niedziela, 14 lipca 2013

"Zauważasz, że byłeś szczęśliwy tylko wtedy, gdy ogarnia Cię smutek"

Imiona: Katherine Selene
Nazwisko: Black
Data urodzenia: 13 marca 1994
Wiek: 19 lat
Moc: Tworzenie wyimaginowanej rzeczywistości
Opis mocy: Potrafi stworzyć, co tylko zapragnie, jednak tylko na chwilę. Ciągle nad tym pracuje. Moc nie pozwala na tworzenie żywych istot. Niekiedy użytkowniczka traci nad nią panowanie.
Skutki uboczne mocy: Rany na ciele oraz bezsenność
Pokój: 6b

Przybyłaś do szkoły całkiem niedawno, ciągnąc za sobą ciemną walizkę. Byłaś zmarznięta, ranna i smutna. Towarzyszył Ci mały, pluszowy miś. Siedziałaś na ławce przed sekretariatem, czekając na decyzję o przyjęciu Cię do szkoły. W dłoni gniotłaś białą kartę, która później zaginęła, jakby jej nigdy nie było. Dostałaś się i wszystko zaczęło się zmieniać. Zniknęłaś na jakiś czas. Nikt nie widział Cię na korytarzach. Zostałaś odizolowana od innych uczniów, ponieważ Twoja moc zaczęła szaleć, raniąc wszystkich dookoła, nawet Ciebie. Nie chciałaś tego, miałaś dosyć. Każdy kolejny sen stawał się gorszy, ale to w rzeczywistości trwał koszmar. Później wszystko ucichło, nagle. A może tylko sobie to przyśniłaś? Nie mówisz nikomu o tamtym incydencie, żyjesz dalej, starając się panować nad swoją mocą. Tylko Ty możesz ją ujarzmić, nikt inny nie podoła temu zadaniu. Nie jesteś szarą myszką, która chowa się w kącie. Lubisz być w centrum uwagi. Jesteś głośna, tak samo jak Twój głos. Ciągle wpadasz na szalone pomysły, zapewne to one wpakują Cię ponownie w tarapaty, ale czy to jest jakimś problemem? Czerpiesz z życia garściami, bojąc się, że wkrótce może się ono zakończyć, jakby ktoś przeciął cieniutką linkę, łączącą Cię z tym wszystkim. Nie jesteś zbyt ufna, prawda? Nie mówisz wszystkiego ludziom, zachowujesz wiele rzeczy dla siebie, w końcu każdy ma tajemnice. Mimo tego nie kłamiesz, a przynajmniej starasz się. Według Ciebie prawda jest o wiele bardziej satysfakcjonująca. Nie lubisz, gdy ktoś Cię lekceważy. Nie przepadasz również za proszeniem innych o coś. Jak wyglądasz? Każdego dnia doskonale widzisz siebie w lustrze. Długie, ciemne włosy i równie ciemne oczy. Pełne usta, nieco krzywe ząbki i nos. Masz 175 centymetrów wzrostu, z których jesteś zadowolona. Parę blizn zdobi Twe ciało, a pod piersią masz drobny tatuaż, o którym wiedzą tylko nieliczni. Kim byłaś? Kim jesteś? I kim będziesz? Przeszłości nie da się cofnąć, lecz teraz wszystko zależy od Ciebie. Masz plany, marzenia, nadzieje. Idziesz cały czas przed siebie, nie poddając się. Prawie nierozłączna ze swoim zeszytem. Wieczorami tańcząca w świetle księżyca. Starasz się przeżyć to życie w jak najlepszy sposób. Będąc wolną i szczęśliwą. To Twój cel, ale czy go dosięgniesz?

***
Witam serdecznie. Może ktoś polubi Kat. KP pewnie kiedyś poprawię, a teraz zapraszam do wątków :)
Autorki nie będzie do wtorku, więc odpisy dopiero wtedy + Katherine szuka współlokatorów, żeby smutno nie było ;)

87 komentarzy:

francuski piesek pisze...

[Ładnie się witam i życzę miłej zabawy. :)]

Charles

Aleksandra Krajewska pisze...

[Też serdecznie witam! ] Calipse!

wilczyca pisze...

[juz ja lubię ^^ hejka - na watek sie pisze, lecz brak pomysłu w tej chwili - powiedx gdzie ja mozna spotkac? ;)]

Raven

francuski piesek pisze...

[Ach, dzięki wielkie. :D Tak mi się bardzo chce wątku z Kat, ale biorąc pod uwagę moje szczęście i fakt, że jutro rano muszę się wyzbierać do pracy, nic mi do głowy nie przychodzi. Niby jeszcze taka wczesna pora, a ja już umieram ze zmęczenia >.<]

Charles

wilczyca pisze...

[ a jak ;) dosyć często, więc w sumie czemu nie - a zaczęłabyś? postawię ci piwko jeśli pijesz xD]

Raven

francuski piesek pisze...

[W sumie pomysł nie jest taki zły, jak mówisz. Serio. :D Mi i tak nic lepszego nie przyszłoby do głowy. :P Tak więc teraz módlmy się, żebym doznała jakiegoś oświecenia i zaczęła jeszcze dzisiaj. Powiedz mi, czy wątki średniej długości ci nie przeszkadzają? Jakoś nigdy nie przepadałam za esejami na kilka stron worda.]

Charles

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Cześć małpko! :D]

Alicia

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Hm, hm, hm...niech pomyśle Małpeczko :). Może coś z tańcem? Załóżmy, że Ala będzie sobie spacerowała nocą po zamczysku korzystając z tego, iż nie ma wtedy na korytarzach ani jednej żywej duszy. Aż tu nagle - BUM - zobaczy tańczącą Katherine i po prostu usiądzie w cieniu i będzie ją bezczelnie obserwowała. Cóż jako, że ma dusze artystki to może ją później naszkicować, jednak póki co będzie jedynie patrzała.
Co Ty na to? I nie waż się mi tym rzem gdziekolwiek uciec!]

Alicia

Porcelanowy Chochlik pisze...

Nienaturalne. Chore. Popieprzone. Właśnie takie było życie Ali (przynajmniej we własnej, skromnej opinii), która chwiejnym krokiem maszerowała opustoszałymi, ciemnymi korytarzami zamczyska. Czasami mijając jakieś wrzeszczące grupki nastolatków, którzy wracali z wieczornych zajęć lub pojedyncze jednostki, snujące się bezcelowo po marmurowej, lekko popękanej posadzce. A spojrzenie naszej dziewczyny było mętne, nieprzytomne; zaś białe włosy rozczochrane i skołtunione. Tworzące na czubku głowy coś na wzór prowizorycznego, niesfornego koczka, który kołysał się przy każdym - nawet najlżejszym - ruchu głowy. Jednakże dzisiaj nocy twarz Ali wyrażała pewne dziwne podekscytowanie, a ona sama kurczowo ściskała w palcach pogiętą karteczkę. Zaś jej dłonie nerwowo drżały, a ona sama z trudem powstrzymywała się przed wyciągnięciem kolejnego papierosa.
Pamiętaj, że TO jest warte wszystkie. Słyszysz? Wszystkiego! - dziewczyna cicho sapnęła i zamarła w połowie kolejnego korku, gdy ujrzała w oddali znajomy zarys postaci. Była to tancerka, którą od kilku dni bezczelnie podglądała pojawiają się w określonym miejscu o określonej godzinie. Czuła się niczym cholerny szpieg, kiedy to gorączkowo kreśliła ruch nieznajomej, starając się oddać jego dynamikę na białej kartce szkicownika. Niestety: póki co nadal była niezadowolona ze swojego działa, które zdołała już kilkukrotnie podrzeć.
- Cześć. - lekki uśmiech przemknął przez sine, popękane wargi Ali, a ona sama wyłoniła się z mroku, czując się całkowicie "obnażona" przed spojrzeniem ciemnowłosej. - Nie mogłam tego przegapić. - dodała, a te kilka słów wyrażało jak wiele znaczył dla niej taniec dziewczyny. Dzięki niemu budziło się w Ali pewne wzruszenie, ściskające ją za gardło.

[To bosko! Trzymam Cię za słowo :)]
Alicia

zawrót głowy. pisze...

[a bardzo chętnie powątkuję, tylko musze pomyśleć nad jakimś powiązaniem :D]

Samantha.

wilczyca pisze...

[damy radę nie? ;)]

Dlaczego mnie to się zawsze przytrafia na chemii, no - sarkała pod nosem, gdy znowu kazano jej wyjść z pracowni. Za karę, lecz tym razem wzięła wkurzona swoją torbę i resztę rzeczy i juz nie wróciła na resztę zajęć. Pobiegła do akademika i zamknęła się w swoich pokoju. Zachciało jej się płakać i coś zniszczyć jednocześnie, ale wiedziała że może spowodować większe szkody niż wysadzenie menzurki czy innych odczynników.
Minuty mijały jedna za drugą a ona po długim płaczu w końcu zasnęła.
Obudziło ją burczenie w brzuchu, lecz zignorowała to. Nim skończyła się ostatnia lekcja ona była juz ubrana do konnej jazdy. Wymknęła sie z zamku i skierowała swe kroki do stajni i do swej ulubionej karej klaczy.

Raven

Miles pisze...

