym ważnym elemencie- Mienia zawót... Przepraszam, nadal mi rosyjski się udziela- poprawiłem się- Nazywam się Sasha- taaa... mój angielski był średni i jeszcze od czasu do czasu gawariłem po rosyjsku, przez co sporo ludzi mnie nie rozumiało.

Sasha pisze...

- U nas angielskiego prawie nie było. Mieliśmy tylko po jednej godzinie w tygodniu. Przynajmniej tak było w mojej klasie- powiedziałem- Dlatego też brałem kursy językowe na komputerze i jakoś staram się mówić w tym języku, chociaż niezmiernie go kaleczę, a niektóre słowa zastępuję rosyjskimi, bo mi się cały czas coś miesza. Ale powoli idzie do przodu- a to już było cos. Przynajmniej w moim przypadku- Rosyjski nie jest trudny, jak by się to mogło wydawać. Tylko trzeba nauczyć się pisać i czytać. No i odmieniać czasowniki. I później masz już z górki- zaśmiałem się cicho. Taaa... mi było łatwo mówić, bo uczyłem się tego języka odkąd tylko zacząłem mówić.

wilczyca pisze...

- alez proszę, o panie. Sam o to pytałes, wiec teraz masz.
Posłała mu powłóczyste spojrzenie ale nic wiecej nie powiedziała, gdyż doszli do drzwi frontowych. Potem był hol a na parterze, po lewej stronie od głównych schodów była biblioteka.
- nie wyspałes się? - zapytała niewinnie - jeszcze troche to sma zasnę na stojąco. Czy oprócz herbaty masz tez kawę? - zapytała otwierajac drzwi i przepuszczając aniołka. - nie mówie że nie.... ale .. - zawiesiła głos a potem wzruszyła ramionami.

Raven

kiraj pisze...

- Troszkę jestem zły - odburknął mu w odpowiedzi, po czym zatopił się w jego uścisku, jak trzyletnie dziecko żołnierza który szczęśliwie powrócił z trudnej, dalekiej misji cały i zdrowy. Fabek obmacał mu delikatnie plecy i zamruczał coś niezbyt zrozumiale pod nosem. Lubił udawać obrażonego, a przynajmniej przy Reidzie i do momentu, w którym ten się nim wyraźnie interesował. To było całkiem miłe skupiać na sobie jego uwagę. Prawdę mówiąc pomimo niewiedzy na temat tego, jak Fabian mógłby tego dokonać stało się samo i bez żadnego głupiego planu. Tak zupełnie spontanicznie i chyba lepiej być nie mogło.
Fabian miał ochotę zanucić pewien fragment piosenki, ale po ostatnich zajęciach wokalu kiedy się zezłościł to stwierdził, że może zrobi to później, kiedy się już wyszumi i przy nieco bardziej romantycznej okazji, niż oglądnie horroru gdzie główni bohaterzy są mordowani w niezbyt subtelne, ale za to całkiem ciekawe i wymyślne sposoby.
- Nie wiem, czy mogę wierzyć. Musiałbyś udowodnić, umiesz? - spytał podchwytliwie i posłał mu lekko zaciekawione spojrzenie. Cóż, Fabek i te jego wymagania, ale skoro Reid pragnął wybaczenia, no to niech się wykaże.
- Miałeś mi pokażesz skrzydełka, pamiętasz jeszcze? Pokażesz kiedyś? - zadał kolejne pytanie, chociaż w istocie miał na tyle rzeczy do wyrzucenia, że z trudem powstrzymywał się od zaczęcia swojej paplaniny na temat tego jak czuje się postrzegany przez Lightwood'a i w ogóle. Mógłby na ten temat głosić monolog przez przynajmniej godzinę, ale teraz wydał z siebie cichy dźwięk podobny do kwiknięcia kociaka któremu najechano na ogon kołem roweru.
- Łebek mnie zabolał, weź pocałuj - bąknął, wygodniej lokując się na jego kolanach. Takie bóle głowy zdarzały mu się kiedy był za bardzo przemęczony lub za często używał mocy. Jedne z tych bardziej dokuczliwych i częstszych dolegliwości, jakie wiązały się z posiadaniem daru.

F. E. Maverick

hypernova pisze...

[Stwierdziłam, że nie mogę tutaj nie przyjść po wątek, bo po pierwsze jest właśnie ten pan na zdjęciach, a po drugie my się znamy, tylko nie będę się przyznawać, kim jestem, bo ostatnio trochę zaniedbałam tamtą postać;)]

Ida

Harakiri pisze...

Podejście Caina do pracy było podobne. Czasami zdarzało mu się po prostu wypuścić uczniów w plener i kazać im robić zdjęcia czy malować coś konkretnego i wrócić dopiero, gdy spełnią zadanie. Cóż, niekonwencjonalny był, ale można się było do tego przyzwyczaić i te dzieciaki go lubiły. Dzisiaj zrobił tak samo, tylko że ich zostawił w szkole z grupowym projektem a sam wyszedł na zewnątrz, w poszukiwaniu natchnienia, bo coś słabo ostatnio było w tym temacie. Właśnie miał zrobić zdjęcie ptaszkom zlatującym z drzewa, gdy usłyszał jak ktoś go wita. Nie, nie taki zwykły ktoś, tylko taki nadzwyczajny. Odwrócił się do niego, z tym swoim nieprzeniknionym uśmiechem.
- Cześć Reid. - odpowiedział spokojnie. On też rzecz jasna wszystko pamiętał. Bo jak tu zapomnieć gdy się wyrabiało takie rzeczy z kimś takim? No nie dało się.

Cain

hypernova pisze...

[Może mnie nie zabijesz, ale mnie zjesz;)
Dobra, będzie podpowiedź: blondynka z życiowymi przejściami o dosłownie zniewalającym głosie xD
A jakże! Dla mnie mogło go być zdecydowanie więcej w "Iluzji".]

Ida

zawrót głowy. pisze...

[może wątek z Amelie? ;> wiem, że zaczęłam mi na Samy, ale chyba zrezygnuję z tamtej postaci, dlatego tym razem ja zacznę!]

Amelie

Sasha pisze...

- A idź Ty. W angielskim masz szesnaście czasów, o trzynaście za dużo niż w rosyjskim- stwierdziłem, krzywiąc się lekko. Jednakże wiedziałem, że o ile nie nauczę się tego języka chociażby w stopniu komunikatywnym, to miałem bardzo marne szanse, aby zrozumieć większość przebywających tutaj. A tym bardziej nauczycieli, którzy starali się pokazać mi, że mogę nad sobą w jakiś sposób zapanować. Na razie szło mi to miernie, jednak nie poddaję się. Robię to dla Rodiona, bo mu to obiecałem. Gdybym to robił dla siebie, to już by mnie tutaj pewnie nie było i leżałbym gdzieś trupem od postrzałów jakiejś organizacji, która zwalcza mutantów. Ewentualnie byłbym ich eksperymentem naukowym. Jak jakiś królik doświadczalny.
Wziąłem kartkę i ołówek i zaraz też zacząłem szkicować samochód. Robiłem to bardzo dokładnie, przykładając się do nawet najmniejszego detalu. Po upływie około dwudziestu minut szkic auta był już gotowy.
- Taki?- zapytałem, pokazując mu kartkę.

hypernova pisze...

[No widzisz, szybko mnie rozgryzłaś xD
Wybacz za Dinah, w końcu teraz tutaj będziesz mogła mnie maltretować za nią. Aż mi samej szkoda Czarnego Kanarka, w końcu to moja ulubiona postać. DC jest zupełnie niedoceniane w sferze blogów.
Ach, ta scena w mieszkaniu była genialna<3 W ogóle nie rozumiem, dlaczego więcej było tych brzydkich na ekranie, skoro tutaj taka dobra dupa się trafiła. Życie jest okrutne]

Ida

zawrót głowy. pisze...

Brunetka standardowo zajmowała jedno ze swoich ulubionych miejsc w tym niewielkim gabineciku, czyli sofę pod oknem. Pomieszczenie stanowczo należało do tych przytulnych; ściany były w kolorze beżu, podłoga terakotowa, jednak dziewczyna ozdobiła ją puchatymi dywanami. Na ścianach wisiało kilka fotografii, szafka pełna leków wyglądała niczym zwykła komoda, a karty uczniów pochowane były w szufladach biurka, zatem pokój wyglądał prawie zwyczajnie.
Dzień się dopiero zaczął zatem dziewczyna była pewna, że dziś również będzie miała całe mnóstwo roboty. Zaparzyła sobie kubek gorącej herbaty cynamonowej, zjadła śniadanie i połknęła kilka pigułek, które miały poprawić kondycję jej włosów. Jej ciało umiało się samo regenerować, a o kondycję włosów musiała dbać tabletkami? Niestety. Traciła ich coraz więcej i nie wiedziała czy było z przemęczenia, czy jest może na coś chora. Nie, drugą opcję odrzuciła natychmiast. Od czasu mutacji nie zachorowała nawet na głupie przeziębienie, a wcale o siebie nie dbała. Panienka Viser była bowiem osóbką, która bardzo lubiła igrać z ogniem i jeśli tylko miała taką możliwość, ganiała w deszczu.
Amelie siedziała właśnie przed laptopem popijając już nieco chłodną herbatę. Co jakiś czas spoglądała na zegarek dziwiąc się, że jeszcze nikt od niej nie zawitał, ani ona nie jest gdzieś pilnie wzywana. Opanowała w tak wysokim stopniu swoją moc, że potrafiła uleczyć prawie każdego, nie łączyło się to jednak z niwelowaniem raka czy tego typu chorób, czasami już nie było ratunku, a brunetka mogła jedynie uśmierzać ból i razem ze swoim pacjentem cierpliwie wyczekiwać śmierci.
Dopiero, gdy Eliza skoczyła jej na biurko i łapkami poklikała kilka klawiszy domagając się pieszczot ktoś zastukał do drzwi.

Amelie.

raven pisze...

Temu panu należy się piąteczka z edukacji dla bezpieczeństwa, ponieważ sprawił, że Śpiąca Zielona Królewna postanowiła się obudzić. Oczywiście na początku potraktowała cały incydent jako bardzo nieudany koszmar, za co powinna obwinić mutanta specjalizującego się w zsyłaniu ludzi w objęcia Morfeusza. Nie znała jednak takowego. Początkowo miała zamiar zepchnąć owe anielskie skrzydła do zsypu na halucynacje, aczkolwiek kiedy zaczęła z powrotem widzieć świat ostro i wyraźnie, dotarło do niej, iż tym razem nie nawdychała się oparów wydobywających się z bardziej ekstremalnej części szklarni.
– Batmanie przenajświętszy – zawyła, ponownie zamykając oczy. – Powiedz, że jesteś cholernym złudzeniem optycznym. Ty albo te skrzydła, dla mnie wsio ryba. Przeklęta ironia losu. Boję się czegoś? Pewnie, wyskoczmy właśnie z tym czymś w pełnej okazałości, może nie padnę na zawał.
Tutaj należy napisać, iż ona naprawdę chciała być miła. Od pewnego czasu chadza jednak znerwicowana, co dodatkowo potęguje widok własnej, nieciekawie zielonej skóry – zwłaszcza to prawie doprowadza ją do płaczu każdego poranka, gdyż idealnie miesza się z niemiłosiernie skołtunionymi włosami, w efekcie tworząc obraz nędzy i rozpaczy. Dobrze, że liście jeszcze nie próbują ukazać się światu. To dopiero byłaby sensacja wiążąca się z III wojną oraz katastrofą ekologiczną.

Annie M.

wilczyca pisze...

- widzę, ze oboje mamy ten sam problem. Tyle, ze musze uwazać nawet w trakcie snu. Czasem - podeszła do stolika, gdzie połozyła notatki i wzięła od niego swoja torbę - nie mam nic do pluszaków wiesz? Sa słodkie - puściła oko.
Usiadła przy wolnym stoliku.
- moze i być mrożona Aniele. Moze być taka ksywka? - zapytała - jakos ci tak pasuję - wyszczerzyła się.

Raven

cisza. pisze...

Dzień bez żadnej szkody w Recifle to dzień stracony! Chyba zawsze coś się działo w tym miejscu. Jak nie uszkodzenia sprzętu, czy nawet budynku, to zranieni uczniowie. Przecież z tyloma szalejącymi mocami i hormonami nie można było utrzymać porządku. A tu proszę, tym razem wszystko wydawało się takie idealne; za nudne.
Katherine miała dosyć tego dnia. Najpierw zwyczajne lekcje, a później wizyta u psychologa. Jakby nie miała nic lepszego do roboty. Każdy jednak musiał to przeboleć, więc i ona dała radę.
Leżała w łóżku, przewracając się z jednego boku na drugi. Za nic nie mogła usnąć. Może było też za wcześnie? Szybko podniosła się z posłania i poszła do parku. Wcześniej założyła na siebie ciemne ciuchy, żeby zbytnio się nie wyróżniać. Marne szanse na ukrycie w szkole z osobami, posiadającymi wyczulone zmysły.
Szła bocznymi uliczkami, wpatrując się w gwiazdy. W końcu się zatrzymała i okręciła dookoła własnej osi. Czuła się wspaniale. Stała tak przez dłuższy czas aż nagle ktoś ją zaskoczył. Wrzasnęła, lecz szybko złapała się za usta, tłumiąc dalszy dźwięk. Zmrużyła oczy, gdy zobaczyła kto ją wystraszył.
- Kretyn! - mruknęła, uderzając mężczyznę lekko w klatkę piersiową. - Ciesz się, że moja moc nie zareagowała w żaden sposób - przerzuciła gruby warkocz na plecy i uśmiechnęła się lekko. - A co to się robi na dworku po ciszy nocnej? - spytała z rozbawieniem, przekrzywiając głowę lekko w bok. Miała nadzieję, że jej się upiecze ten drobny wypad.

Katherine

Karou pisze...

