piątek, 30 sierpnia 2013

Can you save my bastard soul?

Theodore Nicholas Grimshaw,
czyli "nazwij mnie Teddy a zginiesz".



"Nie mieć co wspominać to jak umierać przy każdej próbie myślenia."
Przeszłość? Co to przeszłość? Czy to ta pustka w mojej głowie? Ta nieskończona, idealnie czysta równina? A może to ta biała kartka uplamiona karmazynową cieczą? Pojękiwania agonii, zdesperowane krzyki rozdzierające gardło, szepty błagające o litość, dłonie zaciskające się mocno na moich poranionych nadgarstkach, próbujące się uwolnić, które pojawiają się nagle w moim umyśle, bez uprzedzenia, codziennie? Powiedz mi... Jak to jest mieć rodziców? Jak to jest jak jakaś dłoń głaszcze cię opiekuńczo po głowie? Jak to jest usłyszeć bajkę lub cichą kołysankę przed snem? Jaki smak ma rodzinne ciepło w chłodny, zimowy wieczór przed kominkiem? Co się czuje gdy ktoś jest z ciebie dumny? Jaką radość daje świadomość tego że ktoś jeszcze na świecie dla ciebie istnieje? A ta, że ty istniejesz dzięki komuś? Jak to jest się całować, przytulać, kochać? Czuję, że nie powinienem ci ufać. Ani psychologowi. Nikomu w tym miejscu, nikomu na tym świecie. Czuję, że powinienem teraz splunąć ci w twarz, wyzwać cię, uderzyć, zabić. Nie, zaraz... nic nie czuję. Nic nie wiem.



Everybody wants to go to heaven, but nobody wants to die.
I can't fear death no longer, I've died a thousand times.
informations. | relationships.
Why explore the universe, when we don't know ourselves?
There's an emptiness inside our heads that no one dares to dwell.
_______________
[Witam się ładnie ze wszystkimi, i'm back. Większość informacji znajdziecie w odpowiedniej zakładce. Ładna mordka to Oliver Sykes, cytaty by BMTH. Wiem, że Teddy jest dość niecodzienną postacią i trudną do pojęcia, jednak potrzebna mu po prostu odpowiednia osoba, aby ogarnąć pustkę w swojej głowie. Bo nad pustką też trzeba potrafić zapanować.]

Aktualizacja: 30.07.2013

48 komentarzy:

Unknown pisze...

[ W Amandzie obudziły się opiekuńcze uczucia ^^ No to co ty na to żeby Theodore był jedyną osobą(oprócz Iana), którą kochałaby Amanda i traktowałaby go jak takie małe dzieciątko, któremu wszystko trzeba pokazywać, tłumaczyć i odpowiadać na nieskończoną liczbę pytań? :)]
Panna Am

Ace pisze...

[Teddy! x3]

Elaine | Marcus pisze...

[ Jedno słowo: OLI <333333333333333333]

podjarana gąbunia cora

wilczyca pisze...

[hmm a tu pan nowy a ja gos nie zauwazyła? To skandal w biały dzien >_< Cóż... skomplikowani ludzie tez zyja na tym swiecie a postać mi sie podoba ;)
Moze wysadza cos razem w powietrze w watku w serii nie fortunnych zdarzeń albo jedno podpatrzy drugiego podczas próby opanowania mocy?? xD]

Raven T.

kiraj pisze...

[ Teddy ma mój Blaise na drugie, więc można to w jakiś sposób nikczemny wykorzystać w wątkach. No i w ogóle miło widzieć mordkę Sykesa na blogach ;u;
Koniecznie wątek! <3 ]

Fabian E. Maverick & Blaise T. Miller

Ace pisze...

[och, generalnie chodziło o to, że "czyli "nazwij mnie Teddy, a zginiesz"", więc... chciałam cię lekko zdenerwować :D i wcale nie chodziło mi o Teddy'ego miśka xd przypomniało mi się, że kiedyś moja postać również miała na imię Theodore :D
a co do powiązań, to nie widzę tutaj niczego konkretnego, co mogłoby ich łączyć. zwłaszcza, że Teddy nie lubi się przytulać ani nic Oo a Reid uwielbia to robić xd no i Reid nie wydaje się osobą, która mogłaby przeprowadzić go przez życie. jeśli jednak wymyślisz coś ciekawego, to daj mi znać ;)]

wilczyca pisze...

