środa, 24 lipca 2013

i want you on your knees


Wyatt Sheapherd.
Lat 23
Kucharz
Pochodzi z Norwegii.
Pokój  1a


Historia.

Trafił tu jak większość zapewne. Po tym jak narobił bałaganu swoją mocą trochę się ukrywał, trochę narobił jeszcze większego bałaganu aż usłyszał o szkole. Tak więc stwierdził, że po co mają ginąć niewinni ludzie i tak o się tu znalazł.  Najpierw jako uczeń, a teraz jako personel. Stara się was nie otruć.
 

Charakter.

Wyatt mimo swojej mocy przez którą powinien unikać ludzi czy też innych stworzeń nie lubi być sam. Lubi towarzystwo jednak ukrywa swoje problemy i trudno do niego dotrzeć. Stara się być optymistą i nie myśleć o tym, że jakiekolwiek zbliżenie do niego może kogoś zabić lub okaleczyć na szczęście aktualnie panuje nad sobą. Sheapherd stara się być najlepszy w tym co robi, a więc gotowanie ma w małym palcu. Dąży do wyznaczonego celu. Wierny swoim ideałom. Ma dobrze rozwinięty system wartości którego mocno się trzyma. Trochę taki z niego wredny gość, albo po prostu szczery. Zdarza się, że nie panuje nad swoimi nerwami.

Moc.
Dobra tak więc jego moc polega na tym, że podczas stosunku może odebrać ci energię życiową. W sumie samym swoim dotykiem może cię zabić.

Ciekawostki..
Uwielbia starą muzykę jak i stare filmy. Dobre, czerwone wino. Kuchnie włoską jak i francuską. Nie pal, błagam. W zdrowym ciele zdrowy duch. Chodźmy do opery. Kot = szatan. Hodujmy legwany. Książki, mnóstwo książek. Fantastyka. Pooglądajmy bajki. Kilo malin. Takie coś z takim czymś bez takiego czegoś.

aktualizacja: 24.07.13 


[ Boże dodać tu notkę lub cokolwiek to jest jakiś cud oO karta stworzona z innych kart. Chcecie wątek to nie pytajcie tylko zaczynajcie. Na wszystko postaram się ładnie odpowiadać. Tak więc zapraszamy ;) ]

34 komentarze:

Ace pisze...

[no to zaczynam, kotek x3]

Reid przechadzał się po bibliotece i sprawdzał, czy wszystkie książki są na miejscu. No cóż, nie wszyscy odkładali je na miejsca, kiedy brali do łapsk, czytali opis, a potem odkładali. Nie tam, gdzie trzeba, oczywiście, no bo po co. Niech się biedny bibliotekarz pomęczy, co? Bo Aniołek to chociaż odkładał, gdzie były, w odpowiednim dziale, alfabetycznie i tak dalej, i tak dalej. Widocznie nie wszyscy rozumieli pojęcie porządku. Z drugiej strony, co to dla Reida, skrzydła miał, to robił to bardzo szybko, a potem się nudził. Bo nikt tu nie przyłaził w czasie lekcji. No, może czasami, ale bardzo rzadko, więc jeden pies.
Wrócił do swojego biurka i już chciał włączać sobie grę, kiedy usłyszał jak ktoś otwiera drzwi. Zaciekawiony spojrzał w tamtym kierunku i uśmiechnął się, widząc swojego p r z y j a c i e l a.
- No witam - uśmiechnął się do niego tak, jak to tylko Reid potrafił najcudowniej.

Unknown pisze...

