Charles Létourneau
Asperatus, Mammoth, Gustnado na zawołanie
pokój 5a, lat 16, japoński eksperyment na francuskim piesku
Asperatus, Mammoth, Gustnado na zawołanie
pokój 5a, lat 16, japoński eksperyment na francuskim piesku
Nie rozumiem zbyt wielu rzeczy. Przez to czasami nasuwają mi się pytania, na które nie jestem w stanie sobie odpowiedzieć. Na które nikt nie jest mi w stanie odpowiedzieć, albo po prostu nie chce. Mówili, że nie wypada zaprzątać mojej głowy, która jest potrzebna do czegoś innego. Tylko problem w tym, że nigdy jasno nie zdradzili, o co im chodzi. Powiedzieli tylko "Dostałeś dar. Dar, o jakim inny mogliby pomarzyć. Teraz my go dopracujemy." Biorąc pod uwagę, że faszerowali mnie jakimś dziwactwem dwadzieścia cztery godziny na dobę, mogłem sobie jedynie pomarzyć, żeby umieć myśleć racjonalnie. Lelum-polelum, nowoczesne, japońskie pranie mózgu, ot co. Od skrajności w skrajność. Jednego dnia umierałem, drugiego czułem się niczym grecki bóg. I o co tak na prawdę chodziło? Oni chcieli czegoś nowego. Chcieli przodować w światowym rankingu najbardziej popieprzonych mutacji świata, jednak do tej pory wyszedł im tylko wątły chłopczyk z wahaniami nastroju i skupiskami kondensatów substancji w postaci pary nad głową. Od tamtej pory wystarczy, że najmniejsza rzecz podniesie mi ciśnienie i BAM, całą okolicę pokrywają jedne z najpiękniejszych, lecz najniebezpieczniejszych chmur. Tak mówili. Mówili, że będę niebezpieczny, jeśli nie będę trzymał myśli na wodzy. Słabo kończy się przedstawienie z moją główną rolą. Przecież nikt nie lubi panów pogodynek.
un deux trois
_______________________________________________
Witam się ładnie etc. etc. etc.
Pasuje jeszcze uzupełnić jedną zakładkę, ale to później.
Mam nadzieję, że nikt nie odstrzeli mi łba za ten chaos, hihi.
PIERWSZY RAZ PROWADZĘ POSTAĆ NA TEGO TYPU BLOGU
WIĘC MNIE UPOMINAĆ, JAK COŚ BĘDZIE ŹLE, NATYCHMIAST!
Hugo Leclercq i jego nos a'la skocznia narciarska.
Zapraszamy do wątków.
_______________________________________________
Witam się ładnie etc. etc. etc.
Pasuje jeszcze uzupełnić jedną zakładkę, ale to później.
Mam nadzieję, że nikt nie odstrzeli mi łba za ten chaos, hihi.
PIERWSZY RAZ PROWADZĘ POSTAĆ NA TEGO TYPU BLOGU
WIĘC MNIE UPOMINAĆ, JAK COŚ BĘDZIE ŹLE, NATYCHMIAST!
Hugo Leclercq i jego nos a'la skocznia narciarska.
Zapraszamy do wątków.
DATA OSTATNIEJ EDYCJI: 14.07.2013
149 komentarzy:
[Czyli twoja postać jest eksperymentem?] calipse
[Wszystko jest dobrze tyle, że w regulaminie pisało coś o eksperymentach, że się zapisuje notkę i dopiero można ją wydać po akceptacji, ale twoja karta jak najbardziej zostałąby zaakceptowana więc już niech bedzie tak jak jest i zapraszam do wątku. Rozumiem zakłopotanie i jeśli jeszcze będą jakieś problemy pytać :)) Miłej zabawy!]
[ Okeej, pierwszy raz? No, no. Nieźle, nie powiedziałabym nigdy w życiu, że to twój pierwszy raz na grupowcach, fajnie piszesz. Oczywiście na wątek się skuszę, bo czemu by nie? Powiesz od kiedy Charles się znajduje w RC? Przydałoby się ustalić jakieś relacje, jeżeli przebywa tu jakiś czas... No, chyba że chcesz aby dopiero się poznali ;> ]
Fabian E. Maverick
[Dziękuję za powitanie i miłe słowa.
Taka mała rada: może lepiej zmniejszyć nieco piksele w imieniu i nazwisku? Bo schodzi część na kolejną linijkę. Lub zrobić nazwisko pod imieniem, bo to lepiej wygląda po prostu :)]
[taki ładny a taki niebezpieczny ... juz mi sie podoba ^^ wacisz? ]
Raven
[Podglądałam przy tworzeniu (chamstwo). Bardzo fajny pan, bardzo. Taki nieprzesadzony c:
Witam i miłej zabawy życzę.]
~Nikolaj Bukov
(wątek z Sashą?)
[coś tam sie chyba wyskrobie.. a gdzie tegoz pana mozna spotkać? ;)]
Raven
[A witam serdecznie i dziękuję ;) Muszę powiedzieć, że masz fajny styl pisania, podoba mi się.]
Katherine
[Ja nie spałam całą noc, więc powoli zaczynam odpływać, ale może zaraz coś wymyślę. Co Ty na to, że w szkole postanowili zrobić warsztaty taneczne i Kat wyląduje z Chalesem w parze. Mogliby się przy tym o coś pokłócić i trafić do dyrektorki, a później dostać jakąś drobną karę w ramach nauczki.
Oficjalnie, jestem załamana tym pomysłem, ale chyba na nic lepszego nie wpadnę. Mogłoby być? Ewentualnie jakaś znajomość listowna, czy cuś w tym stylu :D]
Katherine
[Metr dziewięćdziesiąt :O
Dobra. Pomimo tego, że młodszy, to zdecydowanie większy od niej jest. Mogę zarzucić jakąś relacją, ale nie wiem, co by Tobie najbardziej odpowiadało. ]
[cóz... nie da sie ukryć... ^^ trudne nie powiem.. ]
Przez te kilka dni od przybycia do tej szkoły ciagle miała wrażenie, że to towarzystwo dziwnie sie na nia patrzy. Było to widoczne, gdy przechodziła korytarzami do klas. W takich chwilach zwykle opuszczała spojrzenie i mijała ich w milczeniu. Starała sie przychodzic na zajecia jak najwczesniej by móc zająć ostatnia ławkę. Gdy sie spóźniała zostawały miejsca na przodzie, czego nie znosiła gdyz czuła się jakby była latarnią.
Zżymało ja to okropnie - dajmy na to taka chemię. Teoria jeszcze ujdzie ale eksperymenty to juz inna bajka. Musiała uważać a nie zawsze tak było.
Tak jak teraz - robili spalanie dwutlenku węgla a ona... zrobiła wielki wybuch nie tylko przy swoim stanowisku ale równiez przy innych stołach. Powstał zgiełk nie doopisania, od którego zaczęła ja boleć głowa. Schowała sie więc pod stołem.
Raven
[No to może Sasha się trochę upije i pomyli pokoje i wejdzie do pokoju Charlesa, zamiast do swojego?]
[Dobry wieczór :)
Przyszłam zgłosić się po wątek i mam nadzieję, że wspólnie COŚ wymyślmy! Oczywiście jestem skora zacząć.]
Alicia
[Witam, dzięki serdeczne i podejrzewam, że nie masz ochoty na wątek?]
Cadi
[Oczywiście, że nie przeszkadzają ;) Najbardziej nie lubię takich na dwa zdania, ale jak trzeba to też odpisuję.]
Katherine
[No to skoro rachunki wyrównane, to możemy mieć wątek. Mi też w sumie nigdy nie szły te męsko-męskie, ale próbować trzeba. Do odważnych świat należy.
Szukam jakiegoś punktu zaczepienia między nimi, bo na razie nic wymyślić nie mogę. Powiedz mi może chociaż, kiedy Charles trafił do zamku?
O, i jeszcze mam pytanie jedno - jak wymawiać nazwisko pana pogodynki? Bo ja się zawsze francuskiego bałam i nie mam pojęcia.]
~Nikolaj Bukov
[Całkowicie przypadkowo natrafiłam na to zdjęcie i się w nim zakochałam ^^ był to miłość od pierwszego wejrzenia! Ot co!
A powiązanie jak najbardziej mi odpowiada. Tym bardziej, że z Charles'a to taki wielkolud, na którego moja Ala będzie musiała patrzyć, zadzierając głowę ku górze. I mam taki pomysł! Może spotkają się na stołówce, na którą Ala o dziwo przyjdzie, ponieważ będzie miała jeden z tych lepszych dni, podczas których apetyt jej na prawdę dopisuje (je jak szalona!). I zafascynowana i zaskoczona wielkością chłopaka po prostu się do niego dosiądzie i powie COŚ niezbyt taktownego.
Co Ty na to? :)]
Alicia
[Spokojnie. Zacznę :) tak za 30 minutek powinnaś mieć jakiś sensowny wątek, który postaram się wystukać na klawiaturze. Zobaczymy, co mi z tego wyjdzie.]
Alicia
[ A dziękuję bardzo :> Mam nadzieję, że będę się tu dobrze bawić. Też na początku myślałam o panowaniu nad pogodą, ale przeglądałam karty i stwierdziłam, że skoro jedna osoba taka już jest to nie będę robić kolejnej :> Ogólnie fajny pomysł z tymi Japończykami bo oni prawdę potrafią wynaleźć dziwne rzeczy. No i nie zapominajmy o tym, że to pracoholicy. Mam nieskrytą nadzieję, że jednak powątkujemy. Tylko gdybym dostała jakiś np mały zarys powiązania od razu byłoby mi lepiej zacząć coś sensownego. ]
super gąbka Cora
Dzisiejszego dnia otrzymałem przepustkę. W sumie nie była mi ona do szczęścia potrzebna, ale też i nie narzekałem na fakt uzyskania jej. Poszedłem do baru, gdzie podobno sprzedawali dobry alkohol. W końcu będzie można napić się piwa. O taaak... Lubiłem piwo, tak samo jak książki. Tak samo jak sztukę. Jednak tego wieczora zaszalałem nieco bardziej, kiedy z piwa przerzuciłem się na wygraną w zakładzie z jakimś mężczyzną flaszkę. Szybko ją opróżniłem jak na ruska przystało. Jakimś sposobem wróciłem do Recifle. Wszedłem do pokoju, po czym położyłem się na łóżko.
- A szanowny pan kolega to szto tutaj działa?- zapytałem pijanym głosem, kiedy ten patrzył się na mnie jak cielak w malowane wrota.
[ Nie biodra drugie tylko uda. Wybacz pisałam i nie czytałam. :D W sumie z tym zaiskrzeniem pomiędzy nimi to mogłoby być ciekawie. Bo on jej nie chce dotknąć bo boi się, że zyska jego moc. A wiadomo, że przez dotyk człowiek najlepiej się poznaje. Podoba mi się :D Coś zacznę zaraz tylko zrobię sobie jeść, o !]
Cora, której się nie tyka
O Boże! Właśnie zabiła Jack'a! Zabiła swojego kochanego kaktusika jakąś cholerną, pieprzoną, miniaturową konewką w obrzydliwe groszki. Miał najwyżej kilka miesięcy. Był zdrowy. Przystojny. Mógł wieść przyzwoite życie. Poznać miłą dziewczynę. Wziąć ślub. Mieć dzieci. Zamiast tego poległ na polu bitwy - połamany i przechylony na prawy bok, niczym jakiś stary paralityk.
- To niesprawiedliwe! - Alicia cicho zawyła, czując ucisk w wyschniętym gardle oraz ze złością otarła łzy wierzchem drżącej dłoni. To nie mogła być prawda! Nie, nie, nie... Dziewczyna po raz kolejny cicho jęknęła i pogładziła miniaturowy, brązowy kapelusik, który tkwił na samym czubku martwego kaktusa. I chociaż cała sytuacja z pewnością byłaby przekomiczna dla osoby trzeciej, to Ala w danej chwili przeżywała prawdziwe katusze. Zawodząc i szlochając, niczym bóbr. Jeszcze trochę, a utonie we własnych łzach!
- Nie martw się. Nie pozwolę Ci odejść. - zawyrokowała, biorąc się w garść i uderzając pięścią w parapet. I wystarczyło kilka sekund, aby Jack nabrał ładnego, zielonego koloru i dumnie eksponował przebrzydłą doniczkę. Zaś Ala stanęła pośrodku pokoju, aby odtańczyć taniec zwycięstwa i w doskonałym humorze wybiegła na korytarz, kierując się w stronę szkolnej stołówki.
O tak! Dzień zapowiadał się fantastycznie! Była nie tylko głodna, a na dodatek pełna energii, która ostatnimi czasy bardzo rzadko do niej zaglądała. I przykładając czubek nosa do szyby, za którą widniały wszelakiego rodzaju przysmaki, nasza kruszyna wesoło podrygiwała, jak gdyby miała w tyłku jakieś owsiki.
- Dum, dum. Dum, dum... - nucąc pod nosem jakąś wariacką melodią; niosąc w dłoniach wypełnioną po brzegi czerwoną tacę i z każdą kolejną sekundą nabierając niezdrowych rumieńców (czyżby miała gorączkę), panienka Weber zatrzymała się tuż za plecami jakiegoś nieznajomego chłopaka. Oho! Takiego olbrzyma to ona jeszcze nie spotkała! - Cześć. - szeroki, radosny uśmiech przemknął przez twarz Ali, a ona sama bezczelnie i bez zaproszenie usiadła naprzeciwko wielkoluda, patrząc na niego tymi swoimi wyblakłymi, szeroko otwartymi oczyma. I ani razu nie mrugnęła, pochłaniając nieprzyzwoite ilości truskawek, które popijała zimnym mlekiem czekoladowym. Istna wariatka, prawa?
- Ale masz wieeeeeeeelkie stopy i ręce. - wymamrotała z pełnymi policzkami przez co przypominała chomika. - Cały jesteś taaaaaaaki wielki. - dodała z uznaniem.
[Oja...przepraszam za to powyżej!]
Alicia
Czasem fajnie jest mieć jakiegoś przyjaciela. W sumie to dzięki nim człowiek nie czuł się taki samotny. Nawet w takich miejscach jak to byli oni potrzebni. W sumie to inny rozumie tak dobrze mutanta jak inny mutant? Może ich mutacja odbyła się inny sposób ale efekt był ten sam. Dobrze było mieć kogoś z kim można było porozmawiać, pośmiać się czy też po prostu się do siebie nie odzywać ale na siebie popatrzeć. Bo o dotyku nie było tu mowy. Żadnego. Podania ręki, przytulenia czy też zwykłego poklepania po ramieniu. Zapewne wyda wam się to dziwne. Ale z racji tego, że Cora była super gąbką , która wchłaniała umiejętności innych ludzi Charles nie chciał jej dotknąć. Nie dlatego, że jej nie lubił - przynajmniej tak mówił. Mężczyzna nie chciał aby panna Bright miała i jego zdolność. Ktoś mógłby sobie pomyśleć, że ma ona świetny dar, ale dla niej był on cholernie uciążliwy i czasem chciałaby dotknąć osoby, która potrafi kogoś tego daru pozbawić, naprawdę.
Tego wieczora czuła się bardzo przygnębiona. Sama nie wiedziała dlaczego. Może było to spowodowane pogodą a może po prostu tym, że dziś przez przypadek poraziła jedną dziewczynę prądem a dokładniej wielką wiązką prądu. Nawet nie wiedziała, że ma taki dar. Ale usłyszała, że komentuje jej ubiór i bardzo się zdenerwowała. No i masz tu babo placek, dziewczyna dostała kilkoma amperami. (chyba to jest jednostka prądu, nie pamiętam. Kiedy ja miałam fizykę..) A przez to nasza Cora miała po prostu poczucie winy. I tylko w jej głowie pojawiała się myśl super, kolejny dar do ogarnięcia. Lepiej być po prostu nie mogło.
Właśnie chciała wyjść ze swojego pokoju by nie zwariować. Nacisnęła klamkę i już była na korytarzu i gdyby ktoś normalnie od niej odskoczył to by się nie tyle co zderzyli, ale otarli o siebie. Zdziwiła się kto mógł aż tak zareagować na jej widok, ale gdy jej ciemne oczy skierowały się w postać, która stała niedaleko niej odpowiedź była prosta - przecież to Charles
smutna Cora bo Charles nie chce jej dotykać
[Jak nie pomogłaś :D Skoro z Charlesa taka gapa, to mógłby coś niechcący zepsuć, a Nikolaj niczym superhero przybyłby z odsieczą. Coś w stylu "włącznik na piętrze trzeba nacisnąć z odpowiednią siłą, inaczej bieda, bo wysadzi korki w całym budynku".
Dzięki, nawet zrozumiałam :) Sprytna tak trochę jestem.]
~Nikolaj Bukov
Siedziała skulona, z zamknietymi oczami pod tym stolikiem i sie zastanawiała nad sensem własnego istnienia. Po co ona chodziła w ogóle na chemię skoro ciagle działo się cos tego typu? To frustrujace. Zaczęła kasłać a potem raptownie ktos ja wyciagnął z jej "przystani". Mgnieniu oka wyladowała pod klasą.
- to ona! - ktos krzyknął - to jej sprawka !
Skuliła sie w sobie. Myślami chciała sie zapaść pod ziemię.
- to był przypadek.. - próbowała sie tłumaczyc, ale ja zakrzyczano - p-przepraszam - mruknęła zrezygnowana.
(wybuchowa) Raven [^^]
[Pisz jak Ci wygodnie ;)]
Katherine lubiła tylko niektóre zajęcia. Większość z lekcji jednak, kojarzyło jej się z przysypianiem na ławce lub rysowaniem w zeszycie. Mimo wszystko, wolała być tu pod stałą opieką, niż gdyby miała ruszyć w świat z szalejącą mocą.