[nie wiem- tu wolny wybór.. Jest starszy od niej więc mógł słyszeć plotki dotyczace chemii. Podczas esperymentów zwykle cos wybucha gdy tylko cos na nich robia, albo ... mogł też znaleźć się w lesie, podczas gdy ona straciła kontrole nad moca.

A jesli chodzi znajomosc to nie wiem moze byc przypadkowa lub mieli ze soba kontakt wzrokowy/ lub tylko ze slyszenia ale sie nie widzieli.. jakoś tak. Chyba ze masz tutaj jakies wlasny pomysły to wal smialo]

Raven

Ace pisze...

[jak to? jest napisane w informacjach kursywą, że nie jest misiem do przytulania xd]

kiraj pisze...

[ Albo coś z tym imieniem można byłoby wykombinować (bo w sumie, jak ktoś chciałby Blaise'a próbować wnerwić, to mógłby na niego zawołać per Teddy; całkiem możliwy do zrealizowania scenariusz), oboje chodzą do psychologa, więc już jest kolejny punkt zaczepienia. Ewentualnie przychodzi mi jeszcze coś na myśl z przypadkowym podpaleniem rysunków Blaise'a, bo on wszędzie łazi ze swoim szkicownikiem, a skoro Theodore nad pirokinezą nie do końca panuje, to również mogłoby się i tak zdarzyć.
No, jak nic z tego ci się nie spodoba, to się prześpię i może przyjdzie mi do łba coś lepszego. ]

Blaise T. Miller

Unknown pisze...

[ No to może Teddy całkowicie nieświadomie wpakuje się w jakieś kłopoty i licząc, że Am mu pomoże przyleci do niej. Albo będzie miał jeden z tych swoich dni kiedy wszystko będzie za głośne a Am wparuje mu do pokoju z krzykiem, czy coś. ]
Panna Am

Porcelanowy Chochlik pisze...

[To ja Cię ładnie przywitam: dzień dobry i pogratuluje pomysłu na postać :)]

Alici

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Również dziękuję :) miło się czyta takie komentarze. I jeżeli jesteś chętna/chętny na jakiś wątek to z chęcią go rozpocznę. Tylko potrzebuję jakiegoś punktu zaczepienia. Choćby głupiej stołówki, jeżeli Theo na nią czasami chodzi.]

Alicia

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Świetnie! W takim razie moja Ala po prostu się do niego przysiądzie, ponieważ sama - o dziwo - pojawi się na stołówce, mając jeden z tych lepszy dni, kiedy rozpiera ją energia. No i zaczynam :) jak coś się nie będzie zgadzało to mów.]

O Boże! Właśnie zabiła Jack'a! Zabiła swojego kochanego kaktusika jakąś cholerną, pieprzoną, miniaturową konewką w obrzydliwe groszki. Miał najwyżej kilka miesięcy. Był zdrowy. Przystojny. Mógł wieść przyzwoite życie. Poznać miłą dziewczynę. Wziąć ślub. Mieć dzieci. Zamiast tego poległ na polu bitwy - połamany i przechylony na prawy bok, niczym jakiś stary paralityk.
- To niesprawiedliwe! - Alicia cicho zawyła, czując ucisk w wyschniętym gardle oraz ze złością otarła łzy wierzchem drżącej dłoni. To nie mogła być prawda! Nie, nie, nie... Dziewczyna po raz kolejny cicho jęknęła i pogładziła miniaturowy, brązowy kapelusik, który tkwił na samym czubku martwego kaktusa. I chociaż cała sytuacja z pewnością byłaby przekomiczna dla osoby trzeciej, to Ala w danej chwili przeżywała prawdziwe katusze. Zawodząc i szlochając, niczym bóbr. Jeszcze trochę, a utonie we własnych łzach!
- Nie martw się. Nie pozwolę Ci odejść. - zawyrokowała, biorąc się w garść i uderzając pięścią w parapet. I wystarczyło kilka sekund, aby Jack nabrał ładnego, zielonego koloru i dumnie eksponował przebrzydłą doniczkę. Zaś Ala stanęła pośrodku pokoju, aby odtańczyć taniec zwycięstwa i w doskonałym humorze wybiegła na korytarz, kierując się w stronę szkolnej stołówki.
O tak! Dzień zapowiadał się fantastycznie! Była nie tylko głodna, a na dodatek pełna energii, która ostatnimi czasy bardzo rzadko do niej zaglądała. I przykładając czubek nosa do szyby, za którą widniały wszelakiego rodzaju przysmaki, nasza kruszyna wesoło podrygiwała, jak gdyby miała w tyłku jakieś owsiki.
- Dum, dum. Dum, dum... - nucąc pod nosem jakąś wariacką melodią; niosąc w dłoniach wypełnioną po brzegi czerwoną tacę i z każdą kolejną sekundą nabierając niezdrowych rumieńców (czyżby miała gorączkę), panienka Weber zatrzymała się tuż za plecami jakiegoś nieznajomego chłopaka. Oho! Takiego chuderlaka to ona jeszcze nie spotkała (oczywiście nie licząc własnej osoby)! - Cześć. - szeroki, radosny uśmiech przemknął przez twarz Ali, a ona sama bezczelnie i bez zaproszenie usiadła naprzeciwko nieznajomego, patrząc na niego tymi swoimi wyblakłymi, szeroko otwartymi oczyma. I ani razu nie mrugnęła, pochłaniając nieprzyzwoite ilości truskawek, które popijała zimnym mlekiem czekoladowym. Istna wariatka, prawa?
- Nie smakuje Ci? - wymamrotała z pełnymi policzkami, przez co przypominała chomika, wykazując szpiczastym podbródkiem na talerz chłopaka.