-Wsadź mi tą swoją nową herbatę - zwróciła się do niego podchodząc bliżej. - Nowa herbatka lubię wszystkie a poza tym i tak tam masę cukru... Muszę przecież jakoś wytwarzać energię na to swoje świecenie nie? - powiedziała i usiadła sobie na jakimś krześle. Nachyliła się konspiracyjnie i przemówiła konspiracyjnym szeptem.
-No to ta druga bibliotekarka to bazyliszek... Ach gdyby wzrok mógł zabijać... Zaraz... Zabija. Ewidentnie nikogo nie lubi... W szczególności mnie... Z nie mojej winy przewaliła się półka na książki, pomimo tego że to nie ja stałam na drabinie próbując ściągnąć książki i to nie ja za bardzo pochyliłam się w stronę regału ja tylko sobie stałam obok. I tu nagle bazyliszek... I mam szlaban... Znaczy miałam. - skończyła się pochylać jak i również mówić.
-A ciasteczka?

Irys

zawrót głowy. pisze...

Dziewczyna dopiero po chwili uniosła głowę by po chwili swój wzrok ponownie przenieść na małą kotkę, która ponownie niczym księżniczka zaczęła panoszyć się po małych, czarnych klawiszach laptopa. Był ot kot, który uwielbiał być w centrum uwagi i przy każdej możliwej okazji domagał się pieszczot nie zwracając uwagi czy Amelie jest zajęta w tym momencie czy też nie.
- Jasne, zapraszam. – powiedziała uśmiechając się, po czym wstała zlustrowała swojego gościa wzrokiem. Kojarzyła go. Nie był uczniem ani nauczycielem. Szczerze mówiąc z tego co orientowała się brunetka miała do czynienia z bibliotekarzem. Kalka razy przyłapał ją nawet późnym wieczorem w bibliotece, gdy zakradała się tam by poczytać w spokoju. W dzień było tam stanowczo zbyt dużo osób, a wieczorem, a w sumie nocą, uczniowie mieli obowiązek przebywać w swoich pokojach, zatem Amelie brała kotkę pod pachę i wędrowała do czytelni.
- Zatem co Cię do mnie sprowadza? – zapytała po chwili spal tajać dłonie i kładąc je sobie na kolana. Na pierwszy rzut oka nie dostrzegała żadnych obrażeń zewnętrznych, a i chłopak poruszał się bez większego problemu. Może chodziło o ból głowy? Nie, faceci z takimi pierdołami raczej nie przychodzą do pielęgniarki.

Amelie.

Sasha pisze...

Uśmiechnąłem się lekko w jego kierunku.
- Naprawdę mógłbyś mnie spróbować nauczyć?- zapytałem niedowierzając. Spojrzałem na kartkę, po czym położyłem dłoń na rysunku. Skupiłem się, a spod palców zaczęło spływać coś jakby farba. Zamknąłem oczy. Rysunek powoli, ale to naprawdę bardzo powoli zaczął znikać z kartki. To będzie na pewno większe niż miniaturowy samochodzik dla dzieci. Nie wiem ile to trwało, ale po pewnym czasie mój umysł krzyczał, że już wystarczy. Że nie wyrobi i eksploduje. Otworzyłem oczy i przed oknem ujrzałem średnich wymiarów Impalę. Nie była ani za duża. Ani też za mała... Jednakże ktoś taki jak ja miałby niemały problem, aby do niej wejść.
- Eeee... Coś mi chyba nie wyszło- stwierdziłem.

wilczyca pisze...

Uniosła brew.
- Gołąb? Ale że serio? nie gadaj. - zdziwiła sie lekko - Aniołek lepiej ci pasuje, wiesz. - popatrzyła jak zaczął stawiać naczynia - nie, bez cukru. Trzeba dbać o linie prawda? - stwierdziła poklepując uda - o tej porze zawsze jest tutaj cicho? no w sumie moze i dobrze.
Uśmiechnęła sie kacikami ust. Wyszedł krzywy uśmiech. Wzięła do ręki kubek i upiła trochę.
- dobre...

Raven

raven pisze...

Szczęściarz, prawda? Jego mutacja – mimo iż widoczna – wcale nie była taka zła. Przynajmniej na niego większość ludzi nie patrzyła się jak na kosmitę, aczkolwiek w negatywnym tego słowa znaczeniu. Annie miała fory jedynie u tych świrów wielbiących zieleń pod każdą postacią. Kółko Ogrodników wzywa, być może tam odnajdzie swoje powołanie.
– Można tak powiedzieć – mruknęła. – Nigdy Cię nie widziałam, choć bywam tu stosunkowo często. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że w tym wariatkowie przebywam niecałe dwa miesiące. I już mam dość – ostatnie zdanie wymsknęło się z jej ust jakoś tak automatycznie, lecz na szczęście znacznie ciszej niż poprzednie. Jawne ukazywanie niepokoju jeszcze nigdy nikomu nie wyszło na dobre.
Zdradzanie swych słabych stron to nie jest zbyt inteligentne i przemyślane wybrnięcie z sytuacji. Można powiedzieć, iż Annie grabi sobie jeszcze bardziej. Tego przecież nie potrzebuje. Brakuje jej jedynie świętego spokoju oraz widoku mordek, które nie patrzą na nią z podejrzliwym zaintrygowaniem.

Annie M.

wilczyca pisze...

Przewróciła oczami
- wiesz, że powiedziałam to specjalnie? - wyszczerzyła zęby w szeriokim usmiechu - ej! Ja nie jestem chuda, no - zrobiła zbutnowaną i lekko nadąsaną minę. - jestem gruba! - oburzyła sie, gdy sie nadal scepytcznie na nia patrzył. Wybuchnęła śmiechem - zabawny jesteś wiesz, ale to prawda, więc nie zaprzeczę
- troche ciepła, więc podmuchamy - mruknęła.
Przyłozyła dłoń na górę kubka i sie skupiła na wirze wewnątrz naczynia. Ciecz sie lekko spieniła.
- co? - machnęła dłonia na jego stwierdzenie a potem dopiła - w razie czego potrzebna była ci pomoc biblioteczna a ja sie napatoczyłam. Akurat w najlepszym momencie.

Raven

zawrót głowy. pisze...

Amelie miała to szczęście, że nie chorowała, zatem faszerowanie się lekami, które nie są de facto witaminami mogła sobie odpuścić i szczerze mówiąc była z tego bardzo zadowolona. Nienawidziła być chora. Dzień w łóżku z katarem czy bólem gardła zawsze była dla niej istną katorgą i choć miała wtedy dużo czasu na czytanie i leniuchowanie, wolała wstać rano iść do szkoły i pełna życia oddać się czynnościom, które naprawdę lubiła, jak na przykład czytanie książek.
Nieco się zdziwiła widząc chłopaka w progu swego gabinetu bo mężczyźni przeważnie bronią się przed jakąkolwiek pomocą lekarską nawet gdy są wręcz umierający. Amelie od zawsze to bawiło, ale nie kwestionowała niczyich wyborów, jeśli były racjonalne. Jeśli uznała je za głupie, robiła po swojemu i mimo iż pierwsze 15 minut pacjent się burzył, gdy tylko poczuł ulgę dziękował, że była taka uparta i nie pozwoliła mu dalej cierpieć.
Gdy tylko chłopak się odezwał brunetka wstała i obeszła go by zlustrować wzrokiem miękkie skrzydła. Uwielbiała te magiczne piórka, które tworzyły coś pięknego, unikatowego i naprawdę wyjątkowego. Zawsze zazdrościła wszystkim uzdolnionym ludziom, że ich mutacja zmieniła im wygląd. Sama chciałaby mieć elfie uszy czy mieć możliwość przybierania jakiejś innej postaci. Jej pozostało jedynie zielone światło, które wydobywało się z jej dłoni. Dziewczyna bez większego pytania usadowiła chłopaka na rancie sofy by on mógł swobodnie siedzieć gdy sama wzięła się do pracy. Mimochodem dotknęła rany, która mimo iż nie była widoczna gołym okiem, instynkt pielęgniarki ją zauważył. Wiedziała, że natrafiła na dobre miejsce, bo gdy tylko położyła na nim swe dłonie, chłopak cicho syknął.

Amelie.

Karou pisze...

-Tak, Tak, tak ty jak zwykle pomocny. A jak ciebie nie ma to co mam zrobić? Na drabinę nie wejdę bo się zwale wiem to i wolę nie próbować - powiedziała trochę przekornym tonem.
- Dużo słodzę. Chyba mnie nie słuchasz, mówiłam już że potrzebuje energii by świecić, czyli że zawsze słodzę - pokręciła głową i dodała jakieś sześć czubiastych łyżeczek. Zamieszała z hałasem i spróbowała.
-No teraz jest wyborna. Mam nadzieje że tego bazyliszka nie ma tutaj w pobliżu... Bo jeszcze nas usłyszy i da mi kolejny szlaban a tobie jakieś upomnienie czy coś. Czy nie może dawać upomnień nauczycielowi? Nie wiem sama - machnęła ręką i zaczęła się delikatnie świecić.

Irys

Harakiri pisze...

No cóż, jak na razie Cain nie miał zamiaru brać Reida za idiotę i pytać czy z jego głową wszystko w porządku. Na razie. A takie rzeczy w takich miejscach to przecież mógł robić tylko z nim, bez względu na wszystko. No bo tak to jest, że spotykasz kogoś wyjątkowego, nawet gdy początkowo nie wiesz o nim absolutnie nic, ale i tak wiesz, że to on, masz to przeczucie. I Cain takie przeczucie co do Reida miał.
- Nie, jeszcze nikt mi nic nie pokazywał, chociaż trochę sam zwiedziłem. Ale muszę przyznać, że nad jeziorem jeszcze nie byłem. - również się do niego uśmiechnął, bo co jak co, ale do niego to akurat lubił się uśmiechać.
- Podałbym Ci rękę, ale sam rozumiesz. - podrapał się po karku z zakłopotaniem. Właśnie niedawno miał miejsce jeden z tych cholernych wybuchów i lepiej było się do niego zbliżać.

Sasha pisze...

- To będzie jedyny taki egzemplarz- zaśmiałem się- Wiesz taka edycja limitowana w formie jednej sztuki i to nie na sprzedaż- dodałem- A dotykaj ile tylko Twoja dusza zapragnie. Jest już Twój- spojrzałem na samochód, który wzbudził na podwórzu niemałe zdziwienie i zainteresowanie. No tak... W końcu skąd mógł się wziąć samochód, którego tutaj wcześniej nie było i to pojawił się zupełnie znikąd. To się nazywał fenomen- Trzeba tylko sprawdzić, czy on nie odpali. W prawdzie to taki mały mikrus, ale sprawdzić nie zaszkodzi- stwierdziłem z pełnym przekonaniem. Bo przecież nigdy nic nie było wiadomo.

Harakiri pisze...

Gdyby rzeczy, które uważamy za cudowne i niepowtarzalne mogły trwać wiecznie, ludzie byliby aż za bardzo rozpieszczeni, i zajmowali się tylko tym, co sprawia im przyjemność, w ogóle zapominając o obowiązkach. Na szczęście tak nie było, chociaż Cain musiał przyznać, że były momenty, w których szczerze żałował, że nie może ich przedłużyć. Takie jak wakacje z Reidem na przykład. Nie wiedział, czego ma się teraz spodziewać, po takiej przerwie jaka nastąpiła w ich znajomości, nie wiedział sam jakie panują pomiędzy nimi relacje, nie wiedział nic. Ale planował się dowiedzieć, bo nie lubił żyć w nieświadomości. A do bezczelnych i bezpośrednich pytań Caina Reid chyba był przyzwyczajony.
Zmarszczył brwi na propozycję kąpieli.
- Wiesz, nie jestem pewien czy to dobry pomysł. A porazić Cie nie chcę i nie nienawidzę Cię, wręcz przeciwnie. Więc możesz być spokojny. - odłożył swój bezcenny aparat, rozebrał się i dołączył do niego, wyjątkowo ostrożnie, starając się nie zanurzyć rąk w wodzie.

Sasha pisze...

[Ja wiem, ale auto jest na podwórzu, nie? Ale niech będzie po Twojemu xD]

- Dokładność to moja specjalność- powiedziałem, uśmiechając się- Będzie się bardzo dobrze tutaj prezentować. Taki samochód z duszą- podszedłem i poklepałem po masce- Szkoda tylko, że nie wyszła trochę większa, wtedy można byłoby nią śmigać. Albo tutaj na terenie szkoły. Albo po za nim. Na mieście. Ciekawe ile by lasek na taki samochód poleciało- zastanowiłem się przez chwilę. Nie, że traktowałem kobiety przedmiotowo. Co to, to nie. Ale wiadomo, że istniały też i takie, które po za dobrym samochodem i kasą w portfelu nie widziały niczego innego.

Abby pisze...

[Może wątek z Abigail?]

raven pisze...

– Niech będzie. I tak nie mam nic innego do roboty prócz padania na widok kolejnych mutantów – westchnęła. – Prędzej tu umrę, jeśli tak dalej pójdzie. Codzienne narażanie się na taki stres... To niezdrowe.
Tu nawet nie chodzi o kwestię nastoletniego buntu, ponieważ Annie pokonała go jeszcze przed ujawnieniem mutacji. Ucieczka byłaby dobrym rozwiązaniem, jednak pozostawała ta jedna kwestia, która wszystko utrudniała: wygląd, który z pewnością zwróciłby uwagę ludzi. I właśnie w tym momencie wszystko się rozsypuje. Inni posiadają zdolności niewidoczne gołym okiem, więc teoretycznie bez problemu poradzą sobie w towarzystwie niewtajemniczonych. A ona?! Bardzo chętnie by się z kimś wymieniła. Przeżyłaby nawet wymysły pokroju śmiertelnego dotyku. Omijanie żywych wydaje się być znacznie łatwiejszym rozwiązaniem od wykańczania dwudziestu opakowań fluidu za jednym zamachem.
Nikt nie będzie jej przecież płacił odszkodowania.

Annie M.

Karou pisze...

-Lubię gorące bo w tedy lepiej smakuje. Wiesz z tego co pamiętam kiedyś moją ulubioną była niesłodzona zielona herbata ale wiesz taka prawdziwa... Teraz się dziwię jak mogłam pić ją bez cukru przecież to ohyda bez cukru. - skrzywiła się mimowolnie i upiła łyczka herbaty już drugiego.
- Sam uważaj bo się poparzysz mi to raczej nie grozi przyzwyczaiłam się do swoich poparzeń... Ach trzeba płacić za wszystko - westchnęła - A poza tym ja się zbytnio nie rozglądam boję się tego wzroku bazyliszka... Brr to takie zimne - dodała jeszcze - A poza tym ona i tak mnie nie lubi i mogę się założyć że tylko czeka aż zrobię coś złego... - chapnęła ciastko.