Zdziwiła się, słysząc, że dyrekcja postanowiła zorganizować lekcje tańca. Po co im to niby było? Kat nie miała ochoty przychodzić, ponieważ krępowała się, tańcząc przy innych ludziach. Niestety, musiała zjawić się wraz z innymi. Przyszła nieco wcześniej i zajęła miejsce pod ścianą. Usiadła po turecku i cierpliwie czekała na resztę uczniów. Wszyscy mieli dziwne miny, najwyraźniej nie tylko jej ten pomysł wydawał się bezsensowny.
Nagle jakiś cień zasłonił jej światło. Uniosła wzrok do góry i zamrugała parę razy. Jej oczom ukazał się wysoki chłopak, który wyglądał, jakby chciał stąd jak najszybciej uciec. Katherine podniosła się z podłogi, jednak nadal musiała zadzierać głowę do góry, żeby widzieć jego twarz.
- Hej - uśmiechnęła się lekko. - Nie stresuj się tak, może nie będą nam kazali tańczyć pojedynczo przed wszystkimi - to by nie było zbyt dobrym rozwiązaniem, o nie.
Poprawiła swój kucyk i rozejrzała się po sali. Nagle znalazł się obok nich jakiś nauczyciel.
- To wy będziecie razem - wymamrotał, zbliżając Katherine do młodszego chłopaka, po czym odszedł dalej. W pośpiechu przydzielał do siebie kolejne osoby.
- Partnerzy, co? - uniosła z rozbawieniem wzrok do góry. Jak jakoś się zgrają z tą różnicą wzrostu to będzie dobrze. - Katherine jestem - przedstawiła się, uświadamiając sobie, że wcześniej tego nie zrobiła.
Katherine
Jej prawe kolano podskakiwało pod blatem stołu jak jakaś opętana wiertarka udarowa; zaś szeroki uśmiech nie znikał z bladej twarzyczki, na której wykwitły dwie szkarłatne plamy. Jednocześnie Alicia w sposób mało elegancki (wydymając policzki i bezustannie oblizując koniuszki palców) pochłaniała niezliczoną ilość słodkich truskawek. Z początku sumiennie wybierając te największe, aby w misce pozostały jedynie miniaturki owoców. A robiła to z nie lada skupieniem, marszcząc brwi i mamrocząc coś w tylko sobie znanym dialekcie. Oczywiście bezustannie podnosiła oczy ku górze, aby móc spojrzeć na nieznajomego chłopaka zza białej zasłonki włosów.
- Proszę. - odparła, kiwając potakująco głową i wrzucając do ust kolejną truskawkę, która niesamowicie kontrastowała z bielą jej skóry, włosów, brwi czy rzęs. Sama zaś leniwym ruchem nadgarstkach obciągnęła obszerny, ciepły sweter w rozmiarze XXL, który przypominał bardziej worek niż część ubioru. I machając beztrosko nogami kilkukrotnie kopnęła chłopaka w okolica piszczeli, co za każdym razem komentowała krótkim "przepraszam" lub niewinnym, lekko zażenowanym uśmiechem. Aż wreszcie zamarła i pochyliła się w kierunku nieznajomego, jakby zamierzała zdradzić mu jakąś niesamowitą tajemnicę. Natomiast jej dłonie po raz pierwszy tego dnia lekko zadrżały, co niestety nie było zbyt dobrą wiadomością dla naszej kruszyny.
- Zabiłam dzisiaj Jack'a, wiesz? - wymamrotała konspiracyjnym, zachrypniętym szeptem wpatrując się wprost w oczy chłopaka. A jej głos był poważny, ponury, całkowicie opanowany. - To było straszne. Okropne! - tutaj delikatnie się wzdrygnęła i odsunęła od siebie tacę z niedokończonym jedzeniem, jakby nagle straciła cały apetyt. - Ale go uratowałam. Jest cały i zdrowy. Uwierzysz?
Alicia lekko potrząsnęła głową i potarła lewą skroń, jak gdyby nagle nie była pewna czy owe wydarzeniem z kaktusem w roli głównej nie było tylko snem. Przecież spała bardzo dużo, prawda? Może to wszystko było jedynie wytworem wyobraźni. - Ojej... - tak, nasz chuderlak z pewnością miał gorączkę.
[Jest dobrze!]
Alicia
Cora nie potrafiła odróżnić miłości od przyjaźni. Swoje rodzeństwo i rodziców kochała innym rodzajem miłości. Mieszkali na odludziu więc nie mieli za dużego kontaktu z innymi ludźmi. Ale wtedy jej bracia i siostry jak najbardziej jej odpowiadali. Było się z kim bawić, człowiek nigdy nie czuł się samotny. Potem była tylko nienawiść. Bo jak mogli ją oddać w ręce tych naukowców, którzy obserwowali ją dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wykonywali na niej bolesne badania, pobierali hektolitry krwi. Ich można było co najwyżej tolerować.
Ale bardzo możliwe było, że panna Bright zakochała się w naszym francuzie, który według niej był najprzystojniejszym facetem świata. Miał śliczne dłuższe włosy, delikatną twarz i jak to nazywała oczy szczeniaczka. Ale ona jako osiemnastolatka chyba powinna interesować się starszymi chłopcami, ale jak widać stało się inaczej. Trochę to skomplikowane, szczególnie gdy nie możesz kogoś dotknąć. Ona czasem miała ochotę złamać jego zakaz, ale wiedziała, że to mogło się równać z utratą samego chłopaka. A był on dla niej ważniejszy niż jakieś tam dotykanie. Jeśli kiedyś będzie chciał ją dotknąć to to zrobi. Bo jeszcze nie daj boże chciałby się całować! A przecież Cora nigdy tego nie robiła i by się zbłaźniła. Nie wspominając już o innych bardziej zaawansowanych rzeczach.
Obserwowała go bardzo uważnie i w końcu do końca zamknęła te drzwi po przez ten nagły odskok nie wiedziała co ma zrobić. Odwróciła się do nich tyłem tak by stać idealnie naprzeciwko chłopaka. Jak zwykle wyglądała jak typowa szara myszka. Jej długie włosy były związane niedbale, a czarnym spodniom towarzyszył szary sweter.
- W sumie to nie miałam tego w swoich planach. - powiedziała z lekkim uśmiechem. Chociaż nienawidziła się uśmiechać bo miała lekką szparę między jedynkami. Kiedyś ponoć we Francji było to seksowne i w ogóle. Ale teraz cały świat się z tego śmieje.
- A co Cię tu sprowadza pod moje drzwi? - spytała przyglądając mu się uważnie.
nie zdająca sobie sprawy ze swoich uczuć Gąbeczka, która boi się całować
Spojrzałem na niego uważnie swoim pijanym wzrokiem. To nic, że meble były poprzestawiane inaczej. To nic, że na pościeli nie było samochodzików z Hotwheeels, którą dostałem, bo innej nie było. To naprawdę nic. Nadal byłem święcie przekonany, że jestem w swoim pokoju.
- Się ciesz, że nie mam furii. Wtedy to byś uciekał z mojej komnaty, przepraszam, z mojego pokoju w podskokach niczym wielkanocny królik- padłem twarzą w poduszkę. O jak wygodnie- I nie krzycz tak na mnie. To nie moja wina, że Ciebie zesłali do mnie- powiedziałem zrezygnowanym głosem. Oj, jutro pewnie będę miał porządny ból głowy. Chyba, że jakimś cudem (w to raczej nie wierzę, choć człek wierzący) mnie to ominie.
[ja tym bardziej xD ale co tam - sorki, ze tak krótko ;/]
Zachciało jej sie płakać z bezsilności i jednocześnie cos rozwalić. Tyle ze nim to przemyślała, mysl szybciej pomknęła a na korytarzu uniósł sie mały tuman kurzu.
Gdy poczuła dotknięcie na ramieniu, przez chwilę szła, ciagnięta a później sie wyrwała.
- nie dotykaj mnie - warknęła. - jestes taki jak wszyscy. - dodała cofajac się w strone wnętrza i pozostałych.
Raven
[może wątek z Amelie? ;>]
Amelie
Z sadystycznym rozbawieniem obserwowała miny wszystkich zgromadzonych. Większość z nich wyrażała czyste przerażenie i chęć ucieczki. Tylko nieliczni, których można by zliczyć na palcach, mieli ochotę na tańczenie. Może w innych okolicznościach to wszystko wyglądałoby całkiem inaczej, ale teraz musieli sobie poradzić z tym, w co zostali wpakowani.
Zaśmiała się cicho na komentarz chłopaka. Zawsze fascynowała się takimi wysokimi ludźmi, więc obserwowała go z dziwnymi iskierkami w oczach, licząc na to, że się nie przestraszy, uciekając, gdzie pieprz rośnie.
- Nie przejmuj się, jakoś to będzie - posłała w jego stronę pokrzepiający uśmiech. - Katherine - ujęła jego dłoń, po czym ustawiła ich w odpowiedniej pozie. Muzyka zaczęła powoli grać, a pomieszczenie wypełniło się głosem nauczyciela i zrezygnowanymi odpowiedziami uczniów.
Zaczęli sunąć po parkiecie. Głównie krążyli po jednym małym kółku, ale nie było tak źle jak na początek. Katherine miała tylko nadzieję, że jej moc nagle nie postanowi włączyć się do "zabawy".
- Skąd jesteś? - spytała, chcąc zająć chłopaka rozmową. W końcu jak będzie cały czas tak bardzo się przejmował, to zapamięta te zajęcia jako ogromne męczarnie, co zapewne będzie miało miejsce w przypadku sporej liczby osób z tej sali.
Katherine
[Przepraszam za to coś u góry. Chyba nie powinnam odpisywać po 1 >.<]
[ od razu skojarzyło mi się z motywem uczniów zauroczonych swoimi nauczycielami xd Pandora mimo swojego pomocnego nastawienia w kontaktach międzyludzkich jest totalną nogą ]
[To ja się ładnie przywitam z moim współlokatorem i zaproponuję wątek:)]
Ida
[ja jestem za, zaczniesz? ;>]
Amelia.
Widząc jego minę kiedy się uśmiechnęła uniosła lekko brew. Jakoś dziwnie zareagował, nie wiedzieć czemu zdawało jej się, że jego nozdrza zaczęły się poruszać jakby miał zacząć jej grozić albo po prostu był wściekły. Czy jej zęby aż tak źle wyglądały? Przecież wybielała je wszystkim czym się dało. Pastami do zębów a nawet sodą. Ale jak widać to nie starczało. Albo chodziło o tą cholerą szparę pomiędzy jedynkami, w którą na spokojnie zmieściłby się patyczek od lizaka.
- No to rzeczywiście trochę nie w tą stronę. - przyznała rozbawiona i zaczęła iść w jego stronę. Oczywiście widziała jego przerażoną minę, dlatego umiejętnie go wyminęła tak by potem stanąć naprzeciwko niego. Nie stykali się ciałami ale stała o wiele bliżej niż zazwyczaj. Może dlatego by widzieć strach w jego oczach.
- Ja myślę, że albo mnie śledzisz albo szedłeś pod te nieciekawe drzwi z numerem dziewięć? To jak było Francuziku? Tylko nie kłam, ostatnio dotknęłam kogoś z fajną umiejętnością - po tych słowach lekko uniosła swoją dłoń a pomiędzy jej palcami pojawiły się niebieskie wiązki światła.
- No chyba, że lubisz jak ktoś Cię prądem popieści. - uśmiechnęła się na ten swój niby to wredny niby to nie sposób. Bo jeśli spróbuję ją okłamać to ona go popieści tym prądem tak, że będzie jeszcze błagał aby przestała. Z nią nie ma żartów.
Cora elektroda
- U nas to w Rosji to istniałooo takie pryso... przysow... no.. ten... o, powiedzonko. Że złość urodzie szkodzi. Więc na litość Boską nie denerwuj się tak i wróć człowieku w spokoju do swojego pokoju- powiedziałem- Podaj mi wody z łaski swojej- oho. Włączył mi się tryb 'przynieś-podaj-się nie sprzeczaj'- I jakim sposobem byłeś w moim pokoju i zmieniłeś mi pościel- podrapałem się po głowie- Ale znaj moje chorosze sierce. Możesz zostać tutaj na noc- i znowu pierdzielnąłem głową w łóżko. A raczej w jego materac.
Był naprawdę zabawny. Był wysoki ale z twarzy nadal wyglądał jak mały chłopiec. Na jego twarzy nawet nie widziała zarostu, ale kto wie może codziennie się golił. I jego miny kiedy się denerwował były naprawdę komiczne. Szczególnie gdy Cora była za blisko, wtedy robił wielkie oczy i stał jak kołek. Wyglądał jakby zaraz miał umrzeć na miejscu. A przecież ona nic złego mu nie robiła! Ona sobie nie wybrała tej zdolności.
-Ooo tak, sugeruję. Jesteś kłamczuszek. - powiedziała znów się uśmiechając.
- Groźna Cora zaraz pokaże Ci gdzie Twoje miejsce. - powiedziała spokojnym tonem.
Bała się tego co właśnie teraz miała zamiar zrobić. Ale miejmy nadzieję, że nie padnie na miejscu, bo nie chciała go usmażyć. Dlatego lekko podniosła swoją dłoń i miała ją jakoś z niecałe dziesięć centymetrów nad jego ręką. Z jej dłoni wymknęło się coś co wyglądało jak mała błyskawica. Starała się aby było to delikatne, naprawdę ! Nawet nie wiecie jakie to trudne, skupiała się jak cholera, czuła jak wszystkie jej mięśnie się spinają. Przejechała ręką lekko w górę a wiązka zrobiła to samo. Spojrzała na jego twarz oczekując jakieś reakcji. I znów robił te oczy...to jej wcale nie pomagało. Bo wyglądał jak szczeniak, który się tylko prosi aby go przytulić.
Cora, która smyra Charlesa prądem starając się go nie przypiec
I kiedy już chciałem oddać się w ramiona Morfeusza, to ten musiał zacząć się drzeć.
- Nie krzycz tak, bo gardło sobie zedrzesz- uśmiechnąłem się błogo- A po za tym na mnie się nie krzyczy. Mi się daje spać, o- gdybym mógł, to z pewnością tupnąłbym nogą. Tutejsze ludzie tak przynajmniej robili- I nie jestem pijany. Jestem tylko no... trochę wypity- w końcu co to było kilka piw, drinków i dwa i pół litra wódki na trzech. Prawie jak nic- I się nie bij, bo poduszki szkoda.
[Mam nadzieję, że nie wkurza Ciebie, wkurzająco- pijany Sashka xD]
Cora nie pamięta swoich biologicznych rodziców. Wszystkie jej wspomnienia są związane z nową rodziną, która jak wiele razy było wspominane nie była taka zła dopóki jej nie oddała. Ale jej rodzeństwo wylądowała tak jak ona. A Ci ludzie musieli na tym naprawdę całkiem sporo zarobić. Bo jako dziecko nawet dziwne jej się nie wydawało, że cały czas ktoś nowy pojawiał się w domu a ktoś znikał. Wmawiali jej, że jechali na wakacje. A ona jako naiwne dziecko wierzyła w każde ich słowo.
Na jego słowa uśmiechnęła się tylko niewinnie. Widziała jego przerażony wzrok ale kiedy owe dziwne stwory z jej dłoni zaczęły muskać jego rękę ten wcale nie uciekł. Starała się cały czas pilnować aby cosie były delikatnie i nie były za długo w jednym miejscu. W końcu mogłaby go wtedy poparzyć. Teraz wszystko wydawało się takie dziwne. W końcu w jakiś sposób go dotykała. Może nie taki jaki by chciała, ale zawsze coś.
Również patrzyła mu w te oczy szczeniaczka. Jej dłoń była już na wysokości jego ramienia. Nie wiedząc czemu, jakoś instynktownie posuwała się w kierunku szyi. Potem z brody wiązka przeszła na jego usta a potem Cora po prostu zabrała rękę. Ale nie przestawała patrzeć w jego oczy. Potarła dłonią o swój sweter bo czuła w niej lekkie mrowienie.
Cora wyrywająca Charlesa na dziwaczne przeżycia w prądem
Odwróciła sie.
- wcale cie o to nie prosiłam - odkrzyknęła. Roztrąciła gapiów, ignorując ich przekleństwa. Pobiegła do bramy głównej i znikła za drzwiami ignorujac nadchodzaca burze. Przy okazji takze wzmagajacy sie wiatr. Nie miała siły sie i z tym jeszcze użerać.
Ominęła budynki gospodarcze i pobiegła w strone jeziorka, na którym stał pomost. Nie dawno go zreszta odkryła podczas przejażdżki konnej.
Raven
Słysząc jego słowa zaśmiała się pod nosem. W sumie nie wiedziała jakie to uczucie, dlatego też mogła sobie tylko wyobrażać jak czuł się w tym momencie Charles. A nie wyglądał na osobę niezadowoloną. Cieszyła się, że mu się podobało. W sumie to był pierwszy raz kiedy byli tak blisko. Tu nawet nie chodzi o cosie ale stanie naprzeciwko siebie. Czekała tylko aż chłopak zrobi krok w tył, przecież to było wiadome, że w końcu to zrobi.
Jednakże trochę ją zdziwił zadając jej pierw pytanie o projekcie na historię sztuki a gdy nawet nie zdążyła odpowiedzieć już zadał drugie. Był zestresowany czy coś? Przecież nie kazała mu się tu rozbierać albo nie robiła mu żadnej innej krzywdy.
- Nie, nie zaczęłam. Wiesz, że bardzo ale to bardzo nie lubię tego przedmiotu. Jest nudny, że tak powiem.
