wtorek, 16 lipca 2013

Człowiek jest sam sobie największym z możliwych wrogów


Elizabeth Thomson
31 lat 
Urodzona 11 września 1982 roku w Chicago

W Recifle College od około miesiąca, zamieszkuje jednoosobowy pokój numer 4 w części przeznaczonej dla personelu. Podobno ma o niej wiedzieć jak najmniej osób. Podobno. Plotki szybko się rozchodzą, a uczniowie lubią dyskutować o wariatce rzekomo przebywającej na terenie szkoły.  

Przeszłość w pigułce:
Inżynier genetyki klasycznej przez pięć lat pracujący w Strefie 51. Badania prowadziła głównie na wojskowych. Z czasem zaczęła eksperymentować także na sobie, co przyniosło opłakane skutki; stała się ofiarą własnej pracy, jednym z wielu przypadków, w których zabawa wirusem wywołała więcej negatywnych, niż pozytywnych efektów (o ile o tych drugich można tutaj w ogóle mówić). Jako że nie miała prawa do takiego działania i udoskonalania własnego ciała mutacjami, powinna zostać jak najszybciej usunięta z projektu. Wbrew jej woli, ze Strefy 51 wydostano ją za pomocą jej przyjaciela, także pracownika naukowego, który umieścił ją w Recifle College, dochowanie tajemnicy przypłacając własnym życiem. 

Moc/mutacja:
Mutacja Elizabeth nie niesie ze sobą żadnych korzyści, nie objawia się żadną mocą, choć początkowo tak właśnie było. Pracowała nad zwiększeniem swojej siły i sprawności, co z czasem rzeczywiście obfitowało w pozytywne efekty, jednak z czasem Elizabeth stała się ofiarą własnych eksperymentów. Osłabła z dnia na dzień, jej ciało zbuntowało się, a zbawienny wirus stał się najgorszym wrogiem. Obecnie jej organizm jest wyniszczony, a sama Elizabeth rzadko kiedy rusza się z łóżka, wstając jedynie wtedy, kiedy ma lepsze dni. Ciało kobiety często ogarniają drgawki, nie potrafi ona przybrać na wadze, jest niezwykle podatna na wszelkiego rodzaju urazy. Przedstawia ona sobą obraz nędzy i rozpaczy, lecz po cichu nie zaprzestała badań i korzystając z dostępnych jej środków, wciąż poznaje tajniki własnego ciała. Ma nadzieję, że kiedyś odkryje sposób na cofnięcie tego wszystkiego. Lub chociaż będzie to coś, co da jej iskierkę nadziei. Co nie okaże się jednym, wielkim fiaskiem, jak ona sama.


• ofiara własnych eksperymentów •  codziennie pluje sobie w twarz • nienawidzi spoglądać w lustro • w nocnej szafce trzyma zdjęcie Williama • nigdy nie wybaczy sobie tego, co się stało • nigdy o nim nie zapomni • impulsywna • przerażona swoją obecnością tutaj • uparcie milczy na temat swojej przeszłości • twierdzi, że jest wynikiem nieudanego eksperymentu • oni mnie znienawidzą, Will. Oni wszyscy mnie znienawidzą… • boi się, że ktoś ją rozpozna • znerwicowana • ktoś jednak musi się nią opiekować, więc dopuszcza do siebie kilka osób • szczerze nienawidzi bycia zależną od innych • małomówna • nieuprzejma • oschła • nocne koszmary • wieczna walka z własnym, nieposłusznym ciałem • drgawki • skurcze • w gorsze dni częściowy niedowład • odleżyny • siniaki • skóra cienka i blada jak papier • wewnętrzne rozgoryczenie, rozdarcie, żal i smutek • poczucie straty • nie dam niczego po sobie poznać! • wydawałoby się, że silna psychicznie • w głębi ducha prawdopodobnie złamana • potrafi zdobyć się na lekki uśmiech • pochłonięta własnymi sprawami • nieustannie analizuje, co by było gdyby • miliony zabazgranych kartek • po cichu planuje, jak tu prowadzić dalsze badania nad własnym ciałem • zostawcie mnie w spokoju!to wszystko jest zbyt świeże… • niegdyś pewna siebie kobieta • teraz strzęp człowieka, który chce dojść ze sobą do ładu i składu • całymi dniami czyta, co wpadnie jej w ręce • częste drzemki • bezsilność i bezczynność coraz bardziej dają się jej we znaki • nocami, kiedy nie potrafi zasnąć, wychodzi, wytacza się, wypełza (w zależności od dnia) na korytarz i stara się dotrzeć jak najdalej, mając dość tych samych czterech ścian • podczas tych nocnych wycieczek kuli się na najmniejszy szmer, nie chcąc nikogo spotkać • często znajdowana rano przez personel, kiedy to nie była w stanie dotrzeć do pokoju o własnych siłach • wbrew pozorom rzadko kiedy wychodzi z łóżka • desperacko szukająca czegoś, co zajęłoby jej czas • czegoś, co pochłonęłoby ją doszczętnie, by nie musiała już o niczym więcej myśleć • zbawienny wpływ mają na nią... koty •