[ chęć na wątek jest, jak najbardziej, tylko pomysłów na okoliczności spotkania brak. no i z rozpoczynaniem też mam zwykle problem, wolę jak już ktoś czymś rzuci i zacznie. ]

Miles pisze...

[ no to super! w takim razie czekam. ]

Porcelanowy Chochlik pisze...

Pełne, spierzchnięte usta Ali z wahaniem wypuściły powietrza, a jej oczy spoczęły na dziewczynie, jak gdyby chciała powiedzieć: "Przykro mi skarbie" i bezustannie kołysząc się na piętach, potarła czubek brudnych tenisówek o lewą łydkę. Powoli. Nerwowo. Naciągając rękawy grubaśnego swetra w rozmiarze XXL, który przypominał bardziej popielaty worek, niż część ubioru.
- Nic się nie stało. - wymamrotała, a przez jej twarz przemknął lekki, łagodny półuśmiech, kiedy ta spostrzegła pogiętą chusteczkę, której lot uważnie śledziła aż ta zniknęła w głębi pustego, metalowego śmietnika. Jednocześnie jej nozdrza wypełnił subtelny, ledwo wyczuwalny zapach koszonej trawy, którego niespodziewana "wizyta" sprawiła, że Ali zakręciło się w głowię. Czyżby tak pachniało osobiste przeziębienie nieznajomej tancerki? Jeżeli tak, to należało do najprzyjemniejszych woni, jakie ostatnimi czasy napotkała nasza kruszyna. Przyjemne. Lekkie. Przynoszące zalążek lata. - Nikt z nas nie wybiera choroby, to on wybiera nas. - dodała, wyrzucając z siebie więcej słów niż kiedykolwiek. Jednocześnie była świadoma tego, że z kilka minut zacznie działa jej "czar" (co za głupie określenie, prawda?), a po przeziębieniu pozostanie jedynie kilka brudnych chusteczek, nieprzyjemne wspomnienie oraz niesmak. O tak! Gwarantowało to głośne kichnięcie Ali, które poniosło się echem po opustoszałych korytarzach.
- Tak. Szkicowałam. - potwierdziła słowa tancerki, siadając tuż obok niej na kamiennym parapecie oraz machając beztrosko nogami. Gór. Dól. Góra. Dół. Wpatrując się w najbliższy, szary mur oraz widniejącą na nim szklana gablotkę. Szkicowanie było dla Ali jedyną normalną rzeczą w tym całym wariactwie. - Byłoby świetnie. Naprawdę! - tutaj ponownie spojrzała na dziewczynę i po chwili wyciągnęła ku niej dłoń, która (o dziwo!) nie drżała, a była jedynie zimna. - Jestem Alicia.

Alicia

Ace pisze...

[dzień dobry :D oczywiście, że najdzie się chęć na wątek xd podoba mi się jej moc, dlatego jak się spotkają, to Reid będzie dążyć do tego, aby chociaż troszkę jej poużywała :D]

Reid.

francuski piesek pisze...

Szkoła, szkoła, zajęcia, zadania i inne rzeczy, które w ogóle nie były ciekawe. Tak, od pewnego czasu na tym właśnie polegało życie Charlesa. Co, jak co, ale psioczyć nie wolno. O wiele lepsze takie życie, niż przesiadywanie w rękach japońskich psychopatów, bo tak właśnie nazywał ich Francuzik. Przecież normalnymi ludźmi nazwać ich nie można.
Niektóre z przydzielonych zajęć wyglądały bardziej, jak tortury niż coś, co powinno nas kształcić lub rozwijać. Dajmy na przykład takie zajęcia taneczne. Przepraszam bardzo, czy to jakiś cholerny kaprys dyrekcji, czy po prostu chcą nam zrobić na złość? Charlesowi słoń na ucho nadepnął, do tego nie potrafi opanować ruchów swego długiego cielska. Biedny przyszedł do ogromnej sali z lustrami, jak na skazanie. W środku czekało już mnóstwo innych mutantów. Francuzik aż się przeraził, że może to na niego wszyscy czekali z takimi zgorzkniałymi minami. Speszony całą tą sytuacją schował się gdzieś z tyłu, co i tak mu nie pomogło, bo był dwa razy większy niż wszyscy. Co za pech.

[Obiecuję, że następnym razem się rozpiszę. :P]

Charles

Ace pisze...

[że tak powiem: BIBLIOTEKA xd
a tam na serio, to może na dziedzińcu? mogą się już znać i Reid może ją molestować o użycie mocy xd]

Porcelanowy Chochlik pisze...

Alicia zamachała radośnie stopami, które rytmicznie uderzyły o szary, w kilku miejscach ukruszony murek. Zaś przez jej twarz przemknął szeroki, radosny uśmiech, a ona sama po raz kolejny głośno kichnęła. Oho! Natomiast zapach świeżo skoszonej trawy powoli zanikał, drażniąc naszą kruszynę i powodując u niej nerwowe pocieranie koniuszka zadartego nosa.
- Dziękuję! - odparła, a jej zachrypnięty głos nabrał ciepłego i serdecznego tonu, jak gdyby Ala ewidentnie potrzebowała towarzystwa drugiej osoby, a w szczególności takiej, przy której czuła wszechobecny spokój. - O to się nie martw. - dodała i wzruszyła ramionami, powracając o skubania nitki, która wystawała z prawego rękawa swetra. Raz. Drugi. Trzeci. Owijając ją pospiesznie wokół palca i delikatnie ciągnąc, jak gdyby właśnie TO sprawiało, że mogła zapanować nad nerwami. Cóż, kontakty międzyludzkie zawsze wzbudzały u niej niesamowity stres i wiele sprzecznych odczuć.
- Katherine. - powtórzyła i zeskoczyła z parapetu, chwiejąc się na swoich chuderlawych, trochę krzywych nóżkach (Ala zwykle nie przywiązywała uwagi do swojego wyglądu, chociaż bywały dni, gdy starała się ukryć sińce pod oczami pod grubą warstwą fluidu, otrzymując coś na wzór sztucznej maski. paskudztwo, prawda?). - Świetny pomysł! - przytaknęła i nawet klasnęła w dłonie, którymi następnie szczelnie się objęła, jak gdyby bała się chłodu, który przenikał przez stare mury zamczyska.

Alicia

francuski piesek pisze...

Charles, nie poddawaj się tak łatwo. Dasz radę, no! Niejednemu z tej grupy słoń nadepnął na ucho, więc nie będziesz sam. Będzie super, mówię ci!
Nagle ni stąd ni zowąd obok niego pojawiła się dziewczyna, której wcześniej nie widział. No tak, uroki bycia wysokim. Ludzie, jak mrówki, a ty niczym wieżowcem w Istambule. Okropna rzecz, aczkolwiek czasami przydatna. Słysząc jej słowa zaśmiał się nerwowo, robiąc śmieszny grymas twarzy.
- Wolałbym raczej podpierać te drzewka w rogu. W sumie wtopiłbym się w ich otoczenie. - rzucił, spoglądając na nieznajomą. Zrobiło mu się trochę słabo, gdy nauczyciel złączył ich w parę. A już miał nadzieję, że pozostanie w dobrych relacjach z dziewczyną. Stanął naprzeciw niej, śmiejąc się pod nosem. - To będzie okropne. Zapewne nadepnę ci na nogi, więc z góry przepraszam za wszystko. No i miło mi cię poznać. Charles jestem. - ukłonił się delikatnie, wyciągając ku Katherine swoją chudą dłoń, jak to eleganccy panowie w średniowiecznych filmach robili, gdy prosili piękne panie do tańca. I na tym kończy się jakakolwiek wiedza Francuzika na temat tańczenia w parach. Był śmiało przekonany, że za kilka minut dziewczyna zwyzywa go i sama opłaci mu dodatkowe lekcje towarzyskiego, bo gorszych od niego chyba nie ma.

Charles

Ace pisze...

Boże, ale nuda dzisiaj była w tej szkole. Nic się nie działo. Żaden dzieciak nie rozbił szyby, nie wywołał wojny, nie poprzestawiał biegunów... wszystko w jak najlepszym porządku. Z jednej strony to dobrze, bo był święty spokój, nikt się nie czepiał, nikt nie biegał zdenerwowany, wszyscy żyli... no ale było nudno. Może to dlatego Reid wybrał się na nocny spacerek po parku, który mieli tuż przy szkole na jej terenie.
Zaczął głęboko oddychać tym lekko mroźnym powietrzem. Jak miło - pomyślał, robiąc parę kroków w przód.
I nagle się zatrzymał, widząc kogoś przed sobą. Może to jakiś nauczyciel? Ale. To była jego koleżanka - Katherine. Swoją drogą, bardzo podobało mu się to imię.
Zaczął się skradać za jej plecami, by nagle gwałtownie wyrosnąć i...:
- A co ty tu robisz?

zawrót głowy. pisze...

[może wątek z Amelią? ;>]

Amelie

Paskudny Sierściuch pisze...

[A Akademia Tomsen nie zdechła, tak jakby? W kazdym razie - wątek zawsze chętnie, ino pomysłu potzebuję.]