- A co do kolacji to nie mam zielonego pojęcia. Szczerze powiedziawszy nie byłam nawet na obiedzie, bo mi się nie chciało ruszyć z pokoju.
Gadała jak jakiś sztywniak. Zachowywała się jakby była z innej epoki i wyglądała jak szara mysz, która nie słyszała ani słowa o dzisiejszej modzie. Czasem zastanawiała się dlaczego Charlie się z nią przyjaźni.
Cora, która zaczyna mieć dziwne rozkminy
- widzę, ze nie tylko ja tu wykazuje sie uporem - odkrzyknela podirytowana. Oddaliła sie znaczaco od niego az w końcu znikł jej na krótko. Dobiegła do pomostu i przysiadła na samym końcu. Nogi jej dyndały nad wodą. Zbyt duzo sie działo ostatnio. Miała poprostu dosyć.
Niechętnie spojrzała na niebo, grzmoty robiły sie głośniejsze a potem przez wicher usłuszała tego okropnego chłopaka. Powstała z pomostu i stała patrzac na niego obojetnie - nawet jesli - rozniósł sie jej głos między falami wiatru - to co z tego? Może sie dzieki temu pozbęde Tego. - wzmogła wicher dwukrotnie ruchem dłoni nie pozwalając mu sie bardziej do siebie zbliżyć.
Raven
Keep calm and nie tykaj Charlesa. To było niemalże motto życiowe Cory od czasu kiedy się ich znajomość się zaczęła. Przecież ten dar nie musiał się uaktywnić, ale on stwierdził, że nie chce jej skrzywdzić. Jakby ten dar był czymś strasznym i miał ją zabić. Miała w sobie tyle tego, że zapewne nie wystarczyłoby jej palców obu rąk gdyby zaczęła wymieniać. Bo tak się zastanawiając to miała: swoją moc, super niekontrolowane rzucanie przedmiotami wokół niej , super bombę, zabawy z prądem, a raz nawet doświadczyła tego, że lewitowała nad swoim łóżkiem - potem rypnęła na nie z impetem, ale to nieważne.
- Nie no, nie przeszkadza mi to. - odpowiedziała na jego stwierdzenie, że gada głupoty.
Ale z tym komplementem nie wiedziała jak ma się zachować. Nikt jej tak po prostu ich nie prawił i nie znała zasad jak się zachować. Miała powiedzieć dziękuję? A może Ty również bardzo atrakcyjnie wyglądasz Charlie.
- Jak zwykle, w sumie to nie sądziłam, że kogoś dziś spotkam. - palnęła jak jakaś zdesperowana nastolatka, która potrzebowała tego aby ktoś ją dowartościował. Mogłaś od razu pacnąć się w łeb.
- Ja tam ostatnio nie mogę spać. - przyznała wzruszając ramionami.
- A tak w sumie...to chcesz coś porobić czy idziesz już spać?
Cora, która boi się, że zachowała się jak idiotka bo jest nachalna, o !
[ Kilka propozycji :D
1. http://24.media.tumblr.com/tumblr_m4rmffa6cJ1qbqma2o1_500.jpg
2. http://24.media.tumblr.com/bbef736b13d73799eb8b28694f8101e3/tumblr_mg3ygcC0Rk1r87ocwo1_500.jpg
3. http://24.media.tumblr.com/4087946b111702a3940cfbef75a82271/tumblr_mfyxe6x5sC1qian2mo1_500.jpg
4. http://25.media.tumblr.com/a81b483620bd237ab221e6ffc11121a4/tumblr_mgxgte0ZDJ1qboc52o1_500.jpg
5. http://24.media.tumblr.com/ed97078b046d9307230a3ed28cc12c62/tumblr_mhh0zjYtFw1qzqw25o1_500.png
Czekam aż coś wybierzesz no i napiszesz ładnego :D ]
kochana Gąbeczka, duże serce
- O nie. Ja tak dłużej rozmawiać nie będę- powiedziałem- Nie takim tonem jakim ty do mnie gawarisz- spojrzałem na niego uważnie- A po co Ci mój numer pokoju? Aaaa... pewnie tak Ci się tutaj spodobało, że chcesz wrócić- uśmiechnąłem się, po czym przymknąłem oczy i moja głowa wylądowała na ramieniu chłopaka. Czyli jakby nie patrzeć- właśnie przysnąłem. Taaa... jakiś malczik mi się drze nad uchem, a ja zasnąłem. Brawo. Bardzo inteligentnie Sashko. Nie ma co.
[Dziękuję:) Początkowo miało być zupełnie inne, ale tak długo grzebałam się z kartą, że ktoś je wykorzystał, ale w sumie nie żałuję.
Tutaj też widzę zmianę zdjęcia! Na tamtym wyglądał jakoś młodziej.
Że tak powiem: je n'ai pas idée aussi. Zawsze trzeba jednak próbować (to już niestety wykraczało poza moje umiejętności językowe xD). Wydaje mi się, że powinni się dogadać, w końcu oboje przeszli przez podobne rzeczy w ośrodkach. Może początkowo nie pałali do siebie nadmierną sympatią i zaufaniem, w końcu pochodzą z różnych "obozów", ale z czasem może to ulegać zmianie. Okoliczności wątku... Może Ida go przez przypadek dotknęła i zobaczyła niezbyt przyjemne wspomnienie? Na tyle, żeby nagle zmienić całkowicie swoje podejście, a Charles zorientowałby się, że coś jest nie tak. Albo w drugą stronę, Charles obudziłby się w środku nocy i zorientował, że Idy nie ma w pokoju, więc poszedłby jej szukać, a ona siedziałaby zdecydowanie zbyt blisko krawędzi dachu.
To wszystko żałośnie brzmi, ale może do czegoś cię to natchnie;)]
Ida
Mrok przychodzi znienacka wraz z pierwszym powiewem strachu. Powoli zabija. Okrywa nasze dusze płaszczem wiecznie trwającej agonii. - pierś Ali wypełniła się krzykiem, którego nie potrafiła z siebie wydobyć. Jednocześnie spuściła ona głowę (jakby nagle zawstydzona i zażenowana) wpatrując się w swoje dłonie, w krótko obcięte, pomalowane na czarno paznokcie przypominające lśniące żuki na tle białej, kompozytowej powierzchni stołu. I oparła się pokusie, żeby zgiąć palce i wbić paznokcie w laminat, by poczuć, jak odrywają się od skóry. Poczuć coś innego niż gwałtowny ból ściskający i spalający wnętrzności. Nagle opuściła ją cała energia, a dziewczyna delikatnie przygarbiła ramiona i stanowczym ruchem odsunęła od siebie miseczkę, w której zostało jeszcze kilka małych truskawek. Nie mówiąc już o tostach, których widok przyprawiał ją o mdłości.
Żegnaj dobry dniu. Witaj nędzna podobizno życia.
- Zabiłam Jack'a. - powtórzyła, pocierając prawą skroń i powoli podnosząc oczy na nieznajomego. A jej twarz gwałtownie pobladła, usta posiniały, a dłonie zaczęły prawie niezauważalnie drżeć. Potrzebowała nikotyny. Teraz. Już! Natychmiast! - Chyba. Tak mi się wydaję. Rozumiesz? - dodała, oblizując spierzchnięte wargi i cmokając z niezadowoleniem. A kiedy twarz chłopaka znalazła się tuż nad nią (jakiś on był wielki!) Ala odsunęła się i gwałtownie zamrugała.
- Powinnam już iść. Tak. Hmmm...smacznego. - bąknęła jeszcze nim jak oparzona poderwała się z miejsca i w lekkim popłochu ruszyła przed siebie, potykając się o własne nogi. O ironio! Gdyby miała teraz moc niewidzialności z pewnością by z niej skorzystała. Zamiast tego miała wrażenie, że swoją ucieczką ściągnęła na siebie spojrzenia innych uczniów.
Alicia
[ Daj jakie chcesz, naprawdę :> ]
Kiedy zadał to raczej retoryczne pytanie na potwierdzenie swoich słów lekko kiwnęła głową. Sama nie wiedziała dlaczego to się działo. Ostatnio czuła jakby coś dusiło ją od środka. Jakby chciało z niej wyjść, ale nie mogło. Dziwne uczucie, którego nie da się tak po prostu wyobrazić. I do tego te koszmary.. Czasem myślała, że to rzeczywistość. Do dziś miała na rękach blizny po tych wszystkich zastrzykach i kroplówkach. Nie duże, ale zawsze coś.
Zapewne gdyby słyszała porównanie z jego głowy wypowiedziane z jego ust padłaby ze śmiechu. Czasem niektóre jego przemyślenia była naprawdę powalające. Czasem wydawało jej się, że jest bardzo nudnym i sztywnym człowiekiem przy kimś tak bardzo rozrywkowym jak Charlie.
Kiedy powiedział, że ma pomysł nie zdążyła nic powiedzieć bo zaczął iść robiąc te swoje kroki a ona jak głupia szła jak jego dzień. Miała nadzieję, że nie będzie to nic przerażającego. Bo przecież mógł jej się odwdzięczyć za ten prąd, a ona nie chciała mu zrobić krzywdy. Chciała go dotknąć, chociażby w tak dziwny i nienormalny sposób w jaki to zrobiła.
- Gdzie my do cholery idziemy? - spytała w końcu.
Coruś, która boi się, że nie jest wystarczająco fajna
- w sumie jeszcze tego nie próbowałam - mruknęła do siebie. Chodziło o wywołanie cyklonu o znacznie większym rozmiarze niz wersja kieszonkowo używana w szklance z herbata.
- normalna czy tez nie - wzruszyła ramionami - zwazywaszy na miejsce w którym jestesmy i kim lub czym jestesmy... to jest najnormalniejsza w świecie. Odejdź!! - wrzasnęła. Teraz to ona sie wkurzyła. - przestań mi mówic co mam robic lub iść!
Popatrzyła w niebo podnoszac siłę wiatru. Wypatrywała błyskawicy az w końcu w powietrzu poczuła czasteczki wibracji zapowiadajace to zjawisko. Wyciagnęła po nia dłoń. Piorun strzelił tuz przy drzewach a drugi przy niej ale zdarzyła go zminimalizować. Na niebie było ciemniej, wiec popatrzyła na chłopaka seledynowymi tęczówkami. Po raz pierwszy odkąd zaobserwowała u siebie to małe przekleństwo. Za soba zaczął sie tworzyć wir cyklonu.
Raven
Cora szła za nim a raczej prawie biegła bo chłopak stawiał duże kroki i czasem zapominał, że nie wszyscy mają takie długie nogi jak on. Nie sądziła, że wyjdą z zamku. Kto by się spodziewał, że panna Bright da się na to naciągnąć. Odkąd tu była nie za bardzo lubiła wychodzić, przecież to nie o to tu chodziło. To miejsce było kryjówką. Miało ją uchronić przed całym światem. Kto wie może właśnie to robiło a może jeszcze bardziej ją na niego otwierało? Miała plan, który niedługo wejdzie w życie. To równało się z wyjściem z tego miejsca. Była gotowa. Chyba. Tak jej się wydawało..
Słysząc jego słowa przeniosła swój wzrok na niego. Dopiero teraz rozejrzała się dookoła. Zamek był na południowy zachód, tyle wiedziała. Może potem dzięki gwiazdom uda im się wyznaczyć północ i do tego zamku dojdą. A jak nie to najwyżej umrą z głodu i pragnienia jakieś kilka kilometrów od ich pokojów.
- A co chcesz tu robić? - spytała i zrobiła kilka kroków w jego kierunku. Uwielbiała widzieć to jego przerażenie w oczach kiedy była blisko.
Gąbunia, która ciśnie bajerę
[ Na pewno mogę Cię wykorzystać w notce? :D ]
[W takim razie niech będzie :) A mogłabyś zacząć? Proszę, proszę, proszę! Bo ja już dzisiaj parę wątków powymyślałam i nie wiem, co by mi z tego wyszło. A jeśli nie masz ochoty, to poczekaj najdłużej do juta, wtedy na pewno coś stworzę :)]
Elizabeth Thomson
[spoko - czasem nie idzie ta sztuka xD]
- nie interesuje mnie to - mruknęła tylko. Odprowadziła go wzrokiem a potem odwróciła do szybko rosnącego tornada. Do jego środka złapała kilka piorunów. Było to nawet ładne ale gdy tylko dotknęła masy wiatru zdekoncentrowała się i kilka piorunów wydostało się na zewnatrz i podpaliło kilka drzew.
- cholera no!! - krzyknęła. Probowała to ugasic lecz ogień + wiatr dały inny skutek.
Ogień zaczął sie rozprzestrzeniać szybciej a ona straciła kontrolę nad wiatrem. Poczuła ból na ciele, gdy próbowała zmniejszyć i wyciszyć siłę wiatru. Trwało to dosyć długo, nim do końca uciszyła, przy okazji troche poparzyła gołe przedramiona, ale jesli chodzi o ogień, kompletnie nie wiedziała co robić. Dym utrudniał jej myślenie a tępy ból głowy pdczuwała po zbyt duzej dawce energii. Dym pewnie mozna było zauważyć z daleka.
Zaczęła kasłać od dymu i zachwiała sie zmęczona.
Raven
Przynajmniej coś robili. Jak na razie obyło się również bez jakichkolwiek wypadków, więc ich taniec wcale nie był taki zły! Co z tego, że cały czas krążyli wokół jednym z najprostszych ruchów? Liczyły się chęci, czy coś w tym stylu...
Skrzywiła się lekko. Powinna się spodziewać, że po zadaniu takiego pytania chłopakowi, ona też będzie musiała odpowiadać.
- Z Anglii - zdobyła się na lekki uśmiech. - Ale obstawiam, że moi przodkowie stamtąd nie pochodzą - w pewnym momencie przejęła stery i uniosła rękę chłopaka lekko do góry. Okręciła się i ponownie ustawiła jak wcześniej. Trwało to tylko chwilę.
Nagle podszedł do nich nauczyciel. Przyjrzał się uważnie tańczącej parze, po czym zacmokał.
- Niżej ręka, którą trzymasz na talii partnerki - zwrócił uwagę chłopakowi i poszedł dalej.
Katherine obdarzyła go dziwnym spojrzeniem. I tyle? Nic więcej nie powiedział? Większość par musiała nasłuchać się niezbyt przyjemnych uwag, a tu tylko drobna wskazówka.
- Ile Ty masz w ogóle lat? - spytała, przenosząc wzrok na Charles'a. - Twój wzrost trochę myli - dodała z wesołymi iskierkami w oczach.
[Katherine oczywiście. Zapomniałam się podpisać >.<]
[Okej, pomyślmy... Może poprosiła go o to jakaś miła pani z kuchni? Która się rozchorowała i na czas swojej nieobecności (dajmy na to, tygodniowej), poprosiła go o wyświadczenie tej drobnej przysługi, gdyż dziwnym trafem nikt nie miał na to czasu i ochoty?
Albo (nie jestem tylko pewna czy coś takiego może funkcjonować) w ramach kary za jakieś przeskrobanie musiałby myć gary i przy okazji wysyłano by go właśnie do Elizabeth?:D]
Elizabeth Thomson
Cora zbliżała się do niego krok po kroku. Ale gdy zobaczyła nadchodzące chmury aż przystanęła. Przecież one były piękne. Nie mogły zrobić krzywdy ludziom. Wyglądały na bezbronne wiedząc, że to Charles je przywołał. Nie mogła przestać na nie patrzeć. Jedną ręką ogarnęła włosy, które miały chyba przypominać grzywkę. Patrzyła cały czas na niebo a słysząc jego słowa, a raczej warknięcie na siebie samego podniosła wzrok na niego.
- Mnie tam się podoba, i to bardzo. - powiedziała z lekkim uśmiechem i znów spojrzała na chmury.
Po prostu usiadła sobie na ziemie i uniosła swój wzrok na przyozdobione przez jej towarzysza niebo. Nie wiedziała dlaczego tak bardzo się bał przekazać jej tej zdolności. Ale ona miała plan, niedługo się o tym Charlie przekona. Nieważne jak zareaguje. W sumie to nie ma on nic do gadania.
- Twoja zdolność to naprawdę coś pięknego. Ciesz się z takiego daru, naprawdę. - powiedziała nawet na niego nie patrząc.
Chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jakie życie z jej darem było uciążliwe.
Gąbeczka, która ma niecny plan i jak będzie miała notkę to będzie tam dużo Charlesie dlatego czeka na ładne powiązanko bo pomoże jej to tworzyć
Upadła na zgięte kolana. Jakos sie nie przejmowała, czy bedzie jeszcze bardziej brudna niz była. To i tak nie robiło juz znaczenia. Próbowała tylko złapać oddech, ale czuła posmak dymu w ustach. Potem poczuła pierwsze krople i wilgoć na wym ciele. Poderwała głowę z ociaganiem i popatrzyła - nie było ognia... miała ochote płakać i sie smiać jednocześnie.
A potem spojrzała w kierunku głosu. Na twarzy miała krzywy usmiech przy próbie wstania, ale próba zakończyła sie upadkiem na plecy. Poparzone dłonie nie dały rady jej udżwignąć.
Usłyszała krok dopiero wtedy, gdy był juz całkiem blisko. Popatrzyła na chłopaka spod wpół zmruzonych oczu.
- chyba tak wyszło - wychrypiała jeszcze - wszystko mnie boli. - uniosła ręce do góry i spojrzała na nie z jękiem.