Irys

zawrót głowy. pisze...

Skrzydła zawsze ją fascynowały. Po pierwsze były piękne, po drugie przemiłe w dotyku, a po trzecie można było wzbić się na nich w przestworza pozostawiając te wszystkie paskudztwa ziemskie na ziemi. Zazdrościła chłopakowi, nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo mu zazdrościła. Chciałaby kiedyś mieć możliwość polecenie o własnych siłach, jednak jej przypadek został ukierunkowany na pomaganie, w końcu tego chciała i o to prosiła ludzi pracujących w laboratorium.
Powolutku przesuwała dłońmi po chorym skrzydle uśmiechając się bardzo szeroko. W sumie cieszyła się, że chłopak siedzi do niej Tylem, bo mógłby ją uznać, za nienormalną – dziewczyna cieszyła się do skrzydeł – to zachowanie nie mieściło się kanonie: normalne, poprawne, do naśladowania, ale były tak piękne i przyjemne w dotyku, że brunetka nie miała zamiaru się spieszyć z leczeniem Reida.
Jej kotka niby poluje na gołębie? Nic podobnego! Widać pan Lightwood bardzo mało wiedział o kotkach, a już na pewno o tym tu, konkretnym. Eliza była naprawdę grzeczna, zresztą była jeszcze małym kociakiem i swoją panią trzymała w bezpiecznej odległości. Eskapady i inne samotne przygody nie były jej ulubionymi zadaniami. Wolała posiedzieć w kocyku koło swej pani i mruczeć odczuwając niesamowitą przyjemność z drapania za uszkami.
- Żadna pani… Jestem Amelie.. – przedstawiła się grzecznie nadal uśmiechając niczym dziecko widzące słodycze. – Ciekawego to chyba nic.. – stwierdziła wzruszając ramiona. – Tylko coraz więcej uczniów dostaje przepustki na opuszczenie murów szkoły i wpadają tu do mnie w co najmniej, opłakanym stanie..

Amelie.

Harakiri pisze...

Cain był trochę wyższy, może nie dużo, więc różnicy w wodzie to nie zrobiło. Podszedł więc bliżej, bardzo niepewnie opuszczając dłonie luźno wzdłuż ciała. Przeszło go lekkie, znajome mrowienie wyładowania, ale chyba tylko on je czuł, bo nie zauważył żeby Reid jakoś się skrzywił czy odskoczył. To sprawiło, że nawet się rozluźnił a na jego twarz znowu wpłynął uśmiech. Jak zwykle zapomniał się ogolić, no ale jeśli ktoś wstaje dziesięć minut przed rozpoczęciem lekcji to nie jest nic dziwnego, że jest taki nieogarnięty... Ale z tego co wiedział, dobrze wyglądał z takim lekkim zarostem.
- Prysznic to nie to samo, co jezioro. Ale masz rację, chyba będzie dobrze. To co, ścigamy się? Zobaczymy czy coś się zmieniło od ostatniego razu. - puścił mu oczko, zanurzył się całkowicie i szybko popłynął przed siebie, zataczając ramionami szerokie koła. Na Hawajach też pływali w oceanie a potem tacy zmęczenie na gorącym piasku...

Harakiri pisze...

Ale to przecież było do przewidzenia, że bedzie oszukiwał. Bo zawsze tak robił a i przegrywać nie bardzo lubił, więc tak wychodziło, o. Wyścig polegał na przepłynięciu dystansu w tą i z powrotem, więc z powrotem byli w miejscu, gdzie mieli jeszcze całkiem dobry grunt. No, długie ręce też się przydawały... nie tylko w pływaniu, if you know what I mean.
- Ja? Oszukiwałem? No co Ty, przecież ja jestem uczciwy! - zaprzeczył od razu ale nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem, co oczywiście psuło jego niewinność. A co do zachowania się, jakby nigdy nic się nie wydarzyło... Cain postanowił to zmienić. Zblizył się do Reida i dwoma palcami przekręcił jego twarz w swoją stronę. Chwilę patrzył mu w oczy, po czym ucałował jego mokre usta. Tak po prostu.

wilczyca pisze...

- widziałam. Moja siostrę. Wpiernicza tyle fast-foodów, że niedługo nie wiem w czym się zmieści. - odpowiedziała pół zartem, pół serio. Po prawdzie uwielbia jeść wszystko, byleby nie czuć sie głodna, ale to omińmy już w milczeniu. Podczas tego lata było w końcu widać efekt jej konsumpcji. Odjęła dłoń od kubka i wypiła połowe za jednym zamachem.
- no widzisz. Zawsze mozna znaleźć podpowiedź bez uciekania sie do kłamstw. - popatrzyła na wskazane miejsce - no nieźle.. Ty tu w ogóle cos robisz w tej bibliotece czy udajesz, ze pracujesz? - zapytała z udawana powaga - ano moge pomóc. W swoim czasie robiłam to wczesniej przez jakiś czas wiec nie jestem zielona.

Raven

zawrót głowy. pisze...

Skoro lubił patrzeć na uśmiechy to przebywając nieco dłużej z Amelie zorientuje się, że ta prawie ciągle się uśmiecha i wtedy, jeśli tylko będzie chciał, będzie mógł na to patrzeć cały czas. Mimo iż nie zawsze miała ku temu powodu starała się cieszyć jak najwięcej. W końcu każdy ma jedno życie, nieprawdaż?
Gdy zobaczyła rękę chłopaka uniosła tylko na ułamek sekundy dłoń, która nawet łącząc się z dłonią chłopaka, żarzyła się na zielony, przyjazdy kolor gdyż moc nie u dezaktywniła się na tę chwilę. Dosłownie kilka sekund później dłoń dziewczyny ponownie spoczęła na skrzydle bruneta, a Amelie zagryzła wargę skupiając się na swojej pracy. Prócz całej przyjemności z dotykania poszczególnych, mięciutkich piórek miała również satysfakcję mentalną, że po raz kolejny komuś pomaga, uśmierza jego ból. Miała nadzieję, że po owej stłuczce z drzewem nie zostanie nawet najmniejszy świat, jednak miała również świadomość, że musi dać Reidowi szlaban na latanie przez najbliższy tydzień by nie nadwyrężać skrzydła. Po tym czasie, będzie musiał przyjść do niej na kontrolę i jeśli wszystko będzie dobrze, powróci do latania.
- Z tej? Z tej to wygląda rewelacyjnie! – powiedziała po chwili bardzo entuzjastycznie i zaczęła błądzić gdzieś wzrokiem bo dopiero teraz złapała się, że chłopak pyta o skręcone skrzydło, ona mówiła ogólnie o pięknych, wielkich skrzydłach, które chciałaby mieć na własność. – Znaczy.. nie tak źle. Zaraz skończę. – dodała nieco zakłopotana.

Amelie.

hypernova pisze...

[Haha dokładnie<3
My tu sobie prowadzimy dyskusję o jego niezaprzeczalnie świetnej roli, a tu wypadałoby nad wątkiem pomyśleć;)]

Ida

hypernova pisze...

[Ja o tej porze też nie myślę, więc chyba zdam się na twoje jutrzejsze pomysły;)]

Ida

Sasha pisze...

- To jak byśmy się tym dzielili?- zapytałem, śmiejąc się cicho. Oczywiście tylko żartowałem. To był już jego samochód i mógł z nim zrobić co mu się tylko rzewnie podobało- No, ale interes byłby z tego niezły. A co mniejsze dzieciaki mogłyby nawet wsiąść do środka- zaśmiałem się dźwięcznym dla ucha głosem. Słysząc jego pytanie, przez krótką chwilę zastanowiłem się nad odpowiedzią. W sumie dzisiaj już jedną kawę piłem. Ale... Co mi zaszkodzi wypić jeszcze jedną. Skoro mnie częstuje to czemu miałbym z tego nie skorzystać. Jak to mówili... Jak dają to brać, a jak biją to uciekać.
- Ja poproszę o kawę bez cukru- powiedziałem. O taaa... odzywała się teraz we mnie moja natura kawoholika.

wilczyca pisze...

- ha! I tu cie mam Aniele - dopiła ostatnie lyki napoju - praca bibliotekarza czasem bywa męcząca prawda? - zauważyła szczerze. - często ci sie zdarza grać? Dobra - wstała z miejsa. - czas sie zabrać za to, tylko powiedz mi co dokładnie i gdzie to wsadzić? - odstawiła kubek na stolik i podeszła do kupki. Gdy sie nie ruszył, odwróciła sie bokiem i popatrzyła nagląco w jego kierunku.

Raven

zawrót głowy. pisze...

Dziewczyna przeważnie niestety spotykała osoby zamknięte w sobie, które wcale się nie uśmiechają i przez swoją mutację uważają się za najgorszych na świecie. Cieszyła się, że może być podróbką Zbawiciela i pomagać tym duszyczkom uwierzyć, że są wspaniałe i dzięki swej mocy bardziej wyjątkowe. Może przez to kojarzyła się ludziom z wiecznie uśmiechniętą, dobrą wróżką, która pomoże i wyciągnie z każdej opresji.
Uwielbiała się śmiać. Uznawała, że każda minuta szczerego śmiechu przedłuża jej życie o jeden dzień. Niby to głupie i naiwne, ale badaniami stwierdzono, że osoba, która więcej się śmiała w swoim życiu żyła o kilka lat więcej.
Nie pomyślała o niczym zbereźnym choć może przez chwileczkę tak, bo słowa chłopaka zabrzmiały dość zabawnie. Może dlatego automatycznie wybuchnęła śmiechem i ostatni raz, tym razem by wzmocnić oba skrzydła przejechała, żarzącą się na zielono, dłonią po rancie skrzydeł, począwszy od pleców chłopaka kończąc na samym dole, gdzie piórka są najdelikatniejsze.
- Zrobione.. – powiedziała zagryzając wargę. – A jeśli chodzi o lot, to chętnie skorzystam, ale dopiero za tydzień, jak wydobrzejesz..

Amelie.

Karou pisze...

Parsknęła mało elegancko.
-Bo to prawda, nie słuchasz... Ale nie martw się mało kto umie słuchać - dodała i upiła jeszcze jeden łyk. Herbata nie była w cale aż taaka gorąca. Była po prostu ciepła i miło parzyła w usta.
-A jak myślisz co robię cały czas i dlaczego nazywam ją bazyliszkiem? Jej oczy koloru zdechłych wodorostów mnie przerażają a ciebie to niby nie co? - spytała i chapnęła kolejne ciastko.Jak ona kochała ciastka.

Irys

Sasha pisze...

- Mam prawo jazdy. Mógłbym ich uczyć- powiedziałem z zapałem- A może jednak chyba lepiej nie- mój zapał ostygł. Sam nad sobą w niektórych momentach ledwo co panowałem, a co pomyśleć, że miałbym być cierpliwy wobec jakichś dzieciorów, które swoich wrzaskiem obudzić mogły nawet umarłych ze cmentarza- Znasz jakiś dobry ze swoich sposobów na naukę tego waszego języka?- zapytałem- U nas na wschodzie to większość po rosyjsku nawija i... wiesz z resztą jak to jest. Cały zachód gada po angielsku.

Aleksandra Krajewska pisze...

Usiadła sobie na tym jednym z ogromnych krzeseł przyj ego biurku – nie wiadomo po co one tu stały. A może właśnie po to by sobie porozmawiać z miłym bibliotekarzem? Kto wie. Przekrzywiła głowe na bok i zerknęła na jego skrzydełka. Wyglądały naprawdę ciekawie, ale musiały być kłopotliwe.
-Przysporzyły ci wiele kłopotów co? – zapytała od tak i przeniosła wzrok Nawego twarz posyłając delikatny uśmiech. Pytanie w sumie nie miało nic na celu, bo i tak dobrze wiedziała, że jeśli kiedyś miał z nimi jakikolwiek problem, teraz może żyć spokojnie.
-A co polecisz? Może jakiś horror?- zapytała i podrapała się po nosku i wyprostowała się.
calipse

Aleksandra Krajewska pisze...

Przyjrzała mu się uważnie, no jej ciężko było sobie coś takiego wyobrazić. Znajomi? Rodzice? Jakie to wszystko było dla niej obce, szkoda tylko, że nie miała pojęcia, że taż mogła by co nieco powspominać.
- Przepraszam, nie potrzebnie pytałam- spuściła wzrok i przygryzła delikatnie wargę by po chwili znów spojrzeć na jego twarz z tym swoim uroczym uśmieszkiem.
-Nie martw się teraz mogą Ci tylko zazdrościć- powiedziała i zamyśliła się.
-Mgła? a o czym to?- zapytała ciekawa.

Karou pisze...

Przyglądała mu się zajadając ciastka i popijając już nie tak gorącą herbatę.
- Wiesz, przypominasz mi anioła. Tak po troszku, jesteś miły, dobry, uczynny, zawsze częstujesz ciastkami no i masz skrzydła. - uśmiechnęła się przyjaźnie i chwyciła kolejne ciacho z resztą już ostatnie.
- Opowiedz mi... Jak tu trafiłeś. Proszę! -dodała - Nigdy nie słyszałam a chciała bym usłyszeć. - dodała - Chyba mamy jeszcze czas?

Irys

wilczyca pisze...

Była w połowie ruchu nim klapła z powrotem na krzesło.
- no wiesz... Chce ci pomóc, bys miał wiecej czasu na granie a tu cos takiego - obruszyła sie - no ale skoro tak twierdzisz to spoko. Ale potem nie marudź. - zachichotała - nie. w sumie mi sie nie spieszy, ale jakby ktos wpadł to by mogło by wydawac sie dziwne, ze kazde z nas nic nie robi. Zwłaszcza ja uciekajaca w połowie lekcji. A potem wymykajaca sie z zamku, by zwiac do lasu i zdmuchnąć Aniołka z nieba. W dalszej częsci opisu przytoczyć swój tyłek do biblioteki i pić tu napój dla ochłody. - przewróciła oczami - jak ktos wpadnie to wtedy zaczna sie pytania lub krzyki o tym, ze znowu chemia sie zrobiła wybuchowa, jak sie dodało jeden ze składników powietrza. Fajnie.. - westchnęła - i sie rozgadałam. To twoja wina - zachichotała - zmuszasz mnie do gadania. Gratuluję. Jesteś pierwszym. któremu się duała ta sztuka.

