piątek, 19 lipca 2013

No magic in this World

CAMILA LONCKBERG
26 lat
Nauczycielka Biologii
Moc władania nad pogodą
II stopień mutacji
Kobieta silna i nie pokorna, kryjąca swoją drugą naturę
Zamieszkująca pokój nr. 5 w Akademiku


Pogoda jest zmienna, ciężka do przewidzenia, podobnie jak ludzie. Właśnie ludzie. To oni zawsze mieli problem, to oni oddalali się i wypierali się wszystkiego co było inne od nich. Właśnie dlatego zapewne gdy tylko się urodziłam mnie oddali. Nie mogli przewidzieć kim się stanę, co będę umieć. Po prostu mnie nie chcieli. Jak 10% społeczeństwa, może trochę więcej wychowałam się w bidulu. Muszę przyznać że nie było wcale tak źle, nie licząc przytłaczającej samotności i wrażenia niewidzialności. Brak rodziców nadrabiałam znajomymi, a znajomych miałam niewielu ze względu na charakter. Byłam nie znośnym dzieckiem, sprawiającym jedynie kłopoty. Ciągnęłam za włosy, biegałam po drzewach i biłam się z chłopakami. Było we mnie więcej z faceta, niż z dziewczyny jaką byłam. Nawet wygląd nie mógł zdradzać mojej płci. Lata mijały, a mnie nikt nie zaadoptował. Tak naprawdę nie chciałam tego, czułam się samowystarczalna, nie chciałam litości, jednak wiedziałam że to nie przez to. Wokół mnie działy się dziwne rzeczy. Padał deszcz gdy ja płakałam, a gdy się śmiałam świeciło słońce. Szerokim łukiem omijano sierociniec nad którym co moment zmieniała się pogoda. Nie łatwo było mi zrozumieć jak nad tym panować, jak sprawiać by dar ten był mi posłuszny. Gdy tylko byłam w stanie opuściłam sierociniec, kończąc przy tym szkołę, a następnie studia. Nie zamierzałam skończyć tak jak połowa moich "sióstr i braci" bez dachu nad głową, czy w przeciętnej rodzinie żyjącej z zasiłków. Chciałam o siebie zawalczyć, doskonalić zarówno siebie jak i swoją moc z którą szło mi coraz lepiej. W tym momencie moje nauki ustały, a ja wiem że jak na razie są one rozwinięte w całej okazałości. Zrozumiałam również że chce pomóc takim jak ja. Pomóc zrozumieć i nie bać się. Bo strach to cholerna rzecz. Każdy się boi, oraz nie każdy ma kogoś kto mu pomoże. Właśnie dlatego zatrudniłam się w Recifle College. W końcu po co uczyć w normalnej szkole, jeśli mogę w takiej gdzie łatwo coś wysadzić i nie biega za tobą banda z widłami i pochodniami.
I see this life like a swinging vine
Swing my heart across the line
In my faces flashing signs
Seek it out and you shall find
Oh, but I'm not that old
Young, but I'm not that bold
And I don't think the world is sold
 I'm just doing what we're told


Musisz wiedzieć że nie będzie ze mną łatwo, że nie będę skakała wokół ciebie i prosiła. Masz problem? Przyjdź, a pomogę. Świadoma swoich atutów, zalet i wad których jak u każdego pełno. Nie jestem jednak podatna na słowa innych. Idę własną ścieżką, którą często muszę sama utorować. Twarda ze mnie kobieta, choć nie mogę ukryć że siedzi we mnie nie pokorna romantyczka, lecz ty się o tym nie dowiesz. Będziecie mnie znali, jako nietypową nauczycielkę, która nie wstydzi się pokazać komuś w pidżamie czy wypić piwo, na ogródkowym tarasie. Dorosłam, stałam się kobietą, choć to jest zaskakujące, mimo tych zmian nadal jestem niepokornym dzieckiem z bidula, które w życiu łatwo nie miało i niczego na tacy nie dostało. Średniej długości falowane włosy. Kolor dość wymyślny, nie blond, ani brąz mieszanina paru kolorów, na którą zdecydowałam się by zrobić wrażenie przy wyborze pracy. Nie wysoka, zaokrąglona w miejscach w których powinnam być. To wszystko i duże niebieskie oczy, które są moją kolejną dumą. Prócz naturalnych szczegółów na wokół małego palca u dłoni wytatuowany mam ciernisty pierścionek, który sprawiłam sobie opuszczając sierociniec, znak wolności, oraz rzecz przypominająca mi skąd pochodzę. Niegdyś ubrana w porwane spodnie, przez które można było dojrzeć całą kolekcję siniaków, dziś bardziej elegancka. Szpilki, torebki, czy spódnice? Tak, nie mogłam się oprzeć by i to wszystko przywdziać. Prawdą jest że spotkasz mnie w dresie, lecz tylko wtedy kiedy ćwiczę, lub mam wolne. Jestem człowiekiem, nie wiń mnie za to. Nie. Może nie do końca człowiekiem. W życiu poznałam wielu ludzi i nie ludzi. Było wiele kobiet, przyjaciółek i tych mniej ważnych którym podcinałam włosy gdy spały. Byli mężczyźni od których nie stroniłam, bo nie chciałam. Byli koledzy i były dzieci, dla których przez pewien czas byłam jak matka. Jeśli mnie znasz, podejdź. Musisz przypomnieć kim jesteś, a wtedy licz na radość i ciepły uśmiech skąpany w promieniach słońca, bądź zgryźliwy tekst, przeszyty piorunami i nadciągającym huraganem.
____________________________________________________________________________________
Witam!!! Mam nadzieję że da się czytać moje wypociny :) I że nie znajdzie się tam jakiś błąd. Kartę jeszcze rozwinę, bowiem komputer ostatnio ze mną nie współpracuje. Lubię powiązania i ciekawe wątki, mogę zacząć lub wymyślić, obojętne mi to :) No to zapraszam.