Raven
Ida nie była przyzwyczajona do dzielenia swojego pokoju z kimś innym. Zwłaszcza z chłopakiem, kolejnym eksperymentem. Powinno się wydawać, że dzięki temu będą w stanie ze sobą wspólnie funkcjonować, ale za każdym razem, gdy byli razem w pokoju, dziewczyna cała się spinała i wycofywała jeszcze bardziej niż zwykle, starając się utrzymać między nimi chłodny dystans. Nie była gotowa zaufać kolejnej osobie. Ciągle czuła się zdradzona i wykorzystana, nie chciała więc, żeby sytuacja się powtórzyła. Charles jednak wydawał się zupełnie ignorować jej opory. Za każdym razem to on zaczynał rozmowę, oferował jej pomoc, wykonywał drobne gesty w jej stronę, jakby chciał jej pokazać, że jest obok w każdej sytuacji. To budziło w Idzie frustrację. Ona starała się od niego odciąć, a on starał się do niej zbliżyć. Czasami wyglądało to tak, jakby była zranionym zwierzęciem w klatce, a on starał się ją oswoić. Absurdalne skojarzenie, ale jak najbardziej oddające ponurą rzeczywistość.
Dziewczyna przerzucała zawartość torby w poszukiwaniu zdjęcia. Już dawno powinna była to zrobić, ale nie miała odwagi go odnaleźć. Co chwila wyciągała jakąś rzecz, badała jej strukturę palcami, starając się domyślić, co trzyma w dłoniach. Jej wzrok był już właściwie bezużyteczny. Rozróżniała jeszcze kolory, które jednak stawały się z dnia na dzień coraz bardziej przygaszone. Kontury już dawno stały się zbyt rozmyte, żeby cokolwiek z nich wydedukować. Teraz musiała się nauczyć polegać na swoich pozostałych zmysłach. Zdjęcie więc niczego nie zmieniało, jednak miało dużą wartość sentymentalną. Przedstawiało jej matkę, która zginęła, gdy Ida miała pięć lat.
Brunetka westchnęła cicho, słysząc skrzypienie otwieranych drzwi. To Charles musiał wrócić do stołówki. Była pewna, że to on. Rzadko kiedy ktoś przychodził do ich pokoju, podejrzewała, że to ona była tego powodem. Ludzie nie wiedzieli, jak zachowywać się w jej towarzystwie. Nie chodziło tylko o współczucie wywoływane jej ślepotą, ale również o jej umiejętności. Wszyscy boją się swojej przyszłości. Wstydzą swojej przeszłości. A ona mogła poznać obie te rzeczy.
Wyczuwając, że Francuz stanął niebezpiecznie blisko, instynktownie odsunęła się w bok, starając się unikać kontaktu z jego ciałem. Niemal jęknęła, gdy chłopak usiadł na jej łóżku, ale powstrzymała się.
- Nie trzeba. To nic takiego - powiedziała szybko, zdecydowanie zbyt szybko. Zacisnęła usta w wąską linię, zabierając dłonie z torby i splatając je przed sobą, żeby ukryć zdenerwowanie. Nie należała do osób, które łatwo się zwierzają, a to wolała zatrzymać dla siebie.
Ida
Alicia ruszyła w stronę drzwi, ignorując wołanie nieznajomego wielkoluda. Nie miała pojęcia do kont pójdzie, ani co zrobi. Wiedziała tylko, że musi stąd wyjść. Musi jak najszybciej poruszać swoimi chuderlawymi, krzywymi nóżkami. Oddychaj! Dziewczyna z głośnym świstem wypuściła z ust wstrzymywane powietrze. Jednocześnie nerwowo balansując między tłumem uczniów, w którym ginęła ze względu na swój niski wzrost. I widać było jedynie biały (a może siwy) koczek, który kołysał się na czubku głowy, a to podskakując, a to podrygując w takt kroku Ali. Zaś jej spięta twarzyczka wyraźnie pobladła, dłonie zaczęły drżeć, a koniuszki palców skubać rękawy obszernego, rozciągniętego swetra. Raz za razem. Chaotycznie wdychając powietrze przez rozchylone, sine usta.
- Powietrze.- wymamrotała opuszczając stołówkę i pochodząc do najbliższej ławki. Usiądź. Odpocznij. Alicia opadła na skraj ławki, oparła łokcie na kolanach i wpatrywała się w literę V, która utworzyły jej stopy. Aż wreszcie wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i wsunęła jednego z nich do ust, głęboko wdychając gęsty dym o zapachu mięty. A palił szybko, chaotycznie, przymykając przy tym powieki. - Tutaj jestem, gigancie. - dodała po chwili, otwierając oczy i zerkając na nieznajomego, który wreszcie wyszedł na korytarz i wyraźnie był skołowany.
Alicia
[Witam, w końcu dotarłam tu ponownie, troche mi kiepskawo z pomysłem, ale może masz pomysł na dziwną Calipse?]
- Ale masz już dar, tak samo jak ja. I musimy jakoś się z niego cieszyć. Ty wiesz, że on jest i zawsze będzie. Nie żyjesz w zaskoczeniu, że kiedyś możesz po prostu wybuchnąć albo chodzić niewidzialnym. Twoja moc jest przewidywalna, jesteś w stanie ją poznać jeśli tylko tego chcesz. - powiedziała cały czas patrząc na chmury, nie na niego.
Ona pragnęła znać chociaż cząstkę swojego daru. Wiedziała, że wszystko dostaje przez dotyk przez co trudniej było jej poznawać świat. wiedziała, że niektóre zdolności się ukazują a niektóre nie. Po prostu chowają się w zakamarkach jej ciała. Nigdy nie wiedziała na co trafi i to ją martwiło. Dlatego też nawet bała się spojrzeć na Charlesa. Bo gdy na Niego patrzyła miała ochotę go dotknąć. A nie mogła tego zrobić. Dla jego dobra i dla niej samej. Chciała mu powiedzieć co ma w planach. Naprawdę chciała. Ale nie mogła. To było zbyt ważne dla niej samej.
Cora, która zbiera się do napisania notki dalej ale ma wielkiego lenia
Uniosła wzrok na kolegę.
- trzeba było to zrobić - mruknęła jeszcze zanim "efekty" tego dnia w końcu odniosły skutek i zemdlała. Tak po prostu, ale w bardzo mięciutkich ramionkach. Ocknęła sie na troche tuz przed budynkiem i odezwała sie prawie szeptem.
- boje sie tego co będzie w szkole. - ścisnęła mu lekko przód bluzy jaka miał na sobie. Nadal miała zamknięte oczy, gdyz wyszło słońce, które padało na jej twarz. Chciała sie wyłaczyc i nie zauwazyła, ze sa juz we wnatrz zamku.
Raven
Siedzieli jeszcze chwilę w ciszy ale zdziwiła się słysząc jego słowa o tym, że zawsze ma racje. W sumie kobiety już takie były. Jak nie miały racji to i tak ją miały. Były ciężkie do rozgryzienia, ale to chyba wiedział każdy facet chodzący po ziemi. Po drugie mężczyźni to takie istoty, które lubią zdobywać. Dlatego kim ktoś bardziej był niedostępny tym lepiej - równało się to z o wiele większą zabawą.
- Bo jestem kobieta. - odpowiedziała krótko ale te słowa wyjaśniały wszystko.
Ale słysząc o tym czy ma jakąś moc...poczuła lekkie ukłucie w brzuchu. Bo skąd mogła wiedzieć czy coś takiego ma? Czuła się z tym okropnie i już chciała powiedzieć nie wiem kiedy usłyszała resztę jego słów, które spowodowały, że zrobiło jej się za pewien sposób przykro. Naprawdę chciała go przytulić albo chociaż podać mu rękę. Czasem potrafił palnąć coś takiego, że zbijało ją to z tropu.
- Tak...chyba. - mruknęła tylko i spojrzała na niebo. Chmury były coraz bliżej siebie.
Cora, która zrobiła się smutna przez gadanie Charlesa
[Bardzo mi pasuje, szczególnie z tymi nielegalnymi rzeczmi może być ciekawie. Kto zaczyna?:D]
Chciała zaprotestować, gdy poczuła jak ja zabierano. Dziwny był w tym fakt, że poczuła się bezpiecznie a teraz znowu czuła sie porzucona. Szli korytarzem do pokoju pielęgniarki a droga do niej mimo, że była krótka, wydawała się długa i męcząca. Słyszała za sobą szepty i czuła nasobie spojrzenia, ale na siłe udawała, że nadal jest nieświadoma.
Otworzono jakies drzwi i wyszła z nich kobieta w średnim wieku. Spojrzała na dziewczynę a potem spytała co sie stało. Wysłuchała jakies zakłamanej historii wyjętej z palca a potem spojrzała na chłopaka, lecz nic nie mówiła.
- prosze tak o nim nie mówić - w końcu sie odezwała nie mogac słuchać tych bzdur - nie jego wina. Tylko moja - dodała ale ja zakrzyczano. Wyszli do sali i położono na łóżku. A potem pielegniarka zaczęła wyciagac sprzęt i jakis płyn, by przemyć jej ręce. ledwo otworzyła buteleczkę a zaczęło śmierdzić a jej zaczęło mdlić. mało brakowało a by jeszcze zwiała z kozetki.
Raven
Trochę się wyłączyła na jego gadanie. Spostrzegła, że niebo robi się coraz ciemniejsze. Czyżby usłyszała w tle grzmot? Nie umiał tego wyłączyć? Cholera..jak zwykle się w coś wkopali. Tak naprawdę nie usłyszała jego wrzasku tylko usłyszała biegnij. Wtedy też odruchowo podniosła się z ziemi i zaczęła za nim biec. Biegła ile miała sił w nogach ale nie była taka szybka jak chłopak. Czuła, że zaczyna kręcić się jej w głowie i powietrze, które dostaje się do jej płuc jakby zaczęło ją dusić.
Usłyszała kolejny grzmot. Była już niedaleko kiedy nagle się rozbłysnęło. W myślach błagała by nie trafił ją piorun. Zamiast uciekać skuliła się jakby to miało jej pomóc. Nagle poczuła wielki ból głowy a z jej nosa polała się krew. Podniosła głowę i zobaczyła dosłownie przed sobą piorun, który nie zdążył jeszcze dotknąć ziemi. Był naprawdę blisko. Nie wiedzieć czemu wyciągnęła w jego kierunku rękę i go dotknęła. Nic się nie stało, był jakby rzecz, którą może przestawić.
- Charlie ?! - krzyknęła wymijając owe cudo i biegnąc w jego stronę czując, że świat jej wiruje.
Cora, która zrobiła czary mary
W końcu do niego dobiegła. Ale zamiast ładnie usiąść obok niego to niemalże padła na ziemię opierając się o fakturę owego cudeńka, za którym się schowali. Oddychała głęboko i dopiero teraz poczuła, że krew leci jej z nosa. Otarła ją wierzchem dłoni i spojrzała na Charliego tymi swoimi ciemnymi oczyma. Sama nie wiedziała co się stało, naprawdę. Czuła się jakby to był jakiś sen.
- Zatrzymałam piorun... prawie mnie pierdzielnął. - wysapała.
- Nie wiem jak to zrobiłam...- dodała i znów wytarła krew, która pojawiała się już w mniejszej ilości niż poprzednio.
I usłyszała jakby trzask łamanego drzewa. Mimowolnie podkuliła nogi. Przecież przed chwilą coś takiego mało jej nie zabiło. A może miała moc nieśmiertelności lub coś w ten deseń? W sumie to nawet wolała nie próbować.
przerażona Cora
- to co? Patrzeć juz nie mozna? - odkrzyknął ktos w odpowiedzi
- twoja wina i nie czujesz sie teraz odpowiedzialny? - dodała jakas dziewczyna a potem dodała komentarz swej przyjaciółce - ty! widziałas jej ręce? To straszne! - znowu rzucono w jego stronę nieprzyjemne spojrzenia.
- nie wstyd mu. - ktos jeszcze rzucił, ale do akcji wkroczył jakis nauczyciel i pogonił ich do klas.
W pokoju obok, gdzie lezała dostała jeszcze jakis zastrzyk, potem posmarowano ja czymś a na koniec zabandazowano. Gdy skończyła, dano jej cos do picia, co tez przyjęła z ochota bo ja suszyło tak, jaby przeszła Saharę w poprzek.
- chce juz iść. - oznajmiła, ale kobietka miała obiekcje. - naprwde nic mi nie jest - dodała odgarniajac mokre włosy z czoła.
Tamta westchnęła i poszła sie naradzić.
Raven
Wzięła od niego chusteczkę i przyłożyła po prostu pod nos. Starała się uspokoić swój oddech. Miała nadzieję, że w końcu ta burza się skończy. Chciała już być w zamku. W ciepłym łóżku nie czując tych zawrotów głowy. Dlatego też przymknęła powieki i powtarzała sobie w myślach, że zaraz się to skończy.
Zaczęło być coraz ciszej, ale poczuła drobne kropelki deszczu, które zaczęły lądować na jej ciele. Kiedy przez jakieś pięć minut nie usłyszała żadnego grzmotu ani nie błysnęło się wstała. Widziała przerażoną minę Charliego.
- Chodź stąd. - powiedziała tylko a kiedy wyszli z tego cholernego dołu widać było piorun, który wyglądał normalnie jak wielkie zdjęcie umieszczone na środku polany.
- Tak, to ten piorun. - powiedziała i zaczęła iść szybkim krokiem. Deszcz był coraz silniejszy ale z cukru nie była. Szła dalej chcąc już być w zamku a nie tutaj gdzie mało się nie upiekła.
Cora, która nabrała odwagi bo chce do łóżeczka
Wróciła z kacika i wróciła do dziewczyny.
- wypuszcze cię, lecz niechętnie. Wolałabym cie zostawić na obserwacji - dodała - przyjdź jutro - przykazała trochę smutno patrzac jak sie podnosi.
Skrzywiła sie gdy próbowała sie oprzeć rękoma. Powoli doszła do drzwi i je otworzyła. Zgarnęła włosy na twarz.
Na korytarzu było jeszcze kilka osób, które cichcem wymknęło sie w klas, by na nia spojrzeć.
Zignorowani jednak przez nia, dosyć niechetnie wrócili do swych zajęć, gdy tylko soszła do schodów.
Wvhodziła na nie z oporem az w końcu doszła na swe piętro.
Raven
Zasuwała jak mały samochodzik. Ale co jej się dziwić? W końcu była w centrum cholernej burzy, którą spowodował facet, w którym się zakochała . Czuła jak staje się coraz bardziej mokra ( wiem jak to może brzmieć..) od tego cholernego deszczu. A do tego wkurzało ją to, że Charlie milczał. Czuła jakby był na nią zły, naprawdę. A przecież to ona nic nie zrobiła..przynajmniej nie chciała. Mogła go nie prowokować. Mogła nie wychodzić dziś z tego cholernego pokoju!
Kiedy stali już pod jej drzwiami odetchnęła z ulgą. Czuła się jakby biegła jakiś maraton. Jak widać najlepszej kondycji to ona nie miała. W końcu się odezwał, ale jego słowa sprawiły, że poczuła się jakby właśnie splunął jej w twarz. Za co on ją do cholery przepraszał? Za to na co nie miał wpływu? Bo przecież nie zrobił tego specjalnie, prawda?
Poczuła jak wszystko się w niej gotuje. Nagle rozbłysło się wokół niej światło, czuła to znajome uczucie. Moc od pana super bomby dawała o sobie znać.
- Kurde, powiedziałam nie ! - warknęła do siebie i po chwili światło zniknęło. Znów z jej nosa poleciało kilka kropel krwi.
- I nawet nie próbuj mnie przepraszać jeszcze raz bo Cię pierdzielnę tym prądem tak, że w gatki narobisz. - powiedziała stanowczo i otworzyła drzwi od swojego pokoju.
- A teraz tu wchodź i masz tu siedzieć zanim nie zasnę. - powiedziała stanowczym tonem.
Kiedy byli już w środku zapaliła światło. Jej pokój był normalny, tylko zawalony książkami. Zaczęła zdejmować mokre ubrania.
- Odwróć się. - nakazała sięgając po swoją piżamę.
porno Cora, która jest mokra i chce do łóżka
Gdy doszła do końca schodów, na chwilę oparła sie ściany, by odpoczac. Uniosła głowę, gdy tylko usłyszała jego głos.
- próbowali mnie zmusić do leżenia. - odrzekła słabo. Zmarszczyła brwi. - skad znasz moje imię? - zapytała zdzwiona, gdyz sie nie przedstawiała.
Ponowiła próbe podejścia do swego pokoju.
Raven, pragnaca przeprosić ze to wyszlo tak krótko tym razem xD
Tak, Anglia była pięknym krajem. Co z tego, że deszczowym? Przecież posiadała wiele pozytywów, które zmniejszały znaczenie tych negatywnych rzeczy.
Zaśmiała się, słysząc słowa chłopaka. Faktycznie, jego wzrost mylił, przez co myślała, że był trochę starszy. Ale czy wiek miał kogoś w jakiś sposób ograniczać? Nie powinien!
- Młody jesteś, jeszcze wiele rzeczy przed Tobą, powinieneś korzystać - uśmiechnęła się do niego szeroko. - Jeju, gadam jak staruszka z reumatyzmem - przewróciła oczami i w tym momencie muzyka się zatrzymała.
- Kochani, teraz dzielimy się na grupy. Jutro kolejne zajęcia, macie się zjawić, partnerzy zostają ci sami! - podał każdemu numerek grupy, po czym wygonił ich z sali.
- Jeszcze jutro? - westchnęła ze zrezygnowaniem, patrząc na karteczkę z numerkiem "2". - No trudno, jakoś to przeżyjemy - spojrzała na Charles'a z wesołą miną. - Co Ty na to, żeby iść na żelki z automatu i lepiej się zapoznać, mój Ty partnerze? - cała jej wypowiedź miała żartobliwy charakter.