Raven

cisza. pisze...

Jakby się znalazł w takiej Kucykolandii to wcale nie byłoby źle. Zawsze mogło się przytrafić coś gorszego, o wiele gorszego. Na szczęście ostatnio moc Katherine nie szalała tylko pozwalała dziewczynie na swobodną kontrolę, bez żadnych większych rewelacji.
- W porządku - rozsiadła się na ławeczce, podciągając kolana pod brodę. Nie przejmowała się poważnym tonem mężczyzny. Wiedziała, że nic by jej nie zrobił, chyba. Zresztą, często udawało jej się wyjść obronną ręką nawet z tych niezbyt łagodnych wykroczeń. - Właśnie nie mam pojęcia. W ogóle jaki uczeń wychodzi po ciszy nocnej z zamku? - prychnęła, kontynuując jego grę.
Gdy się roześmiał, Kat mimowolnie mu zawtórowała. Już się nie przejmowała, że ktoś ich usłyszy. W końcu była w towarzystwie pracownika szkoły, czyż nie? Zawsze mogła na niego zwalić, iż ją wyciągnął na dwór. Cwaniara.
- Szkoda, że chmury zasłoniły gwiazdy - powiedziała z rozczarowaniem, opierając głowę o ramię Reid'a.

Katherine

Sasha pisze...

- No to w takim razie już teraz możesz zacząć przekazywać mi swoją wiedzę- uśmiechnąłem się lekko w jego kierunku i usiadłem na krześle, które stało nie opodal- Chciałbym już jak najszybciej zacząć dogadywać się z moimi znajomymi z klasy. Bo czasami, kiedy oni tak szybko mówią, to nie jestem w stanie za nimi nadążyć i połowy tego co oni powiedzą to mi zdarza się nie zrozumieć- zaśmiałem się cicho- No, ale kiedy ja coś zacznę 'gawarić pa ruski' to oni nie rozumieją mnie i się wściekają, bo nie można się ze mną wcale dogadać- dodałem po chwili.

Karou pisze...

-Ja nie pamiętam dokładnie. Nie pamiętam nawet czemu i jak zyskałam swoją moc. Ale powiem ci to co wiem. Wszystko zaczęło się jakieś trzy, dwa lata temu. Pamiętam ciepło i śmiech, niebieskie i orzechowe oczy, kołysankę i ból gdy spadłam z drzewa... I nagle to wszystko zniknęło... Nie wiem jak ale zniknęło ale nie byłam sama przy mnie był ktoś... Nie pamiętam kto to.
Potem pamiętam pewne następstwa ja i ten ktoś zostaliśmy zabrani gdzieś daleko, nie wiem gdzie ale pamiętam słowa... "Ty świecisz!" "A ty co robisz?" "Ja nic... A wiesz co robią" "Tak" "Musimy uciekać"... Uciekłam razem z tym ktosiem których chyba był dla mnie ważny, uciekłam z nim i z paroma innymi osobami którzy też byli ważni, żyliśmy spokojnie rok a potem znów musieliśmy uciekać... Nie pamiętam przed czym ale raz zaświeciłam zbyt jasno i...i.. Ktoś nas znalazł, nie pamiętam twarzy. Zabrali mnie i pokazali bo nie rozumiałam co mówili że tamci nie żyją.... Zamknęli mnie. Było tam ciemno... Uciekłam i obudziłam się już w szpitalnym łóżku, dalej pamiętam pytania. Tak tu trafiłam.

Irys

wilczyca pisze...

Uśmiechnęła sie szeroko.
- no cóż. To możliwe. Skoro ciągle na chemii coś wybucha. Zwykle z mojej winy, bo powietrze leci do mnie jak magnes - odpowiedziała powaznie
- to co? jeszcze coś picia? Duszno tutaj.. może "przewietrzyć"? - zapytała szczerząc się - ogładałes moze przenośny mini cyklon W wersji kieszonkowej? - popatrzyła mu w oczy.
Zawsze lubiła to robić, gdy była sama. I... nie zużywało za duzo energi, więc panowała nad tym.

Raven

Sasha pisze...

- U mnie mój rosyjski akcent śmiesznie dźwięczy w słowach- zaśmiałem się- Ale chyba tego już się nie wyzbędę- stwierdziłem, po czym lekko podrapałem się w tył czerwonej czupryny- Wiesz... im szybciej zacznę się uczyć tym lepiej dla mnie. Szybciej będę rozumiał co oni do mnie mówią- uśmiechnąłem się szeroko w jego kierunku- Podstawy znam, gorzej jest z wymową- słysząc o sprawdzianach, skrzywiłem się lekko- Muszą one być?- zapytałem. W każdej szkole to samo. Sprawdziany, odpytywania, kartkówki- Dobrze. Niech będzie, ale z jakimś dwu tygodniowym wyprzedzeniem- zaśmiałem się, widząc jego wyraz twarzy.

zawrót głowy. pisze...

Musiała mu dać ten specyficzny szlaban na latanie bo skrzydle naprawdę należał się sowity wypoczynek. Szczerze mówiąc tej parze skrzydeł przyda się chwila wytchnienia, gdyż jak zdążyła zauważyć brunetka, chłopak cały czas się wręcz nimi posługiwał. Nie było to niczym złym, rzecz jasna, jednak każdy organizm potrzebuje odpoczynku, tak samo jak każda cześć ciała kiedyś zaczyna chorować. Niekiedy jest to wynikiem przemęczenia, czy jak w tym konkretnym przypadku, bliskim spotkaniem z drzewem.
- Pewnie, zostań ile chcesz.. – powiedziała siadając na kanapie koło chłopaka, a mała, szara kotka natomiast zajęła miejsce obok swej pani i zaczęła łasić się do jednej z jej rąk. Mógł zostać ile tylko chciała. Jak na razie była sama, a bardzo lubiła towarzystwo i zawsze chętnie przyjmowała uczniów, który jedynie symulowali ból głowy czy jakiejkolwiek innej części ciała by ominąć swój znienawidzony przedmiot. Może było to nieco niepedagogiczne zachowanie ze strony Amelie, jednak nie ona była od wychowywania, ona mogła sobie pozwolić na rozpieszczanie.
- Czego się napijesz? – zapytała po chwili gwałtownie wstając jakby w myślach upomniała się, że jest niegościnna. Mógł powiedzieć dosłownie wszystko, a istniało 70% prawdopodobieństwo, że brunetka ma to w swojej obfitej szafie. Było tu kilkadziesiąt rodzajów herbat, kaw, a także innych napojów.

Amelie.

cisza. pisze...

[Ale masz już tych komentarzy O.o]

Reid należał do tych osóbek, których nie dało się nie lubić. Jego pozytywne nastawienie do życia i wesoły uśmiech potrafiły rozweselić chyba każdego. Katherine go lubiła, ponieważ będąc z nim, zapominała o wszystkich smutkach i problemach. Takie lekarstwo na całe zło.
Spojrzała na niego zainteresowana. Przyciągnął jej uwagę tym pomysłem, a rzadko kiedy udawało się zdobyć całą uwagę, panny Black. Przeważnie słuchała, ale przy okazji myślała o setce innych rzeczy. Nic dziwnego, że później zapominała o tak wielu sprawach.
- Tak właściwie to mogłabym wytworzyć bańkę, w której byłoby powietrze - uśmiechnęła się wesoło. - Albo ogólnie baniuchę z ciepełkiem i takimi tam - wzruszyła lekko ramionami. - Ale dzisiaj wolałabym zostać na ziemi. Może kiedyś - zerwała kwiatka i zaczęła wyrywać mu kwiatki. - Kocha, nie kocha... - zaczęła rozbawionym tonem, jakby znów była małą dziewczynką.

Katherine

kiraj pisze...

- Jak to cię nie boli, to tak - mruknął i wtulił nos w obojczyk Reida. Lubił jego skrzydła. Były takie duże i naprawdę robiły duże wrażenie, kiedy chłopak rozpościerał je. Można było podziwiać je całymi godzinami, a przynajmniej Fabian miał do tego taką zapalczywość. Chętnie zamieniłby się z Reidem na moce. Skrzydła musiały być świetne i dało się na nich latać, a to naprawdę fajne unosić się kilkadziesiąt metrów nad ziemią i patrzyć na tych wszystkich malutkich ludzi i domki znajdujące się na dole.
Fabian panicznie bał się jednak bólu. Nie tego, który spotka jego samego, ale innych, toteż zaznaczył, że jeżeli Reida to rozkładanie skrzydeł męczy lub boli, to niech tego nie robi. Wtedy zażąda buziaka. Buziak od Reida był jedną z fajniejszych rzeczy, jakich rzeczy można było zażądać kiedy ma się na niego niby-focha. Fabian wiedział, że buziaka Reid raczej nie odmówi, bo teraz wydawało mu się, że ma już całkiem dobry nastrój.

F. E. Maverick

Aleksandra Krajewska pisze...

-To dobrze, ważne by nie mieć zmartwień prawda?- zapytała i oparła dłonie na orzechowym blacie. Zagryzła wargę spoglądając na niego.- Mili ludzie są tu.- przyznała mu rację, zamieniając kolejność słów jak yoda. Wcale nie specjalnie, tak to już się ma po zabawie w jej mózgu. Zaśmiała się, słysząc, że mgła jest o mgle. Pokręciła głową i wysłuchała całość opowieści o książce, no i musiała przyznać, zainteresował ją. -Wiesz? Chętnie ją wypożyczę - przyznała, a kiedy tylko usłyszała, że dana książka jest na stanie, szczerze się uśmiechnęła do niego.-No to poproszę ją.- Ale nie miała ochoty stąd teraz uciec, bardzo przyjemnie się jej z nim rozmawiało, więc nie ruszyła się ze stłkoa, na którym siedziała.
-Nie masz nic przeciwko, bym sobie tu posiedziała? Pomęczyła Cię?- wolała się upewnić i zmarszczyłą swójmalutki nosek.

[Czy to ten film gdzie na końcu facet zabija wszystkich oprócz siebie, a zaraz potem nadchodzi pomoc? To byłą scena z filmu, której nigdy nie zapomnię. To było takie... hm neiwiem jak to nazwać xD]
Calipse

Unknown pisze...

[ Ja chcę wątek i mam nawet jakiś tam pomysł. Co ty na to żeby Amanda jako swoją kolejną ofiarę upatrzyła sobie Reida?:3]
//Panna Am

wilczyca pisze...

- nie przepadam tez za fizyką. Moze dlatego, ze aż tak bardzo sie od siebie nie różnią - wzruszyła ramionami. - widzę, ze nas jest więcej. Może założymy klub antyfanów nauk ścisłych? - puściła mu oko. - ano tutaj. W pomieszczeniu zamkniętym wychodzi mi łatwiej, lecz musimy zamknąć wszelkie okna i drzwi, bym nie miała dostępu do świeżego powietrza. - oznajmiła troche stopujac jego entuzjazm. Bo naprawdę - dzisiejszego dnia wyrobiła swój limit wrazeń.

[stopujaca Ravik, która mimo wszystko pragnie uniknac ewentualnego totalnego sprzatania biblioteki dłuzej niz przez miesiac.]

kiraj pisze...

- Oj no, wiesz o co chodzi... - zaburczał, brzmiąc trochę jak kilkuletnie dziecko, które nie potrafiło słowami opisać własnych uczuć. Trudno było mu powiedzieć co czuje w stosunku dla Reida. Na pewno nie chciał dla niego źle. Zależało mu na nim, ale nie wiedział na jakim poziomie jest to znajomość. To zauroczenie, zwykli kumple czy może coś jeszcze innego?
Sam nie wiedział.
Niemniej jednak ucieszył się, kiedy Reid rozłożył skrzydła. Były urocze, wyglądał z nimi jak prawdziwy anioł. Uśmiechnął się z iskierkami satysfakcji w oczach.
- Aniołek! - mruknął i po chwili był już uwieszony na jego szyi i macał go po prawym skrzydle i językiem wywalonym na wierzch. Przypominał małe, zafascynowane czymś dziecko i to miało w sobie pewien urok.

F. E. Maverick

Karou pisze...

Pokręciła głowę z małym uśmiechem.
- Nieprawda. Tu też były pytania, badania i ci psycholodzy brr. Nigdzie nie jest bezpiecznie wszędzie cię coś złapie, ściany mają uszy i oczy trzeba się pilnować a ja chciała bym pamiętać... Ale nic nie pamiętam. Tu też można nas skrzywdzić bo tu czujemy się bezpieczni i zapominamy o niebezpieczeństwie właśnie tu jesteśmy najbardziej bezbronni. Nie wiem czy dostałam moją moc w laboratorium czy się z nią urodziłam. Nie pamiętam ale nadal nie tracę czujności i -tu spojrzała na ciastka - Chcesz mnie pocieszyć ciasteczkami? Serio ? Może lepiej byś mnie przytulił - zaśmiała się.

Irys

kiraj pisze...

- Wieczorem... Wieczorem pewnie będę siedział w swoim pokoju, słuchał jakichś smętów i opychał się chipsami jak sfrustrowana małolata z braku jakichś lepszych zajęć - stwierdził z rozbawieniem. Złapał go za rękę i pociągnął w stronę łóżka. Nie przejmował się tym, że chłopak może zawadzić coś którymś skrzydłem i przypadkowo to popsuć, zrzucić lub potłuc(chociaż w zasadzie pod trzynastką nie było za bardzo czego potłuc oprócz ekranu laptopa, który jednak był w bezpiecznej strefie).
- Co ty się tak na ten film napaliłeś? Pewnie i tak znasz go na pamięć - parsknął z lekkim rozbawieniem w głosie. - A czemu pytasz o wieczór?

F. E. Maverick

wilczyca pisze...