Aktualizacja: 19.07.2013
_____________________
Gdyby Administracja miała jakieś zastrzeżenia co do postaci, proszę mówić, ja wszystko chętnie poprawię! Wiem, że jest ona nieco wymyślna i z trudem wpasowana w realia bloga, mam jednak nadzieję, że będzie miłym urozmaiceniem.
Jak sami widzicie, z wątkami może być ciężko. Co jednak mogę Wam zaproponować? Mogę Wam zaproponować, że ciekawość popchnie Was ku temu, aby przyplątać się w pobliże pokoju Elizabeth. Możecie być jedną z osób przynoszących jej jedzenie, nakłaniających ją do częstszego opuszczania pokoju. Niezbyt delikatnie mówiąc, możecie być jednym z tych upierdliwców, którzy będą się nią opiekować i będą chcieli przywrócić ją do życia. Tutaj pani psycholog i pielęgniarka mile widziane. Możecie ją kojarzyć ze Strefy 51. Widzicie? Jak się nad tym zastanowić, z wątkami nie ma źle. 
Co do mojej częstotliwości odpisywania, będę pojawiać się głownie popołudniami i wieczorem. Sami wiecie, jak to jest. Wakacje, ciężko przewidzieć, jak to będzie z czasem i co będzie się robiło.
Zapraszam do wątków!
AKTUALNIE: RANO BIEGAM NA PRAKTYKI I TAK JESZCZE PRZEZ DWA TYGODNIE, WIĘC BĘDĘ SIĘ POJAWIAĆ GŁÓWNIE W GODZINACH POPOŁUDNIOWYCH CZY TEŻ WIECZORNYCH, W ZALEŻNOŚCI OD DNIA. STĄD PROSZĘ CIERPLIWIE OCZEKIWAC MOICH ODPOWIEDZI, NA PEWNO W KOŃCU SIĘ POJAWIĄ!  

32 komentarze:

zawrót głowy. pisze...

[no to witam na blogu!]

Amelie.

Aleksandra Krajewska pisze...

[Witam i co ty na to by się znały z strefy 51? może uczestniczyłą w projekcie Calipse? I bedzię o niej sporo wiedziała?]

wilczyca pisze...

[interesujaca z niej osóbka- aż chcę się ją przytulic i ściskać ;)na wątek się piszę ;)]

Raven

wilczyca pisze...

[nie mnie - dam jej misia xD jesli będzie w cołosci i go nie rozwali to go zabiorę z powrotem ^__^ ale zobaczymy jak to sie potoczy. Fakt nie lubię, ale czasem dostaje nagłego impulsu weny wiec wiec wiesz. ;) w sumie pomyslałam nad nocnym wypadem do kuchni]


Siedziała przy biurku kolejna noc z rzędu i próbowała zrozumiec o co chodzi w zadanym temacie. Pora była zbyt późna, ale ona tego nie zauwazała. Nie miała czasu na to. Od rana zajęcia, potem kilka zajęć praktycznych a potem siedzenie nad książkami do późna i nauka czegoś nad czym szło jej opornie. I to tylko po to by dobrze wypaść na sesji grupowej, podczas której miały sie za kilka dni odbyć testy. Powoli miała juz wszystkiego dosyć od tych wszystkich książkowy zaleceń i wskazówek. Zaczynało jej sie to mieszać. Przez to ostatnio cierpiała na bezsenność i nawet "przewietrzenie" pokoju na nic sie nie zdawało. A obecnie z ksiązki zrobiła poduszke i spała w najlepsze.
Obudziła ja rwanie w nodzę. Zaspana, usiadła prosto. Rozejrzała się i przymknęła oczy na widok lamki wciąż świecacej. Wyłaczyła ja i W pokoju zrobił się ciemno.
Przy okazji grzmotnęła sie stopom o biurko i zaczęła przeklinać z bólu. Wymasowała stope i podeszła do szafki, gdzie trzymała wodę, ale zapomniała, ze przez naukę zapomniała kupić. Chcac nie chcąc wyszła ze swego azylu i korytarzem skierowała sie do kuchni mieszczacej sie na parterze. W zasadzie nie powinna w niej buszować, lecz mamy noc a jej bardzo chciało sie pić.
- jak miło - mruknęła do siebie wyciagajac zimna butelke. - ewidentnie trzeba iść po zakupy - dodała wychodzac z pomieszczenia. Miała zamiar wrócic do siebie, ale ledwo dotarła do klaski schodowej a usłyszała kroki. Zatrzymała się i wysiliła swój troche bezużyteczny wzrok. Zaczęła nasłuchiwać.
- kto tu jest? - zapytała w końcu.