Santiago

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

[również witam.]
- Witam, tak wejdź, już możesz, wybacz za odciąganie cię pewnie od bardzo ważnych rzeczy które miałaś dziś w planach, moje także były inne, ale no cóż. - Wskazał rutynowo gestem ręki aby usiadła na fotelu po drugiej stronie biurka.
- To w zasadzie tylko rutynowa kontrola, dyrekcja stwierdziła, że przez kolejne dni nie będę robił nic innego jak tylko sprawdzał wszystkich uczniów po kolei czy aby wszystko jest dobrze. To w takim razie słucham, jak tam leci? - W końcu skończył długi wstęp i zwrócił badawcze spojrzenie na dziewczynę oczekując jej odpowiedzi.

wilczyca pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
wilczyca pisze...

Odwróciła się gdy tylko usłyszał szelest. Nie spodziewała się nikogo o tej godzinie zostać, więc w ogole była zdziwiona, że ktoś tu jednak był. O tej porze jeszcze trwały ostatnie zajęcia. Wyszła z boksu by się lepiej przyjrzeć. Widziała tylko zarys kobiecej postaci. Na oko nie wyglądała jej na groźną ale kto tam wie. Zdążyła poobserwować trochę otoczenie i była lekko nim przytłoczona. Podeszła wiedziona impulsem do miejsca, w którym usłyszała hałas.
- yyy no cześć - odpowiedzieła z lekkim wahaniem. Otaksowała ją wzrokiem. - muszę przyznać, że bardzo do twarzy ci z sianem we włosach - zachichotała pod nosem - pomóc ci je wyciągnąc?

[co tam ze pomyliłam wczesniej karty i dalam twój odpis gdzie indziej xD]

Raven

Miles pisze...

Na ogół lubił towarzystwo, jednak czasami naprawdę potrzebował się od wszystkich odizolować. Tym bardziej teraz, gdy niemal bez przerwy towarzyszyło mu poczucie beznadziejności pod każdym względem, bo dosłownie nic mu nie wychodziło tak, jak sobie zakładał. Nic się nie udawało, począwszy od zajęć szkolnych, skończywszy na relacji z własnym współlokatorem.
Dlatego miło było znaleźć miejsce takie, jak to i móc odetchnąć świeżym powietrzem, a przy okazji poukładać myśli i jakoś się pozbierać, byle nie pokazać po sobie słabości, gdy już się wróci.
Nie sądził, że tak szybko znajdzie się ktoś równie ciekaw tajnych miejsc w zamku i odkryje jego tymczasową kryjówkę. No cóż. Obserwował dziewczynę przez moment, póki ta nie zorientowała się o jego obecności. Wtedy zdobył się na lekki uśmiech i pokręcił głową w odpowiedzi na zadane przez nią pytanie. Kojarzył ją z zajęć, bo w końcu byli w jednej klasie, jednak niewiele o niej wiedział.
- Przed czym uciekasz? - zapytał głównie po to, by przerwać ciszę.

zawrót głowy. pisze...

[jeśli dobrze rozumiem to jej ciało gdy dziewczyna używa mocy się samo okalecza, więc może właśnie z takim przypadkiem wpadać do Amelie bardzo często, a ta będzie ją pouczać, że powinna z tym skończyć bo to za wielka cena itp ;)]

Amelie.

Porcelanowy Chochlik pisze...

Alicia wpatrywała się w swoje dłonie, w krótko obcięte, pomalowane na czerwono paznokcie, które wyglądały, niczym krople krwi idealnie kontrastując z jasną cerą kobieciny. Jednocześnie - lekko powłócząc nogami - szła przed siebie czasami podnosząc głowę i zerkając w kierunku swojej towarzyszki. I z sekundy na sekundę, z minuty na minutę panienka Weber zachowywał się coraz bardziej swobodnie o czym świadczył łagodny półuśmiech oraz zaprzestanie maltretowania wystającej nitki. O tak! To był ogromny krok w stronę normalności dla naszej kruszynki.
- Prawie zawsze jest mi zimno. - odparła, chowając dłonie (znowu zaczęły lekko drżeć!) w rozciągniętych rękawach wełnianego swetra oraz pocierając nimi chorobliwie blade policzki. Raz za razem. Aż pojawiły się na nich różowe plamki. - I nie. Nie trzeba! Gorące kakao postawi mnie na nogi. - dodała, wzruszając ramionami i poprawiając wytarte, gdzieniegdzie dziurawe spodnie. Jednocześnie zmrużyła oczy i zaczęła nerwowo obgryzać paznokieć małego palca, co czyniła na prawdę rzadko. Najczęściej podczas wizyt u szkolnego psychologa czy chwil, gdy miała ochotę wrzeszczeć, aby ktoś wreszcie zwrócił na nią uwagę Cóż, zwykle miała wrażenie, że jest dla innych uczniów niewidzialna, zbyt bezpłciowa, aby zaprzątać sobie nią głowę.
- Masz cudny kolor włosów. - bąknęła, obserwując poczynania Katherine i mimowolnie dotykając swoich kosmyków, które były ni to białe ni to srebrne.

Alicia

Ace pisze...

Reid roześmiał się głośno, widząc jej reakcję, a potem się zamknął. No tak, nie pomyślał o tym. Jeszcze z zaskoczenia mogła mu stworzyć jakąś rzeczywistość i nagle znalazłby się w Kucykolandii, gdzie było pełno różu i tak dalej. Albo gorzej... wolał nie wiedzieć, naprawdę.
- No przepraszam, nie mogłem się powstrzymać - uśmiechnął się do niej szeroko i przysiadł się na ławeczce. - No nie wiem właśnie, co można robić. A ty wiesz? Może się podzielisz ze mną tymi informacjami, hm? - spojrzał na nią. I tak, widział ją dokładnie pomimo ciemności. - Jestem bardzo ciekaw, co możne robić uczeń na zewnątrz zamku w czasie ciszy nocnej... - mówił powoli, spokojnie i, co najgorsze, poważnie. Ale jak ktoś go zna bardzo dobrze, to wie, że Reid teraz w każdej chwili może wybuchnąć śmiechem.
I tak też się stało jeszcze zanim dostał odpowiedź. Nie, nie umiał być poważny, dlatego porzucił karierę aktorską.

Sasha pisze...

[Wybaczam. W sumie i tak blog już upadł. Trochę szkoda, bo fajnie się zapowiadał. Jako pomysł proponuję wypad na wspólną przepustkę. Co Ty na to?]

Makita pisze...

(tak)

zawrót głowy. pisze...

[jestem za! zaczniesz? ;>]

Amelie.

francuski piesek pisze...

Zaczęła się cudowna zabawa. Kręcili się w kółko, jak banda kretynów, ale mniejsza z tym. Charlesowi co chwila chciało się śmiać, jednak nie dawał tego po sobie poznać. Och tak, ta jego kamienna twarz. W pewnych momentach tylko miał ochotę płakać z widoku innych mutantów, próbujących tańczyć. Chwała Bogu, że Kat odważyła się cokolwiek zapytać i zgładzić tą niezręczną ciszę, bo inaczej wszyscy usłyszeliby jego okropny rechot.
- Francja. Paryż dokładnie. Kiedyś jeszcze mieszkałem w innym mieście, ale głupio przyznać, że nie pamiętam jego nazwy. - wzruszył ramionami i zrobił skwaszoną minę. - A ty? - uniósł jedną brew ku górze. Nauczyciel mruczał coś pod nosem i co chwila poprawiał wszystkie pary. Biedny nie miał z kim tańczyć, dlatego wyżywał się na nich.

[Po prostu zabij mnie, że tak krótko, ale nie potrafię dzisiaj więcej kurczę no. :C]

Charles

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

Westchnął tylko kiedy usłyszał jej odpowiedź, na komentarz o zegarku spojrzał na niego tak, jakby ten miał powiedzieć mu więcej o dziewczynie niż ona sama.
- Dobrze, to może inaczej, jak ci idą zajęcia? Jakieś postępy? Wiesz, staram się wyciągnąć cokolwiek co mógłbym tak na prawdę wpisać w papiery i oprócz tego próbuje rzeczywiście do was dotrzeć i znaleźć wspólny język, sam też się w końcu uczyłem w tej szkole więc mniej więcej wiem z czym się to je. -

M. Aristow pisze...

[Hej, o no to może u ciebie go widziałam ;P ja mam kilka ulubionych cytatów, ale już za czesto je widziałam u innych by tu wrzucić jeden z nich ;) może tak wątek ?]

Aristow

M. Aristow pisze...

[ja zwykle daje to co pasuje do postaci, chociaż nieraz nie wychodzi.
pomysł pomysł...może poznali się pierwszego dnia kiedy Aristow tutaj zawitał i teraz dziewczyna probuje powoli przełamać tą barierę jaką utrzymuje miedzy sobą a światem. co ty na to ?]

M. Aristow pisze...

Wiele osób przewijało się gdzieś w jego otoczeniu, ale nie zwracał na nikogo uwagi. Nie potrzebował znajomych i przyjaciół, nauczony był radzić sobie bez nich i tak też miało być.
Siedzial na schodach, barkiem opierając się o poręcz. Spoglądał przed siebie z wyraźnym znużeniem na twarzy. Ostatnimi dniami pustkę zastąpiło trochę za dużo emocji i szczerze zaczynało go to irytować bo reakcje zaczeły się jego zmieniać.
Odwrócił wzrok by spojrzeć na dziewczynę, która klapnęła obok niego.
Widział ją kilka razy, ale czy darzył sympatią czy nie to już ciężko bylo określić.
- Hej - odparł. Spojrzał na paczkę.- czemu nie - mruknął i wziął cukierka. Jeszcze nie tak dawno pewnie by się zastanowił czy nie lepiej odpuścić sobie, ale teraz miał szczerze to gdzieś.
- jakoś ci nie wierzę, ale może jakbym sie naćpał to było by lepiej - odparł z czymś na kształt uśmiechu.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Jest jakiś konkretny powód dla którego odcinasz to co już było? - zapytał szczerze zaciekawiony.
- Czyli nie chcę ci się ze mną rozmawiać i mam cię zachęcić? Średnio lubię wyzwania od uczniów, wiesz? Dobrze to może powiedz mi jak idzie ci opanowywanie swojej mocy, hm? -

nie istnieję pisze...