Jeeść. Nie zjadałam kolacji a teraz mój żołądek domagał się jedzenia, ale przecież nie mogłam pójść do kuchni kiedy po korytarzach wałęsali się inni. Czekałam cierpliwie na ciszę na korytarzu czytając książkę a kiedy w końcu ostatnie kroki na korytarzu ucichły powoli wyszłam z pokoju i popędziłam na palcach do kuchni. Otworzyłam skrzypiące drzwi i wślizgnęłam się do środka. Coś mi się jednak tu nie zgadzało. Było za jasno. Odwróciłam się i zobaczyłam, że w kuchni stoi nasz kucharz. - No świetnie. - mruknęłam. Przeszłam cicho na tył kuchni. - No cześć. - powiedziałam wesoło.
Panna Am

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Witam,
Piszę z taką mała uwagą odnośnie Karty Postaci, a dokładnie mocy wykreowanej przez Ciebie postaci, która NIE MOŻE być sukkubem. Przykro mi jednak już w regulaminie wspominałyśmy/uprzedzałyśmy, aby nie tworzyć na Blogu takich postaci jak wilkołaki, wampiry itp. Tyczy się to również demonów tj. sukkuba. Mam nadzieję, że rozumiesz. co mam na myśli.
Jeżeli jednak chcesz zachować moc swojej postaci to proszę bardzo. Może ona wysysać podczas odbywania stosunku energię życiową drugiej osoby, lecz nie zawładnąć duszą człowieka.
Ze względu na powyższe proszę o zmianę KP, abyśmy mogły ją dodać do spisu. Z góry dziękuję. Jeżeli masz jakieś pytania to śmiało - pytaj.
Pozdrawiam.]

Ace pisze...

Reid patrzył na niego uważnie, jakby miało mu umknąć coś ważnego, kiedy Wyatt do niego przemawiał. Ach, ach, czyż on nie był cudowny? Oczywiście, że był. I jak tu mu się oprzeć? Oczywiście, że nie można!
- Coś się powinno znaleźć, skarbie - wstał, wyminął go (oczywiście, że do dotknął przy okazji tu i tam). - Chodź za mną - zaczął go prowadzić w głąb biblioteki, bo takie rzeczy, to tylko pochowane. No bo nikt tak normalnie nie wypożyczał książek kucharskich. Więc jak będzie na nich kurz, no to sory.
W końcu znaleźli się przy odpowiednim regale.
- Masz, możesz sobie wybrać coś ciekawego.
Nie było ich dużo, ale plażo, proszę, kto teraz przejmuje się książkami kucharskimi?
- Rozumiem, że dla mnie szykuje się jakiś smakowity deser...?

Unknown pisze...

- Yyyy... Powinnam, ale zgłodniałam. No i przyszłam. - wzruszyłam ramionami i zaczęłam grzebać w lodówce w poszukiwaniu czegoś dobrego. Wyciągnęłam jogurt i wzięłam łyżeczkę z szuflady. - W sumie to też nie mogłam spać. - oparłam się o blat. - Co jutro na obiad? - zapytałam wkładając do ust łyżeczkę pełną jogurtu.
Panna Am

Unknown pisze...

- Ale to nie moja wina, że nie przyszłam na obiad. Miałam bardzo ważną sprawę do załatwienia. Nigdzie nie jest napisane, że to twój jogurt. - odparłam z cwanym uśmieszkiem. Uwielbiałam tu wieczorami przychodzić nawet żeby pomyśleć a nie wyjadać czyjeś, niepodpisane tak w ogóle, jogurty.
Panna Am

Ace pisze...

- A weź im zrób zwykłe spagetti i będą się cieszyć. Do tego nalej mi wody z kranu i... a nie, bo ja też będę musiał to pić, a nie bardzo mi się to uśmiecha raczej... Kup im tymbarka czy tam colę czy co oni teraz piją - wzruszył ramionami.
Hm... jakby teraz go obchodziły jakieś dzieciaki. Przybliżył się do Wyatta, jeszcze bliżej i potem jeszcze troszkę, aż w końcu zmusił przyjaciela do oparcia się o regał. Banalne? Na pewno. Skuteczne? Naturalnie.
- Na deser chcę ciebie - zamruczał, przesuwając nosem po jego szyi.

Unknown pisze...

- Eeej no! - spojrzałam na niego udając wściekłość. Wyżerał mi jogurt! - Ale lodówka jest własnością szkoły. - zauważyłam inteligentnie. Było późno, więc powiedzieć coś sensownego było ciężko, nawet bardzo.
Panna Am

Ace pisze...