Czekała teraz na odpowiedź chłopaka, na złożoną przez nią propozycję. Nie miała ochoty na udanie się do pokoju i zatopienie w książkach, co powinna zrobić, jeśli chciała dostać pozytywną ocenę z fizyki. Trudno, zawsze pozostawała jej cała noc na naukę. I tak rzadko kiedy porządnie się wysypiała. O ile w ogóle udawało jej się usnąć.
Katherine
To właśnie w takich chwilach Alicia potrafiła wypalić kilka papierosów na raz, upajając się widokiem półprzeźroczystego, gęstego dymu. Zmieniała się z każdą kolejną dawką nikotyny. Uspokajała. Relaksowała. Wyciszała. A co najważniejsze potrafiła zdusić w ustach posmak śmierci, zgnilizny i chorób, który za każdym razem pachniał inaczej. Czasami była to woń pleśni i rozpadu, zaś innym razem słodkich malin i lilii. Choroba miała wiele twarzy i wcieleń, które Weber powoli poznawała, wpatrując się w twarze mijanych osób.
- Nie tak szybko, olbrzymie. - wymamrotała, pocierając lewą skroń i delikatnie się krzywiąc. Tyle pytań, a tak mało czasu. Powinnaś uciec, gdy miałaś na to szansę. Ala cicho cmoknęła i dopiero teraz powoli uchyliła powieki, aby spojrzeć na nieznajomego i poklepać miejsce tuż obok siebie, jak gdyby chciała powiedzieć: "Siadaj. Obiecuje, że nie gryzę." Jednocześnie ostrożnie się przeciągnęła, mrucząc przy tym niczym jakiś stary, zesztywniały kocur. - Jack. Kim jest Jack? - powtórzyła, zaciągając się dymem i lekko uderzając tyłem głowy o murek. Raz. Drugi. Trzeci. - To tylko mój kaktus. Nikt więcej. Jednak nie powtarzaj mu tego, dobrze? Mógłby się obrazić. - tutaj Alicia zdusiła papierosa i wsunęła do ust bananową gumę, obejmując ramionami swoje patyczkowate nogi o dziwnie wystających kolanach.
- Chyba nie sądziłeś, że zabiłam człowieka?
[Spokojnie! Nie musisz mnie ciągle przepraszać :)]
Alicia
Nudziła się przeokropnie. Kiedy to już pokończyły się te lekcje, na których nie za bardzo lubiła siedzieć, ruszyła do pokoju. Wpierw miała ochotę na jakąś książkę, nie ma to jak świeża dawka, niezrozumiałych tematów, czy zachowań głównych bohaterów. Często czytała i nie raz dziwiła się przy błahych uczuciach głównych bohaterów, jednak brała też to często jako swoistą naukę. Obserwowanie ludzi nie było zazwyczaj dobrym pomysłem. Może i dużo dawało, jeszcze kiedy się bywało z nimi często, ale jeśli się na kogoś uporczywie patrzało i zadawało sporo pytań - no bądźmy szczerzy, nie koniecznie dobrze, ktoś mógł sobie o nas pomyśleć - a tego przecież nie chcemy prawda? Tak, to już zrozumiałą, że nie wypada się na nikogo uparczywie gapić, bo ludzie tego nie lubią, zakodowała to w swojej głowie. Dlatego też preferuje filmy czy książki. Wpadła do swojego pokoju i zmarszczyła nos, przeglądając wszystkie tytuły na półce, no jasne! Wszystko już dawno przeczytane i już miała ruszać do biblioteki, kiedy przypomniała sobie o chłopaku. Ruszyła więc pod jego pokój i zapukała.Może on pomoże na je nudę?
[Przepraszam kiepsko wychodzi mi zaczynzanie ]
Calipse
Cora może i zareagowała zbyt nerwowo, ale taka już była jeśli chodziło o Charliego. Zapewne gdyby ktoś chciał mu zrobić krzywdę wysadziłaby go wraz z nią samą tylko żeby był bezpieczny. Cholerne hormony. Przez nie tak bardzo komplikował się świat.
Nie zwracała uwagi na to czy patrzy czy nie. Nie chciała już na niego jakby coś krzyczeć. Dlatego zdjęła swoje wszystkie ubrania i stała w majtkach i staniku. Jej piżama składała się ze starej koszulki Korna. Dlatego też wzięła swoje ręce za plecy i rozpięła stanik by potem go z siebie zsunąć. Chwyciła koszulkę i wywinęła ją na odpowiednią stronę. Wciągnęła ją na siebie a potem usiadła obok niego na łóżku.
- Poważnie masz tu siedzieć. - powiedziała i w końcu władowała się pod kołdrę.
Położyła się i spojrzała na Niego.
- Dziękuję, że jeszcze ode mnie nie uciekłeś. - powiedziała i przymknęła powieki.
prono Cora, która ma fajny koronkowy stanik jak na zdjęciu w powiązaniach i nie chce Charliego z pokoju wypuścić
- jakaś? hmmm - zamyśliła sie - w sumie sie nie dziwie - bo ktoby tam chciał sie ze mna spotykać więdzac, co mogłabym jeszcze zrobić oprócz tego na zewnatrz - westchnęła - ale naprawde nie trzeba, wiesz? - podeszła wolno trzymajac sie korytarza jako podpórki. Gdy stanęła przy drzwiach musiała sie oprzeć by wyciagnąć jakos klucze i sie nie przewrócić.
- to nie twoja wina, ze mnie poniosło. Wyrwało sie i tyle, ale na korytarzu nie zamierzam o tym gadać. Naprawdę nie potrzeba, bys tu zostawał. Teraz to mi sie marzy łóżko. I tak mi dali wolne na tydzień.
Ravik pragnaca zostac sama ze soba
Cora wiedziała, że dzień jej wyjazdu się zbliża. Dni mijały jak szalone a ona nic nie mogła mu powiedzieć. A dlaczego? Odpowiedź była bardzo prosta. Wiedziała, że nie pozwoli jej tego zrobić. Bo to w końcu niebezpieczne itp. Ale to był jej wybór. Robiła to dla niego jak i również dla siebie. Czuła czasem jakby coś rozsadzało ją od środka. Jakby tych mocy w jej ciele było za dużo, jakby się nie mieściły i chciały ją rozerwać od środka. Czy to możliwe?
Słuchała go bardzo uważnie. Jeszcze na tą chwilę była przytomna, ale nie mogła obiecać co będzie za dziesięć czy dwadzieścia minut. Dzisiejszy dzień był naprawdę ciężki. A to była chwila kiedy wiedziała, że jest bezpieczna. Obecność Charliego ją w tym tylko upewniała. Jednakże słysząc jego propozycję na temat opowieści o o durnym chłopaku i jednej, cudownej dziewczynie, która dała mu chęci do życia po japońskim praniu mózgu odruchowo lekko uniosła brew ale nie otworzyła oczu.
- Żadnych kołysanek, chętnie posłucham tej historii. - powiedziała niby spokojnym tonem.
W jej głowie cały czas dudniły słowa która dała mu chęci do życia . Czyżby tym samym powiedział, że ją lubi? Albo lubi ją tak jak ona lubi jego? Cholera jakie to wszystko skomplikowane!
Słysząc ciszę z jego strony powiedziała:
- Czekam Charlie.
zła i niedobra Cora
Zbliżała się pora posiłku, lecz Elizabeth zdała się tego nie zauważyć. Wyjątkowo siedziała przy biurku, a nie w łóżku. Jej łokcie spoczywały na blacie, dłonie zaś podpierały głowę zawieszoną nad lekturą zawierająca najnowsze publikacje naukowe z dziedziny genetyki. Ledwo co usłyszała pukanie, lecz kiedy już zdała sobie sprawę z tego, że ktoś zaburza jej spokój, natychmiast zareagowała.
- Proszę! - zawołała, odchrząknąwszy uprzednio, gdyż jej głos często był zdradliwy i dopadała ją chrypka. Nie ruszyła się też, by otworzyć; prawdopodobnie zajęłoby to zdecydowanie więcej czasu niż gdyby gość miał się sam obsłużyć.
Odwróciła się na skrzypnięcie drzwi i sapnęła cicho, widząc obcego jej chłopaka z tacą w dłoniach. Osobę inną, niż ta, która zawsze przynosiła jej jedzenie. Kiedy kurczowo zacisnęła palce na oparciu drewnianego krzesła, przez jej głowę przemknęła tylko jedna myśl.
Błagam, niech nie będzie nikim, kto mógłby mnie rozpoznać.
Owszem, pracowała głównie z wojskowymi, lecz nie oznaczało to, że nie miała do czynienia z młodszymi pacjentami ze Strefy 51. Dlatego wpatrywała się w chłopaka szeroko otwartymi oczami, z twarzą o bliżej nieokreślonym wyrazie, oczekując na jego ruch. Starała się też nie dać po sobie znać, iż się boi, lecz zdradzało ją lekki drżenie dłoni, które dla niepoznaki zaciskała na oparciu.
Elizabeth Thomson
Wiedziała, że chłopak na pewno wymyśli coś aby się wymigać od mówienia tej historyjki. Przecież to było wiadome. W końcu każdy wiedział, że Charlie często palnie coś głupiego czego potem żałuje. I zapewne to była kolejna z tych rzeczy.
Ale kiedy zaczął rapować uniosła brew i aż otworzyła powieki. Rozumiała tylko kilka pojedynczych słów. Chciała się dla niego nauczyć francuskiego ale straszny z niej leń. Ale pohamowała zaśmianie się. Charlie nie pasował jej na rapera, po drugie dziwnie dla niej to brzmiało dlatego gdy na chwilę się zatrzymał aby złapać oddech powiedziała:
- Proszę Cię nie rapuj nigdy więcej nikomu na dobranoc. - odparła to ze swoim słodko-złośliwym uśmieszkiem.
- I przepraszam Cię.. - powiedziała i przymknęła powieki. Można było usłyszeć nagle wielkie BUM i rozbłysło się na dworze. To zapewne ten piorun, który prawie ją zabił.
wredna Cora, która nie dostrzega talentu rapiera w Czarlim
Skinęła ręką, by wszedł do środka, w milczeniu przyjmując jego wytłumaczenie. Cóż, gdyby ją rozpoznał i miałby z nią niezbyt miłe wspomnienia, raczej zareagowałby inaczej, prawda? Strach jak na razie odpełzł w kąt, teraz pozostało jedynie niezadowolenie i niechęć do kontaktów międzyludzkich, która zrodziła się w Elizabeth jakieś pół roku temu, kiedy to eksperymenty z wirusem po raz pierwszy zaczęły przynosić negatywne skutki.
Kobieta wzięła tace od chłopaka, a kąciki jej ust drgnęły lekko. Nie wiadomo czy w zalążku uśmiechu, czy może w bliżej nieokreślonym grymasie.
Wzmianka o pytaniu sprawiła, że Elizabeth wzdrygnęła się mimowolnie. Nie przepadała za nimi, tym bardziej, że chciała, aby akurat w tym miejscu jej niezbyt kolorowa przeszłość nie ujrzała światła dziennego.
- Słucham? - rzuciła oschle, czując, jak gdzieś w jej wnętrzu zawiązuje się supeł pełen niepokoju i poirytowania. Pochyliła się tez nad tacą, by nie musieć obserwować twarzy ucznia. By ten nie wyczytał z jej podkrążonych oczu tego, czego powiedzieć nie chciała.
Elizabeth Thomson
- Przepraszam, że psuje marzenia takich fajnych i uzdolnionych nastolatków. Jaka ja jestem zła i niedobra. - mruknęła leżąc sobie owinięta kołdrą zamkniętymi oczyma.
Oczywiście nie zwracała uwagi na jego humorki, bo wiedziała, że to minie i w ogóle. Charlie już tak miał i człowiek musiał się do tego po prostu przyzwyczaić.
Słysząc trzask wiedziała na sto procent, że to tamten piorun. Ale usłyszała jak nasz francuzik szybko wstał z podłogi i wsłuchała się w jego słowa:
- Tak...- mruknęła. - Po prostu mi dobrze.
Cora, której jest dobrze
Alicia cicho odchrząknęła, strzepując ze spodni jakieś nieistniejące pyłki czy popiół, który przypadkowo tam upadł. Jednocześnie cmoknęła z dezaprobatą, kręcąc głową i uśmiechając się pod nosem z widocznym rozbawieniem. O tak! Ów francuski wielkolud ewidentnie poprawił jej humor oraz pomógł zapomnieć o tępym bólu głowy, mdłościach i nagłym zmęczeniu, które dopadło ją kilka minut po wkroczeniu o zatłoczonej stołówki. I zdradzę Wam tajemnicę: nasza kruszyna była mu za to niezmiernie wdzięczna!
- Wiesz... - dziewczyna ściszyła głos do konspiracyjnego, ochrypłego półszeptu, pochylając się w kierunku nieznajomego, jakby zamierzała mu zdradzić jakąś niesamowitą tajemnicę, która odmieni jego życie. Jednocześnie oparła dłonie o ławkę i skrzyżowała swoje patyczkowate, trochę krzywe nóżki. A wyglądała jak jakiś chochlik, leśne stworzonko czy psotny duszek z tą swoją jasną cerą i odrobinę rozczochranymi włosami. - ...według mnie pomyślałeś, że Jack to jakiś biedny, niewinny chłopak, którego przypadkowo zabiłam, a następnie ukryłam jego zwłoki. - wyszeptała z powagą, kładąc swój spiczasty podbródek na ramieniu francuzika. Jednak nie trwało to zbyt długo, ponieważ Ala gwałtownie się wyprostowała i ponownie oparła plecy o chłodny murek, pocierając dłonie czoło i marszcząc brwi.
Alicia
- ja tez jestem powazna - gdy tylko weszła do pokoju. Zamknęła je, ale zostawiła je niedomknięte. Odgarnęła włosy z czoło. Nie sadziła, ze po takiej krótkiej wycieczce z dołu na góre, mozna sie tak spocić. Dlatego też wolała teraz zostać sama i martwić sie czy uda jej sie podniesc swoj tyłek bez pomocy. Uniosła spojrzenie trochę zniechęcona.
- chcę byś tylko wyszedł. - oznajmiła poważnie - nie jestes mi nic winnien, słyszysz? Wyjdź!
niemniej uparta Raven, probujaca pokazać charakterek w trudnej sytuacji w jakiej sie znalazła.
Nie taki diabeł straszny jak go malują. Tańce Katherine również dosyć szybko minęły. Spodziewała się jakiś dziwnych uwag, a tu proszę, nic! Nauczyciel wydawał się zostawić ich w spokoju. Dał im tylko jedną podpowiedź.
- Naprawdę nie wiesz, że mamy automat? - spytała rozbawiona, wychodząc tyłem z sali. - W takim razie, zaraz się dowiesz. - uśmiechnęła się szeroko i zaczęła iść w odpowiednią stronę. - Nie dziwi Cię to, że nauczyciel nie miał prawie żadnych uwag? - zmarszczyła nosek w zamyśleniu. - Aż tak dobrzy nie mogliśmy być - wymamrotała pod nosem. - A może? Co tam, uznajmy się za objawienie w jego klasie! - porzuciła rozmyślania, które nie przynosiły żadnej sensownej odpowiedzi.
Na skrzyżowaniu korytarzy, skręciła w prawo. Przeszli jeszcze kawałek, po czym Black zatrzymała się przed automatem, który jednak był w ich szkole.
- Tadam! - krzyknęła z triumfalną miną. - Do wyboru, do koloru, tylko czasami trzeba go zmobilizować do działania.
Wrzuciła monetę i wybrała dla siebie ciepłą czekoladę. Kiedy maszyna zawarczała i nic się nie stało, Kat z całej siły uderzyła w jej prawą stronę, dzięki czemu w końcu coś ruszyło.
- Jaką masz moc? - spytała, zerkając kątem oka na chłopaka. Większość uwagi skierowała jednak na ciepłą ciecz, wpadającą do plastikowego naczynka.
Katherine
Zdziwiła się jego reakcją. No ale w końcu był facetem i to do tego nastolatkiem. Z tego co pamiętała jak zadawała się ze swoimi rówieśnikami to ich specjalnością było rysowanie penisów wszędzie gdzie się tylko dało. A jaka radocha przy tym była! Corę zawsze zastanawiało czy oni mają po prostu jakiś kompleks. Bo po co to rysować?
- Zboczuch z Ciebie. - mruknęła tylko pod nosem czując, że już powoli oddaje się w ramiona Morfeusza, który szepcze jej do ucha. No i dobrze. Po dniu pełnym wrażeń należy się wyspać.
I nawet nie wiedziała kiedy zasnęła. W sumie to chyba dużo nie potrzebowało. Otworzyła oczy a do jej pokoju już wpadało światło. Spojrzała na podłogę ale Charliego tam nie było. Jak widać poszedł do siebie. Cora nie wiedząc co zrobić po prostu wstała i poszła się wymyć. Potem chciała się jakoś ładnie ubrać. Taki po prostu miała humor. Ale czy ona ma ładne ubrania? Podeszła do szafy i zaczęła przesuwać wieszaki. W końcu wzięła swoją zwykłą brązową sukienkę. Założyła ją a do tego swoje ala trzewiki - może i było gorąco ale nienawidziła pokazywać swoich stóp. Dzisiaj zostawiła rozpuszczone włosy. Swoje rzęsy pomalowała tuszem, bo czasem to i nawet się wymalowała. Potem po prostu wyszła na stołówkę. Tam również nie spotkała Charliego dlatego poszła do pokoju po książki i najwyższa pora ruszyć na zajęcia.
wystrojona Cora by się podobać Charliemu, którego nie ma, o!
[pominięta?]