[Przeciwnie. To świetny pomysł :). Można go wykorzystać. Pytanie tylko, czy Katherine robi to za jego zezwoleniem, czy z własnego kaprysu. I jakie mają relacje: pozytyw negatyw czy neutralne?]

Andrew O'Dwyer

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Możesz mnie wyśmiać, ale z własnego doświadczenia wiem, że łatwiej nie zawsze znaczy lepiej. To powiedz coś konkretniejszego o swojej mocy, próbowałaś ostatnio sprawdzać jej zakres? Na ile możesz sobie z nią obecnie pozwolić? - Miał już ochotę zrobić jej krzywdę, ale dobrze to ukrywał, mało kto umiał go rozgryźć, szczególnie podczas pierwszych spotkań. W sumie to tylko dyrektor podczas młodzieńczych lat Willa potrafił go zrozumieć i przewidzieć co strzeli chłopakowi. Na szczęście Will już umiał panować nad gniewem i impulsywnymi wybuchami mocy. Na szczęście dla uczniów, którzy próbowali wyprowadzić go z równowagi.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Mimo wszystko jestem psychologiem więc jednak mniej więcej wiem co mówię. Nie uważasz? - Widać było, że dziewczyna nie chcę w żadne sposób współpracować, czemu to wszystko musiało być takie trudne, czemu te dzieciaki nie chcą dać sobie pomóc? Po chwili żeby nie dać się wyprowadzić z równowagi otworzył dostęp do swojej mocy i nagle za jego plecami pojawiły się dwie kule żaru wyglądające jak bębenki, same w sobie nie były ogniem, ale były powietrzem o wysokiej temperaturze. Były na tyle gorące, żeby były widoczne i na tyle spalały jego podstawowe uczucia, żeby nie wpadał w gniew na drugą osobę.

Sasha pisze...

Wszyscy żyli faktem otrzymania przepustki. No, ale ja nie jestem każdy i nie nazywam się wszyscy. Tym bardziej, że niezbyt miło wspominałem swoje ostatnie wyjście na przepustkę. Miałem za sobą pościg szalonych naukowców, dzięki którym ledwo co przeżyłem z nimi starcie. W każdym bądź razie, nie chciałem już iść tam sam. Przeczesałem dłonią swoje czerwone włosy i podszedłem do dziewczyny, która akurat siedziała na murku.
- Sądzę, że na spontana wychodzą najlepsze rzeczy- powiedziałem, śmiejąc się dźwięcznym dla ucha głosem- Chodźmy już. Chyba nie mamy zamiaru przesiedzieć tutaj całego dnia, co?- zapytałem się jej.

M. Aristow pisze...

Racja każdy potrzebował, ale jego bliska osoba, osoba której próbował udowodnić że można być z jego dumnym, teraz gniła w ziemi. Zabił tą osobę gołymi rękoma i bez wahania. Więc może jednak samotność była lepsza dla niego.
- nawet nie wiesz jak bardzo - odparł spokojnie. Ona nie mogła by zrozumieć tego wszystkiego co on uważał za słuszne, co pamiętał i co znał. Westchnąl cicho, chciałby zapomnieć o przeszłość bo wtedy bylo by lżej iść dalej.
- masz niezłe pomysły, chyba znajomość z tobą mi się opłaci - rzucił obojętnie i podniósł się.- nie podkablował bym cię bo mam gdzieś co robisz i gdzie, gdyby ktoś spytał mnie czy wiem gdzie jesteś...wyparł bym się nawet tego ze cię znam - dodał patrzącna nią tymi swoimi dwukolorowymi oczami.
Wsadził ręce do kieszeni spodni. Widząc jej minę, uśmiechnął sie krzywo ukazując przy tym ostre kły, ale nie był to nieprzyjazny uśmiech.

Raven pisze...

- brzmi nawet ciekawie. Mogła by wywołać furorę na jeden sezon. - usmiechnęła sie szeroko - to świetnie zatem. - Podeszła blizej a potem spojrzała na zegarek. W sumie jest po 15. Zajęcia jeszcze trwaja.
Podeszła do jednego z koni i podała mu cukier - owszem - odpowiedziała w końcu. Poklepała po szyi i odeszła od boksu. Stanęła przy nieznajomej. - a ty? Tez jeżdżisz?

[sorki, ze tak krótko ;/]

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Powiem ci że niby jakieś doświadczenie mam już od jakiegoś czasu więc co nieco ogarniam, po prostu nie lubię niepotrzebnych utrudnień od drugiej strony. - Do kulek dołożył trzecią tak, że teraz tworzyły łuk nad i obok jego głowy, wyzwalając moc zawsze ogłuszał swoje emocje przelewając wolną wole na utrzymywanie mocy w danej formie przez co nie skupiał się na tym że ktoś załazi mu za skórę. - Każdy psycholog i psychiatra ma ze sobą problemy, jak każdy inny człowiek, w sumie to nawet bardziej patrząc na statystyki, a jeżeli jesteś psychologiem w takim miejscu to już szczególnie nie możesz być normalny. - W sumie nie widział przeciwwskazań, żeby o tym mówić, w sumie w ogóle nigdy nie miał problemu mówić o sobie, jednak w sumie to zawsze zależało od rozmówcy.

M. Aristow pisze...

Nie odpowiedzial na jej pytanie głównie przez to że...hmm...dobra nie wiadomo czemu nie odpowiedział. Był jaki był, ciężo było ogarnąć.
Uniósł nieco brwi kiedy ta krzyknęła, jeszcze nie spotkał się z taką reakcją. To była nowość i nie bardzo rozumiał co takiego się stało.
- nie są fajne, a irytujące - szepnął.- co ci się niby podoba w tym - mruknął poważnie, nie rozumiał po prostu. Chociaż dla neigo to już było rzeczą normalną, a jak zauwazył osób podobnych do niego było niewiele, a identycznych to już chyba w ogóle.
Zerknął na jej dłoń gdy złapała go, ale ruszył wolno za nią. Nie spieszyło mu się.
Widząc nauczyciela, pociągnął ją w boczny korytarz. Odczekał chwilę i przeszli już pustym korytarzem.

wilczyca pisze...

- rozumiem. A nie chcesz ponowić nauki? Często igęsto tutaj bywam, gdy nie ma zajęć lub testów etc. No sama rozumiesz w czym rzecz. Zawsze możesz się nauczyć - usmiechnęła się - ano... w sumie jeździłam juz w mej ostatniej szkole tak dobre 3 lata, wiec wiesz. - uśmiechnęła się - ano... jestem Raven - przestawiła się.
Dopiero teraz o tym pomyślała. Westchnęła w duchu.
- chcesz spróbować?

Raven

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Wariat najlepiej zrozumie wariata, już dawno to stwierdzono, dlatego większość leczących wpada w jakąś chorobę. Najczęściej przez wysłuchiwanie historii innych za bardzo zaczynają siebie analizować i zaczynają znajdować coś dziwnego w sobie. - Słysząc jej drugą odpowiedź uśmiechnął się i zaczął lekko obracać kulami używając do tego prawej ręki.
- W zasadzie nie spotkałem jeszcze mocy, której nie można opanować więc raczej tak, będziesz tylko musiała rzeczywiście ćwiczyć i zaprzeć się na treningach. - Powiedział i miał nadzieje, że jednak dziewczyna wejdzie na dobry tok rozmowy.
- Każdy ma jakieś ograniczenia dotyczące mocy, nie można jej nadużywać, jednak jeżeli będziesz ja trenować to z czasem ją opanujesz. -

Anonimowy pisze...

[Dziękuję serdecznie za powitanie. Masz ochotę na jakiś wątek? :) ]

Alice

nie istnieję pisze...

[Szczerze powiedziawszy właśnie na twoje zaczęcie liczę :) Będę twoim dłużnikiem!]

Andrew O'Dwyer

Ace pisze...

Ee tam, mogła zwalać na niego winą. Reid był tutaj taką osobą, której po prostu nie można było wyrzucić. Głównie dlatego, że Reid był jak bumerang. A tak na serio, to wszyscy go tu lubili (chyba) i ciężko by im było bez niego żyć. Ach, ach, no smutne, ale co zrobisz. Może dostałby teraz jakieś upomnienie czy coś tam, może nadgodziny, za które by mu nie zapłacono. No ale teraz i tak wszyscy śpią (miejmy nadzieję).
- No nic ci na to nie poradzę - powiódł wzrokiem na niebo i westchnął. - Właściwie mógłbym. Ale nie wiem jak dobrze znosisz stratosferę - uśmiechnął się do niej, przekrzywiając lekko głowę, aby móc ją dostrzec.

Porcelanowy Chochlik pisze...