- Nie jesteś? Och, plażo, proszę - prychnął, dając się przygwoździć do tego głupiego regału. Uśmiechnął się zadziornie, koniuszkiem palca sunąć po krawędziach jego tatałaża. Bożesz, jak on uwielbiał te jego tatałaże. Głównie przez nie zwrócił na niego uwagę i, proszę bardzo, było warto.
Pogłaskał go po karku, co uwielbiał robić od jakiegoś czasu, wsuwając palce w jego włosy, kiedy ten robił mu tak zwaną malinkę. Jednocześnie drugą dłoń wsunął pod jego koszulkę i zaczął go sobie molestować seksualnie. No co, to też uwielbiał robić.

Unknown pisze...

Trzasnęłam go ręce. - Mój jogurt! - musiałam wyglądać trochę jak lwica pilnująca młodych, bo czułam jak twarz wykrzywia mi się w dziwnym grymasie. Tak, tak. Byłam nienormalna, wiem.
Panna Am

Unknown pisze...

Trzepnęłam go po dłoni. - No weź! - wyżerał mi jogurt! A ja głodna byłam! kopnęłam szafkę bosą stopą. Chciałam jeść a ten bezczelnie mi wyżerał jogurt!
Panna Am

Ace pisze...

Zamruczał sobie cicho, kiedy tak Wyatt pieścił jego szyję. A potem odwzajemniał pocałunek, ocierając biodra o jego biodra.
Wkrótce koszulka jego, no cóż - nazwijmy rzeczy po imieniu - kochanka leżała gdzieś tam obok tego, co zostało z koszulki Reida.
- Heeej, lubiłem tę koszulkę - powiedział, "zdruzgotany", ale to nie przeszkodziło mu w dobieraniu się do spodni Wyatta. No co zrobisz, sam widok pana Sheapherda wprawiał go w dość... intensywne uczucia, nie mówiąc już o tym, co działo się w jego spodniach...
W końcu zdjął z niego te spodnie. Pogłaskał go po plecach, aż dotarł do jego seksownego tyłeczka. Mrr.

Ace pisze...

Och, nie! Reid miał tak cały czas, jak na niego patrzył! Dlatego często się czerwienił niczym jakaś dziewica na wydaniu, no ale głupio tak było z erekcją w spodniach... Och, nieważne!
Jęknął cicho, odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy. Ale szybko powrócił do pocałunków. Bo czyż Wyatt nie miał fantastycznych ust? No właśnie, właśnie, miał. Trudno się było oderwać. No ale co zrobisz, obaj byli seksowni, więc raczej trudno się było dziwić, kiedy Reid rozebrał go do końca. Usta przeniósł na jego obojczyk i szyję, a także na mostek, palcami miziając go po brzusiu i schodził coraz niżej.

Ace pisze...

Znów zamruczał. Objął go sobie i pogłaskał po plecach.
No tak, skoro Wyatt tak na niego działał, no to czemu tu się dziwić, kiedy Reid naprowadził go na siebie, gotowy do wszystkiego. Nawet przyciągnął jego biodra do siebie. Znów cicho jęknął, ale pocałował go, od razu wsuwając język do jego ust. Nie kłócili się nigdy o dominację (no może raz, no ale co tam), Reidowi odpowiadało, że pan ulubiony kucharz był na górze.

Ace pisze...

Reid odchylił głowę do tyłu, zagryzając dolną wargę i zamykając oczy. Jednocześnie przesunął paznokciami po jego ramionach i łopatkach. Ale to nie była nowość. Zawsze to robił, kiedy był na dole, więc tego.
Powstrzymywał się od jęków. Kto wie, może gdzieś tutaj jest jakaś zbłąkana duszyczka, która go usłyszy i tu przylezie i zacznie przeszkadzać. A wtedy trzeba by było go zabić. Dobrze, że był tu Wyatt. On sobie z morderstwem by poradził. Reid pomógłby zatrzeć ślady.
Tak czy siak, Aniołek (buehehe, co za ironia) oddawał się całkowicie przyjemności no i oczywiście pani Sheapherdowi.

Heckins pisze...