- no wiesz ... - poatrzyła na niego z wyrzutem. Potem sama wstała i poszła pomóc. Gdy się upewniła, że nie wyczuwa chodźby najlżejszego powiewu. Poszła po szklankę, którą wypełniła po brzegi wodą. Była ona przezroczysta, więc łatwo było to zaobserwować. Podeszła z nią do blatu najwyzszego stołu i połozyła by była widoczna - gdzie sie podział twój entuzjazm - zapytała trochę rozbawiona - w tym bedzie lepiej widać - połozyła dłoń na wierzch i zaczęła sie koncentrować - a teraz patrz... - postukała powierzchnie szklanki formułujac wir.

Sasha pisze...

- Rosyjski nie jest aż taki trudny. Ważne jest abyś pierwsze co zrobił to opanował cyrylicę. No chyba, że chcesz nauczyć się tylko gadać, to wtedy uczysz się tylko wymowy- uśmiechnąłem się lekko. Słysząc jego pytanie mój uśmiech się bardziej poszerzył- Jak większość facetów. Tak, jestem wzrokowcem. Wolę patrzeć niż słuchać- zaśmiałem się cicho.

Anonimowy pisze...

[Trochę czasu mi zajęło odkrycie, któż to mnie z avatara kosą straszy, ale w końcu udało mi się do tego dotrzeć :D kurczę, zauroczył mnie Twój Reid. Zresztą, pannę Mayę też ;) ]

Maya

wilczyca pisze...

Uśmiechnęła sie półgębkiem i nadal formowała. Po chwili odjęła rękę od szklanki ale nadal ja kontrolowała.
- nie krępuj sie - mruknęła cicho a potem sie uśmiechnęła, gdy skończyła - i jak? - zapytała, gdy uniosła szklankę do góry małym wirem wśrodku. Podała mu szklanke by mógł ja sobie poogladać ze wszystkich stron.

Raven

Sasha pisze...

- A co jest złego w samym patrzeniu. Tym bardziej, jeżeli jest na kogo, albo na co- zaśmiałem się cicho wzruszając lekko i mimowolnie ramionami. Nie widziałem w tym problemu. No, chyba, że ten ktoś wpatrywał się przez dłuższy czas we mnie, mając zamiar mnie zabić. Wtedy reagowałem natychmiastowo. Starałem się z lekcji zapamiętać jak najwięcej się tylko dało. W końcu przecież musiałem się przyłożyć, jeżeli chciałem, aby w przyszłości było widać jakieś efekty mojej i Reida pracy.

wilczyca pisze...

On obserwowała to co sie działo w szklance a ona natomiast jego.
- widzę. - nie dało sie tutaj nie usmiechnąć, jednak trochę zbladła gdy usłyszała od niego, ze to niby jest super. - być może jesli chodzi o tego typu sztuczki lub ostudzenie herbaty, jednakże... jeśli chodzi o istoty myślace, takie jak my to.... Tu juz nie jest zbyt wesoło. Juz to kiedyś zrobiłam.. 0 popatrzyła na szklankę by przyspieszyć wibrację.

[lekko przygnębiona Raven]

wilczyca pisze...

- to nie jest zabawne, wiesz?
Momentalnie uciszyła wode, tak ze teraz leniwie sie obracało.
- np. przypadkiem i w sumie ze złości, obnizyłam cisnienie krwi kuzynce, tak ze wołano karatkę, gdyz było one niebezpiecznie wysokie?! - oznajmiła trochę chłodno.

Sasha pisze...

- Kiedyś pamiętam jak miałem takie fajne kolorowe karty z napisami. Jedna kolorowa karta to jeden wyraz. I często je sobie przeglądałem, kiedy stałem na przystanku i czekałem na autobus- uśmiechnąłem się lekko w jego kierunku- One się tak trochę dziwnie nazywały- zastanowiłem się przez krótką chwilę, próbując przypomnieć sobie ich nazwę- Już wiem- uniosłem palec w geście eureki- One nazywały się fiszki- zaśmiałem się cicho dźwięcznym głosem.

Karou pisze...

-Anielski przytulas? No no ale sądzę że lepszy był by anielski buziak - dodała chichocząc - No dobra już cię nie podpuszczam - powiedziała i również go objęła.
-Czemu mnie nie dziwi że pachniesz książkami, piórami którymi mam wypchaną poduszkę i ciastkami? Czemu? - powiedziała z uśmiechem. - Nie ja nie biję ludzi ja ich oślepiam swym blaskiem mej osobowości i urody... Eee no tak jak by - jeszcze dodała było całkiem miło. - Nie musisz być dobry w pocieszaniu... To w cale nie jest łatwe a mnie nie pocieszaj pogodziłam się już z tym wszystkim

Irys

kiraj pisze...

Reid i portale randkowe? Nie, nie, nie! Fabian nigdy w życiu nie podejrzewałby go o wchodzenie na takie strony internetowe. To wydawało mu się być wręcz niedorzeczne. Uważał go za naprawdę fajnego kolesia, no i niejedna dziewczyna (a nawet niejeden chłopak!) potwierdziłby jego słowa z ręką na sercu, więc czemu miałby szukać swojej drugiej połówki parę tysięcy kilometrów od siebie?
To takie dziwne! Nie umiałby tego zrozumieć, gdyby to usłyszał. Chyba by w to w ogóle nie uwierzył.
- Hmm... No ba, jeszcze pytasz! Z tobą zawsze, ale co cię tak dzisiaj napadło? Ostatnio to wręcz mi uciekałeś, a tu proszę. Szykujesz na mnie jakaś pułapkę, czy coś? - spytał, śmiejąc się perliście.
Wystarczyło dwadzieścia minut obecności Reida obok, żeby nagle poprawił mu się humor. Magia, prawda?

Fapek Maverick

kiraj pisze...

- Jak się utopię, to mi napuchnie i zsinieje twarz - poskarżył się mu dziecinnym tonem głosu. Oczywiście, że nie brał jego słów całkowicie na poważnie, chociaż w sumie... Większość seryjnych morderców sprawiała wrażenie miłych, a przynajmniej nieszkodliwych dla środowiska i otaczających go ludzi. Tylko potem tak jakoś przypadkiem zaczęły znikać pojedyncze kobiety, a w jego mieszkaniu znajdowano zakrwawione noże i ręczniki, no nie?
- Jak co ciężko robi się ze skrzydłami? - spytał, kiedy już zdołał złapać oddech i obronić się chociaż na chwilę od Reidowych łaskotek.

Fapek M.

kiraj pisze...

Krótko mówiąc; lepiej nie kusić losu. Chociaż w sumie, jeżeli komuś nie zależało na własnym życiu i chciał chociaż raz zaszaleć, to mógł śmiało iść do Reida i sprawdzić jak duże pokłady cierpliwości posiada. Najwyżej skończy pływając sobie po dnie jeziorka podgryzany przez płotki.
- A oprócz bycia mordercą jesteś też nekrofilem? - spytał z lekkim rozbawieniem. Okej, to nie powinno go śmieszyć, ale jeżeli ktoś znał Fabiana chociaż tyle, co Reid to wiedział, że chłopaczyna ma nieco inne spostrzeżenia na pewne sprawy, a ludzie którzy tego nie rozumieją nazywają to zwyczajnie spaczoną psychiką.
- Wiesz... "to" ma wiele znaczeń - stwierdził i pogłaskał go po głowie. Ten ciężar na klatce piersiowej był całkiem przyjemny, aż nie chciał ruszać się z miejsca.
- A woda chociaż ciepła? Nie chcę mieć kataru potem. Nawet ci buziaka nie mógłbym potem dać - stwierdził, nadymając zabawnie policzki.

Fap, Fap Maverick

wilczyca pisze...

Nim dokończyła zdanie, popatrzyła mu w twarz i prawie od razu pozałowała, ze wyszło tak ostro.
- Reid.. - zaczęła troche niezręcznie. Kurczę, ze tez nie ugryzła się w język. - w sumie to ja przepraszam. Tak trochę... nie lubie o tym wspominać. Przepraszam cię - połozyła szklankę na stoliku. - kurcze. Chyba nam wyszedł dzień przeprosin. - próbowała zazartować.

Raven, czujaca sie teraz jeszcze bardziej niezręcznie niż przed "dmuchnieciem"

kiraj pisze...

- Jednym dotknięciem, tak? A gdzie cię dotknęła? Tu...? - spytał i przesunął dłonią z jego włosów na kark, a potem na kręgosłup i ostatecznie połaskotał go w żebra, co miało być niejako karą za ten atak gilgotek sprzed kilkunastu sekund.
Uśmiechnął się do niego niewinnie i przygryzł lekko swoją dolną wargę przesuwając zębami po kolczyku-podkówce. Poczuł to śmieszne uczucie w brzuchu, jakby te motylki. Miał ochotę go pocałować, ale nie wiedział czy może. Nie wiedział, czy Reid kogoś już nie ma. Przecież był fajny, tyle osób na niego patrzyło z iskierkami w oczach!
Pewnie Reid nawet nie spojrzałby na niego, gdyby Fabian sam się do niego nie przyczepił już na początku pojawienia się w Recifle College. Czasem czuł lekką frustrację, bo miał wrażenie, że Reid traktuje go jak młodszego brata. Jak tylko młodszego brata.

Fap-Fap M.

wilczyca pisze...

- i tak powinnam - podeszła blizej do niego. Otworzyła ramionami i go objęła by przytulić. - przeciez nie wiedziałeś, więc nie przepraszaj. - cofnęła się - mojej kuzynce nic sie powazniejszego nie stało. Tylko zemdlała - usmiechnęła sie z musu - dodała - wyluzuj. Przekupujesz ciasteczkami - puściła mu oko. - w sumie. Zbliza sie pora obiadowa, ale mogę tu zjeść z toba. Najlepiej w jakimś kacie.

Raven

Makita pisze...

- w szczególności jak ma się tak zajebista klasę jak moja- westchnalem cicho- po za niczym innym się nie skupisz oprócz omijania papierkowych kulek które celuja prosto w ciebie- usmiechnalem się z ironią- i później trzeba nadrabiać po lekcjach żeby braków nie mieć- dodalem po chwili. ciężkie było życie ucznia.

kiraj pisze...

Pozwolił mu się w pewien sposób unieruchomić. Reid wyglądał uroczo, kiedy próbował być zły na poważnie. Wtedy miał taką uroczą minę, no i Fapek nie umiał się powstrzymać przez tym, żeby nie dać mu buziaka w nosek.
"To tak na rozchmurzenie" - powtarzał sobie, chociaż dobrze wiedział, że wcale nie tylko.
- Puścisz mi łapki? Poza tym, sweetheart... Właśnie zaczyna się ściemniać, spojrzyj sobie w okno - mruknął i położył się wygodnie na łóżku. Najwyraźniej skrępowane nadgarstki nie stanowiły dla niego żadnego problemu.
Reid, Reid, Reid...!
Niedługo zaczną mu się śnić baranki z jego buźką i wtedy naprawdę będzie musiał się udać do psychiatry, żeby ten przepisał jakieś tabletki, chociaż... czy na taką zaawansowaną nienormalność w ogóle coś by podziałało?
Najprawdopodobniej nie.
- Nie brać? Dlaczego nie? A jak coś wgryzie mi się w... tyłek? - spytał, spoglądając na niego z rozbawieniem.

Fap-Fap M.

kiraj pisze...

- Romantycznie będzie, gdy zmuszę cię do masowania mi tyłka, jak coś mnie w niego gryzie, uprzedzam! - mruknął i posłał mu cwaniacki uśmieszek. No cóż, niecodziennie właził do jeziora, a już tym bardziej nie nago, a poza tym jeszcze nigdy z Reidem, ale... Tak, zdecydowanie - chciał to przeżyć. Lubił nowości i wyzwania, a to było zarówno jednym jak i drugim.
- Tak całkiem na marginesie... Nie noszę gaci - stwierdził i spojrzał na niego z widoczną powagą. Tak, serio nie nosił bielizny, ale co w tym takiego dziwnego? Jak nosi się takie ciasne spodnie, to raczej normalne, co nie?
- Polecieć? Jestem ciężki i będę piszczał - roześmiał się. Wcale nie miał zamiaru piszczeć. Piszczał tylko jak ktoś go szczypał do takiego momentu, kiedy zaczynała płynąć krew. To wcale już nie było fajne.

Fap-Fap M.

kiraj pisze...

- No patrz, ja już nie muszę piszczeć. Ty mnie w tej chwili rozbierasz wzrokiem. Już praktycznie na goły tyłek stoję, a nawet o nic nie prosiłeś! - mruknął z wyraźnym rozbawieniem, które malowało się na jego jasnej mordce.
Reid wzbudzał w nim tyle cudownych uczuć! No i w zasadzie, to pomimo swojej nienagannej wręcz szczerości Fabian jeszcze nikomu nie przyznał się w czasie luźnej rozmowy do tego, że on i bielizna to dwa pojęcia, które na co dzień się raczej mijają.
W bokserkach tylko sypiał w lato, w zimę wkładał na dupę dres i był szczęśliwym człowiekiem, ot co. Pod kołdrą w końcu i tak nikt go nie podglądał, prawda? Prawda!
No, chyba, że Reid się podkradał i podglądał, a on o niczym nie wiedział. No cóż, jemu taką lekką zniewagę by jeszcze wybaczył. W końcu to Reid, prawda? Jemu wiele rzeczy można wybaczyć za ładne oczy i dwa uśmiechy.
W pewnym momencie Reid mógł jednak zauważyć taki lekki... brak Fabiana, za to zza okna było słychać krzyk i takie nagłe pizg, pierdut, jebudu i jakiś zbolały jęk oraz odgłos otrzepywania.
- REEEID! RUSZAJ ODWŁOK! - ryknął w stronę szkoły i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Okej, teraz wskoczenie do jeziorka mogło być w pełni uzasadnione; całe łapska sobie w ziemi upaćkał. Dziecko naturysta, hipis i okaz wiecznego szczęścia.
Wyskoczył przez okno. Wyskoczył z pierwszego piętra, bo jest kretynem, ale nie da się go nie lubić. Chyba nic sobie nie złamał, bo nie bolało i nie było widać.
Głupi ma zawsze szczęście, co nie?

Fap-Fap M.

wilczyca pisze...

- ano nic, ale dostałam pietra i nie spałam przez to kilka dni. Matka myślała, ze zarywam noc i siedzę przed komputerem - zachichotała - ale ja ... nie mogłam zasnąć. Po czyms takim? - westchnęła - lepiej zostane tutaj i będę udawać, ze "pracuje". Zreszta mogę i posprawdzać karty jak cie nie będzie, tylko powiedź jeszcze które.