Nienaturalne. Dziwaczne. Popieprzone. Między innymi takich słów Alicia używała na określenie gęstych włosów, które opadały jej na ramiona, muskając końcówkami dół pleców. Wszystkie tej samej długości (nie licząc kilku krótszych kosmyków tuż przy policzkach). Tak jasne, że w świetle księżyca wydawały się srebrne. Jej włosy. Zmora jej życia. Gęste. Lśniące. I tak proste, jakby armia fryzjerów prasowała je rozgrzanymi prostownicami.
Ale były całkowicie naturalne. Chociaż kiedyś - wiele lat temu - posiadały zwykły, pospolity, mysi odcień, który sprawiał, że Ala nie wyróżniała się w tłumie ludzi i bez przeszkód mogła stać się niewidzialną.
- Masz po części rację. - odparła mimowolnie podnosząc dłoń, aby dotknąć włosów, które dzisiaj (o dziwo!) jedynie splotła w niesforny, luźny kłos zamiast spiąć je w ciasny, wysoki kok. - Są dziełem mojej mutacji, a raczej skutkiem ubocznym. Tak jak i rzęsy, brwi czy tęczówki. - dodała, wzruszając ramionami, jak gdyby nie przywiązywała do tego większej uwagi. Cóż...nie miała dla kogo dbać o swój wygląd, a przynajmniej starać się zasłonić sińce pod oczami, chorobliwą bladość czy widoczne naczyńka. Była sama i póki co doskonale się z tym czuła, chociaż czasami zazdrościła innym tak prostego uczucia jak przyjaźń czy miłość.
- Hmm...nie wiem. - rzekła zgodnie z prawdą, odpowiadając na drugie pytanie dziewczyny. - Czasami mam wrażenie, że mieszkam tutaj całą wieczność; zaś innym razem, że tylko kilka dni. Chyba utraciłam poczucie czasu. - wymamrotała, pocierając blady policzek, na którym widniało lekki zadrapanie i zerkając w stronę Katheriny. W głębi duszy nawet tak aspołeczna osoba jak Ala miała nadzieję, że nie zrazi do siebie owej tancerki, która jako jedynie z wielu postanowiła z nią porozmawiać.

Alicia

francuski piesek pisze...

O, Anglia to piękny kraj. Kiedyś pojechał tam z ojcem. I tyle pamięta. Pamięta, że tam był i to, że było pięknie. Japońskie pranie mózgu ma swoje skutki uboczne. W sumie tylko takie. Żadnych pozytywów z tego nie było.
Widząc nauczyciela Charles o mało nie padł na zawał, jednak słysząc jedną jedyną uwagę, która dotyczyła złego położenia jego ręki na talii partnerki - zaczął się śmiać pod nosem. I co, tylko tyle? Obydwoje na pewno spodziewali się gorszych rzeczy, a tutaj takie zaskoczenie.
- Och - zaśmiał się głośniej, słysząc pytanie Kat. Nie była jedyną, którą wzrost Charlesa zbijał z tropu. - Szesnaście. Trochę mało, nie? - skwasił minę i zmrużył oczy, po czym od razu wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby.

Charles

Sasha pisze...

Jeżeli chodziło o ucieczki, to te nie zawsze dla mnie kończyły się szczęśliwie. Oprócz tego, że ostatniej omal nie przepłaciłem życiem, to jeszcze powołałem do życia smoka, który sterroryzował szalonych naukowców, a Ci chwilowo odpuścili.
- Mam nadzieję, że dzisiaj będzie o wiele lepiej niż ostatnio- uśmiechnąłem się lekko. Grunt to mieć dobre nastawienie do otoczenia, nawet jeżeli te, nie za bardzo mi by sprzyjało. Tego nauczyłem się akurat od Rodiona.
- Mogą być i lody. Ale ja stawiam- od razu to zastrzegłem.

Anonimowy pisze...

[ Można coś zrobić, że o Czarliego może być zazdrosna. chyba, że masz lepszy pomysł :D ]


gąbunia Corunia co ma dziwne podpisy

cośtupowinnobyć pisze...

[skoro tak często wpada w taapaty, to Greg ją chętnie z jakiś wyciagnie.. Co ty na to? ;>]

Anonimowy pisze...

[ Hmmm.... może spotkają się po prostu w jakiś neutralnym miejscu typu stołówka czy coś xd]


zazdrośnica gąbunia

cośtupowinnobyć pisze...

[jest meeega dobrze! <3 dzięki za rozpoczęcie!]

Greg nie lubił młodzieży. Wszyscy poniżej dwudziestego trzeciego roku życia, powinni być według niego zamykani w odosobnieniu. Nie wiedział dokładnie skąd wzięła mu się ta niechęć do dzieciaków, ale każdy dzień w Akademiku utwierdzał go w przekonaniu, że nie jest stworzony do roli 'pedagoga'. W zasadzie miał ich tylko pilnować. Sprawdzać czy żyją i ewentualnie interweniować gdy chcieli się wzajemnie pozabijać. Głównie dlatego rzadko się z nimi widywał. Nikt po prostu nie chciał ryzykować spotkania z nim, bo w Akademiku stał się poniekąd miejską legendą. Krążyły makabryczne historie związane z jego przeszłością. Nikt przecież tak do końca nie wiedział kim był ani jak się zjawił w Recifle College. Mogli snuć tylko domysły, a gdy dzieciaki mogą snuć domysły, najczęściej wychodzą z tego krwawe historie pełne flaków i krwi spływającej po ścianach.
Jeszcze bardziej nie znosił młodzieży, gdy ta wpadała mu w drzwi w środku nocy. Zmuszało go to do wstania z łóżka, odłożenia na bok ulubionej książki i podejścia do drzwi. Po drodze powinien też założyć koszulkę, ale nie miał na to najmniejszej ochoty, więc jedynie pociągnął za klamkę i po chwili obserwował już jak jakieś biedne dziewczę siedzi na ziemi tuż przed nim i niepewnie spogląda w górę. Obrzucił 'krzyczącego' na nią nauczyciela wściekłym spojrzeniem i jednym szybkim ruchem podniósł dziewczynę do pionu.
- Zajmę się tym – mruknął do wuefisty po czym ponownie przeniósł wzrok na brunetkę – Co tu robisz?

wilczyca pisze...

- tak jakoś - potwierdziła - moge pomóc w razie czego - zaoferowała się Raven.
Przygladała sie jej z ciekawością. No bo zwykle byli tu i przychodzili zaawansowani jeżdzcy. Ci nie licznie poczatkujacy mieścili sie w granicy 12-14 lat.
Popatrzyła na ogiera.
- nie plecałabym dla ciebie w tej chwili. Jest zbyt narowsisty i uparty jak na amatora. Miałam okazję go wyprobować.- odpowiedziała - polecałabym Butterfly - pokazała palcem klacz siwa jabłkową w boksie mieszczacym sie zza ogierem. - Ano i miło mi cie poznać Kath. Moge tak ci mówić?

Raven

wilczyca pisze...

Wysłuchała upartej dziewczyny do końca a potem policzyła do pięciu by czegos nie palnąć. Jak jej wybór nie był zbyt dobry, ale dziś jakoś nie miała ochoty na kłótnie. Z ociaganiem jej odpowiedziała.
- skoro nalegasz... Tylko nie mów, ze nie ostrzegałam - wzruszyła ramionami - chodz ze mna do siodlarni w zwiazku z tym.
Machnęła na nia ręka i zaczęła iść. W głowie tłukła jej sie myśl, ze to nadal głupi wybór i sie źle skończy.
Weszły do średniej wielkości pomieszczenia i podeszła do sprzętu.
- ogier ma na imię Dylan. To jego siodło weź je a ja zdejmę z wieszaka uzde i linke od lonzy. Zakładałas juz kiedys sprzęt?

Raven

wilczyca pisze...

- to arab. Czysta krew. Ma niecałe 6 lat.- oznajmiła gdy wyszły, przeszły korytarzem do boksu - Dylan, ustap - zawołała wchodząc - poczekaj tu dobrze - zwróciła sie do dziewczyny biorac od niej siodło.
Podeszła od lewej, gdyz takie były ogólne zasady i nawet sprzęt był zapinany od tej strony. Nołożyła siodło i podpieła. A potem wzięła się za ogłowie. Dała mu cukier, który łapczywie zjadł. Na koniec go cofnęła i skierowała do wyjścia boksu.
- mamy szczęście, ze o tej porze sa tylko stajenni. Mamy cały padok dla siebie. - oznajmiła wychodzac na dwór. Jeszcze raz ja otaksowała wzrokiem.
- masz troche nieodpowiednie buty i... kurcze... potrzymaj go dobrze? Musze znaleźć ci jakiś toczek.

Raven

cośtupowinnobyć pisze...