Już nie raz słyszała to, że nie wolno jej wychodzi, że powinna się trzymać na terenie uczelni i takie tam pieprzenie. No cóż, Bell nie było tak łatwo trzymać w zamknięciu. Można powiedzieć, że jak co noc wrócił koło pierwszej do szkoły a nie mogła przecież iść spać by czegoś dobie nie podebrać ze szkolnej lodówki. Zadziwiało ją to, że jeszcze nikt jej nie przyłapał, no tak do czasu.
Słysząc głos i widząc zamykającą się lodówkę przestraszyła się bo komu przychodzi po nocy łazić tutaj?! No oczywiście oprócz niej.
-Ej, ja to miałam -mruknęła i zabrała mu karton by popijać mlekiem ciasteczka, które skądś wykombinowała -Nie powinieneś spać? -uniosła brew i usiadła sobie na lodowatym, metalowym blacie.
Każdy normalny by się ubrał gdy idzie z pokoju na taką wycieczkę, tylko Bell nie była normalna i siedziała tam sobie w białej, krótkiej, lekkiej i cienkiej koszulce i majtkach

Isobell

Ace pisze...

Och, jakby miał się obawiać, że Wyatt go zabije? Przecież mieszkali ze sobą swego czasu, spali ze sobą... w jednym łóżku! Bez żadnych tutaj... okej, to i owo też w nim robili. No ale znali się tyyyle czaaaasu no i zawsze kryli się nawzajem, więc tak, Reid miał wielką nadzieję, że to wszystko cokolwiek znaczy dla pana pseudo sukuba czy jak to tam było.
Tak, w tym samym momencie doszedł również Reid. Oddychał ciężko i dość szybko, ale wkrótce się ogarnął. Ubrał się, a potem zebrał swoją koszulkę. A raczej pozostałości po niej.
- Dzięki. Teraz muszę lecieć po nową - mruknął. - Takiej nie najdziesz wszędzie.
No, skrzydła i te sprawy.
- No ale, do zobaczenia - cmoknął go sobie jeszcze szybko, a potem poleciał (dosłownie czy nie) do swojego pokoju.

Heckins pisze...

Jasne, niech gada jej o czymś takim jak kłopotach to ona na pewno posłucha i pójdzie grzecznie spać! Uśmiechnęła się tylko pod nosem na jego słowa
-I co zrobią? -uniosła jedną brew a dłonie oparła o blat i patrzyła się na niego nieustannie -Wyrzucą mnie? -zapytała z kpiną bo wiedziała, że jeżeli by mięli to zrobić to by to zrobili już dawno i nie za buszowanie w kuchni w środku nocy. O tak, dziewczyna już załapała jak tylko odwrócił się w stronę lodówki i uśmiechnęła się chytrze
-A przeszkadzam? -pochyliła się lekko w stronę chłopaka tak by nie spaść choć "niespecjalnie" ukazać mu jeszcze więcej swoich wdzięków a jej piersi miał prosto pod nosem, no oczywiście nie dosłownie. -Chcesz mogę ci pomóc przygotować śniadanie -zaproponowała i zeskoczyła lekko z blatu wiadomo po co. Podeszła do niego o jedne krok dłonie mając splecione za plecami -Żebyś nie miał tyle roboty to odsiedzę swoje kary w kuchni -uśmiechnęła się kącikiem ust

Isobell

Heckins pisze...

Chłopak za bardzo próbował uciec od tego co mu chodzi po głowie więc Bell nie wiedziała też do końca czego pragnie w danej chwili choć wiedziała, że skłania się wszystko do jednego. Nie miała jednak zamiaru dać za wygraną
-No weź, chyba nie dasz się prosić, żebyś mi pomógł co? -uśmiechnęła się i oparła o blat patrząc na niego -Z moimi zdolnościami cała szkoła pójdzie z dymem -i to w sumie całkiem by jej pasowało. Rozejrzała się dookoła i wstawiła czajnik z wodą po czym ściągnęła jakąś patelnie i podała mu
-Po śniadaniu pójdę grzecznie spać -powiedziała, jakby to miała go przekonać, żeby zrobił jej coś do jedzenia a jak na razie była grzeczna i trochę odpuściła. Czasami trzeba trochę odpuścić bo wbić zęby w swoją zdobycz z zaskoczenia

Isobell

Heckins pisze...