Anonimowy pisze...

[W pełni to rozumiem, bo sama mam tak, że przy każdym spojrzeniu na tytuł w głowie słyszę tę nutę :D no i przy okazji, skoro zaszłam w Twoje progi, może masz ochotę na wątek? :) ]

Maya

Karou pisze...

Zmrużyła oczy.
-A tak w ogóle to ile ty masz lat co? - przedrzeźniała go. - Wydaje mi się że osiemnaście, nie! Chwila. Ja to na pewno wiem. Jeszcze swój wiek pamiętam ale już reszty nie. Nawet nie wiem czy to imię które nosze jest prawdziwe - rozłożyła ręce trochę pusto się poczuła bez jego ramion ale to nic. Uśmiechnęła się.
- A po co mnie o to pytasz ? - zapytała szalenie ciekawa nawijając na biały palec biały kosmyk włosów. - Czyżby mój wygląd trudno dopisać do wieku?

Irys

kiraj pisze...

- Podobno już mam tak w naturze - stwierdził, co chyba dało się podczepić pod tę część o byciu głupim. Tak, niewielka, praktycznie niezauważalna sugestia z jego strony. Nieduże miał o sobie mniemanie, prawda? Nic dziwnego, to Fabian. On jest dziwny i to jest właśnie jego największy urok zaraz po durnych pomysłach i słodkich minach na zawołanie.
Najpierw nie wyglądał na skruszonego. Ba! Był na tyle bezczelny, że wytarł sobie jeszcze dłonie o uda (a raczej o spodnie, w miejscu ud, no ale szczegół) i uwiesił mu spokojnie na szyi. Dał mu buziaka w usta, jednocześnie w ten sposób na chwilę go sprytnie uciszając.
- Powiedzmy, że liczyłem na romantyzm i wspólną próbę samobójczą, czy coś - stwierdził nie kryjąc rozbawienia. - Głupi ma zawsze szczęście, jeszcze nic nigdy nie miałem złamanego, ale okej... Okej, tatusiu. Już nie będę. Słowo - stwierdził i pewnie położyłby łapkę na swoim serduchu, ale nie chciał sobie bardziej ześwinić koszulki z Mansonem. Za bardzo go lubił, żeby paćkać mu twarz ziemią.
Niby tylko koszulka, ale na punkcie Mansona to Fabian wprost szalał. Nie ma to jak jeden z ulubionych wykonawców, co nie? Jedni obchodzą się ze swoimi upodobaniami mniej, inni więcej.

wyspany Fap-Fap M.

Makita pisze...

- Albo plasteliną czasami. O ile taką mają- uśmiechnąłem się krzywo- Kilka razy taka plastelina wkleiła mi się w końcówki włosów i musiałem je nieco przyciąć- skrzywiłem się lekko. Taki ze mnie fryzjer był jak z koziej dupy trąba i nawet nie umiałem sobie równo końcówek podciąć. Ale nie chciałem iść do kogoś, aby mi je obciął.

kiraj pisze...

Zaśmiał się, kiedy usłyszał tego "debila". Jakoś nie przejął się wcale jakim epitetem. Już naprawdę gorsze rzeczy o sobie słyszał, toteż w ogóle go to nie ruszyło. Poza tym dobrze wiedział, że Reid nie mówi tego tak całkowicie na serio i poważnie, tylko w lekkim przypływie złości, no a jak Fabian się denerwował to potrafił rzucać mięsem na boki jak popadło, więc "debil" nie stanowił dla niego wielkiego przekleństwa.
Pozwolił mu się prowadzić, chociaż faktycznie to było odrobinkę niewygodne, bo co jakiś czas Reid szturchał go ramieniem i to było trochę... śmieszne, toteż kiedy już stanęli nad jeziorkiem Fabian wyglądał jakby ktoś przeleciał mu przed nosem pokazując gołą dupę i pana kutasa w pasiastej skarpecie.
- Jak chcesz, to proszę bardzo. Nie krępuj się. Możesz mnie wrzucić, ale zaciągnę cię do wody ze sobą - ostrzegł lojalnie i tak dla pewności ściągnął z siebie koszulkę. Mordkę Mansona wypierze sobie jak wrócą do szkoły.
- No co tak na mnie patrzysz? - spytał, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że Reid wcześniej nie miał okazji zauważyć kilku jego tatuaży. Poza tym chłopaczyna mógł być trochę takim widokiem zaskoczony, bo jednak Fabian to jednak ciągle dziecko, a tu proszę: już ma dziary.

F. E. Maverick

Makita pisze...

- Ja swojego pierwszego razu, kiedy obcinałem włosy maszynką nie wspominam za dobrze- zaśmiałem się na samo wspomnienie- Mieliśmy w domu taką nowiuśką maszynę do ścinania włosów i ja chciałem coś pokombinować z moimi kudłami. Wszystko niby było pięknie, ładnie. Obciąłem się do połowy na łyso. I wtedy maszynka wysiadła. Byłem do połowy ogolony, a z drugiej strony wisiały mi długie włosy. Matka się wkurzyła, spuściła mi lanie i na żywca żyletką dokończyła ścinanie włosów z drugiej połowy. Nie było to zbyt przyjemne, ale po latach wspominam to z jakimś typowym dla mnie sentymentem. Nawet śmieję się teraz z tego, chociaż na początku tak wcale zabawnie to nie było- stwierdziłem, śmiejąc się.

kiraj pisze...

- Jasne, że potrafię! - parsknął mu w odpowiedzi, jakby umiejętność pływania była jedną z tych, z jakimi każdy człowiek się rodzi. No cóż, według Fabiana to nie było nic trudnego i on pływać nauczył się w bardzo podobny sposób, w jaki teraz potraktował go Reid. Z tym, że wtedy kolega wepchnął go do wody z mostku i Fabian wychlał prawie pół litra brudnej wody zanim wypłynął na powierzchnię i to wszystko wykaszlał (czy raczej wyrzygał). Tym razem jednak miał więcej szczęścia, bo od razu odbił się od dna i wypłynął ponad taflę wody.
Koszulka z mordką Mansona się nie zamoczyła za mocno, więc nadal był całkiem szczęśliwym człowiekiem. Poza tym nie nałykał się wody z jeziorka, więc to też było plusem całej sytuacji.
Nabrał powietrza do płuc i zanurkował sobie płytko. Zastanawiał się jak może odgryźć się Reidowi za to zdarzenie sprzed chwili.

Fap-Fap M.

Anonimowy pisze...

[Pomysłów Ci u mnie dostatek :D nie wszystkie są wprawdzie zmieniające życie, ale bywają też te sympatyczne :) pomysł jest taki, iż Maya odwiedzi Reida w bibliotece, bo go wyhaczy jakiś czas temu, zainteresuje się i przybędzie z zamiarami uskuteczniania jakichś podrywów czy czegoś w tym stylu i przy okazji będzie się próbowała dowiedzieć, co z Reidem jest nie tak... W sensie jaką mutację posiada ;) ]

Maya

cisza. pisze...

[Jest w porządku ;)]

Niekiedy kreowana osoba, która miała ukazywać się przed ludźmi, różniła się od rzeczywistości w znaczący sposób. Katherine miała tylko nadzieję, że Reid naprawdę taki jest. Nie chciała, żeby w pewnym momencie okazał się jakimś terrorystą, czy człowiekiem z ogromną depresją, popijając alkohol w kącie swojego pokoju.
Roześmiała się rozbawiona, słysząc jego pytanie.
- Ty - zażartowała, po czym pacnęła go palcem w nos. Odrzuciła kwiatek, ponieważ odechciało jej się robić tę wyliczankę, chociaż zostało już niewiele płatków. - A tak serio, to nikt - wzruszyła ramionami. - Nie zakochuję się zbyt szybko. Na dodatek to chyba nie dla mnie. Powinnam trzymać się od ludzi na bezpieczną odległość, dopóki nie przejmę całkowitej kontroli nad swoją mocą.

Katherine

wilczyca pisze...

- mi to obojętne, bo i tak mało jem. Dla trzymania formy - wyszczerzyła ząbki. Posłała mu lekko spanikowane spojrzenie, gdy podrzucił pomysł wynoszenia garów. - żebyś sie nie zdziwił. - pomachała mu na odchodne.
Przeszła za biurko i usiadła. poodsunęła do siebie szufladke z kartami. Przy okazji odebrała kilka pozycji od jakiegos ucznia, który wpadł oddać. A potem zajęła się pozycjami az doszła do J.
Podniosła wzrok, gdy przyszedł.
- Reid. czy ty naprwdę tutaj pracujesz czy sie obijasz? - zapytała przesadnie powaznie - a co do pytania to moze być. Pewnie i tak jesz za trzech majac takie pokaźne skrzydła. - wyszczerzyła się.

kiraj pisze...

Fabian był dziwnym dzieckiem. Lubił trzymać się ze starszymi chłopakami z sąsiedztwa, którzy traktowali go nie tylko jak kumpla, ale również jak młodszego brata. Mieli wspólne tajemnice, razem oglądali pierwsze świerszczyki w domku na drzewie, robili sobie wyścigi z przeszkodami gdzie często Fabian załapywał różne kontuzje od zadrapań oraz siniaków aż po naciągnięcia mięśni i dość bolesne w skutkach skręcenia.
Kiedy Reid wyszedł z wody i zaczął się rozbierać to Fabian nie umiał się na niego nie gapić chociażby kątem oka. To było śmieszne bo zachowywał się jak wtedy, kiedy pierwszy raz oglądał w swoim pokoju film pornograficzny. Wtedy też miał podobne odczucie, no ale jakoś nie zamierzał się tym chwalić na głos, tym bardziej nie w jego obecności.
- Ojeju, jeju, jeju, jeju! - wyjęczał nagle i zrobił dość płaczliwą minę. Był cały czas głową nad taflą wody, więc to nie skurcz. Szybko jednak wyskoczył na brzeg i ściągnął swoje glany.
- Ych, całe mi zamoczyłeś, złośliwa bestio! - burknął wyraźnie urażony. - Za karę musisz mi pomóc, ot co!

Fap-Fap-Fap M.

kiraj pisze...

Fuknął dość głośno, kiedy usłyszał tekst o odkupieniu jego ukochanych glanów. Wylał z nich wodę; najpierw z lewego, a chwilę później z prawego. Odłożył je gdzieś na bok, na słoneczko, żeby trochę przeschły. On za trampkami nie przepadał i kiedy tylko mógł, to uparcie wkładał swoje niedźwiadki. Zgromił Reida wzrokiem który gdyby mógł, to zapewne mordowałby po kilkunastu godzinach ówczesnych tortur.
- Tak w rozebraniu, zboczku. Łeb byś lepiej odwrócił, ja nie jestem taki naturysta jak ty - stwierdził, wyłażąc na brzeg. Zaczesał mokre włosy do tyłu i stanął sobie dupskiem do Reida i sięgnął dłonią do guzika swoich spodni. Nie, nie nosił paska, ale były dość ciasne, więc gdyby temu napaleńcowi wpadło do głowy aby je z niego ściągnąć, to zobaczyłby co najwyżej dwa poślady i tyle, hehe.
Jednak Fabian to szczwany lis!

Fap-Fap M.

wilczyca pisze...


Wysłuchała ga a potem zaczęła sie krztusić ze śmiechu.
- szkoda, że nie widzisz teraz swej uroczej miny. Bardzo zjawiskowa. - wykrztusiła w końcu. Za śmiechu dostała az kolki. - wiem.... w końcu to twój konik do rozgryzienia. Tylko wiesz... ja nie wiem czy zdążysz - podeszłą do niego a potem przysiadła grzecznie na krzesełku. Z oporem wzięła widelec i podsunęła do siebie. Jednakze jak wzięła jeden kęs, zaczęło jej smakować.
Swoja porcje zjadła w takim tempie, ze az sama sie zdzwiła.
- wyzyskiwacz - powiedziała z pełnymi ustami. Przełknęła - wiesz co.. moze zróbmy jeszcze herbatę do tego.

droczaca sie z aniołkiem Raven

kiraj pisze...

- Wiem, no ale jakoś tego jeszcze nie zrobiłeś. Mam się zacząć obawiać? - spytał i spojrzał na niego przez ramię na Reida z podstępnym uśmieszkiem na mordce. Uwielbiał przekomarzać się z chłopakiem. Tak jednak swoją drogą... czy Reid w ogóle miałby powód do gwałtu na kimkolwiek? Przystojny, fajny, lubi się przytulać i oglądać filmy, ma cierpliwość nawet do oglądania długich, ciągnących się w nieskończoność seriali... Na pewno mógłby kogoś zaliczyć gdyby tylko tego zechciał i z pewnością obyłoby się bez żadnego gwałtu. Wiele małolat na niego leciało, a gdyby poszedł do dyskoteki, to wręcz by się od nich nie opędził. Nawet gdyby żadna mu się nie spodobała, to wystarczy parę szotów i od razu człowiekowi wydaje się, że świat piękniejszy, co nie?
Także Fabiś ściągnął te swoje spodnie i wpadł do wody razem z nimi. No, co jak co, ale równowagę to miał jak pijak po libacji!

Fabiś Fap-Fap

kiraj pisze...

- Przecież nic mi nie próbujesz włożyć nawet! - stwierdził lekko oburzonym tonem głosu, przy okazji szamocząc się dość bezradnie w wodzie. W końcu udało mu się zdjąć spodnie które zawinęły mu się nogawkami wokół kostki. Od razu wyrzucił je na brzeg. Wylądowały kilkanaście centymetrów od glanów, obryzgując się kilkunastoma kroplami wody, czym jednak się tak nie przejął.
No, teraz było fair. Oboje rozebrani do rosołu.
- Boisz się, że jakiś pedobear czyha na nas w krzakach, że się tak oglądasz na boki? - spytał, lekko rozbawionym tonem głosu, podpływając bliżej niego. Zarzucił mu ramiona na szyję i cmoknął go lekko w usta. Niby nic wiążącego, taki szczenięcy odruch jakich u Fabiana nie brakowało.
- Co tak patrzysz znowu? Rozmazałem się? - zaśmiał się trochę zdekoncentrowany tym wzrokiem Reida.