Sasha
Cora dziś spędzała naprawdę bardzo miło czas. Na stołówce nie usłyszała żadnego wyzwiska od dziwolągów a kilka osób na początku nawet jej nie poznało. Ludzie przecież ona tylko rozpuściła włosy. Na zajęciach siedziało jej się jak zwykle dobrze. Potem miała godzinę okienka i posła czytać do pokoju. A potem ktoś ją zawołał i poszła ratować swojego przyjaciela. Po tym ekscesie poszła z Blaisem do jego pokoju, objadali się i po prostu sobie gadali. Czasem lubiła sobie posiedzieć z tym piętnastolatkiem, który był chodzącym jaszczurem. Przynajmniej wiedziała, że ktoś kto jest równie dziwakiem jak ona radzi sobie tutaj.
I właśnie wracała do pokoju kiedy zauważyła, że do pokoju Charliego wchodzi jakaś dziewczyna. To zapewne ta jego nowa współlokatorka, o którą była bardzo zazdrosna ale oczywiście nie dawała tego po sobie poznać. Dlatego też westchnęła cicho, zawróciła i postanowiła pójść do swojego pokoju. Bo i po co się tam wpychać?
Cora, która jest zrezygnowana
- będę naprawdę wdzięczna. - podeszłą do niego i stanęła bardzo blisko - naprawdę cię przepraszam, że cię w to wciągnęłam - odpowiedziała. A potem szybko cmoknęła go w policzek i trochę zarumieniona odstapiła - dzięki Charles - dodała cicho - do zobaczyska i nie przejmuj się nimi. Muszą mieć cośdo gadania - machnęła mu pożegnanie. A gdy tak została już sama, klapnęła na środku pokoju i trwała tam tak długo aż zaczęło się ściemniać.
Raven lekko zdołowana
W końcu Cora poszła do siebie nie idąc już na kolacje. Jedzenia to jej starczy do rana bo normalnie się przejadła. Oczywiście co panna Bright mogła zrobić jak wróciła do pokoju? Zdjęła swoje buty i chwyciła książkę, której jeszcze nie skończyła. Czytała zauroczona. Kto pomyślał, że literatura dziewiętnastego wieku może być taka ciekawa. Ludzie wtedy byli inni. Ich hasłem nie było sex drugs and rock and roll. Mieli wartości, którymi się kierowali. Dlatego uważała te czasy za piękne i żałowała, że się w nich nie urodziła.
Zdziwiła się kiedy ktoś zapukał do jej pokoju. Dlatego niechętnie wstała z łóżka. Odruchowo poprawiła sukienkę odgarnęła włosy na bok cholerne jak były rozpuszczone były naprawdę długie i otworzyła drzwi. Widząc Charliego nie zdziwiła się zbytnio, ale gdy ujrzała kwiatka w jego ręku było już zupełnie inaczej. Nikt nigdy jej takich rzeczy nie dawał dlatego nie bardzo wiedziała co zrobić.
- Coś dziś świętujemy? - spytała. Idiotka...Jak to w ogóle brzmiało Ale oczywiście wpuściła go do pokoju.
mało romantyczna Cora
Widząc jego minę uśmiechnęła się lekko do niego. Była trochę speszona bo nie była przyzwyczajona do takich rzeczy. Zazwyczaj dostawała od kogoś wiązankę wyzwisk albo tabletki, który miały złagodzić jej ból przy eksperymentach.
- Szklanki niestety nie mam..- powiedziała i podeszła do szafki. Wzięła z niej pustą butelkę i poszła z nią do łazienki. Nalała do niej wody i wróciła.
- Ale mam to. Zawsze coś, prawda? - odparła lekko rozbawiona. Wzięła od niego kwiatka tak aby w żadnym wypadku go nie dotknąć i wstawiła do owej butelki, która dziś stała się wazonem.
- Dziękuję za tego kwiatka, nie spodziewałam się, że kiedyś coś takiego dostanę. To miłe z Twojej strony. - dodała i usiadła na łóżku. Poklepała miejsce koło siebie. Założyła nogę na nogę jak to na siedzenie w sukience przystało i odgarnęła włosy na plecy.
- A co Cię do mnie sprowadza? Coś Cię dziś nie widziałam, myślałam, że jesteś zajęty. - dodała na koniec jak zwykle mówiąc coś głupiego ale ona już tak miała.
Gąbeczka, która jest zestresowana całą tą sytuacją i jej smutno bo nie może tyknąć Charliego
Była jakby w transie ale ocknęła się i wstała ignorując ręcę. Podeszłą do szafki, by wyjąć sobie tabletki przeciwbólowe. Po zazyciu ich zdjęła przemoczone ciuchy. Potrzeba prysznica w sumie nie była zbyt wielka, gdyż to jej już zafundowano. Ubrała więc tylko koszulkę do spania i z chwilą gdy tylko podchodzila do łózka zapukano do niej.
Troche zniechęcona podeszła by sprawdzic, ale to była tylko pielegniarka, która przyszła sprawidzic co i jak i podała jej zwolnienie na tydzień. Podziękowała jej i po odebraniu kartki, poszła w końcu spać. Miała taki zamiar, ale swedziała jej skóra pod bandazem, więc mysl o jakims spaniu poszła do sfery marzeń. Kręciła sie na materacu az w końcu usiadła na nim i podkuliła do siebie nogi.
dopadajaca Raven bezsenność.
Usnąłem na dobre. Musiałem przyznać, że było mi bardzo wygodnie i nie przejmowałem się niczym. Nawet tym, że jakiś gostek się pieklił, że nie trafił do swojego pokoju. Nawet nie martwiłem się tym, że jutro być może będę miał cholernego kaca giganta, chociaż tego nie miałem od niepamiętnych czasów. Po prostu chwaliłem sobie snem wygodne łóżko i posłanie.
Alicia siedziała z podkulonymi nogami, opierając brodę na kolanach i obejmując je szczupłymi ramionami. I tylko czasami kichała lub pocierała policzek rękawem popielatego sweterka, uśmiechając się pod nosem. A jej szare, szeroko otwarte oczy obserwowały francuzika z nie lada zaciekawieniem, a może nawet i rozbawieniem. O tak! Jego zmieszanie było doskonałym lękiem na wszelkie dolegliwości, o których powolutku zapominała, czując już jedynie tępy ból w okolicach lewej skroni.
- Uwierz mi... - wymamrotała, pochylając się lekko do przodu, tak aby znaleźć się tuż obok niego, jak gdyby chciała go przekonać o swoich słowach. - Marny ze mnie morderca, a tym bardziej psychopata, który goni ludzi z piłą mechaniczną, aby ich pokroić, usmażyć i zjeść. - dokończyła z powagą, wzdrygając się na samą myśl o wspomnianych okropnościach. Cóż, jak przystało na osobę o dużej empatii, Ala nie potrafiłaby skrzywdzić drugiego człowieka. No...może tylko wtedy, gdy miewała lekkie napady wściekłości, a słowa zastępowały jej zatrute sztylety.
- Chodź... - rzekła nagle i wstała, spuszczając uprzednio stopy na posadzkę. I lekko się chwiejąc, przystępowała z nogami na nogę. Niecierpliwie. Rozglądając się dookoła i marszcząc brwi. Pragnęła uniknąć tłumu, który wkrótce opuści stołówkę, ukończywszy pochłanianie niezliczonych ilości jedzenia. - ...przedstawię Ci Jack'a. - dodała.
Alici
Chciała już się wrócić, przecież powinna uprzedzić, najlepiej zadzwonić do niego i powiadomić, o tym, że chciałaby do niego wpaść. Przecież to tak niegrzecznie, nachodzić kogoś. A może go nie ma w pokoju? A może zajmuje się czymś, czego widzieć nie powinna? Przecież jeśli nie będzie chciał to nie wpuści naszej uroczej kobietki lub będzie udawał, że go nie ma tak?
Stałą więc przed jego pokojem zagryzając nerwowo wargę i zastanawiając się czy może jednak nie wrócić do pokoju i nie znaleźć jakiejś ciekawej gry internetowej, która może pomóc jej zawalczyć z nudą, kiedy usłyszała jego krzyk.
Nacisnęła klamkę dość ostrożnie i zdecydowanie nie pewnie. Uśmiechnęła się leciutko.
-Czy ja Ci przeszkadzam?- zapytała od razu.- Zawsze mogę wyjść.
Słysząc jego teorie na temat dlaczego mógł jej nie widzieć sprawiły, że uniosła lekko swoją brew. Robiła to odruchowo i czasem nie zdawała sobie sprawy z tego, że coś takiego ma w ogóle miejsce.
- No to już wiesz, że nie jestem na Ciebie obrażona ani nic mi nie jest. Jak widać cała i zdrowa.
Fajnie było sobie posiedzieć obok Charliego kiedy to miał tą swoją czarną marynarkę, której nie zakładał w jakiś tam dzień. Musiał mieć wyjątkowo dobry humor by pojawiła się na jego ciele zawsze w towarzystwie jakieś koszulki z krótkim rękawem.
Słysząc jego zapytanie nie wiedziała czy odpowiedzieć zwykłe wszystko ok czy może odpowiedzieć cały jej dzień. Ale zapewne gdyby powiedziała tą krótszą wersję to by siedzieli i nie wiedzieli co dalej mówić dlatego też postanowiła, że się trochę rozgada.
- Muszę przyznać, że mój dzień był bardzo ciekawy. Poszłam na zajęcia, czytałam ukochaną książkę, miałam okienko, uratowałam człowieka jaszczura, wystraszyłam innego piętnastolatka, poszłam na wagary no i wróciłam do pokoju no i doczekałam się Twojej wizyty. W sumie to wszystko co się dzisiaj działo. - powiedziała spokojnie a potem spojrzała na Niego.
- A co się działo u Ciebie?
Cora, która mogłaby zostać spikerem radiowym
[nie wstydź się! :D]
Kiedy się zaśmiał, ulżyło jej. Bała się, że ją wygoni, a jego miły śmiech który odbił się w jej uszu spowodował, że poczuła się zdecydowanie lepiej.
Już pewniej weszła do jego pokoju zamykając za sobą powoli drzwi, by nimi nie trzaskać. A ona uwielbiała jego pozytywną energie, która biła od niego, te jego uśmiechy i pomysłowość.
-Okropnie się nudzę..- powiedziała i zmarszyła swój malutki nosek- odrazu pomyślałam o tobie!
Calipse
- Rzeczywiście, może Twój dzień z opowiadań może być trochę nudniejszy ale nie oznacza to, że gorszy. - odparła z lekkim uśmiechem.
Owszem, czasem gadanie lub czyny Charliego potrafiły człowieka wkurzać ale nie oznaczało to, że go również nic nie denerwowało. Cora zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest kobietą idealną i ma swoje wad, a nawet więcej wad niż zalet. Ale nie przeszkadzało jej to, bo się z tym pogodziła.
- Póki nie zaczniesz mnie znów przepraszać albo gadać tych swoich głupot miejsce na tym super wygodnym łóżku masz zapewnione. - odparła spokojnym tonem i zerknęła na Niego.
Cora, która nie wie co ma mówić
Po dłuzszej chwili wstała i podeszła do okna. Przyjemny wiaterek wpłynął do wnetrza, wtedy gdy otworzyła okiennice.
Przysiadła na parapecie. Ostatnio ciagle to robiła ukradkiem patrzac jak zycie szkolne mija a ona była obok niego. Tym sposobem naszły ja wspomnienia-szczególnie te niechciane. Oparła głowe o okinnice, gdy zaczęło ja mulić. Cisza potrafi przytłaczać a ona lekko zamulona dopiero po krótkiej chwili usłyszała pukanie.
Niespiesznie podeszła i otwrzyła szaprę, by zobaczyć któż to ja nawiedza o tej porze.
- Charles? - prawie otworzyła szeroko buzię zdziwiona jego obecnościa - co ty tutaj....
trochę skołowana Raven
Uniosła brew słysząc jego słowa bo nie spodziewała się czegoś takiego z jego strony. Zawsze to on więcej gadał a ona tylko przytakiwała albo po prostu coś mruknęła. Ale taki układ był dobry. Dlatego kiedy oberwała od niego poduszką zdziwiła się. NAPRAWDĘ! To był dziwny ruch z jego strony dlatego też uśmiechnęła się na ten swój wredny sposób i machnęła lekko palcem. Poduszka z wielką siłą uderzyła w chłopaka. Cora zaśmiała się pod nosem by potem powiedzieć:
- Co byś zrobił jakbym stąd wyjechała?
Może i dziwne pytanie, ale wolała się upewnić.
Cora, która mentalnie przygotowuje Czarliego
- wcale nie jest głosno - burknęła - to ty sie ruszasz jak słoń w chińskiej porcelanie.
Wygięła brew jeszcze wyzej.
- jesli nie boisz się bałaganu, to i proszę... - odpowiedziała. - płakać?
Otworzyła szerzej drzwi, by go wpuśćić. Przy okazji mu sie baczniej przyjżała az doszła do jego bokserek. Zachichotała pod nosem, tylko wyszło jej troche zbyt głośno, więc szybko zamknęła drzwi za nim by to zamaskować.
ubawiona do łez Raven
Obudziłem się dopiero rano, kiedy słoneczne promienie zaczęły drażnić moje oczy. Podniosłem powieki leniwie, ogarniając, co się stało. Ogromny ból głowy, który rozsadzał mi niemalże czaszkę, wcale mi nie pomagał. Tym bardziej, że mało co pamiętałem. Borze zielony i szumiący... Gdzie ja jestem? Usiadłem na łóżku. To nie moje łóżko.
- Jezus Maria- złapałem się za pulsujące skronie- Ależ żem zabalował- mruknąłem sam do siebie. Zacząłem rozglądać się za jakimś napojem. Matko jedyna kochana... jak mnie cholernie suszyło.
[Cześć ;) Postać mnie zaintrygowała więc postanowiłam zapytać ładnie o wątusia czy masz ochotę ;) ]
Isobell
Ściskając jego ciepłą dłoń (ależ ona była duża! nie, OGROMNIASTA!) Alicia pospiesznie wędrowała opustoszałymi korytarzami tylko czasami mijając jakąś roześmianą grupkę uczniów czy pojedyncze jednostki, które chowały twarze w książkach. I bywały chwile, kiedy to jakaś osoba posłała im zaciekawione, zaintrygowane spojrzenie, jak gdyby pragnęła wiedzieć dlaczego owa białowłosa chudzinka ciągnie jakiegoś biedaka w niewiadomym kierunku.
Jednak powróćmy do panienki Weber, która zatrzymała się przed schodami, aby uścisnąć znacząco dłoń chłopaka i posłać mu lekki półuśmiech.
- Jack jest najmilszym i najwspanialszym kaktusem jakiego będziesz miał okazje poznać. Jednak ostrzegam! Jest on bardzo, ależ to bardzo wrażliwy. - odparła, kiwając głową z całkowitą powagą oraz ponawiając swoją wędrówkę, która miała się zakończyć przed pokojem z pozłacanym numerkiem 6a. - Ala. Nazywam się Alicia. - dodała jeszcze, zerkając na francuzika przez ramię i rozpoczynając przeszukiwanie kieszeni, z których wyjęła pęk kluczy z wisiorkiem w postaci kolorowych piórek i jakiejś własnoręcznej plecionki.
Alicia
A no nuda, ta dziewczyna dość często się nudzi, więc niema się co dziwić. Oj trzeba, ona próbowała, próbowałą czytać książkę, pogotować- ale nic jej się nie udawało, a bała się palić wieksze dania, to naprawdę mogło by się zrobić źle.
-Nie.- odpowiedziała stanowczo na jego pytanie- Raczej mam nadzieję, że razem coś wymyślimy. Co ty na to by wykąpać się w stawie? – I tu można było zauważyć Calipse. Przychodzi i wali z grubej rury.
Sama nie wiedziała dlaczego zadała to pytanie. Chciała się upewnić, że wszystko będzie dobrze gdy zniknie? W sumie to mogła się spodziewać wszystkiego bo to trochę nie fair, że tak nagle sobie gdzieś jedzie i zostawia Charliego bez słowa. Ale tak będzie lepiej. Ale co będzie jak wróci a nasz francuz znajdzie sobie kogoś lepszego? Mówi się trudno..robisz to dla niego, dla siebie..
Słysząc jego słowa zerknęła na niego i odgarnęła rozpuszczone włosy na plecy. Tak to nie było często spotykane u Cory, no ale czasem czas na jakieś zmiany, prawda?
- W sumie to chcę je usłyszeć. - powiedziała spokojnym ale stanowczym tonem.
Gąbunia, która boi się co ten Czarli wykombinował
- no to chyba nam obu sen odszedł - zauwazyła podchodząc do wieszaka u drzwi łazienki, by zdjąć szlafrok. Ubrała go by zakryć swoja dosyć kusa jedwabna koszulkę. A potem podeszła do obrotowego krzesła stojacego przy biurku i usiadła. O dziwo zrobiła to wielkim oporem, gdyż bardziej chciała usiąść koło niego.
Dobrze, że było ciemno i nie było widać jej rumieńców. Rany.. o czym ona myśli...
Pokręciła głowa, by wywalić swoje dziwne mysli z głowy. Ramiona nadal ja bolały i pewnie minie trochę nim jej przejdzie.
- do twarzy ci w tych bokser... - ugryzła się w język. - dobra nie mówiłam tego - skierowała wzrok na palce - pielęgniara była u mnie jeszcze. Bała się, ze nie dotarłam do pokoju. A potem zajrzał psycholog. - dodała czujac sie jak dziecko specjalnej troski. - a co u ciebie?