No i właśnie o to jej chodziło! Nie dosyć, że chłopak zgodził się na jej propozycję śniadania w środku nocy to wiedziała już co robić dalej. Uśmiechnęła się tylko kusząco włosy odgarniając za ucho gdy patrzył się jej w oczy.
-Ja nie, ale ty tak -mruknęła po czym pomogła mu wyjmować to co potrzebne a raczej tylko szukać niepotrzebnie po szafkach. Tak, dała mu tym do zrozumienia, że dobrze wie co chłopakowi chodzi po myśli -Jak dla mnie naleśniki mogą być -podeszła do niego gdy chłopak mieszał już ciasto. Bell odgarnęła włosy za ucho po czym dłonie ułożyła na jego przedramieniu i ustała na palcach by zobaczyć jak on to robi
-Dobrze by było jakbyś mnie od razu podszkolił -zaproponowała co oznaczało jeszcze bliższy kontakt z nim

Isobell

Heckins pisze...

To było po prostu czyste przeznaczenie, tak musiało się stać i po prostu nie mogła nie wykorzystać sytuacji. Była zadowolona z tego, że chłopak przynajmniej nie ucieka a gdyby był mądry to by to zrobił.
-Zależy jak dla kogo -powiedziała i przeszła pod jego ręką wchodząc przed niego. Zgodnie z jego instrukcjami zrobiła razem z nim ciasto będąc z nim złączona ciałami. Od tego wielkiego palnika było cholernie gorąco więc cofnęła się kawałek wpadając na niego i teraz dosłownie stykali się w każdym miejscu ciała.Oczywiście Bell nie byłaby sobą gdyby nie wypchnęła bioder bardziej co tyłu i uwierała jego kroczę.
-Tylko mnie nie oparz -powiedziała kiedy wylał ciasto na patelnie a ona trzymała jakąś drewnianą patelkę czy coś tam do przewracania naleśników. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się zagryzając lekko dolną wargę. Dziewczyna czuła coraz bardziej pragnienia chłopaka, wszystko było coraz wyraźniejsze.

Isobell

Heckins pisze...

Oddała mu to coś co miała w dłoni do naleśników i przysiadła sobie przy stoliku, który tam był widocznie dla obsługi. Lekko wzruszyła ramiami
-Ja zjem jednego -uśmiechnęła się i wzięła talerzyk z naleśnikiem gdy w końcu go zrobił a ona mogła się najeść. Już wcześniej wykopała z jakiejś szafki dżem i nawaliła go sobie na naleśnika i zaczęła wcinać. Nadmiar dżemu spadł jej z zawiniętego naleśnika na bluzkę i o dziwo nie było to specjalnie. Skrzywiła się lekko i spojrzała na swoją biała bluzkę, podeszła do zlewu i próbowała zmyć plamę ale skończyło się na tym, że miała całą bluzkę mokrą. Przecież tak wyłudzana chodzić nie mogła po szkole! Podeszła do niego gdy akurat skończył sprzątać po całym tym śniadaniu. Widział jak spojrzał na nią o przez mokrą bluzkę praktycznie było widać wszystko jakby jej nie miała. Belle bez skrupułów włożyła ręce pod jego koszulkę po czym ją z niego ściągnęła i założyła na siebie, dużo więcej ona nie pomogła ale zawsze coś. Mówią, że nie ma nic lepszego i seksowniejszego niż dziewczyna w koszulce faceta, ciekawe jaki pogląd na to sprawę miał Wyatt

Isobell

Heckins pisze...

Jej koszulka była poplamiona w dodatku z plamą, która nie chce zejść to jeszcze była cała mokra. Spojrzała na jego koszulkę na sobie po czym spojrzała na niego i odgarnęła włosy za ucho
-Moja jest mokra, nie będę szla na go do pokoju -powiedziała pewna swoich słów po czym skrzyżowała ręce na piersiach -Później ewentualnie mogę ci ją oddać -przyjrzała mu się uważnie-A ty tak wyglądasz lepiej -uśmiechnęła się wyzywająco

Isobell

Heckins pisze...