Alicia

Aleksandra Krajewska pisze...

[witm witam i o watek pytam]

Aleksandra Krajewska pisze...

[Boże jestem okropna, że się nie podpisałam, to co ty by przezprzypadek podpalił je
a) zeszyt
b) włosy (oby nie całe)
c) ubranie
d) cokolwiek innego]

Calipse

Unknown pisze...

Gdzie jest to stworzenie. No cholera jasna! Gdzie on się podział? Człowiek na jeden dzień go z oka spuści, bo mu ufa a ten się gubi!
Przez cały dzień szukałam Teddy'ego, ale nigdzie go nie było. W końcu w ostateczności skierowałam się do jego pokoju. Byłam na prawdę nieźle wkurzona. Otworzyłam gwałtownie drzwi i zobaczyłam chłopaka siedzącego na łóżku z dłońmi na uszach. - No nareszcie! Cały dzień cię szukam! - krzyknęłam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę czemu chłopak tak siedzi. - Jeju, przepraszam. - szepnęłam cichutko aby nie sprawić mu więcej bólu. Zamknęłam cichutko drzwi i podeszłam do niego na palcach. - Nie chciałam, przepraszam. - dotknęłam delikatnie opuszkami palców jego ramienia.
Panna Am <33

Unknown pisze...

- Nie, nie jest dobrze. Przecież widzę. - szepnęłam. Teddy był jedyną osobą, którą kochałam miłością czystą i nieskalaną jakby to powiedziała moja babcia. W sumie to fakt. Teddy był dla mnie jak... Dziecko albo młodszy brat, któremu trzeba pomóc odnaleźć się w świecie. Był dla mnie bardzo ważną osobą i nie chciałam go krzywdzić co zdarzało się pewnie dosyć często. Pogłaskałam go delikatnie po głowie. - Przepraszam.
Panna Am

Aleksandra Krajewska pisze...

[ Może błonie przed szkołą?] Calipse

Makita pisze...

[Jakiś wątek z Sashką?]

Aleksandra Krajewska pisze...

[Moge być ulgowa ale wieczorem]
Calipse

Unknown pisze...

- Bo się martwiłam. Nie widziałam cię cały dzień i tak jakoś... Brakowało mi cię. - wzruszyłam delikatnie ramionami. Tak, traktowałam go jak syna. Może i czasami byłam nieco 'nadopiekuńcza' i starałam się bronić go na każdym kroku, ale co mogłam poradzić? Mój instynkt macierzyński działał. Czasami nawet za mocno. Czasami miałam ochotę schować go gdzieś tak żeby nikt go nie znalazł i nie skrzywdził, ale tak się nie dało. Dlatego kiedy go nie było czułam się dziwnie. Brakowało mi jego pytań, tego jego zagubionego wzroku. - Na pewno nic ci nie jest?
Panna Am

Makita pisze...

[Skoro prawdopodobnie są w tym samym wieku, to mogą znać się z klasy.]

Unknown pisze...