Raven

[pisałam to chyba z godzinę bo nijak nie mogłam sie skupić - krzycz jak cos. ^^]

francuski piesek pisze...

[A więc przyszłam tak, jak obiecałam z resztą. :D Postać jest prze genialna! Taka jedyna rzecz, która przychodzi mi do głowy do właśnie to, że Charles mógł przynosić Elizabeth jedzenie. Trudno wymyślić coś innego, kiedy kobitka cały czas w pokoju leży. :C]

Charles

M. Aristow pisze...

Nie był tu długo, ale to miejsce w jakiś sposób przyniosło mu poczucie bezpieczeństwa. Nie pamiętał już kiedy ostatni raz tak się czuł, że w ogóle coś czuł. Leżąc na łóżku głaskał po łebku kotkę, uwielbiał ją. Dzięki kotce szybciej nauczył się co to odpowiedzialność i nietypowa miłośc do pupila.
Podniósł się, wziął butelkę wody ze stolika. Nagle jego oczy błysły i patrzył martwym wzrokiem jak butelka zaczyna się topić. Jego ręka zaczęła się palić, ogień ślizgał się po jego skórze i nic mu nie robił. Usłyszał syk kota i obejrzał się widząc jak ucieka.- Nikita ! - krzyknął, zrobił krok w stronę drzwi i nagle poczuł ból. Osunął się na kolana, przeklną cicho. Skulił się czekając aż ból minie. Pół godziny później był w stanie ruszyć się. Podniósł sie z trudem by znaleźć kotkę.
Przebiegł przez korytarz, bał się o kicię.
W końcu znalazł ją bo usłyszał ciche miauknięcie. Podszedł spokojnie i ostrożnie widząc kotkę siedzącą na kolanach jakiejś kobiety.
Przykucnął.- Nikita - szepnąl i wyciagnął rekę do niej. Zawołana przyszła szybko, mrucząc otarła się o niego, a to wywołało nikły uśmieszek na jego twarzy.
Spojrzał na nieznajomą bez wyrazu, jego spojrzenie było puste.
[pasuje, sorry że krótko piszę]

Aristow

wilczyca pisze...

Było ciemno ale i tak słyszała kogoś.
- to dziecinne. Wiem, ze ktos tutaj jest - odpowiedziała.
Sam korytarz znajdował sie nie daleko schosów a nie było innego wejścia wiec i tak musiała iść w tamta stronę.
Frustrujace. Jej myśli uleciały gdy usłyszała słumiony przed dywan stukot. Zrobiła krok do przodu az spostrzegła w cieniu ruch.
- nic ci nie jest? Nic ci nie zrobię. Pomóc ci dojść do pokoju gdziekolwiek on jest? - zapytała czekajac aż milczek cos powie ale sie nie doczekała.
- no dobrze... jesli nie chcesz to poprostu powiedź. Chyba, ze nie mozesz... Mam wiec pójść?

[oj brzmi groźnie xD]

Raven

francuski piesek pisze...

[W sumie wiesz co? Zacznę, ale proszę cię, pomóż mi xD Jak Charles mógłby się załapać na to noszenie jedzenia? Nie wiem, ktoś go o to poprosił? Bo nie wiem co z tym zrobić xD]

Charles

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

[Udało mi się dotrzeć. ;)]
Dyrekcja znów zasugerowała mu jedną z nowych osób w szkole, w pewien sposób cieszył się że to nie będzie kolejny nastolatek, który właśnie zrobił rozróbę. Idąc do pokoju Elizabeth jeszcze raz lustrował jej dane i informacje, które dostał od dyrektora placówki. Stanął pod drzwiami i zapukał dwukrotnie, miał nadzieje, że nie przyszedł na darmo i jednak dziewczyna będzie w swoim pokoju, po krótkiej chwili wszedł do środka i przywitał się.
- Witaj, Elizabeth, prawda? Jestem Will, jak na razie jedyny psycholog tej placówki. - Uśmiechnął się delikatnie.

francuski piesek pisze...

[O, okej, dzięki wielkie :D Jutro po pracy postaram się zacząć.]