4 komentarze:

cośtupowinnobyć pisze...

[dzień dobry! bardzo miła pani z Camili! :) zapraszam do wątku z Gregiem! :)]

kiraj pisze...

[ Oto kilka moich pomysłów, może któryś ci się spodoba. I z góry przepraszam, ale jak siebie znam, to poniżej "wyciągnę" coś z karty, żeby było mi łatwiej ;>
a) "(...)były dzieci, dla których przez pewien czas byłam jak matka." - Blaise jest zagubiony i większość ludzi traktuje go jak gorszego od siebie, bo pomimo dość specyficznego (rzucającego się w oczy brzmi lepiej?) wyglądu jest raczej nieszkodliwy, więc mógłby się kiedyś przyczepić (lub na odwrót; ona do niego, kiedy zobaczyłaby jakąś niepokojącą sytuację, ten matczyny instynkt mógłby zadziałać) i tak już by się znali
b) Camila zapobiegłaby kiedyś wybuchu złości/gniewu Blaise'a i dzięki temu oszczędziła mu większych nieprzyjemności z racji odmiennego wyglądu (głównie rogów, bo jednak ogon da się ukryć przy odrobinie kreatywności), ale chciałaby się dowiedzieć czemu jest taki, a nie inny, od kiedy tak ma itd., no i od tamtej pory mogliby być znajomymi (mam nadzieję, że w tym różnica wieków nie stanowiłaby większej przeszkody)
c) jakaś rozmowa po zajęciach, kiedy klasa próbowała zrobić na nim lincz na lekcji
d) coś podobnego jak w poprzednim pomyśle, z tym że sytuacja mogłaby się wydarzyć w przeszłości, kiedy Camila odbywałaby jakieś praktyki/kurs w szkole, gdzie uczył się wcześniej Blaise i w ten sposób poznaliby się i utrzymali aż do teraz kontakt.
Coś z tego ci przypadło do gustu? Mogę zacząć, serio to żaden problem, a za tą odwagę należy się jakaś nagroda >D ]

Blaise Teddy Miller

Sasha pisze...

[Wątek z Sashą?]

kiraj pisze...

Historia na pierwszej lekcji była zdecydowanie jedną z największych pomyłek, z jakimi Blaise kiedykolwiek spotkał się w swojej karierze szkolnej. Ten przedmiot był okropnie nudny, a tym bardziej ciągnął się o godzinie ósmej rano. Cały czas mówiło się (a jeszcze częściej pisało) o wojnach i czyjejś bohaterskiej - lub, jak na dzisiejszej lekcji, już nieco mniej bohaterskiej - śmierci, a takich tematów Blaise strasznie nie lubił i wolał unikać. Toteż od razu usiadł w swojej zaklepanej, ostatniej ławce, a potem zniknął z jakimiś papierami, które miał zanieść pilnie do pokoju nauczycielskiego. Na jego szczęście nikogo tam nie zastał, więc poczekał dziesięć minut i po tym czasie wrócił do sali. Panował spokój. Klasa zajęta była prezentacją wyświetlaną na jednej ze ścian przy pomocy projektora.
On przemknął się między ławkami niczym cień, nie chcąc nikomu przeszkadzać. Przesiedział z trudem pół godziny, starając się skupić na nużącym tonie głosu lektora czytającego o Napoleonie ijakichś tam stu dniach, a na dźwięk dzwonka aż podskoczył, chociaż bynajmniej nie z radości.
Ulżyło mu, że już po historii i nawet nic im nie zadano. Wrzucił swoje rzeczy z ławki do torby i wymknął się z sali. Angielski poszedł całkiem sprawnie i nie dłużył się tak bardzo jak poprzednia lekcja. Potem fizyka(nawet nie sądził, że tak ucieszy go lekcja o elektrostatyce), chemia (dwa razy musiał podejść do tablicy i raz robić jakiś eksperyment, przy którym mało się nie poparzył, bleh), plastyka(jedno z najbardziej chilloutowych zajęć tego dnia) oraz ostatnia - biologia.
Było dobrze i cicho dopóki komuś nie zachciało się rzucić w niego papierem. Jeden raz mógł przeżyć, ale kiedy już obok jego ławki nagromadziło się około dziesięciu lub dwunastu zmiętych kulek to się zdenerwował. Miał ochotę wstać, chwycić ławkę, krzesło lub coś innego, co wpadłoby mu jako pierwsze w łapy i rzucić tym w tego, kto rzuca tymi kartkami. Słyszał głos nauczycielki, który zwracał chyba uwagę jego cudownej klasie, że nie powinni postępować tak w stosunku do jego osoby, a potem...
DRYYYŃ!
Śmiech i uderzenie w plecy. Musiał wziąć głęboki oddech. Otworzył okno w sali. Wiedział, że nie musi wychodzić. Nigdy nie musiał. Camila stanowiła mu za drugą matkę. Usiadł ciężko na krzesełku, jedną ręką podparł podbródek, a palcami drugiej zabębnił o blat.
- Idioci - skomentował krótko. - Czasem naprawdę mam im ochotę zrobić krzywdę - dodał, kiedy napotkał ciszę ze strony kobiety.

Blaise Teddy Miller