Nic nie powiedziała, bo gdybym otworzyła usta to sprawiłabym ból i krzykiem i samymi słowami. Byłam na niego zła, że bagatelizował to wszystko i często nie dopuszczał mnie do siebie. Jednak dzisiaj faktycznie było lepiej. Mówił w miarę normalnie, no i bawił się moimi włosami czego w takich dniach nie robił. Odprężyłam się kiedy zaczął się nimi bawić. Uwielbiałam kiedy ktoś bawił mi się włosami. Po prostu wtedy mogłam siedzieć tak godzinami nic nie mówiąc. Oparłam delikatnie głowę o jego ramię i objęłam go w pasie. - Kocham Cię. - często mu to mówiłam i on o tym dobrze wiedział, ale wolałam go na wszelki wypadek uświadamiać o tym co jakiś czas gdyby zapomniał.
Panna Am

Makita pisze...

[I może będą musieli wykonać na sztukę jakąś wspólną pracę?]

Unknown pisze...

Usłyszawszy jego jęk poluźniłam nieco uścisk. - Przepraszam. - szepnęłam. Wiedziałam, że musi mu być ciężko z tym wszystkim dlatego chciałam sprawiać mu jak najmniej bólu. - Może chcesz coś do jedzenia? - byłam zła na Teddego za to, że nie jadł. Próbowałam wciskać w niego żarcie, ale on uparcie nie chciał jeść.
Panna Am

Unknown pisze...

Spochmurniałam i spuściłam głowę. No tak, jasne. Jedzenie jest złe, be i w ogóle fuj. Najlepiej umrzeć z głodu niż cokolwiek włożyć do ust. Oprócz słodyczy oczywiście. Siedzieliśmy przez dłuższą chwilę w całkowitej ciszy. - Jak się czujesz? - zapytałam szeptem. Sama czasami przychodziłam do chłopaka żeby po prostu posiedzieć i pomilczeć. Każdy tego potrzebował a Teddy dzisiaj właśnie tego teraz potrzebował.
Panna Am

Unknown pisze...

- Okey, to... Zaraz przyniosę. Mam jeszcze kilka tabliczek w pokoju. - podniosłam się z łóżka i założyłam buty które ściągnęłam chwilę wcześniej. - Zaraz przyjdę. - zakręciło mi się lekko w głowie więc szybko złapałam się regału. - Dobra, zaraz przyjdę. - uśmiechnęłam się lekko i popędziłam, cicho, do pokoju. Nie byłam zadowolona, że chce jeść czekoladę, ale w końcu chciał coś jeść. Zawsze jakiś plus. Mały, ale plus. Nie musiałam się martwić, że padnie mi z głodu. Chwyciłam trzy tabliczki czekolady i wróciłam cicho do pokoju. - Mam jedzenie. - uśmiechnęłam się lekko i podałam mu jedną z tabliczek a drugą sama otworzyłam. Ułamałam kosteczkę i włożyłam ją do ust pozwalając rozpłynąć się jej w ustach.
Panna Am

Unknown pisze...

[ Taak :D Gratuluję ! Nagroda to śrubokręt z widokiem na morze! xD ]
- Mmmm... Tak tak. - mruknęłam. - Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - powiedziałam, ale wyraz mojej twarzy przeczył temu całkowicie. - Nie będę ci zawracać głowy. - pokręciłam głową i włożyłam kolejną kostkę czekolady do ust. Oparłam głowę o ścianę i przymknęłam oczy.
Panna Am

Unknown pisze...

Odwróciłam głowę i otworzyłam oczy. - Jesteś okropny. - szepnęłam. Znów przymknęłam oczy. - Pamiętasz opowiadałam ci kiedyś o Ianie. Zależy mi na nim a on mnie w ogóle nie zauważa. kleje się do niego a on nic! To frustrujące. Nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji. - byłam zirytowana na maksa. Nie lubiłam się tak starać. Zazwyczaj to chłopcy uganiali się za mną.
Panna Am

Unknown pisze...

- Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się i poczochrałam jego włosy. Oczywiście nadal bardzo delikatnie. - Po prostu do tego nie przywykłam. Wiesz kiedy przez całe życie uganiają się za tobą faceci potem odzwyczajasz się od myśli, że jednak musisz się starać żeby kogoś zdobyć. - wzruszyłam ramionami i włożyłam do ust trzecią kostkę czekolady.
Panna Am

Unknown pisze...