Na jej była to jego wina, że zrobił za cienkie naleśniki, ale innego jak widać nie szukała. Uśmiechnęła się kątem ust słysząc jego słowa. Czuła od niego bicie pewności, że jest u szczytu swojego celu.
-No popatrz -mruknęła z uśmiechem jakby to było coś oczywistego -Jeśli grzecznie mnie odprowadzisz oddam ci koszulkę -stwierdziła przechylając lekko głowę na prawą stronę. Dłonie położyła na jego nadgarstkach i przesunęła nimi w górę po jego rękach aż do ramion

Isobell

Anonimowy pisze...

[Dobrze, to ja się skuszę i zacznę :D]

Carrie siedziała w swojej szklarni i przesadzała ostatni z kwiatów. Z niektórymi miała problemy, bo korzenie zaczęły wystawać z doniczek, a kwiaty uparcie nie dawały się przesadzić!
Dziewczyna westchnęła cicho. To nie był jej szczęśliwy dzień. Wspomnienia jak nigdy dawały o sobie znać.
Wstała i jęknęła lekko. Kości jej się zastały od ciągłego kucania. Usłyszała burczenie w brzuchu i uśmiechnęła się lekko.
- Ktoś tutaj chyba jest głodny - powiedziała do samej siebie i ruszyła pustymi już korytarzami w stronę kuchni.
Był środek nocy, wszyscy o tej porze spali, ale Carrie miała ważniejsze obowiązki. Kwiaty nie mogły czekać wiecznie, była za nie odpowiedzialna i musiała o nie odpowiednio zadbać. Nie mogła tak po prostu pójść sobie spać!
Wyjrzała przez okno. Noc była spokojna, aż za spokojna. Carrie lekko przechyliła głowę. Przez chwilę nic się nie działo, a po nie całej minucie lunął deszcz.
Carrie uśmiechnęła się do siebie. Teraz już mogła spokojnie iść do kuchni, gdy stukot kropel deszczu zajmował jej myśli.
Weszła do obszernego pomieszczenie i zajrzała do jednej z szafek. Chciała jak najszybciej znaleźć coś jadalnego i sobie stąd pójść.

Carrie Delmont

Heckins pisze...

Uśmiechnęła się pod nosem na jego zaczepki i przysunęła się do niego tym samym obejmując jego szyję. Na jego pytanie lekko wzruszyła ramionami
-Wydaje mi się, że nie odzyskasz wtedy koszulki w ogóle -powiedziała co by miało być chyba jego najgorszym koszmarem po czym dodała -No a po za tym chyba będę miała kłopoty, że nie było mnie w pokoju po ciszy nocnej -dodała z uśmiechem

Isobell

Heckins pisze...

Spojrzała na niego z uśmiechem i lekko wzruszyła ramionami
-Mi? Ależ skąd, przecież ja ściśle przestrzegam zasad szkoły -powiedziała z ironią i rozbawieniem. Każdy chyba wiedział, ze Bell była jedyną osobą w szkole, która dosłownie wszystkie jej zasady zlewała w stu procentach i jak tylko się dało.
-Nie ukradłam, sami mi ją dałeś -puściła mu oczko a gdy się od niej odsuną ta zrobiła krok by ponownie stać przy nim blisko -A czy odzyskasz jeszcze nie wiem, całkiem mi w niej dobrze -przyznała z uśmiechem o czym złapała go za rękę i pociągnęła do wyjścia
-Jak mnie złapią zwale wszystko na ciebie -dodała gdy wychodzili na korytarz szkoły

Isobell

Heckins pisze...