Raven, której sie robi niezręcznie
Ida po prostu nie mogła znieść myśli, że za niedługo stanie się w dużej mierze zależna od innych ludzi z powodu swojej ślepoty, dlatego teraz korzystała tak często jak tylko mogła ze swojej samodzielności. Nie chciała, żeby ktokolwiek zauważył jej słabość, dlatego tak uparcie obstawała przy tym, że nie potrzebuje niczyjej pomocy. Gdzieś tam w środku pewnie była wdzięczna Charlesowi za jego chęci, ale w tej chwili nie potrafiła tego okazać. Miała wrażenie, jakby się nad nią litował i tylko dlatego oferował swoją pomoc. Nie potrafiła znieść tych pełnych współczucia spojrzeń, a co dopiero litości ze strony innych uczniów.
Jako że dziewczyna była odwrócona do swojego współlokatora plecami, pozwoliła sobie na delikatny uśmiech, lekko kręcąc głową. Podejrzewała, że w innych okolicznościach by się polubili, mimo tych wszystkich cech, które ich dzieliły. Wydawało się, że nic nie jest w stanie wprowadzić Francuza w ponury nastrój. A na dodatek nigdy nie potrafił wysiedzieć choćby minuty bez powiedzenia czegokolwiek. Ona zazwyczaj milczała, ale Charles nadrabiał tę ciszę za nich oboje.
- Nie, to jest... w porządku. Nie chodzi o ciebie - mruknęła cicho Ida, zagryzając dolną wargę i w myślach przeklinając się od głupich. Nie wiedziała, dlaczego jej się to wymknęło. Lepiej by było, gdyby sądził, że nie lubi jego nachalności.
- Nie wiem. Nie wychodziłam dzisiaj na zewnątrz - przyznała po chwili. Właściwie rzadko kiedy wychodziła na dwór.
Ida
[Nie szkodi ;) Hmm no u mnie myślenie jeszcze dziś się nie włączyło i myślę, że pozostanie nieaktywne jakoś do poniedziałku xd zawsze mam problem z powiazaniami.. hmm nie wiem mogę się postarać coś wymyślić do poniedziałku czy coś, jeśli ci to pasuje :)]
Isobell
- Litości człowieku- jęknąłem żałośnie. Oj teraz to już na pewno wiedziałem, że wczoraj wlałem w siebie za dużo alkoholu. Trzeba było w jakimś momencie przestać. Powiedzieć, nie dzięki. Ale nie! Jak mi wlewali to tyle piłem. I oto skutki były dzisiaj widoczne.
- Dzięki- powiedziałem, chwytając butelkę z wodą w dłonie i zaraz zacząłem ją zachłannie pić- Możesz mi powiedzieć... Co ja tutaj robię?- zapytałem- Z wczoraj pamiętam tylko jakieś urywki.
Dla Cory również było to bardzo trudne. Bo w końcu musiała go zostawić a tak bardzo tego nie chciała. Nie było dnia kiedy by o nim nie myślała. Tak panno Bright zakochałaś się. Ale nie wiedziała czy to dobrze, bo w końcu będąc mutantem nie wiadomo co się przytrafi. Zawsze ale to zawsze było im pod górę. Nigdy nic nie szło zbyt łatwo. Nie mogli tak po prostu pójść do sklepu bo coś musiało się stać. Nie mogli się denerwować bo coś przez przypadek np wybuchało. No i nie mogli się dotykać bo to groziło wielką rozpierduchą, a przynajmniej w wykonaniu Cory. W sumie pannę Bright wszyscy uważają za wielkie pudełko, z którego nie wiadomo co kiedy wyskoczy. Ale Czy właśnie coś takiego nie było ciekawe? Czy właśnie ten dreszczyk emocji wiążący się z oczekiwaniem na jej dalszy los przyciągał ludzi do niej?
Widząc reakcję Charliego nie mogła się spodziewać niczego innego. Bo w końcu nie rzuci jej się w ramiona i nie ucałuje mówiąc witaj w domu kochanie, jesteś głodna?. Cholera w co Ty wierzysz Cora. Takie rzeczy zdarzają się w Twojej głowie. Nic z tym francuzem nie było łatwe. Od rozmów, kiedy gadał głupoty, bo inne wymagające więcej zaangażowania rzeczy.
- Też się cieszę, że Cię widzę. - powiedziała spokojnie z tym swoim uśmieszkiem a potem zmierzyła go wzrokiem poruszając zabawnie brwiami.
- Ale żeby tak się od razu rozbierać, kto to widział. Ale już wróciłam, kiedyś siądziemy sobie przy herbacie i Ci wszystko opowiem.
Cora, która gapi się na porno Czarliego i gada głupoty bo cieszy się, że go widzi
-Wiesz, ja nie wiem czy ja potrafię pływać- wzruszyła ramionami. – Chyba nigdy tego nie robiłam, więc będziemy udawać.- zaśmiała się, choć to wcale mogło nie być śmieszne, najwyżej pomoczy sobie nasza panna nogi w wodzie i popatrzy na Charlesa. Podpatrzała to w jednym z filmów i spodobał jej się ten pomysł. Wiedziała, że może na niego liczyć.
-Na staw szkolny idziemy tak?- zapytała.
Calipse
- Jack nie skrzywdziłby muchy. - wyjaśniła, wydymając zabawnie policzki i oblizując spierzchnięte wargi nim zdołała otworzyć drzwi, delikatnie je pchnąć oraz zaprosić chłopaka do dość obszernego pomieszczenia, w którym znajdowały się dwa łóżka. Jedno ewidentnie puste i niezamieszkane, zaś drugie noszące znaki częstego użytkowania tj. zmięta pościel czy porozrzucane poduszki (a było ich na prawdę wiele). - To kaktus dżentelmen. - dodała z dumą, wskazując na swojego przyjaciela, który był dość niewielką roślinką, posiadającą ogromną ilość ostrych igieł oraz oklejonych oczy. Nie wspominając już o patyczku z brokatowym serduszkiem, które zostało wbite w ziemię, aby odwracać wzrok od niezbyt atrakcyjnej doniczki.
I pochodząc do kwiatka na twarzy Ali pojawił się szeroki uśmiech, a ona sama podparła się pod boki, cmokając i kołysząc na piętach.
- Jak to jest Charles. Charles poznaj Jack'a.
Alicia
[Objawienie dostałam i mam nawet pomysł na wątek! :D Widzę, że Charles ma napeadę wielkie trudności z tym by trzymać wodzę nad swwoimi myslami i tak dalej. Z tego wzgędu, że Bell może się pobawić zw jego umyślę i zatrzymać go gdy za bardzo się zdenerwuje itp jeden z nauczycieli poprosił ich o współpracę no a wiadomo, że Isobell nie jest chętna do współpracy więc jak coś znów wykąbinowała ma robić to zamiast kozy i będą razem ćwiczyli, nauczyciel będzie próbował wyprowadzić Charlesa z ruwnowagi, on ma się pilnowac, ale gdy nie da rady to Bell wejdzie w obrazek i pomoże chłopakowi ;) Co ty na to? ;>]
Isobell
[Skoro tak bardzo nalegasz i chcesz to tak, poproszę ^^]
Isobell
- Spokojnie- powiedziałem- Nie dajmy się ponieść negatywnym emocjom- upiłem kolejny łyk wody- Ciesz się, że to tak się tylko skończyło. Któregoś razu razem z kolegami zrobiliśmy samolot z kartonów i z dziewiątego piętra zrzuciliśmy kolegę, który chciał zostać pilotem. Kiedy za długo nie wracał to chcieliśmy wysłać po niego ochotników, ale kartonów już nie było- skrzywiłem się lekko- Ale nie martw się. Przeżył. Tylko rękę i nogę miał w gipsie.
- wiem.. dziwnie to zabrzmiało. Nie słuchaj mej paplaniny. - sama zachichotała. Zawiazała w pasek w krzywa kokardkę. Wskazała mu krzesło a sama przysiadła przy łóżku i zapaliła lampkę nocna.
- że mam sie nie przemęczać. Dali mi tez zwolnienie na tydzień jakby to było z łaski. - przekręciła oczami - ah tak. - mruknęła. Zwęziła oczka w szparki - lepiej powiedź co z tobą? W końcu to byl wysiłek i dla ciebie.
Raven, martwiaca się o Czarusia
[ piszę na kacu, od razu ostrzegam bo nie wiem co to z tego wyjdzie. ]
Corze również nie było łatwo. Zobaczyła jej Charliego ale co po tym? Wyglądał jakby właśnie zobaczył ducha. Jak miała mu to wszystko wytłumaczyć? Czy ten chłopak zrozumiałby to wszystko? Czy zdałby sobie sprawę z tego, że poświęciła bardzo dużo dla niego? Czasu, starań no i bólu. Bo nikt nie mówił, że to będzie łatwe. I jeszcze te jego słowa... Tak bardzo cię nienawidzę za to, że zostawiłaś mnie bez żadnego słowa. . Poczuła się jakby ktoś uderzył ją właśnie w twarz, tak po prostu bez żadnego tłumaczenia. A przecież jej tak bardzo zależało !
Spojrzała na niego kiedy ten wstał gwałtownie. Słuchała każdego jego słowa. O tym, że nie miał swoich mini zawałów itp. Owszem spędzali razem bardzo wiele czasu i Cora nie wie co by zrobiła bez niego. Chyba nie potrafiłaby się w tym miejscu w ogóle odnaleźć. Bo przecież ten cholerny Charlie tak jej w głowie zawrócił, że czasem nie wiedziała jak się nazywa. No i kurde wspomniał o tym pocałunku. Gdy o tym wspomniał zrobiło jej się głupio.
- Nie jesteś tchórzem. - powiedziała od razu gdy wypowiedział pierwsze słowo na temat swojego tchórzostwa. Potem jeszcze raz je powtórzyła i dodała:
- To ja jestem tchórz. Mogłam Ci normalnie powiedzieć gdzie jadę, ale się bałam, że będziesz mnie zatrzymywał.
A ostatnie jego słowa wywołały na jej piegowatej twarzy uśmiech. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jaka była szczęśliwa słysząc noby tak zwykłe słowa, które dla niej znaczyły o wiele więcej. Bo znała umiejętności Charliego jak i swoje w rozmawianiu o uczuciach. Byli w tym trochę upośledzeni, dlatego też słysząc jego dziwne teksty czuła się szczęśliwa.
- Nie mam zamiaru już Cię zostawiać. - powiedziała spoglądając na Niego.
- No chyba, że mi coś zrobisz - tu oczywiście miała na myśli, że sobie po prostu znajdzie kogoś lepszego. - To sobie pójdę i tyle będzie po mnie. Ale to będzie Twoja wina, a nie moja. - pod koniec swoich słów uśmiechnęła się lekko w jego kierunku.
- Nie gniewaj się na mnie..
Cora, która ma dziwne rozkminy na kacu. Należy też wspomnieć, że Cora zakochana po uszy w Czarlim się na niego gapi bo jest porno
Słysząc jego pytania westchnęła cicho. To nie było dla niej łatwe tak teraz o wszystkim mówić. Przecież dopiero wróciła, obudziła go. A teraz jeszcze on złapał ją z własnej woli i poczuła jak robi jej się dziwnie gorąco. Cholera ty Cora to masz zawsze reakcje na miejscu. Całe szczęście nie rzucasz już piorunami.
- Hmmmmm.... - powiedziała zastanawiając się chwilkę. Przecież chciała aby ta cała wypowiedź miała ręce i nogi.
- Wyruszyłam na moją aby w końcu jakoś ograniczyć moją zdolność. Jakiś miesiąc przed wyjazdem, mieszkając tu czułam jakbym miała za chwilę wybuchnąć. Cały czas łapałam nowe zdolności. Wiesz, że miałam ich ponad osiemdziesiąt? Ale to swoją drogą. Pierwsze co zrobiłam to znalazłam moją koleżankę z instytutu, która ma taką zdolność, że patrząc na mapę może dostrzec gdzie kto jest. Kazałam jej poszukać mojego stwórcy. Znalazła go i udałam się do Berlina... Swoją drogą strasznie tam zimno. Oczywiście nie było łatwo bo nie chciał mi na początku pomóc. Ale zagroziłam mu, że wysadzę całe miasto jak mi nie pomoże. No i zaprowadził mnie do jakiegoś tam instytutu i tam dalej badają ludzi, wiesz? Zbadali moją krew i jakieś inne rzeczy i próbowali wytworzyć antidotum. Znaleźć sposób aby było jakieś ograniczenie. Teraz gdy dotykam człowieka nadal przejmuję jego zdolność ale wiem co to jest. I mogę się jej pozbyć. Kiedy się tego nauczyłam to wróciłam.
Po tych słowach po prostu spojrzała na niego. Chciała widzieć jego minę, reakcję...wszystko.
Cora, która nie jest porno ale lubi jak Czarli jest porno chociaż zaczyna mieć złe myśli w swojej główce jak go tak widzi. Zboczuszek Cora
Trudno jej było powiedzieć o tym wszystkim, naprawdę. Było to dla niej bardzo osobite przeżycie. Oczywiście nie mówiła mu o tym co tam przeżyła w końcu bardzo dobrze zdawał sobie z tego sprawę. W końcu również sam był mutantem, wiedział jakie trudne to brzemie. Ale gdy ją przyciągnął do siebie przytuliła się do niego. Poczuła się dziwnie ale przyjemnie. W końcu dla nich to było coś zupełnie nowego, robili to pierwszy raz w życiu mimo, że tyle się znali. I jeszcze to, że był w samych bokserkach działało na wyobraźnię Cory, w końcu miała te swoje osiemnaście lat. Ale starała się je szybko wypędzić z tej swojej główki.
- Dobra, możesz mordować ale nie rób tego przed moją trzydziestką. - powiedziała tylko spokojnym tonem aby dodać potem:
- Nie chciałam Cię mieszać w moje sprawy. Jak widać dałam sobie radę, jestem cała i zdrowa.
Uniosła lekko główę ku górze by na niego spojrzeć.
- Dziwnie tak, ale fajnie. - musiała to przyznać.
Cora, która ma złe myśli i nagle stała się panią wielece nieśmiałą
- był.. - próbowała go przekonać jakby to był główny temat - no i przeze mnie się wysłuchałeś jaki to jesteś. Jestem przyzwyczajona. Nie wiem jak z tobą Charles? - przyjrzała mu sie z uwagą. Przejechała wzrokiem po jego skromnym odzieniu i udało jej się zachować powagę, co przyczyniła sobie jako sukces.
- daj spokój. Mamy noc. O tej porze to raczej normalne, że się tak wygląda. - podsumowała z cichym śmiechem. - masz ochotę na cos do picia? Niestety mam skromny wybór: wodę albo colę.
ubawiona Raven, która siła woli powstrzymuje sie by nie parsknac smiechem [xD]
- Nie... U nas to było całkiem normalne. Rosja to nie kraj... Rosja to stan umysłu- parsknąłem śmiechem- Dobra wasza, jestem Sasha- pieprzyłem trzy po trzy- A ty?
- Nie da sie zaprzeczyć - odpowiedziała cicho - jednakze w moim przypadku było na tyle dobrze, że mi sie późno objawił gen. To było nawet dosyć ekscytujace przeżycie - rozmarzona odpłynęła na chwilę we wspomnieniach. Dopiero gdy cisza sie przedłużała ocknęła się i przypomniała o wodzie - a więc jedna woda dla ciebie. Ja i tak pijam cole. Ostatnio pobiłam rekord - zachichotała i wstała z łóżka.
Podeszła do małej lodówki i z małymi trudnościami wyjęła 2 butelki.
Gdy podeszła blizej, podała.
- chyba sie tego nigdy nie dowiesz - mruknęła. - cóż moze nie powinnam robić tego w tak krótkim czasie, ale.... chcesz zobaczyć przenośny mini piorun kulisty w twej butelce? ostatnio eksperymentowałam na bardzo ograniczonej przestrzeni na podstawie filmików na youtubie - wyszczerzyła się - nasze zdolności sa do siebie w sumie zblizone pogodynko. - pokazała język.
Raven robiaca z siebie słodka idiotkę.
Widząc, że zgadza się z jej nietypową prośbą o mordowanie dopiero po trzydziestce uśmiechnęła się. W końcu zawsze to jakiś kompromis a do tej trzydziechy powinna trochę przeżyć. A zważając na to, że ich oboje ciężko było przekonać teraz przynajmniej znaleźli jakiś sposób.
- Nie jestem Zosią Samosią. Po prostu wiedziałam, że byś mi nie pozwolił iść albo chciał pomagać przez co to wszystko mogłoby się przeciągnąć. A teraz wszystko jest dobrze, prawda?
Lecz po tych słowach zrobił coś co ją zaskoczyło. Musnął jej usta co spowodowało, że poczuła jak jej kolana robią się powoli miękkie no i oczywiście jak robi się bardzo ale to bardzo gorąco w tym pokoju. Ale te cmoknięcia szyi były dla niej czymś zupełnie nowym i dreszcze, które przeszły po jej ciele a szczególnie kręgosłupie wyłączyły jej trzeźwe myślenie na mniej więcej najbliższe kilka sekund.
- Yyyy..no. - powiedziała dopiero po chwili i sama się zaśmiała.
Cora, która lubi jak jej się cmoka to i owo
Wstałem i poszedłem za nim. O dziwo nie zaliczyłem gleby. Wpatrywałem się przez krótką chwilę w numerek na drzwiach.
- Pięć wygląda prawie jak trzy. A "a" jest niedaleko "b"- stwierdziłem.
- kiedyś na pewno umrę - odpowiedziała nonszalancko.
Obserwowała jego reakcje i prawie ja wcale nie zawiódł.
Wstała z miejsca.