Greg w zasadzie nie wiedział czy miała kłopoty czy nie, bo dopiero po chwili dotarło do niego, że w zasadzie decyzja należy do niego. Nie lubił sprowadzać na ludzi jakichkolwiek kłopotów, bo co jak co ale wystarczało, że sprowadzał je na siebie. Dziewczyna wyglądała zabawnie, żeby nie powiedzieć, że absurdalnie lub komicznie. A dodatkowo samo 'źródło', które wybawiło ją z pokoju było tak dziwne, że Greg przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad tym, czy nie wybuchnąć głośnym śmiechem. Wybuchanie czymkolwiek nie leżało jedna w jego naturze, więc puścił ramię dziewczyny i cofnął się kilka kroków obmyślając dalszy plan działania. Teoretycznie, powinien komuś zgłosić, że o tak późnej porze, dziewczyna nie znajduje się w łóżku. W praktyce, oznaczało to, że musiałby iść do dyrektora Akademii (lub kogokolwiek kto zarządzał tą placówką) i musiałby opowiadać o wszystkim co działo się w przeciągu ostatnich dziesięciu minut. Greg nie należał do zbyt rozmownych, więc wizja jakiejkolwiek konwersacji przyprawiała go o mdłości. Wyciągnął więc papierosy z szafki i spojrzał na wybrzuszenie w kieszeni bluzy swojej przymusowej towarzyszki.
- Palisz? - zapytał w końcu wkładając do ust papierosa. Był skłonny nawet zaprosić ją do wspólnego zapalenia, gdy powiedziała ze owszem pali, choć z drugiej strony, nieco kłóciło się to z jego 'posadą' w tej Akademii.

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Z góry przepraszam ale wątpię, że dam radę tak ładnie się rozpisać :(. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.]

Klik. Alicia posłusznie zapaliła światło, mrużąc oczy przed jasną łuną, która oświetliła dość duże pomieszczenie. Zaś na jasnych ścianach pojawiły się mroczne cienie, które subtelnie pulsowały z każdym krokiem niechcianych gości. Jak gdyby COŚ je obserwowało, czekając na jeden, niewłaściwy ruch, który byłby doskonałym pretekstem do zawiadomienia zrzędliwego woźnego o intruzach, którzy penetrowali niewinne półki z herbatą.
- Ale tutaj... - dziewczyna przerwała i lekko zmarszczyła brwi, rozglądając się oraz strzepując ze stołu, jakieś maleńkie, brązowe pyłki. Jednocześnie utworzyła na blacie nieokreślone esy-floresy, które zmazała jednym ruchem dłoni, pochodząc do Katheriny. - ...cicho. - dokończyła mimowolnie, ściszając głos do ochrypłego, konspiracyjnego półszeptu. Jak gdyby spodziewała się, że z lodówki czy spiżarni wyskoczy jakiś duch lub psychopata w zakrwawionej masce klauna. Przestań! Tylko się nakręcasz! Ala skarciła się w duchu i stanęła na palcach, aby wyjąć jakiś kubeczek w kolorowe kwiatuszki oraz zieloną herbatę z dodatkiem pomarańczy. O tak! Jej aromatyczny zapach zawsze ją uspokajał, a także relaksował. Może właśnie dzięki NIEJ zacznie zachowywać się jak człowiek, a nie aspołeczna kreatura z burzą jasnych, trochę rozczochranych włosów.
- Blech. Nie wygląda to apetycznie. - dodała po dłuższej chwili, podczas której został włączony czajnik z wodą, a ona rozpoczęła przeszukiwanie kuchni, uchylając jeden z gigantycznych garnków, w którym widniało jakieś dziwne danie, przypominające papkę o pomarańczowym kolorze. - Wiedziałam, że te kucharki coś knują. - bąknęła, zerkając w kierunku brunetki i lekko się uśmiechając. O tak, Panie i Panowie, Weber starał się rozluźnić atmosferę swoim bezsensownym zachowaniem. Brakowało jeszcze, aby zaczęła opowiadać sprośne kawały, które zdołała gdzieś wyczytać i zapamiętać, chociaż żaden z nich (według niej) nie był ani odrobinę śmieszny.

Alicia

Dobry Niemiec pisze...

[Witam się! Wącimy coś? Jeśli wącimy, to ja mam rączki tutaj i obiecuję zacząć.]

~Rodion

Dobry Niemiec pisze...

[Opcja pierwsza wyjątkowo urocza, więc zacznę wieczorem (mój wieczór zaczyna się po 23 :D), bo teraz pomimo wakacji i lenistwa muszę się wybrać z domu :)]

~Rodion

cośtupowinnobyć pisze...

- Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na 'ty' – mruknął pod nosem zamykając za nią drzwi. Formy grzecznościowe były jedna z niewielu rzeczy, które Greg wielbił ponad wszystko. Jeśli mógł być dla kogoś 'panem', co jednocześnie eliminowało wszystkie grzecznościowe rozmowy o samopoczuciu, to bardzo chętnie przystawał na tą formę zwracania się do siebie. Dziewczyna jednak, nie dość że pominęła 'grzecznościowy etap', to jeszcze bezpretensjonalnie wpakowała mu się do pokoju – będącego jego niepodważalnym królestwem, a później jeszcze zaproponowała wspólnego wypalenie papierosa. Czyżby liczyła na fajkę pokoju, która uchroni ją od przedwczesną śmiercią z jego rąk? Spojrzał na nią, uważnie obserwując to co robi. Gdy wspomniała o jakiejkolwiek formie opatrunku, automatycznie sięgnął do jednej z szuflad i podszedł do niej, łapiąc ją za rękę. Może i był bezdusznym chamem, ale miał doświadczenie we wszelkiego rodzaju opatrywaniu ran (co prawda tych wojennych, ale jednak), więc fachowym okiem spojrzał na dość głębokie rozcięcie.
- Co sobie zrobiłaś? - zapytał nawet na nią nie patrząc. Patrzenie komuś w oczy było tym, czego Greg nienawidził najbardziej na świecie. Jak w końcu umrze i zapewne pójdzie do piekła, to przez całą wieczność będzie musiał patrzeć ludziom prosto w oczy. Tak właśnie wyobrażał sobie swoją piekielną przyszłość.

greg.

Dobry Niemiec pisze...

[Spokojnie :) Mam nadzieję, że przed 26 zdążymy wymienić chociaż po jednym komentarzu, bo potem ja znikam na ponad tydzień :D]

~Rodion

cośtupowinnobyć pisze...

- A bo ja wiem? Wam dzieciakom różne głupie rzeczy wpadają do głowy, a potem my musimy się o was martwić. - nie żeby Greg martwił się o cokolwiek lubo kogokolwiek, ale lubił uogólniać, bo ogólniki zawsze dobrze wypadały. Uogólnienia sprawiały, że Gregory nie musiał wchodzić w niepotrzebne nikomu szczegóły, które nie daj Boże, zdradziłyby choć trochę prawdy na jego temat. Ponownie spojrzał na rękę dziewczyny, po czym powoli podniósł wzrok, wbijając w nią świdrujące spojrzenie.
- Chyba powinnaś pójść do pielęgniarki, nie wiem czy nie lepiej będzie to zszyć... Albo użyć innego voodoo, żeby rana się zagoiła nie pozostawiając przy tym szpecącej blizny. Greg słyszał o istnieniu mutantów, którzy jednym gestem potrafili zagoić najgorsze rany, chociaż nigdy w życiu nie spotkał się z kimś takim osobiście. Ponownie chwycił dłoń dziewczyny i tym razem delikatnie, nakleił na nadgarstek szeroki plaster. Jak chciał to potrafił, problem w tym że 'chciał' zdarzało mu się naprawdę rzadko.
- I jak chcesz to zapal, nie powiem nikomu... Tylko pal przy oknie. - uściślił.

greg.

wilczyca pisze...

Długo jej zajęło wyszukiwanie toczka, lecz gdy tylko wyszła na plac i ja zobaczyła na koniu.... była więcej niż zła. A jak była zła.. czasem powietrze wokół niej pulsowało.
- No nie ! - burknęła do siebie a do niej - wiesz, ze obu nam sie dostanie za ten wybryk. Nie znasz zasad panujących w stajni? Pierwsza: Nie wsiadaj na konia, gdy nie masz na glowie toczka. Druga: Nie rób tego zwłaszcza gdy nie umiesz jeźdźić - zaczęła wymieniać - trzecia tyczy się sprzętu: Nie dociagnęłam popręgu ani nie dopasowałam ci strzemion. - posłała jej złe spojrzenie - a teraz zsiadaj z konia - rozkazała - jesli ci tak spieszno, by skręcic sobie kark to rób to u kogo innego i kiedy indziej. To jest młody koń, jeszcze zbyt dobrze nie ujeżdżony. - podeszła i złapała wodze przy pysku - Nigdy do końca nie jestes wstanie domysleć sie jakie ma zamiary. Ja za taki wybryk dostała karę na miesiąc i niezły ochrzan. To była śmierdzaca praca.

Raven, pokazujaca część swej uroczej osobowości XD

cośtupowinnobyć pisze...

- Gregory. - mruknął pod nosem wyciągając z kieszeni leżących na ziemi spodni paczkę papierosów. Wiedział doskonale, że jeśli ktoś zobaczy brunetkę siedząca na parapecie jego okna, w środku nocy, tak lekko ubraną, to oboje mogą mieć z tego tytułu niemałe kłopoty. Zanim więc podszedł do dziewczyny, założył na siebie pierwszą lepszą bluzę, po czym stanął obok brunetki i odpalił papierosa. Każdy normalny człowiek zacząłby pewnie teraz rozmowę. Zapytał jak się czuje, skąd jest albo przynajmniej czym się interesuje lub co jest jej 'mutacją'. On natomiast jedynie wpatrywał się w dziewczyn w milczeniu, zastanawiając się czym było to przeklęte 'kap kap', przez które został niemal siłą wyrwany z łóżka.
- Więc... Jeszcze raz... Powoli i po kolei... jaki do cholery 'kap kap' sprawiło, że zaburzyłaś moją przestrzeń prywatną? - zapytał w końcu po dłuższej chwili ciszy.

cośtupowinnobyć pisze...