Charles

M. Aristow pisze...

Wziął kotkę na ręce.- nie uciekaj więcej, nie skrzywdzę cię - szepnął do pupila. Puścił ją kiedy kotka zaczeła się wyrywać. Patrzył jak Nikita podchodzi do kobiety i przymila się do niej.- nie zgubiła, a uciekła odemnie - odparł.
Niewiedząc czemu usiadł też na podłodze.
Pustym wzrokiem obserwował obie, mial kotkę już trochę i pierwszy raz zauważył by tak ciągnęła do kogoś. Była niezależna jak każdy kot i teraz szczerze nie poznawał tego futrzaka.
- Źle wyglądasz, co ci się stało ? - spytał nagle przyglądając się kobiecie. Powinien raczej milczeć, a zamias tego wyjechał z takim pytaniem. Po jaką cholerę to nie wiedział.

wilczyca pisze...

O! A jednak potrafi mówić - pomyslała mając już stopę na pierwszym stopniu schodów. Zdjęła nogę.
- to dobrze - odpowiedziała - mimo wszystko, moge ci pomóc jak chcesz. Jak nie... - wzruszyła ramionami - mam przy sobie butelke wody - odwróciła sie w jej strone a potem podeszła powoli do dziewczyny. To był dziewczęcy głos, więc raczej pomyłek nie było. Przykucnęła tuz obok, ale nie zbyt daleko by w razie czego by móc szybko zwiać. Przezorny zawsze ubezpieczony, ale....
Czemu miała wrazenie że dziewczyna patrząca na nią jak jagnie prowadzone na rzeź, ma ochotę się rozpłakać. Miała ochotę ja przytulić i tak tez zrobiła, ku ogólnemu zdzwieniu ich obu.
- przerpaszam. Chyba nie powinnam była cie przytulać ale... mam wrazenie że nie płakałas od dłuzszego czasu. - odpowiedziała cicho - nie znam cie, ale wiesz mi płacz pomaga. - kołysała ja lekko.

Raven

M. Aristow pisze...

Przyglądał się zdziwiony zmianą jaka gwałtownie następowała w kobiecie gdy odzywała się do niego, a kiedy mówiła coś do Nikity.
Widział wyraźnie że nie jest tu mile widziany w przeciwieństwie do kotki, która wyraźnie była uradowana że ktoś poświęca jej uwagę tak jawnie.
Misza raczej pozostawał chłodny i obojętny, nawet gdy zwierzak próbował go zaczepiać by się pobawić.
- nikomu nic dobrego nie przyniósł - rzucil niedbale. Przygarbił się nieco czując jej spojrzenie na sobie. Tak uważne...nie lubił gdy oceniano go. Był eksperymentem, nie lubił tego kim był jednak zmienić już nic nie mógł.
Załowal szczerze że nie wziął okularów by zasłonić tęczówki o dwoch tak różnych barwach.

francuski piesek pisze...

Charles, ty paskudny mutancie! Przecież nie wolno się bić! Nawet, jeśli chodzi o dziewczynę, no kurczę. Wszyscy wiemy, że ci na niej zależy, ale to takie płytkie, żeby bić się z kimś innym o jej uznanie. W ogóle to co strzeliło ci do łba, żeby odpowiadać na takie kretyńskie zaczepki ze strony tego drugiego? Zawsze mówiłeś, że nie reagujesz na takie rzeczy. A tu co? Skłamałeś. Zawiodłeś samego siebie. Przykre, i to bardzo. Teraz ze względu na dobro swoje, a raczej pań sprzątaczek i pani kucharki, musisz odkupywać swoje winy. Szalej dalej, a znowu będziesz szorował kible i nieudolnie gotował obiadki dla innych.
Jednak było w tym coś tajemniczego. Jedna sprawa, którą powierzyła mu kucharka. Miał zanieść dosyć sporą tacę z jedzeniem do pokoju numer cztery, który znajdował się w części dla personelu. Wiadomo było, że żaden z uczniów nie mógł się tam wybierać, aczkolwiek nie to było ciekawe. Jego powodem do główkowania był fakt, że żaden z nauczycieli nie jest tak obłożnie chory, żeby uraczyć go jedzeniem zanoszonym do pokoju. Zamek skrywał w sobie więcej tajemnic, niż komukolwiek mogłoby się wydawać.
Charles posłusznie udał się pod wyznaczony pokój. Wziął kilka głębokich oddechów i zamarł w bezruchu, kiedy miał już zastukać w drzwi. Cholera wie, co tam spotka? Po kilkunastu sekundach przełamał się i uderzył palcem wskazującym trzy razy.

Charles

nie istnieję pisze...