Zaśmiała się pod nosem i lekko wzruszyła ramionami -Teraz już się przypierdalasz -powiedziała rozbawiona choć chłopak miał rację, zasady ona łamała dosłownie na każdym kroku.
-To bądź cicho to nikt nas nie złapie -powiedziała pół szeptem by w razie ktoś szedł to ich nie usłyszał. Jak na razie droga przebiegała spokojnie i nikogo nie było widać, już się wydawało, że było czysto a gdy otwierała drzwi do pokoju płomień światła zbliżał się w ich stronę
-Chodź, szybko! -powiedziała najciszej jak mogła i wciągnęła go do środka zamknęła drzwi i od razu odepchnęła go od drzwi stojąc przed nim znów stykając się z nim ciałem i patrzyła kiedy światło przejdzie jej pokój.

Isobell

Heckins pisze...

Chwilę to zajęło zanim światełko przeszło koło drzwi i poszło dalej, najpierw zatrzymało się na długi czas przed jej pokojem ale poszedł dalej. Bell odetchnęła z ulgą ale nie zapaliła nawet świtała, wolała nie ryzykować, pokój oświetlało tylko światło księżyca. Odwróciła się do chłopaka i spojrzała na niego
-Co? -zapytała cicho choć już po chwili dobrze wiedziała co, przetrzepała jego myśli i wiedziała czego chciał.

Isobell

Aleksandra Krajewska pisze...

Już dawno było po dzwonku. Dzieciaki, zbierały się niechętnie w salach i przygotowywały do nauki - lub do obijania. W zależności od typu lekcji, jedni siedzieli jak na szpilkach, a inni w kątach spali i nie przejmowali się nauczycielami. Calipse jakoś sie nie śpieszyło, poczekała w ubikacji, aż wszyscy znikną z korytarzów. Kiedy się już wyszła usiadłą na jednej z ławek i zaczęłą czytać książkę. Miała włąśnie matematyke i jakoś nie miała żadnej ochoty by siedzieć tam teraz i się uczyć. Usłyszałą szmer i zamknęła szybko książkę spoglądając na mężczyznę.
- Ja tu tak na chwilę, zaraz wracam na lekcje - zaczęła się tłumaczyć.
[Przepraszam, że tak kiepsko ale chciałąm już coś zacząć]
Calipse

Wakako pisze...

[ Cześć, może jakiś wątek z Lalimą? ;> ]

Heckins pisze...

No skoro tak mu się spieszylo, żeby wyjść na korytarz pełny nauczycieli to tylko zapaliła małą lapke, ledwo dająca światło która stała koło jej łóżka, koło nich no i ściągnęła jego koszulkę z siebie a swoją wciąż miała morka
-Jest trochę wilgotna -uśmiechnęła się pod nosem dając mu koszulkę do dłoni po czym spojrzał na niego z zaczepnym usmieszkiem -Jesteś pewien, że będziesz szedł? -uniosła lekko brew patrząc się na niego -Nie wiem jak ty, ale ją posiedze i wino wypije -uśmiechnęło się do niego zaczepnie by wiedział, że go podpuszcza by został bo tego właśnie podświadomie chciał.

Isobell

Heckins pisze...

No skoro tak mu się spieszylo, żeby wyjść na korytarz pełny nauczycieli to tylko zapaliła małą lapke, ledwo dająca światło która stała koło jej łóżka, koło nich no i ściągnęła jego koszulkę z siebie a swoją wciąż miała morka
-Jest trochę wilgotna -uśmiechnęła się pod nosem dając mu koszulkę do dłoni po czym spojrzał na niego z zaczepnym usmieszkiem -Jesteś pewien, że będziesz szedł? -uniosła lekko brew patrząc się na niego -Nie wiem jak ty, ale ją posiedze i wino wypije -uśmiechnęło się do niego zaczepnie by wiedział, że go podpuszcza by został bo tego właśnie podświadomie chciał.

Isobell

Wakako pisze...

Lalima postanowiła zwiedzić resztę tego budynku. Przypadkiem trafiła do kuchni. Rozejrzała się, lecz nikogo nie było. Chciała tylko zobaczyć pomieszczenie więc zanurzyła się głębiej. W pewnym momencie usłyszała dźwięk zamykanych drzwi, a za nią stał mężczyzna. Pokręciła z niedowierzaniem głową. Czy tylko ja mam takie szczęście? - pomyślała.

lalima.