Tłumie złoty, skąd ta młodzież miała tyle energii o tak później porze? Z drugiej jednak strony, Greg doskonale pamiętał te chwile, w których on również miał mnóstwo nadprogramowej energii, szczególnie w środku nocy. Zwłaszcza przed egzaminami albo innymi ważnymi rzeczami, które czekały go następnego dnia. Mógł wtedy siedzieć do rana i śpiewać głupie piosenki, czym bardzo cieszył swoich ówczesnych współlokatorów. Potem wszystko się zmieniło i choć wciąż preferuje nocny tryb życia, to już bez śpiewania i dziwnej, rozpierającej energii.
Na widok tego co zrobiła dziewczyna, uśmiechnął się lekko (co zdziwiło nawet jego!). Po chwili zaciągnął się mocno i wypuścił z ust kilka kółek, patrząc na dziewczynę z rozbawieniem.
- Kiedyś potrafiłem więcej tego typu sztuczek, ale teraz się chyba już starzeje i niestety pozostało mi jedynie to – rozłożył bezradnie ręce siadając obok niej na parapecie.

cośtupowinnobyć pisze...

No tak, tylko ciemności mu brakowało w cały, absurdzie ostatnich kilkudziesięciu minut. Przez chwile kończył w ciszy swojego papierosa, po czym wyrzucił go za siebie i spojrzał na dziewczynę. Ciekawe... Nie bała się wpaść mu do pokoju, nie bała się mówić do niego na 'ty', ani proponować wspólnego papierosa, a najwyraźniej bała się ciemności, przez co miał ochotę roześmiać się głośno. Ta dzisiejsza młodzież! Sądzą, że są wręcz nieustraszeni, a kiedy stają w obliczu zwykłej ciemności zaczynają panikować. I tak ma wyglądać przyszłość narodu?
No nie gadaj, że boisz się ciemności – mruknął pod nosem starając się ukryć delikatne rozbawienie. Podszedł do szafy i po chwili wyciągnął z niej kilka świeczek, które poukładał na stole i odpalił. W pokoju zagościł całkiem przyjemny półmrok, który rozjaśnił nieco twarz dziewczyny.
A teraz mi powiedz... Dlaczego jesteś w tym miejscu, co? I nie chodzi mi o mój pokój tylko o Recifle. - wskazał na podłogę obok stolika.

Anonimowy pisze...

[Może... Może Kath, tak z dobroci serca (albo obowiązku, bo poprosił ją o to któryś z nauczycieli) zaczęła rozmawiać z Alice, próbować ją do siebie przekonać i pokazać, że ludzie nie są aż tacy źli. Co ty na to? ]

Alice Kitts

Sasha pisze...

- Nigdy nie byłem na żadnej randce, wiec nawet nie wiem jak takowa mogłaby wyglądać. Przynajmniej w moim wykonaniu- zaśmiałem się cicho pod nosem. Podniosłem wzrok w kierunku skąd dochodziła wesoła zabawa.
- Najwidoczniej tak- odpowiedziałem- Kiedyś, kiedy jeszcze mieszkałem w Sankt Petersburgu to też chodziłem na podobne festyny. Było zarąbiście- zaśmiałem się- Można było najeść się mnóstwa słodyczy i nikt nie miał mi tego za złe- stwierdziłem. 'Nikt nie miał mi za złe, oprócz własnej matki'- dodałem do siebie w myślach. Raczej nikt nie musiał o tym wiedzieć.

cośtupowinnobyć pisze...

- Lubię konfetti – przyznał po chwili ciszy, wpatrując się w nią z niemałym zainteresowaniem. Ktoś kto potrafił robić takie rzeczy, prawdopodobnie nigdy się nie nudził. Greg oddałby wszystko, żeby się nie nudzić, bo od kiedy zabroniono mu chodzić na miejscową strzelnicę, nudził się niesamowicie. Z drugiej strony, dziewczyna wyglądała na mocno zmęczoną, a on wbrew pozorom, nie lubił się męczyć. Parę razy widywał na korytarzach dziwne 'obrazy', przez co zazwyczaj myślał że wciąż nie wytrzeźwiał po ostatniej imprezie. Na szczęście teraz wszystko się wyjaśniło i nie musiał już rozważać ewentualnego porzucenia butelki na rzecz zdrowego odżywiania.
- Fajne to. - przyznał i przez chwilę zastanawiał się czy pokazać jej co on potrafi. Co prawda on nigdy nie tracił kontroli, ale nieco bał się tego, że dziewczyna spanikuje widząc broń – Moja mutacja nie jest tak interesująca. - po chwili dziewczyna miała przed oczami połyskujący wojskowy karabin – Trochę nieporęczne, ale lepiej mieć to w ręce niż na ramieniu, nie?

Porcelanowy Chochlik pisze...

Z zainteresowaniem obserwowała esy-floresy, które powstawały na brudnym, zakurzonym blacie, przedstawiając jakieś falowane, nierówne kreseczki czy mnóstwo kropeczek, jak gdyby kuchenny stół zachorował na jakiś paskudny rodzaj wysypki. Aż wreszcie podeszła bliżej i zaglądając przez ramię Katherine, stanęła na palcach i sama dodała COŚ do ów twórczego, abstrakcyjnego dziwactwa. A było to wielgachne, dość realistycznie wyglądające oko, które gapiło się swoją ciemną tęczówką wprost w buczącą lodówkę.
- Bezsenność? - zapytała, zerkając na dziewczynę, jak i na parujące, kolorowe kubki, których zawartość roztaczała po pomieszczeniu przyjemny, dość intensywny zapach. I chyba to właśnie ON sprawił, że na ustach Ali zagościł szczery, dość szeroki uśmiech, a ona sama rozluźniła spięte mięśnie; wyprostowała się i oparła plecami o jedną z dolnych szafek. - Jestem pewna, że dzisiaj będziesz spała jak niemowlę. - dodała, wzruszając przy tym ramionami, jak gdyby wypowiedziała coś luźnego i zobowiązującego. Jednak czy tutaj, wśród mutantów, każde słowo nie miało jakiegoś podtekstu i znaczenia?
Jednocześnie ujęła kubek w dłonie, ogrzewając zimne koniuszki palców i upijając niewielki łyk gorącego napoju. Oczywiście parząc sobie przy tym wargi, język i przełyk.
- Może znajdziemy jakieś ciasteczka czy pozostałości po dzisiejszym deserze. - wymamrotała, gdyż nagle (o dziwo!) zawitał do niej apetyt i chęć na coś słodkiego. Co potwierdziło ciche burczenie i bulgotanie w pustym żołądku Ali, który dzisiaj musiał zmierzyć się jedynie z pojedynczą, suchą bułką oraz dużą ilością wody smakowej, mleka czekoladowego i jogurtu truskawkowego.

Alicia

francuski piesek pisze...

Już? Koniec lekcji? Tak szybko? Charles myślał, że będzie zdecydowanie gorzej, a tu proszę - ani się obejrzał i już po wszystkim. Słysząc propozycję Kat mimowolnie się uśmiechnął i przytaknął głową.
- Z automatu? To my mamy tutaj automat? - przekręcił się raz w okół własnej osi i zaśmiał ze swojej własnej głupoty. - Idziemy, obowiązkowo. Ale musisz mnie tam zaprowadzić, bo zielonego pojęcia nie mam, gdzie ów automat się znajduje. Po drodze opowiem ci wszystko, co tylko będziesz chciała, o. - odparł, otwierając drzwi. Zamaszystym ruchem wskazał dziewczynie, aby wyszła pierwsza, po czym ruszył za nią.


Charles

Ace pisze...

[ no wiem, masakra Oo i co najdziwniejsze - im więcej osób, tym mniej weny Oo no i jeszcze ta praca -.- od razu przepraszam za krótką odpowiedź]

Miała takie zdanie o nim? Awww! To dobrze, o to właśnie mu chodziło - żeby był uważany za osobę roześmianą i taką, która potrafi rozweselić każdego w każdej chwili. Aczkolwiek jak to się sprawdzało później w praktyce z innymi ludźmi, to już inna bajka.
- No dobra, to jak będziesz chciała polatać, to wiesz, gdzie jestem - wskazał palcem na ogromny budynek na terenie szkoły. Tam mieściła się biblioteka szkolna. - Zawsze tam, zawsze w tym samym miejscu. Albo pokój numer jedenaście - wzruszył ramionami, a potem zaczął ją obserwować uważnie. - A ktoooo? - zbliżył się bardziej, patrząc na kwiatka, a potem na nią. Potem znowu na kwiatka i znowu na nią. - Mów, nikomu nie powiem.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Rozumiem, że zbijasz rozmowę na bardziej interesujące tematy co? - Uśmiechnął się.
- Chociaż trudno się dziwić, też byłem tego ciekaw, kiedy sam przybyłem do tej szkoły. - Przechylił się lekko do biurka i otworzył górną szufladę, po czym włączył odtwarzacz z relaksującą muzyką.
- Odpowiada? Czujesz się już jak podczas sesji? - Stwierdził z kpiącym uśmieszkiem.
- Szkoła w sumie wygląda tak samo, nie zestarzała się ani o jotę, jakby sama w sobie pochłaniała naszą moc żeby się nie starzeć. Właściwie to ciekawa teoria, którą ciężko przyjąć za prawdziwą albo obalić. Chodzą słuchy że biologistka jest długowieczna, ale to tylko żarty, po prostu dobrze się trzyma, tak jak i sama szkoła. -

Ace pisze...