[Jestem jak najbardziej za, szczególnie, że Twoja postać już wcześniej zwróciła moją uwagę. Co do pochodzenia Andrew... szczerze mówiąc nie mam pojęcia gdzie sięgają jego korzenie, jakoś nieszczególnie mnie to interesowało przy kreowaniu go, więc równie dobrze może być z Chicago :). Nie wiem tylko, czy powinni spotkać się gdzieś nocy, przy jej kolejnej wycieczce po korytarzach, czy raczej w jej pokoju.]

Andrew O'Dwyer

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Jesteś Elizabeth zgadza się? Mogę wejść? Dyrekcja zasugerowała mi nasze spotkanie jeżeli nie masz nic przeciwko ja również chciałbym porozmawiać. -
W głowie mężczyzny przez chwilę zawirowało od intensywnej fali emocji, którą wysłała. Prawie go tym oszołomiła. Chyba będzie musiał sprawdzić o co chodzi. Najgłupszym zmartwieniem w tym momencie mogło być to że nie lubi psychologów i zajęło to go na jakiś czas, jednak wiedział że takiego impulsu nie tworzy coś tak płytko położonego. Będzie miał przy niej trochę pracy jeżeli mu na to pozwoli.

cośtupowinnobyć pisze...

[pani jest mega fajna! chce z panią wątek, bardzo!]

greg.

cośtupowinnobyć pisze...

[a moze znalazłby ją na korytarzu nad ranem? Mogłaby nie móc dotrzeć do swojego pokoju, więc ocknęłaby się w łóżku Grega, jako że ten nie bardzo wiedział gdzie ma ją 'odnieść'. Co ty na to? ;>]

cośtupowinnobyć pisze...

[to ja poczekam na rozpoczęcie bo tez za moment uciekam! :)]

wilczyca pisze...

Zignorowała jej słowa jeszcze przez kilka minut.
No dobrze...Pomyslała tak trzymajac kobietę, która chyba dostała spazmów.
- skoro nalegasz... - mruknęła zanim ja puściła - wybacz, ze cie w ogóle dotknęłam. Tak jakos wyszło. - dodała cofając się od niej - chyba juz wrócę do siebie i swych spraw. - wstała - powinnas juz wrócić do siebie.
Odwróciła by wejść na schody, zostawiajac ja tam gdzie była. Przestała juz sobie zawracać głowę nocnym spotkaniem, gdy tylko weszła do swego pokoju. Odkręciła butalke by sie w końcu napić, gdy przypomniała sobie ze ja trzyma nadal. Potem postawiła ją na stoliku i poszła do łazienki by sie przebrać i umyć do snu. W końcu trzeba sie wyspać przed testem. Przewietrzyła jeszcze pokój a potem połozyła do łózka.

Raven

charles pisze...

[Cholerka, podoba mi się! Z tym wspólnym, nie-wspólnym językiem się zobaczy. Wydaje mi się, że może się im dobrze współpracować, bo obie nie są rozmowne i obie mają parę problemów... z sobą. I właściwie nic dodać nic ująć, wątek można zacząć właśnie w laboratorium, choć jeszcze nie wiem, czego może on dotyczyć. Może po prostu zwykła nocna podróż w świat nauki?
Mogę zacząć, chyba że Ty wyrażasz taką chęć.]

Irina

cośtupowinnobyć pisze...

To miał być zwykły powrót z przymusowego spaceru. Nic szalonego. Wejście do budynku, uniknięcie kilku spojrzeń i skrzywionych min, Uchylenie się od przypadkowego ciosu. Kilka stopni w górę. Chwilowy przystanek na półpiętrze i ta usilna próba odwrócenia wzroku od palących ukradkiem dzieciaków. Nie był przecież ich ojcem, więc nie miał zamiaru przekonywać ich o szkodliwości palenia, zwłaszcza że sam wypalał całkiem pokaźną ilość fajek. Z półpiętra jeszcze tylko kroków i upragniony pokój. Tym razem było jednak inaczej, niecałe pięć metrów od swojego pokoju zauważył leżącą na ziemi postać. Nie znał kobiety, ale też nie mógł jej dobudzić, więc niewiele myśląc wziął ją na ręce i po chwili delikatnie ułożył na swoim łóżku. Do rana nie spuszczał z niej wzroku. Nie chciał żeby przez jego nieuwagę coś się stało, więc przysunął krzesło do krańca łóżka i w ciszy wsłuchiwał się w spokojne oddechy kobiety.
Kiedy w końcu się obudziła, zareagowała dokładnie tak, jak Gregory się spodziewał – spanikowała. W popłochu przesunęła się aż do samej ściany i spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, zupełnie jakby prosiła by nie robił jej krzywdy. Powoli sięgnął po butelkę wody mineralnej stojącej na podłodze i podał ją kobiecie.
- Chyba zemdlałaś. Nie wiedziałem kim jesteś a nie mogłem znaleźć lekarza – wyjaśnił krótko – Nie zrobię ci krzywdy. - zapewnił.

greg.

francuski piesek pisze...