- jeśli ci czymś to pocieszy... zamknę okno. Im mniej dostępu do powietrza tym lepiej - wyjaśniła - to w pokoju wystarczy w sam raz - zamknęła okiennice i zasłoniła ciężka zasłoną, by ja nie kusiło. A potem podeszła blizej do niego.
- tam na moście nic by mi sie nie stało wiecej, ale fakt faktem lepiej przy wodzie nie robić eksperymentów. Jednakze mimo wszystko to było bardziej "bezpieczne" niż na suchym lądzie. A i pioruny mnie lubią.. ostatnim razem wystraszyłam jednym z nich psa sasiada, gdyz szczekał wdzień wdzien i nic po za tym - westchnęła - no ale wracajac do pioruna kulistego.. Czemu w wodzie? Raz ze lepszy widok a dwa to mała przestrzeń. - wzięła do ręki jego butelkę - widziałes kiedyś takie lampki na dotyk. Takie okragłe? Wiesz .. gdzie dotykasz powierchni a "prąd" idzie za nim.. tu będzie podobnie. - uśmiechnęła się nieznacznie - a teraz patrz.. - zerknęła w dół i sie skupiła.
Raven czujaca się jak nauczycielka
Nasza Cora jak zwykle bardzo uważnie słuchała Charliego. W końcu ten facet był jej oczkiem w głowie i nie potrafiłaby być na niego zła a co dopiero nie słuchać kiedy mówił z tym swoim słodkim akcentem. Słysząc jego gdybanie uśmiechnęła się pod nosem:
- Pomogłeś mi nawet o tym nie wiedząc. Możesz być pewny, że masz w tym swoją zasługę.
Komplement, który wyszedł z jego ust wywołał na twarzy naszej Cory lekki uśmiech. Nie wiedziała co ma powiedzieć dlatego palnęła coś głupiego jak zwykle w ważnych sytuacjach:
- No wiesz, może jestem szczuplejsza. Ponad osiemdziesiąt mocy mniej. - odparła i uśmiechnęła się szerzej przez co było widać tą cholerną szparę pomiędzy jedynkami.
Stali tak przytuleni do siebie. Czuła gorąco bijące od jego ciała, od jego pół nagiego działa tak naprawdę, a nawet w trzech czwartych! A nasza Cora miała tylko złe myśli w tej swojej główce. W końcu miała osiemnaście lat, wtedy o takich rzeczach się już myśli. Szczególnie gdy w końcu można dotknąć kogoś na kim tak bardzo Ci zleży.
- Pieprzyć to..- mruknęła i widziała, że zrobił lekko zdziwioną minę na jej słowa ale ta po prostu ujęła jego twarz w dłonie, mocno przyciągnęła do siebie i pocałowała. Ale tak normalnie, jak przed wyjazdem. Wprawy to ona nie miała, ale pamiętała teksty koleżanek nie wpychaj za bardzo jęzora
świntuszek Gąbunia
Spojrzałem na niego uważnie.
- nie bądź taki od razu kabel- powiedzialem-z ot raz mi się coś takiego zdarzyło...a ty już pójdziesz i naskrzysz na mnie. Wstyd donosic na kolegów- prychnalem pod nosem niczym urażony kotka.
Popatrzyła przelotnie na niego. Ruszyła w strone wyłacznika światła w lampce, by ja zgasić.
- cóż... wypadki chodza po ludziach, jak to mówia - westchnęła - w razie pozaru.... - mruknęła - dostaniesz buzi w nagrodę - wyszczerzyła sie i usiadła naprzeciwko. - tylko nie łap tego ani tym podobne... - ostrzegła.
Wzięła butelkę do ręki i zaczęła gromadzić swoja energię i ta z pokoju. Przez chwilę nic sie nie działo aż naszła wśrodku butalki iskra energoelektryczna.
W końcowym efekcie wygladało to tak: http://overburner.w.interia.pl/ball/ball_lightning.jpg a kula swobodnie przemieszczała się w środku w wyniku jej skupienia, gdyz cały czas miała ja na oku.
- pioruny kuliste sa jednym z najrzadziej wystepujacych zjawsk atmosferycznych. Mozna ja wykonać w mikrofali - wyjasnila - raz mi sie udało, to jest już drugi.
cieszaca sie jak dziecko Raven
[hmm jak zrobiłas ten napis w zdjęciu/ ;)]
To wszystko było raczej dla niej jakieś nierealne bo w końcu Cora takich rzeczy nie robi. A tu nagle rzuca mu się w ramiona i nie tylko ramiona. Kto by pomyślał, ale w końcu cicha woda brzegi rwie. W sumie czuła, że to całe całowanie idzie im coraz lepiej, chyba zakumali o co chodzi a raczej ładniej mówiąc zgrali się.
Nie wiedziała czy to dobrze czy to źle, że Charlie tak stał jak wryty. Kiedy jego dłonie wylądowały pod jej podkoszulkiem poczuła dziwne uczucie. Było to spowodowane tym, że miał zimne łapska jak zwykle zresztą no i tym, że było to takie nowe, szczególnie w towarzystwie tych wszystkich pocałunków. Jedna z jej dłoni po prostu powędrowała po jego plecach a po dłuższym czasie pocałunków lekko zacisnęła się na jego boku a Gąbunia lekko przygryzła swoją dolną wargę.
zawstydzona prawie porno Gąbunia, która lubi jak jej się cmoka
Przez te wszystkie szalejące hormony w jej organizmie czuła się jakby była wyjęta z rzeczywistości. Wszystko czuła dwa a nawet trzy razy mocniej dlatego też nic dziwnego, że mało brakowało a dosłownie zacałowałaby tego Francuzika na śmierć.
Słysząc głos jego współlokatorki również głośno westchnęła Kiedy się od niej odsunął patrzyła cały czas na niego, tym razem to ona oparła się o ścianę. Na lekko piegowatych policzkach miała rumieńce od tego wszystkiego. Ale kiedy zamknął drzwi na klucz, odwrócił się przodem do niej i spojrzał na nią tym swoim charakterystycznym spojrzeniem i w towarzystwie tego szerokiego uśmiechu wiedziała, że coś przyszło mu do głowy.
- Co wymyśliłeś? - spytała lekko zachrypniętym głosem przez to wszystko.
Gąbunia, która zdaję sobie sprawę z tego, że Czarli ma niecny plan i nie może się go doczekać
- No mów, bo raczej innego wyjścia z tej sytuacji nie mam- powiedziałem- Tylko żeby nie było to coś ryzykownego.
Próbowała wyłapać coś z jego słów ale nie za dobrze jej to szło. Swoją naukę francuskiego zakończyła na powitaniu, pożegnaniu i ja być ty być. Dla niej to wszystko było za trudne. Głowa ją bolała od tego, że jedno słowo jak się odmieniało w jednej osobie miało trzy literki a już w innej z dziesięć. Nie szło tego zapamiętać.
- Niestety nie wiem, ale mam nadzieję, że mi nie grozisz ani nic tego typu. - powiedziała z lekkim uśmiechem.
Kiedy do niej podszedł przełknęła głośniej ślinę. Te zamknięte drzwi na klucz dobrze niby nie wróżyły, ale jak Charlie był tak blisko to nie myślała za trzeźwo i po prostu chciała go mieć. Pozwoliła mu dotykać swojej szyi jak i ramienia. Poczuła lekki dreszcz kiedy pocałował ją w ramię. Cholerny Francuzik!
- Mam złe myśli w głowie. - wychrypiała.
Cora, która ma ochotę rzucić się na czarującego Czarusia
Spojrzałem na niego uważnie.
- Co?- parsknąłem śmiechem- I tylko tyle?- zapytałem- Nie sądzę, żeby to było aż takie trudne. Chyba.
Usłyszała jego głos jakby w oddali, bo była skupiona a to zżerała trochę więcej energii niz sadziła. Tzn. wcześniej było łatwiej bo była sprawniejsza a teraz po tym incydencie i sfajczeniu sobie trochę skóry, nie mogła zxbyt długo trzymać nawet tej plastikowej butelki.
Dlatego też oddetchnęła mimo wszystko z ulga po tym pokazie. Odstawiła tez troche sfatygowana na podłogę i usiadła ciężko.
- podasz mi colę? Musze sie nagazować. - uśmiechnęła sie z musu.
wielce zmeczona Raven
[ wiem.. kazdy mówi co innego w sumie - jedna mi mówiła ze zrobiła to w gimpie a ty ze w html a to mój konik ktorego nie znosze xD ledwo mi sie udaje skojarzyć co jest czym w tym jakze uroczo krótkich kodach xD]
Kiedy powiedział co znaczyły jego słowa uśmiechnęła się mimowolnie. Przecież to był jej Charlie, który tak łądnie do niej mówił. Ona nie czuła się piękna. Wiedziała, że taka nie jest ale nie miała zamiaru się z nim teraz o to kłócić. Mieli ważniejsze rzeczy do roboty.
Pozwalała mu dosłownie na wszystko. Każdy jego pocałunek czy nawet głupie muśnięcie wargami było dla niej cudowne. Biedna Cora, nie może trzeźwo myśleć. I chyba nie wyda wam się to dziwne kiedy nie protestowała przy kolejnym ubraniu, które zniknęło z jej ciała. Zajęło to trochę czasu włączając w to wszystko pieszczoty Charliego jak i również oddawanie ich w jakiś sposób przez Corę. Została w samym staniku i w spodniach opuszczonych do kostek. Nie czuła się zbyt pewnie ale wmawiała sobie, że nie jest tak źle.
Cora, golas
- dzięki.. - popatrzyła chwilę na niego a potem wzięła łyka. Bąbelki cudowna rzecz...
- taa.. to ta pora ... - uśmiechnęła sie - wszystko gra. A co do mikrofali.... owszem mozna to wykonać. Mój wujek miał stara, która sie nadawała na śmietnik, więc...- wzruszyła ramionami - słoik, zapałki i .. mały eksperyment, w którym i słoik poszedł na śmietnik. - zachichotała - wieczko poszło. I uprzedzajac: nie, nie robiłam tego w domu. - powiedziała trochę sennie - widzę, ze ci się podobało.
skromna Raven
- Nie licz na jakieś spektakularne przedstawienie- powiedziałem- Ale umowy dotrzymam- wbrew pozorom byłem osobą honorową i starałem się nie zawodzić innych.
Sasha
Kiedy powiedział ten tekst z tymi ciuszkami zarumieniła się jeszcze bardziej. Przecież nie była strasznie szczupła czy coś. Miała szerokie biodra, lekki brzuszek , po prostu była normalna a nie jak te wszystkie dziewczyny co się głodzą. Jeśli ktoś da jej wielki talerz wypełniony czymś kalorycznym to ona to i tak zje. Ważne aby jakoś pachniało i było zjadliwe.
A ona ubierała się tak warstwowo właśnie aby tego ciałka nie pokazywać. Zawsze towarzyszyła jej bluza lub luźny sweter. Tak się czuła lepiej, bezpieczniej gdy nikt nie zwracał na nią uwagi, przecież nie mógł jej dotknąć. A teraz? Proszę bardzo właśnie Cora Bright stoi prawie nago przez Charlim w samych bokserkach. Kto by o tym pomyślał miesiąc temu.
Pozwalała mu na każdą jego pieszczotę. Była nieco zawstydzona i nie wiedziała co ma zrobić. Nie spodziewała się, że to ona będzie zielona w tych sprawach. Bo on wcale na takiego nie wyglądał. W końcu to nasza panna Bright była jeszcze dziewicą. Nawet nie przeszkadzało jej to, że cofał ją w stronę łóżka. W końcu mogła być przerażona bo to coś w końcu znaczy.
Kiedy odezwał się na temat właśnie tego o czym myślała przełknęła głośniej ślinę. Miała do wyboru albo to zrobić albo uciekać. Bo w końcu bardzo tego chciała ale bała się trochę tego. Niby wiedziała co do czego służy i w ogóle ale teoria a praktyka to zupełnie coś innego.
- Jeśli coś będzie nie tak..to Ci o tym powiem. - powiedziała spokojnie i poczuła kolejny dreszcz przechodzący po jej bladym ciele. Dlaczego on tak na nią działał?
Cora, która docenia dobre maniery Czarusia i jak zwykle za dużo myśli
Owszem, zgodziła się. Miała wiele wątpliwości. Ale to był jej Charlie, nie mógł zrobić jej nic złego, prawda? Teraz ona również nie mogła go skrzywdzić bo przecież pozbyła się tych okropnych zdolności, których tak bardzo nie chciała. Kiedy tak patrzył w jej oczy uśmiechnęła się do niego lekko. Oczywiście gdy zaczął ją całować oczywiste było to, że oddała każde nawet najmniejsze muśnięcie ich warg.
Chwilę później już wylądowała na łóżku. To sprawiło, że było jeszcze bardziej dziwnie. Poczuła jak zrobiło jej się cholernie gorąco a ciało Charliego biło jeszcze większym ciepłem. Kiedy się nad nią nachylił spojrzała na jego młodzieńczą twarz i zaczęła się zastanawiać, że to w sumie w jakimś stopniu pedofilia, prawda? Ale przecież oni praktycznie się nie różnili.. No cóż, jego pocałunki na jej dekolcie szybko odgoniły tą myśl a raczej przeniosły jąw świat tych wszystkich przyjemnych odczuć. Gdy rozpiął jej stanik poczuła dziwne, ale w miarę przyjemne uczucie w brzuchu. W końcu jeszcze przed nikim nie paradowała z cyckami na wierzchu. Dlatego kolejny już raz dziś jej policzki lekko się zaróżowiły, ale w sumie to i tak już miała wypieki od tego wszystkiego więc miała nadzieję, że nie bardzo zmieniły swój kolor. Każde jego dotknięcie było przyjemne, ale gdy ręka wędrowała po brzuchu i do podbrzusza to właśnie w nim pojawiało się dziwne uczucie. Może była trochę nieśmiała na chwilę obecną. Ale Charlie był taki pewny w tym co robił. To ją nieco zawstydzała. Cora cholera zrób coś a nie leżysz jak kłoda. Ale co ona do cholery mogła zrobić?
zawstydzona Cora przez porno zboczuszka Czarusia
Spojrzałem na niego jak na wariata.
- Nie... Aż tak bardzo to mnie jeszcze nie pojebało- powiedziałem, nadal się w niego wpatrując- Mogę Ci coś pomóc załatwić- dodałem.
Sasha
- fajna minę zrobiłeś wiesz - puściła oko - gdziezbym śmiała, ale kto wie. Wypadki lubia chodzić lawinowo - zachichotała. - toz mówię, ze jest ok. Naprawdę. - na dowód wstała z miejsca i podeszła do okna, które otworzyła. Znowu poczuła sie jak ryba. Odwróciła sie i podeszła do łóżka gdzie się przysiadła.
Raven
Cora nie należała do specjalistek w tej dziedzinie dlatego też mogło się wydawać, że jest nieco wyrąbana z akcji. Ale to nie jej wina, że nie była jak wszystkie swoje koleżanki i nie traciła dziewictwa w wieku czternastu lat na jakieś tam popijawie. W sumie to ona nawet na takich nie była bo całe swoje nastoletnie życie przeżyła w laboratoriach.
Czarli wydawał się być idealny w tym co robi. Każdy jego dotyk był przyjemny już nawet nie wspominając o pocałunkach. Zdawało jej się, że jest pewny każdego swojego ruchu jakby wiedział co ma właśnie teraz robić.
Po jego słowach lekko się uśmiechnęła ale tak jak szybko to zrobiła tak samo szybko zniknęło to z jej twarzy. Cholera. Jak ludzie mogą uważać to za coś przyjemnego jak to człowiek się czuje jakby coś miało go od środka rozsadzić? Przynajmniej takie było pierwsze wrażenie Cory. Dobrze, że Charlie nie widział jej miny. Bo miała zaciśnięte powieki i grymas jakby dopiero co zjadła cytrynę. Dopiero po dłuższym czasie zaczęło sprawiać to jakąś lekką przyjemność, ale nie jakąś super wyrąbaną w kosmos. Albo ona robi coś źle albo po prostu jest jakaś inna. A może za pierwszym razem zawsze tak jest? No i masz tu babo placek jak się na takich rzeczach nie znasz. Wodziła rękoma po jego plecach czując jak jego mięśnie napinają się przy każdym ruchu. Charlie mógł poczuć gorąco na plecach. Czyżby moc Cory wymknęła się spod kontroli?
Cora, która lubi Czarusia ogiera
-- Jedno gorsze od drugiego- przeczesałem dłonią czerwone włosy- Jakieś inne opcje?- zapytałem, patrząc na zranioną rękę- Pierdolony tatuś- skrzywiłem się lekko, zaciskając dłoń mocno.
- cos ty.. bardzo dobrze sobie radzisz.. z ratowaniem mi tyłka - zachichotała troche mniej weselej niz wczesniej - zwłaszcza w przypadkowych pożarach. Tylko prosze cie... nie mów nikomu co sie rzeczywiście działo. - westchnęła - nie ma sensu wywoływac wiekszej paniki.
Oho.. komus chce sie spać.. - mruknęła pod nosem bardziej do siebie niż do niego. Gdy usłyszała przy tym chrapanie...No dobrze wstrzyma sie od komentowania i ruszy po jakis kocyk, by jej wybawiciel nie zmarzł.
Sięgnęła do nóg łózka i wziętym materiałem, opatuliła kolegę.
Ona zaś nie miała nawet siły by zasnąć więc cicho wgramoliła sie na dosyć spory parapet i uchyliła okno, by się dotlenić. Poczuła się jak ryba w wodzie.
Raven czuwajaca nad swym bohaterem [^-^]
[Czuję się uwielbiana w takim razie. ;) Zainteresowana/zainteresowany wątkiem z tą małą? :D]
Jasmijn
Prześlij komentarz