Ano, i wtedy człowiek zderza się z bolesną rzeczywistością, rozumiejąc, że polubili (bądź zakochali się) osobę, która tak naprawdę nie istnieje. Ileż to takich przypadków zna ten świat... Ale trzeba sobie jakoś z tym poradzić, chociaż jest ciężko.
- Ja? - położył dłoń na swoim mostku, udając zaskoczonego. - Niiie! - machnął ręką i uśmiechnął się nieśmiało. A wszystko to robiąc parodią. Również parodią było, kiedy Reid posmutniał, słysząc jej dalsze słowa. - Och, nie! - a potem już nie wytrzymał i roześmiał się. - Nie no, a tak na serio, to dobrze, że się szybko nie zakochujesz no. Bardzo dobrze. Poza tym, tutaj chyba nie ma w kim, co? Chociaż może znalazłoby się parę osób - zamyślił się na chwilę, a potem się do niej przytulił mocno.

Makita pisze...

- Ciekawy bardzo jestem jak wyglądają tutejsze festyny- w prawdzie ktoś mi już kiedyś powiedział, że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła, to jednak ja i tak już dawno przekroczyłem tą granicę- U nas co roku takie były. I było zarąbiście- jakoś w tym momencie nie umiałem znaleźć odpowiedniego słowa, aby to opisać- Zawsze na nich jest tak kolorowo i za pięćdziesiąt rubli można było dostać kilka balonów z gazem rozśmieszającym- zaśmiałem się cicho- Kiedyś takiego się nałykałem i podszedłem do jakiejś litwinki, która sprzedawała kibiny i zapytałem takim śmiesznym, bardzo cieniutkim głosikiem 'Skolka płassu za czietyrie kibiny z kuricy?'- wybuchnąłem śmiechem- Jak ona się na mnie wtedy spojrzała. Myślałem, że nie wyrobię. Taką miała minę.

francuski piesek pisze...

- Po prostu byliśmy najlepsi, ot co. Pewnie widział w nas przyszłych mistrzów świata w tańcu towarzyskim! - zaśmiał się donośnie, idąc krok w krok za Katherine. Widząc kolorowy automat pełen słodkości, aż jęknął ze zdziwienia. Czyżby osiem miesięcy w szkole nie wystarczały, aby dokładnie poznać każdy z jej zakamarków?
Charles zamyślił się, kwasząc minę. Co miał wybrać? Może jakieś żelki, albo batonik czekoladowy? A może ciasteczka pełne w ziarna zbóż i inne bzdety, które będą mu się plątać między zębami? Chłopak postawił na zwykły batonik czekoladowy z dodatkiem prażonego ryżu, który wprost uwielbiał! Już miał się zabrać za jego konsumowanie, gdzie usłyszał pytanie dziewczyny.
- Idiotyczną. Wytwarzam chmurki. Niektórzy mówią, że są ładne, inni zaś chcieli mnie porwać, żebym ów skupiska pary wytwarzał tylko nad ich głowami. - odpowiedział, wzdychając ciężko. - A ty? - spytał, unosząc jedną brew ku górze i w końcu wgryzając się w swój ukochany batonik.

Charles

wilczyca pisze...

- oczywiście - mruknęła. Nadal była zła. No boz kurcze.. nie miała nic przeciwko popisówce, bo i ona czasem robiła rózne głuopty, ale proszę was. Westchnęła w duchu. Podeszła i podciągnęła popręg a potem wymierzyła strzemiona.
- nie wiem czy by ktos kupił bajeczkę, którą byś sprzedała, lecz skoro tak na tym ci zależy..- rzuciła obojętnie. Wzięła konia ze wodzę i juz wszyscy skierowali sie na ujeżdżalnie. Pilnowała tylko by zamknąć bramę za nimi a potem podpieła linkę - twój toczek. Oby nie był za mały.

Raven

Porcelanowy Chochlik pisze...

Alicia natomiast krążyła po obszernej kuchni, zaglądając w każdy - nawet najwęższy i najciemniejszy - zakamarek. Aż opuszkami palców musnęła cieniutką, półprzeźroczystą i lepką pajęczynę, która zafalowała i drgnęła; zaś nasza kruszyna zmarszczyła brwi i otwarła najbliższą szafkę (a widniał na niej jakiś mozolny, zawiły ornament, któremu poświęciła dłuższą chwilę).
Czego tam nie było! Garnki. Kolorowe garnuszki. Patelnie. Sita. Misy i miseczki. Szklanki. Zakurzone kieliszki. Przypalona forma do ciasta oraz stary, brązowy kuferek. A to Ci heca! Ala pociągnęła zdobioną rączkę, kucając i prawie do połowy znikając w brudnej, skrzeczącej szafie. Aby mamrocząc COŚ pod nosem upaść na ziemię, obijając sobie pośladki oraz trzymając na kolanach swoją zdobycz, w której coś dziwnie zagrzechotało.
- Mam Cię. - wymamrotała z zadowoleniem, podnosząc kuferek (aleś był ciężki!) i stawiając go z trudem na najbliższy blat kuchennego stołu. I nim go otworzyła upiła łyk zielonej herbaty, sapnęła oraz wsunęła do ust ciasteczko z czekoladową masą. I posyłając Katherine szeroki uśmiech, pochyliła się nad wieczkiem, które powoli uchyliła, aby ujrzeć komplet ślicznych, porcelanowych filiżanek i talerzyków oraz łyżek ze złotymi rączkami. Po prostu CUDO!
- Tak. Mam 20 lat, jednak mam nadzieję, że nie wyglądam aż tak staro. - odparła na pytanie koleżanki, zezując na nią i obracając w dłoniach jedną z filiżanek, na której widniał paw w odcieniach granatu i błękitu, jak i złota. - Tym bardziej, że jestem już siwa. - dodała z rozbawieniem, potrząsając swoimi jasnymi włosami. A jej zachowanie stało się o wiele swobodniejsze, niż kiedy to siedziała sztywno na parapecie.

Alicia

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- No wiesz, Tak szybko mnie chcesz opuścić? Wujek Will będzie się czuł tutaj samotny. - uśmiechnął się do dziewczyny po czym rzucił jej pełne wyrzutu spojrzenie.
- A co, aż tak biologistka ci daje popalić? No wiesz, trzeba mieć podejście i przy okazji troszkę wiedzy mieć przy okazji to w sumie masz z nią spokoju ile tylko zapragniesz. - Will położył dłoń na blacie i wszystkie kule wytworzone przez jego moc zniknęły.

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Czemu jesteś smutna? :( *bardzo, bardzo, bardzo mocno ja przytula i głaszcze po woskach* I nie przepraszaj. Nic się nie stało.]

W odpowiedzi Alicia jedynie delikatnie się uśmiechnęła, muskając koniuszkami palców mozolnych i oczywiście pięknych wzorów, które widniały na każdej filiżance lśniąc jak najprawdziwsze złoto. Zaś uwagę dziewczyny w szczególności przyciągnął paw utrzymany w odcieniach ciemnego granatu i błękitu. To jego wyłupiaste ślepie zdawało się śledzić każdy - nawet ten najdrobniejszy - ruch Ali, która nie wiedząc czemu poczuła się jak zbieg i pospiesznie odłożyła swoje drogocenne znalezisko.
- Tak. Są wspaniałe. - wymamrotała, zamykając ostrożnie wieczko kuferka oraz kucając przed odpowiednią szafką, aby schować go dokładnie w to samo miejsce. Idealnie, co do milimetra. Jakby w obawie, że KTOŚ może dostrzec jego poruszenie czy zniknięcie. - Może ktoś opuszczając zamek je tam zostawił. - dodała w lekkiej zadumie i usiadła na wysokim krześle, biorąc w zakurzone dłonie kubek z gorącą herbatą. Jednocześnie ułamała ciasteczko na pół i wsunęła jego kawałek do ust, uprzednio skubiąc je zębami.
- Wiesz...zawsze chciałam tańczyć, jednak już w dzieciństwie stwierdziłam, że mam dwie lewe nogi. Jakikolwiek tanie w moim wykonaniu był totalną katastrofą, zaś partnerzy musieli leczyć swoje bidne stopy przez kolejne tygodnie. - wymamrotała dość nagle, marszcząc brwi i przypominając sobie kilka potańcówek, na które zdołała pójść nim jej mutacja osiągnęła swoje apogeum, wykluczając ją z życia towarzyskiego.

Alicia

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Przynajmniej się śmiejesz a to już pewien krok do przodu, nawet jeżeli z wykorzystaniem głupiej metody. - Stwierdził z uśmiechem.
- Nie koniecznie musisz robić wszystko tak jak ona chcę. Wystarczy przysiąść nad jednym tematem trochę doczytać ciekawostek i tyle. Kiedy zagniesz ją w jednym temacie potem powinna ci już dać spokój, przynajmniej ja tak miałem. -