Kobieta. Obca kobieta, której nigdy wcześniej tutaj nie widział. Przecież ona nie mogła być nauczycielką. Chyba uczyłaby tutaj czegokolwiek, gdyby obrała taki zawód, prawda? To wszystko nie trzymało się kupy. Skąd ona w ogóle się tutaj znalazła? Charles, nie bądź taki wścibski. Wiadomo, że wszystko skrywa tajemnice. Nawet to zamczysko.
- Przepraszam, jedna z kucharek kazała przynieść mi to dla pani... Bo ona jest chora... A ja mam karę... No rozumie pani... - kobieta na pewno nie zrozumiała jego bezsensownej paplaniny, w którą wplątywały się francuskie przekleństwa. Chłopak powoli podszedł do kobiety i wyciągnął tackę w jej kierunku. CHARLES, NAWET NIE WAŻ SIĘ PYTAĆ, CO ONA TUTAJ ROBI!
- Przepraszam... Ale mam jedno, niezbyt zasadnicze pytanie...

Charles

Aleksandra Krajewska pisze...

Była już tu dość długo. Wystarczająco tyle, by obeznać się z otoczeniem, z miejscami i ludźmi. Chodź z nimi dość dużo nie rozmawiała i zostawało wciąż ją z tysiąc dziwnych spraw. Czuła, że tu nie pasuje - a przecież to było miejsce dla takich jak ona. Ale czy ona gdziekolwiek pasuje? Nigdy nie potrafiła sobie odpowiedzieć na te pytanie, a bardzo często męczyła się podobnymi pytankami. Wszystko wydawało jej się dziwne, niezrozumiała. Czasami siadała soie na parapecie wpatrywała się w okno i długimi godzinami myślała. Bardzo chciała odnaleźć siebie, odnaleźć swoją osobowość. Wierzyła, że jeśli jej się to uda, uda jej się zrozumieć otaczający wokół świat. Cieszyła się, że jest więcej osób takich jak ona, to naprawdę było pocieszające. Że nie jesteś sama, że jest więcej osób tak samo dziwnych z podobnym problemem. Każdy tu miał ciężko, bądźmy szczerzy i ludzie mogli pomagać sobie nawzajem. I może gdzieś tak po cichu liczyła na taką pomoc? Że ktoś otworzy się dla niej i wyciągnie swoją dłoń. Lubiła poznawać świat, otoczenie. Calipse to taka mała dziewczynka, zamknięta w ciele kobiety. Poznawała wszystko od nowa. Cokolwiek by to nie było. Dużo rzeczy nie znała i ją zaskakiwały. Cóż, ludzie z boku lubili obserwować jej zachowanie, cicho się śmiali i kręcili nosami, kiedy ta robiła dziwne miny nie wiedząc jak je się lody, czy coś dziwnego innego. Tak skutkowało usunięcie jej pamięci. Ktoś postarał się, by usunąć wszystko jak leci i uczyć ją tylko „potrzebnych” rzeczy – wiadomo potrzebnych dla ludzi, którzy płacili za ten nieudany eksperyment. Jaki był efekt? A no taki, że zmarnowali jej życie i pieniądze wydane na liczne badania i modyfikacje jej ciała. Nie lubiła ich, wiele osób się jej bało w tamtym wydaniu, była ochydna, brzydka i przerażająca. Jak więc miała siebie polubić? A pojawiała się dość często, kiedy się bała, nawet kiedy padał deszcz. To było przerażające.
Szła teraz obierając nieznany jej dotąd kierunek, gdzie dojdzie tam dojdzie, jakoś niczym nie chciała się przejmować i to wtedy właśnie zauważyła ją. Calipse jako osoba, która nie zna czegoś takiego jak dystans i szybciej coś robi niż pomyśli, podeszła do owej kobiety.
-Nie sądziłam, że Cię tu spotkam – odezwała się przyjemnym dla ucha głosikiem.

cośtupowinnobyć pisze...