Fap-Fap M.

kiraj pisze...

- Okej, przepraszam. Już milknę, tatku - mruknął potulnym tonem głosu i faktycznie umilknął na dłuższą chwilę. Z jego ust wydobył się cichy pomruk aprobaty kiedy poczuł jak usta Reida najwyraźniej chcą sobie same wziąć buziaka i w sumie...
W sumie to był ten poważniejszy pocałunek. Dobrze, że było ciemno, bo gdyby znaleźli się tu - o zgrozo - parę godzin wcześniej, kiedy świeciłoby słońce i w oddali kręciliby się uczniowie to Fabian miałby niezłą cegiełkę na policzkach. Chociaż wróć. I tak czuł się jak pomidor dojrzewający w promykach brazylijskiego przybytku.
Pocałował go! Reid go pocałował! - na samą myśl o tym przeszedł mu wzdłuż kręgosłupa jakiś zdradliwy dreszczyk. Czyżby tego oczekiwał, skoro teraz tak z tego powodu winszował? Całkiem możliwe, kto wie co temu dzieciakowi we łbie siedzi?

Fap-Fap-Fap-w-jeziorku

kiraj pisze...

Fabian nie widział absolutnie nic złego w tym, że całował się z Reidem. Okej, między nimi była pewna różnica wieku, ale bez przesady! Co z tego, że Reid pracował tutaj? To w ogóle miało jakiekolwiek znaczenie? Jak dla niego - nie.
Fabian lubił takie pieszczoty, ale w zasadzie nigdy na nic więcej nikomu nie pozwalał. Był buntownikiem, ale miał pewne reguły, które sam sobie ustalał (i dlatego mógł je również bezkarnie łamać oraz naginać do woli), a których starał się przestrzegać.
To, co robił Reid było miłe, nie mógł zaprzeczyć, jednak...
- Jak zamierzasz tylko się ze mną przespać, to zostaw, okej? - mruknął i spojrzał mu w oczy w powagą. Nie lubił przygodnego seksu z kimś, kogo naprawdę lubi. Potem nie umiałby już utrzymywać z nim kontaktu. Źle by się z tym czuł.

Fap-Fap M.

wilczyca pisze...

- jassne - przekręciła oczami - w sumie. Jak chcesz mnie tutaj widzieć i nie boisz sie wybuchu, to mogę wpadać czasem. Jeśli nie będe przeszkadzać - puściła oko - tak jakoś. Zwykle jem to samo, tylko ze smak jest do bani. Doprawdy nie wiem kto ośmielił sie w ogóle zepsuć cos takiego. - zjadła ostatnie kęsy.- dobrze, juz dobrze.. moze być sok. Właśnie widać jakis tu zajęty - przekręciła oczami - w stołówce nie było zadnych plotek?

Raven

kiraj pisze...

- Jesteś z nim, co nie? - mruknął i odwrócił twarz gdzieś na bok, przez co księżyc wiszący wysoko na niebie oświetlał mu teraz policzek. Miał widocznie ściągnięte brwi, jakby coś go nagle głęboko zasępiło. Przełknął ślinę, pluskając sobie jednocześnie dłońmi w taflę wodną jakby nie chciał utrzymać przytłaczającej ciszy.
- Nie, sorry... Nie powinienem o to pytać, to twoja sprawa, wasza może... - mruknął, nieco speszony tematem na który w ogóle chciał wejść. To był zdecydowanie zły pomysł. Zły, zły, zły!
Jesteś głupszy niż ustawa przewiduje, Bian - przeszło mu przez myśl. Nerwowo odgarnął włosy do tyłu, żeby nie łaskotały go w czoło.
- Nie chcę popsuć tej przyjaźni. Już raz tak miałem, było fajnie i miło, a potem nie mogłem spojrzeć w oczy i wtedy już mniej przyjemnie - burknął cicho.

Fap-Fap smuteczek

kiraj pisze...

Fabian nie znosił takich sytuacji jak ta. Niby o czymś wiedział, ale z drugiej - w ogóle nie powinien o tym mówić, chociaż ze względów na własną kulturę. To tai temat tabu, a on jak zwykle musiał być sobą i go naruszyć. Zawsze ściskało mu się wtedy okropnie serce - znów poczuł, że zrobił coś nie tak i bał się, że Reid może teraz zacząć go unikać i traktować jak napaloną fankę lub natrętnego paparazzi.
Podpłynął do brzegu. Wbił tępe spojrzenie w czubki swoich glanów, które zaczęły już powoli, chociaż z wierzchu wysychać. Sam nie wiedział kiedy z lewego oczka popłynęła mu łezka. Potoczyła się mu po policzku i skapnęła na przedramię. Pociągnął spazmatycznie nosem, kiedy poczuł, że zbiera mu się na kolejne łzy, a to oznaczało, że ma chyba ochotę się poryczeć. Nie chciał przy nim płakać. Niestety jego szloch brzmiał teraz tak głośno, jakby człowiekowi kilka metrów nad głową helikopter przelatywał. Okropny jazgot.

Fap-Fap smuteczek vol. 2

kiraj pisze...

- Ubrałbyś się, golasie jeden ty - mruknął, uśmiechając się słabo przez łzy. To wyglądało tak, jak w filmie kiedy para się żegna i ta osoba która zostaje z jednej strony uśmiecha się, bo ta "druga połówka" jest jeszcze obok, a płacze bo za kilka minut zostanie absolutnie sama ze swoją głupią miłością, tęsknotą i problemami.
Pociągnął kilka razy nosem i potarł lewe oko wierzchem dłoni zaciśniętej w pięść. Nie, nie zamierzał mu przypierniczyć, ani nic w tym stylu. Spojrzał na niego już nieco rozchmurzony, chociaż nadal wyglądający dość żałośnie z tymi zaczerwienionymi oczyskami.

F. A. P. E. K

Makita pisze...

- A weź- westchnąłem cicho, po czym machnąłem ręką- Po tym zdarzeniu to nigdy więcej w życiu nie próbowałem eksperymentować z maszynką do golenia włosów- powiedziałem- Kiedy tylko taką widzę, to uciekam od niej niczym diabeł od wody święconej- zaśmiałem się- Zdecydowanie już wolę iść do jakiegoś dobrego fryzjera i dać mu się obciąć nożyczkami- stwierdziłem, udając, że jestem teraz bardzo, ale to naprawdę bardzo poważny. Długo jednak w takim stanie nie wytrzymałem i wybuchnąłem gromkim śmiechem.

wilczyca pisze...

- ostrzegam, że się mnie potem nie pozbędziesz. Będą koczować w tym pomieszczeniu jakby to było pole biwakowe - zapowiedziała radosnie - ogólnie - odpowiedziała. - ale da sie przyzwyczaić. Zreszta to nie nowość.
Wstała by sobie dolać soku.
- Reid, chcesz dolewki?

[sorki, ze to krótkie ale starzy do chaty wrócili.... i wybili mnie z rytmu ;/]

wilczyca pisze...

Popatrzyła na niego.
- jeszcze pomyslę, ze to nie jest soczek, tylko co innego - udała powagę. - w sumie cos w tym jest.
Wzięła tez i jego szklanke i jemu dolała. A potem podała.
- jak cie nie było, obsłuzyłam się i doszłam do J. I na blacie lezy zwrot. Zaniosłabym na półkę, ale pewnie pomyliłabym dział.

Makita pisze...

- Każdy jest specjalistą od czegoś- stwierdziłem, zamyślając się przez chwilę- Ty na przykład wiesz jak latać. Ja na przykład wiem jak malować. A fryzjer wie jak ma włosy ścinać- wybuchnąłem gromkim śmiechem- Mam tyle, że mogę sobie legalnie iść do sklepu i kupić piwo. Mam osiemnaście lat- oświadczyłem- I w każdym sklepie kiedy pokazuję swój dowód, to się czuje tak jakbym był jakimś agentem z FBI i pokazywał swoją odznakę.

wilczyca pisze...

- chyba? - zakpiła troszeczkę - przyznaj się.. Co pijesz? - wystawiła język - daj sie poznać od tej strony - upiła soszek.
Doprawdy. To było wręcz fascynujace, spogladac na niego z lekko zafrasowana mina.
- ano.. mam wprawę. Na kłopoty:najlepiej zagrzebać sie w książki i udawać, ze sa interesujace. I daj spokój. Nikt cie nie wywali, za pomoc biblioteczna. - odstawiła szklankę - własnie sie przyznajesz do winy - wyszczerzyła się.

Aleksandra Krajewska pisze...



Jak każdy, dokładnie… ale nie można przesadzić z samotnością….. prawda?- zapytała z delikatnym uśmiechem i podparła na stoliku łokcie, a na nich ułożyła głowę, może tak i nie wypadalo, ale jej tak było wygodnie. No i nie miała pojęcia, że tak robić nie powinna no. Spojrzała na ciasteczka i wzięła sobie jedno.- Wsza…. Co?- zapytała zdziwiona jakiego słowa on użył. Naprawdę słyszała je po raz pierwszy. Ale to dla niej typowe przy tego rodzaju słowach.

Mitch Lucker, the King. pisze...

[Nie masz pojęcia, ile szukałam Twojej postaci, ale wreszcie chyba dobrze trafiłam o: W każdym razie... tak, tak, Teddy Bear c: Wątek/powiązanie?]

Grimshaw.

wilczyca pisze...

- no ja nie wiem - zaczęła troche powatpiewać, ale i tak posłała mu szeroki uśmiech - spokojna głowa. Zawsze mozesz zwinic wine na mnie - rzuciła mimochodem - Reid.. długo tutaj już jesteś? - zaciekawiła sie a potem dodała: - no ja nie wiem: osobisty anioł? Świetna myśl. - zachichotała.

Raven [troche zła na siebie za skasowanie pierwszej wersji odpisu >.< grrr]

Mitch Lucker, the King. pisze...

[Oh, ale ja sama uwielbiam nazywać go Teddy, to jemu to nie pasuje c: Btw... nie, raczej nie przypominam sobie, abym w karcie pisała, że Grimshaw nie lubi się przytulać, bo, de facto... kocha to. Może nie Bestia, ale Teddy jak najbardziej, w końcu jest tylko zagubionym, osiemnastoletnim dzieciątkiem z żadnym doświadczeniem w świecie. W każdym razie - jeszcze pomyślę i dam znać :3]

Grimshaw.

Makita pisze...

- Już tutaj w takim jednym mnie nie pytają. Chyba za często do nich po zakupy przychodzę- zaśmiałem się cicho. W prawdzie na ten adres szły paczki od Rodiona z samogonem ,ale ciiii... to taka tajemnica. Nikt nie może się o tym dowiedzieć- Jestem jak najbardziej za, aby pójść gdzieś na piwo- skwitowałem, po czym dla potwierdzenia swoich słów skinąłem jeszcze głową.

Mitch Lucker, the King. pisze...

[Może Bestia nie, ale Teddy - jak najbardziej c:]

kiraj pisze...

Kichnął tylko, kiedy jedno z mokrych piór wyleciało i osiadło mu centralnie na nosie. Zrobił przez to dość zabawną minę i z niechęcią wygrzebał się na brzeg jeszcze zanim Reid zdążył wyciągnął do niego łapkę. Postanowił zachować sobie to piórko. Lubił tak składować sobie różne teoretycznie nieprzydatne rzeczy. Chomikował to wszystko i traktował jak namacalny dowód swoich wspomnień. Nie przepadał za tym, jak ktoś mu tych rzeczy dotykał, więc zazwyczaj taki potencjalny natręt dostawał po łapach albo był gromiony jednym ze zuych spojrzeń Fabiana, które wręcz krzyczały "odłóż to albo ja odłożę za moment twoje jedynki do kolekcji".
- Jak będzie trzeba, to i do pielęgniarki pójdę, ale ze zwykłym przeziębieniem tak od razu do piguły? Bez przesady. Najpierw przylazłbym do ciebie i wymusił zrobienie herbatki - stwierdził i posłał mu jeden z tych typowych dla niego uśmiechów, chociaż w oczyskach nadal miał lekki smutek i jakby... zawód?

F. E. Maverick

Aleksandra Krajewska pisze...

-Oj tak, za dużo myśli potem się napycha nam na myśl- przyznała mu i zaczęła pałaszować ciastko z szerokim uśmiechem. Naprawdę jej smakowało! Kurcze tego to jeszcze nigdy nie jadła takiego. Dlatego też biorąc kolejne i spoglądała na nie chwilkę próbując wyłapać jakieś składniki, bliżej lub dalej określone. Może i to dla niego mogło by się wydawać co najmniej dziwne, ale dla niej to było zwyczajnie normalne. Oczywiście cały czas go wciąż słuchała, bo to nie była dziewczyna, która się wyłącza i kiwie tylko głowy. - Wole przebywać z kimś, tak się ucze nowych rzeczy.- spojrzała na niego znad ciastka.- Może nie gadam dużo, ale wole słuchać. Jakoś tam gadanie mi nie wychodzi, zawsze boję się, że palne jakąś głupotę i stanę się pośmiewiskiem... a to nic fajnego.- już nie raz się jej tak przydarzało.

Wyatt pisze...

Tak więc z braku pomysłu na obiad udał się do biblioteki, miał nadzieje, że chociaż tam będą mieć jakąś książkę kucharską czy cokolwiek. Tak więc szedł, szedł aż w końcu doszedł do tej biblioteki. Zamknął za sobą drzwi i uśmiechnął się do Reidzi. - No cześć. - podszedł bliżej biurka. - Słuchaj kochanie masz może jakieś książki kucharskie? - spojrzał na niego, szczerząc swoje białe zęby. Jemu się szukać nie chciało, a Reidzia i tak znał całą bibliotekę na pamięć więc poszukanie czegoś zajmie mu o wiele mniej czasu

Wyatt pisze...

Szedł powoli za Reidem, oczywiście mierzył go wzrokiem od góry do dołu bo przecież jakby inaczej. Zawsze lubił się gapić na jego anielskie skrzydła chociaż w sumie tyłek też miał całkiem, całkiem. Gdy doszli do odpowiedniego regału z książkami westchnął i niechętnie spojrzał na książki. - Reidzia ja nie wiem co tym dzieciom na obiad ugotować, a ty się jeszcze deserku domagasz. - zaśmiał się i zerknął na niego, po czym wrócił do oglądania książek. Po chwili spojrzał na Reida. - W sumie to jeżeli chcesz deser to mogę ci go zrobić, tylko powiedz co konkretnie chcesz..