- Nazywam się Gregory... - powiedział krótko uważnie obserwując kobietę. Podobno gdy zdradza się kilka szczegółów na swój temat, ludzie z którymi rozmawiamy odczuwają mniejszy strach przed nami. A przynajmniej tak powtarzano mu w wojsku, więc chociaż raz chciał zrobić użytek z tego, czego go uczono. Nie ruszał się z miejsca, nie chciał robić niepotrzebnego zamieszania ani wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Kobieta najwyraźniej niezbyt często miała do czynienia z kimś całkiem 'nowym i obcym', bo wciąż kuliła się pod ścianą, starając się znaleźć jakiś bezpieczny punkt, w który mogłaby wbić wzrok.
- Jeśli powiesz mi gdzie mieszkasz, pomogę ci się tam dostać – odparł po dłuższej chwili upiornej ciszy, przerywanej jedynie przez uporczywe tykanie zegara. Greg już wielokrotnie obiecywał sobie, że wypieprzy to prehistoryczne i wybitnie głośne dzieło szatana na śmietnik.

greg.

wilczyca pisze...

[ to teraz, ze bedzie nowy. ano jest i niestety nie wiedzialam juz co pisac wiec to zakonczyłam. Lecz watek poznawczy juz mamy wiec ... ;) bylo by nudno gdyby bylo zbyt latwo nie? ]

To był naprawdę ciężki tydzień. Przez ten czas tyle sie tego uzbierało, ze mozna by to było opisać w książke i wydać. Jedynie co ja meczyło to tylko wybuchowe epizody w jej zyciu szkolnym. Zwłaszcza chemia - masakra, ale reszta przedmiotów jakoś szła. Na testach tez jej jakoś poszło a po tem ten nieszczęsny epizod w lesie, gdzie zjarała troche lasu, lecz dzięki pogodynce, udało sie to opanować. Szkoda tylko, ze dała sie ponieść, przez co wygladała teraz jakby przejechał po niej czołg. Dali jej tydzień wolnego, jakby to mogło w czyms jej pomóc.

Po tym jej upuście w lesie jeszcze bardziej sie od niej odsuwano. Mimo, ze siedziała w pokoju i tak słyszała ich komentarze. Dlatego tez zadko wychodziła ostatnio z pokoju. Troche jej sie nudziło, ale dobrze ze zabrała ze soba swoje skrzypce. Przynajmniej mogła pomyslec o czyms innym niz o tym co o niej gadają. Miło sie oderwać od rzeczywistości.

Raven pakująca się wiecznie w klopoty i pobijajaca chyba juz swoje rekordy życiowe

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

Nie ma to jak od samego początku poczuć wyzwanie od osoby, którą ledwo poznajesz. Nie było to szczególnie miłe, ale ta praca stwarzała takie sytuacje czy tego chciał czy nie.
- Dzięki. - Powiedział i przysiadł na krześle w rogu pokoju.
- Nie jesteś specjalnie otwarta do rozmów prawda? - zapytał widząc że jest zdenerwowana i chyba też trochę speszona. Nie był to dobry początek, ale mogło to też zamienić się na coś dobrego, jeżeli będzie chciała przyznać się przed samą sobą o swojej przeszłości

charles pisze...

Laboratorium było jej domem. Pomijając te miesiące angażu w roku królika doświadczalnego, laboratorium było jedynym miejscem, w którym ciemne okulary mogły leżeć bezpiecznie na odległej półce, a spokój był materią niemal namacalną. Nie musiała martwić się o cokolwiek, po prostu wykonywała kolejne zadania z listy, przewidywalne i powtarzalne, zupełnie różne od ludzi. Bywały takie chwile, kiedy laboratorium rosło do rangi świętości, a ludzie byli malutcy i zupełnie niepotrzebni.
Potrafiła się w nim odnaleźć niezależnie od pory dnia i nocy, niezależnie od tego, czy światło było włączone, czy nie. Nie musiała zastanawiać się nad zawartością szuflad i rozmieszczeniem przyrządów – wszystko było perfekcyjne, zawsze na swoim miejscu; zawsze w jej głowie.
Często przychodziła tu późnym wieczorem. Żeby sprawdzić wyniki eksperymentów, posprzątać, jeśli nie zdążyła zrobić tego w dzień – wymówek mogła znaleźć całe mnóstwo, ale fakt był taki, że czasem tylko to miejsce było jej przystanią. Każdy człowiek tego potrzebuje.
Tym razem było inaczej. Późna noc, a przed drzwiami laboratorium zobaczyła skuloną postać, która…
- Czego chcesz? – rzuciła ostro, przyspieszając kroku. Postać grzebała w zamku, a to tak, jakby grzebała w prywatnych rzeczach Iriny. Jakby bezcześciła świętą ziemię.

[Słabe; będzie lepiej!]

wilczyca pisze...

[spoko.. tak za pól roku czasu ludzkiego bedzie chyba w sam raz?! ^_^ cóż Rav tez do łatwych nie nalezy w obyciu jak cos ja wkurza xD]


To czy ktoś ją będzie słuchać mało ją interesowało. W ogólę bała sie czy zdoła utrzymać instrument w ręce, gdyż ból przenikał jej mięśnie, gdy tylko ruszała palcem. Lecz nie poddawała sie tak łatwo nawet po kilku nieudanych próbach. Zrobiła sobie przerwę i podeszła do okna. Otworzyła je na cała szerokość tak, ze gorące powietrze wtargnęło do pokoju. Czujac je poczuła sie jak ryba w wodzie, czujac ze w końcu żyje.
Odstapiła w końcu od okna i poszła cos wypić. w tym celu zeszła na dół, do stołówki.
Stamtąd jakoś doniosła swoja herbatę ponownie nie domykajac drzwi. Odstawiła kubek na półkę a sama ponownie wzięła sie za granie z wyrazem uporu na twarzy.
Była w połowie, gdy usłyszała ciche skrzypienie drzwi, ale nie przerwała, do chwili az nie sfalszowała jednej nuty.
- cholera.. - przeklęła we własnym języku. Popatrzyła na bolace opuszki palców, z których zaczęła saczyć sie krew. Odłozyła sprzęt na półkę, by z jej szufladki wyjąć chusteczki. Owinęła wokół palca i ścisnęła, by wstrzymać małe krawawienie. - jak długo jeszcze bedziesz streczeć pod moimi drzwiami - zapytała ze złością. - Mało juz macie gadanego? Potrzeba wam kolejnego widowiska?

Raven

Aleksandra Krajewska pisze...


Wiedziała, że zna ją z laboratorium. Wszystkie te wspomnienia, które planowała wymazać z swojej głowy, na które napuściła mgłę, która właśnie je odsłaniała, powracały. To tak bolało, to wszystko co się z nią działo tam. I to chyba nie było najgorsze, te przeżycia tam, a raczej bardziej bolały ją skutki. A skutki nie były zbyt miłe. Wciąż miała koszmary, nie miałą pojęcia kim jest, jaki jest na prawde świat i wiele więcej.
Były to bariery, które ciężko było jej przekroczyć. Starała się oczywiście, walczyła jak tylko się dało. Była bardzo upartą osóbką, której ciężko było przemówić do rozumu. Choć żadnej pomocnej dłoni nie odtrąciła i korzystała z wszystkiego co mogło by jej pomóc. Zastanawiała się też czasem czy może to sny są jaks podpowiedzią, ale nie potrafiła ich połączyć i pojawiały się nie za często. Nie sądziła, że kiedykolwiek spotka osobe z strefy 51. A już na pewno nie w takim miejscu jak Recifle. Zastnawiała się dlaczego tu się owa kobieta znalazła? Co się stało, że osoba, która sama krzywdziła osoby, teraz jest w miejscu gdzie mają spokój? Nie oceniała jej, nigdy nie oceniała ludzi po pozorach. To nie był jej styl.
-Co tu robisz?- zapytała spoglądając Dziwniela kulącą się kobietę.- dlaczego się kulisz?

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Słuchaj, zasadniczo jestem tutaj po to aby ci pomóc ogarnąć to wszystko i poukładać sobie to w głowie. Dodatkowo możesz ogólnie ze mną porozmawiać jak człowiek z człowiekiem.
Jaka pogoda jak bardzo źle się czujesz albo na ile dobrze i inne duperele. Tak po prostu. - Powiedział próbując złapać jakiekolwiek zaczepienie z jej strony.

francuski piesek pisze...

Pytanie za pytaniem. O Boże, kiedyś ta ciekawość doprowadzi cię do zguby, Charles! Nie powinieneś wtykać nosa w nie swoje interesy, nigdy. Nawet, jeśli sprawa byłaby niesamowicie intrygująca, NIE-WOL-NO! Tak wiec teraz powinieneś przeprosić nieznajomą panią, odwołać chęć zapytania i spokojnie wrócić na stołówkę. Już!
- Jeśli nie chce pani odpowiadać, proszę po prostu tego nie robić, aczkolwiek... No... Nigdy tutaj pani nie widziałem. Nie wiem... Jest pani nauczycielką, czy może kimś zupełnie innym? Proszę mi wybaczyć moją ciekawość. Już dawno powinienem trafić do piekła za to wszystko. - on w piekle już był. Wszystkie mutanty były w piekle i cudem udało im się z niego wydostać. Chłopak czuł, że kobieta nie była zwykłą kobietą, która po prostu mogła nie uczyć akurat jego. Była kimś zupełnie innym.

Charles