Wyatt pisze...

- Nie mogę im wiecznie robić spagetti - powiedział zanim znalazł się na regale. W końcu jakby inaczej przyszedł po książkę jednak pewnie wyjdzie bez książki za to po dobrym numerku, na samą myśl o tym się wyszczerzył. - Czy ja wiem.. nie jestem raczej słodkim deserkiem. - stwierdził, przygryzając nieco swoją wargę. - Zresztą na deser trzeba sobie zasłużyć. - wyszeptał do jego ucha i zmienił miejsce tak aby Reid opierał się na regale i delikatnie ustami przyssał się do jego szyi zostawiając czerwony ślad.

Makita pisze...

- W sumie to jestem tutaj dopiero od niedawna- powiedziałem- Dopiero od jakichś niecałych trzech tygodni i nie znam tutejszych ani pubów, ani barów, ani nawet przydrożnych knajp- spojrzałem uważnie na niego- Zazwyczaj chodzę do sklepu monopolowego, który jest z jakieś dziesięć kilometrów stąd i tam sobie kupuję piwo. Mają takie dobre. Miodowe- uśmiechnąłem się, ale tym razem szeroko.

Wyatt pisze...

Językiem i ustami delikatnie pieścił jego szyję, by po chwili wpić się w jego usta. Jedną dłoń położył na jego biodrze przyciągając go bliżej siebie, a drugą również wsunął w jego włosy. Całował go coraz to mocniej i bardziej namiętniej czy coś. Koszulka która zaczęła mu przeszkadzać została rozdarta na pół w końcu Wyatt był nieco spragniony, ale przecież nie będzie się karmił sowim przyjacielem, hm.. a może jednak. Ugryzł jego wargę, a dłonią przejechał po jego torsie.

Wyatt pisze...

- A ja lubię cię bez koszulki. - szepnął i znów pieścił jego usta, dłońmi również zdejmując z niego spodnie, a przynajmniej rozpinając je aby wsunąć dłoń w jego bokserki by pieścić jego męskość. Uśmiechnął się gdy poczuł jak działa na Lightwooda, aż przez myśl przeszło mu czy już od dawna czy tylko dzisiaj coś mu się stało, że chcę się z nim pierzyć.

Wyatt pisze...

- Wolę cię bez koszulki - odpowiedział szeptem gdy powiedział, że lubił koszulkę której już raczej nie założy i wrócił do całowania jego warg. Gdy Lightwood ściągnął z niego spodnie zrobił to samo z jego spodniami. Zsunął je by po chwili wsunąć dłoń w jego bokserki i zacząć delikatnie pieścić jego męskość. Uśmiechnął się gdy poczuł jak działa na Reida, a przez myśl przeszło mu tylko to czy działa na niego tak od dawna czy tylko dziś coś Reidowi odbiło.

Wyatt pisze...

Ach ten Sheapherd zawsze działał na ludzi jakoś tak dziwnie.
Zamruczał gdy jego partner zaczął go całować po szyi i obojczykach, i wyciągnął dłoń z jego majtek i wsunął je we włosy Reida delikatnie go za nie ciągnąć tak aby podniósł nieco głowę. Spojrzał w jego tęczówki i znów zaczął namiętnie pieścić jego usta gryząc je co jakiś czas.

Makita pisze...

- No toć ba- zaśmiałem się, idąc równo z nim. Krok w krok- Ewentualnie zawsze możemy udawać turystów i pytać miejscowych o drogę- powiedziałem- Jeżeli oni będą mili, to nam ją wskażą. A jak nie to i tak będziemy szukać. Fajnie jest tak zabłądzić w mieście. Można wtedy zobaczyć bardzo dużo ciekawych rzeczy- pamiętałem jak zabłądziłem na wycieczce do Uljanowska. Oj wtedy to się działo. No, ale przynajmniej zobaczyłem coś czego inni nie mogli zobaczyć. Tych pięknych pań stojących przy drodze.

Wyatt pisze...

Reid który nie chciał dominować to dziwne zawsze uważał, że to on lubi być górą i nad wszystkim panować.
No ale skoro tak chciał Wyatt nie narzekał. Przygryzł jego wargę i wszedł w niego. Tak po prostu nawet nie starał się być delikatny. No może przy pierwszym pchnięciu, jednak po chwili zaczął go pieprzyć.

Aleksandra Krajewska pisze...

Wiesz, że bym nie powiedziała, że wolisz słuchać niż gadać?- uniosła lekko brew rozbawiona, kładąc swoje blade dłonie, na zimnym marmuro podobnym blacie. Powstrzymywała się od tego, by nie podeprzeć swojej głowy na rękach, a kiedy tylko o tym myślała, ona stawała się coraz cięższa.
-Ale miło się ciebie słucha, bo jesteś taką osóbką, co mówi z pasją… czuć od ciebie ten entuzjazm- powiedziała uśmiechając się szeroko. – ręce ją świerzbił, by to powstrzymać zakręciła na palcu kłebek włosów. – Tak….choć… nie, nie wiem…. Ludzie nie mają ochoty opowiadać błahych historyjek, które mogą mnie zafascynować- wzruszyła ramionkami i pokręciła głową.- A dałoby się tam robić zdjęcia?- zapytała z delikatnym uśmiechem – jakoś jeszcze nei miałam okazji się tam wybrać. – złapała w końcu za kolejne ciastko, które wciąż ją kusiło.
Calipse

Wyatt pisze...

No tak bo przecież wszystko co złe to Wyatt. Przykre, że słynął tylko z zabijania ludzi, ale chociaż umierali z uśmiechem na twarzy po jakże to cudownym seksie. Swoją drogą dziwne, że Reidzinka nie obawiał się, że jemu się coś stanie.
Sheapherd właśnie kończył gdy przez myśl przeszło mu to aby się nieco pożywić swoim partnerem, jednak stwierdził, że nie zrobi tego przyjacielowi. Wystarczy mu samo to, że go przeleciał. Po wszystkim wyszedł z niego i zaczął się ubierać.

Makita pisze...

- Dzisiaj podbijamy miasto- zaśmiałem się głośno- Będziemy jak te króle życia- nadal się śmiałem. Byłem w naprawdę dobrym nastroju. I kto by przypuszczał, że dzisiejszego dnia znajdę nowego kumpla. I to na dodatek, który nie gardzi piwem, o. Reid wyglądał na kogoś takiego, komu można było zaufać. Może to był akurat początek przyjaźni?

Anonimowy pisze...

[ Chodziło mi po prostu po głowie, że gdyby go zobaczyła po raz pierwszy jego skrzydła mogły być ukryte, a potem wszystko stałoby się jasne, ale skoro ta opcja odpada, to pozostaje tylko pierwsza część, w której Maya chciałaby zdobyć jego zainteresowanie ;) ]

Maya

Heckins pisze...

[Hej! :) Masz może ochotę na wątek z Bell? ;>]

Isobell

Makita pisze...

Rozglądałem się z zaciekawieniem w oczach po mieście. W sumie to dobrze byłoby znać terytorium, na którym mam spędzić szmat czasu. Przynajmniej będę wiedział, którędy mam uciekać. Orientacja w terenie była bardzo ważną sprawą.
- Mnie tutaj jeszcze moje nogi nie przyniosły- zaśmiałem się cicho- Ale skoro tamci mówili, że ta piwiarnia jest dobra, to i chyba tak też musi być.

Aleksandra Krajewska pisze...

-Super!- ucieszyła się, wolałą już robić zdjęcia i dbać o tą swoją biedną pamięć, bo kto wie kiedy znowu zniknie i znów będzie trzeba o nią zadbać? I może wtedy zdjęcia będą jedynym sposobem by naprawić utraconą pamięć.- oo super! Na całe szczęście wziełąm aparat- powiedziałą spoglądając z radością do torby. Schowałą tam przy okazji wypożyczoną książkę, którą pewnie jeszcze w tym tygodniu odda.
Poczekali razem rozmawiając, chłopak wydał się jej naprawdę miły i śmiało mogę stwierdzić, że go polubiła. Ruszyła za nim w stronę owego miejsca zachwycając się pięknością krajobrazu, wyciągnęła aparat i zaczęła robić zdjęcia poczym usiedli na ławcę.
-Często tu przychodzisz?

Heckins pisze...

[Co prawda to myślałam, że ja cię wykorzystam, żebyś pomysł znalazła xD Ale skoro byłaś pierwsza to hmm może zrobimy tak, że oni będą się uwielbiać sprzeczać bo każdy chce mieć swoją rację haha no że znają się i w ogóle ale robią sobie na złość i może czasami albo często razem coś kombinują czy coś ;p Nie wiem, nie myślę coś xD ]

Isobell

Aleksandra Krajewska pisze...

Przeczesała włosy drobnymi delikatnymi paluszkami i uśmiechnęła się delikatnie wyobrażając sobie wszystko to co opowiadał. Z śmiechem na ustach widziała jak dzieciaki wybijają okno u dyrektora.
-Ale to bezsensu nie? Takie robienie bałwana, który i tak stopnieje-ona t nie przychodziłą, dlaczego? Nie była zbytnio lubiana i nikt nie pokazał jej tego ciekawego miejsca. Wziełą aparat i zrobiła mu zdjecie - będe miała na pamiąteczkę!

Sasha pisze...

Zaśmiałem sie cicho słysząc ich słowa. A jeszcze bardziej zacząłem rechotać, kiedy zobaczyłem minę bruneta.
- Tak, tak... na pewno nigdy przedtem Ciebie tutaj nie było- poklepałem go po plecach- To musiała być jakaś grubo zakrapiana impreza, skoro Ty jej nie pamiętasz- stwierdziłem nadal nie mogąc uspokoić swojego histerycznego napadu śmiechu.

Heckins pisze...

[Haha no,no właśnie o to mi chodziło! xD]

Bell nie mogła siedzieć w zamknięciu bo jej po prostu odbijało, dziewczyna wariowała gdy miała siedzieć na jednym miejscu. To, że wymknęła się w śroku nocy w cale nie powinno być niczym nowym wśród jej otoczenia i nikt dłużej już się temu nie dziwił.
Noc była spokojna, ani jednej chmurki na niebie tylko pełno gwiazd. Ubrana w czarną kieckę Bell ruszyła w stronę ogrodzenia skąd chciała się wydostać i ruszyć do miasta gdy coś do niej podleciało. Odwróciła się iodsunęła się odruchowo kilka kroków a z racji tego, że się wystraszyła po prostu upadła na trawę
-Rein! -warknęła bo jeszcze ktoś ją tu zobaczy. Podniosła się szybko i od razu na niego skoczyła, żeby jej nie zwiał -Teraz cię oskubię i to dosłownie ! -powiedziała trzymając się go

Isobell

Sasha pisze...

- Od tej strony to ja Ciebie jeszcze chyba nie poznałem- śmiałem się nadal- No, ale nie wiem czy to Ciebie pocieszy, ale u nas w Sankt Petersburgu takie coś to to jest kropla wody w oceanie- stwierdziłem. My Rosjanie to dopiero mieliśmy ułańską fantazję.
- Macie zdjęcia?- zapytałem- A pokażecie?- byłem ciekaw jak to mogło wyglądać, bo jakoś nie mogłem sobie tego wyobrazić. Reida, który rozkręcił całą tutejszą imprezę jakiegoś pięknego wieczoru.

Heckins pisze...

[Haha sorry! xD]

Też się do niego przytuliła i nawet "złość" jej na chwilę przeszła, ale jak chłopak tylko się dotknął do jej włosów już miała tą swoją minę "uważaj bo się zabiję"
-No, ok, ok ja ciebie też -zaśmiała się pod nosem i rozejrzała się dookoła czy aby nikt ich nie słyszy a co gorsza nie widzi. Chwilę była cicho aż spojrzała na niego tym swoim cwanym wzrokiem a to oznaczało tylko kłopoty.
-A skoro tak bardzo mnie kochasz musisz iść ze mną, ktoś musi mnie pilnować by nic mi się nie stało. A kto lepiej się tym zajmie jak nie mój aniołek? -uśmiechnęła się ładnie i zatrzepotała słodko rzęsami

Isobell

Sasha pisze...

- Tak, tak, tak, tak. Pokaż mi te zdjęcia- zaklaskałem w obie dłonie niczym małe dziecko. Barman uśmiechnął się chytrze i zaraz wyciągnął ich cały plik.
- Lepiej młody wejdź tutaj do mnie za ladę, bo z tej strony, z której Ty akurat siedzisz, to te fotki mogą do mnie nie wrócić w całym kawałku. Albo wcale nie wrócą- wszedłem za ladę, po czym wybuchnąłem gromkim śmiechem.
- O, te jest naprawdę niezłe- powiedziałem o jakimś zdjęciu.

Heckins pisze...

Uśmiechnęła się bo dobrze wiedziała jaka była słodka by coś chciała, bo zawsze dostawała to co oczekiwała. Spojrzała na chwilę w bok a ręce oparła o biodra i ponownie na niego spojrzała
-To co pomożesz czy nie? -wyciągnęła do niego ręce jak mała dziewczynka by ją wziął i po prostu uniósł i pomógł się wydostać za mur szkoły bez uruchamiania alarmu. -Jak mi pomożesz to ci powiem -dodała zadowolona wyszczerzając się w jego stronę. JAk coś chciał najpierw musiał jej pomóc potem mogła się zastanowić

Isobell

Karou pisze...

Prychnęła.
-Dzięki ale mój młody wygląd ma też chyba jakieś plusy nie? - powiedziała uśmiechając się. - Bardzo tutaj pasujesz... Nie chodzi mi o skrzydła tylko o twój charakter jesteś taki miły, i w cale nie krzyczysz a poza tym bez ciebie to pewnie nie było by to samo co? Twoje oczy przypominają mi coś a może raczej kogoś... On też miał takie oczy...Umarł dla mnie... - mignęła jej twarz.
-To moja wina... To wszystko moja wina.

Irys

Izabella Nowotka pisze...

Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.