- To jest... Cudowne. - uśmiechnęłam się lekko. - Czujesz takie motylki w brzuchu za każdym razem gdy spotykasz tę osobę, pocą ci się ręce, nie wiesz co mówić ani co robić. - uśmiechnęłam się rozmarzona. - Nie chcesz jeść ani spać a w twojej głowie wciąż jest tylko ta jedna osoba. Nie możesz się niczym skupić. Po prostu brakuje słów żeby to opisać. - pokręciłam lekko głową. - naprawdę ciężko było opisać mi to uczucie, bo nie znałam wystarczającej ilości słów żeby to opisać. - To... Jest coś... Magicznego. Coś nietypowego. - spojrzałam na niego rozbawiona. - Wiesz że zadałeś pytanie, którego najbardziej się obawiałam?- zaśmiałam się cicho. - Bałam się, że zapytasz a ja nie będę wiedziała co powiedzieć. I tak jest, bo nie wiem. - wzruszyłam ramionami.
Panna Am

Makita pisze...

Sztuka była moją pasją. Moim drugim życiem. Gdyby nie oddanie się malowaniu obrazów, pewnie już dawno popadłbym w głęboką jak rów mariański depresję. Działała na mnie tak dobrze. Tak uspokajająco. Dlatego też w kazdej wolnej chwili siedziałem i malowałem. Siedziałem pochylony, z nosem nad szkicownikiem i szkicowałem różne rzeczy. OD tych najprostszych, do tych najbardziej skomplikowanych. Czasami nawet niektóre z nich ożywiałem dzieki swojej zdolności.
Siedziałem teraz na lekcji. Mój wzrok utkwił gdzieś w dalekim punkcie za oknem. Było tak ciepło. W pewnym momencie usłyszałem, jak głos nauczyciela odczytuje moje nazwisko. Wyrwało mnie to z zamyślenia.
- Że o co chodzi?- zapytałem szeptem, siedzącą przede mną dziewczynę.
- Będziemy pracować w grupach i przydziela nam teraz partnerów do pracy- wyjaśniła mi.
- Sasha Griegorovich będzie współpracował z Theodorem Grimshaw'em- zakomunikował nam belfer. Fajnie. W sumie to i tak lepiej niż być w parze z jakimś powalonym plastikiem.

Unknown pisze...

Zastanowiłam się chwilę nad swoimi słowami. - Wiem, że to brzmi jak objawy choroby, ale to... Taka przyjemna choroba. - powiedziałam po czym wpakowałam sobie kolejną kostkę czekolady do ust. - Wiesz zastanawiałam się ostatnio czy nie miałbyś ochoty pójść do kina. Ciągle siedzisz w pokoju, to nie zdrowe. - już od dosyć dawna próbowałam wyciągnąć go z pokoju na jakiś spacer czy cokolwiek innego. Żeby tylko stąd wyszedł,ale to była mozolna praca. Był uparty jak osioł jakiś, no! - Teraz grają jakąś komedię. Jeśli chcesz będziemy mogli pójść któregoś dnia. - spojrzałam na niego pełna nadziei, że w końcu się zgodzi.
Panna Am

Porcelanowy Chochlik pisze...

Jej prawe kolano podskakiwało pod blatem stołu jak jakaś opętana wiertarka udarowa; zaś szeroki uśmiech nie znikał z bladej twarzyczki, na której wykwitły dwie szkarłatne plamy. Jednocześnie Alicia w sposób mało elegancki (wydymając policzki i bezustannie oblizując koniuszki palców) pochłaniała niezliczoną ilość słodkich truskawek. Z początku sumiennie wybierając te największe, aby w misce pozostały jedynie miniaturki owoców. A robiła to z nie lada skupieniem, marszcząc brwi i mamrocząc coś w tylko sobie znanym dialekcie. Oczywiście bezustannie podnosiła oczy ku górze, aby móc spojrzeć na nieznajomego chłopaka zza białej zasłonki włosów.
- Dziękuję. - odparła, kiwając potakująco głową i wrzucając do ust kolejną truskawkę, która niesamowicie kontrastowała z bielą jej skóry, włosów, brwi czy rzęs. Sama zaś leniwym ruchem nadgarstkach obciągnęła obszerny, ciepły sweter w rozmiarze XXL, który przypominał bardziej worek niż część ubioru. I machając beztrosko nogami kilkukrotnie kopnęła chłopaka w okolica piszczeli, co za każdym razem komentowała krótkim "przepraszam" lub niewinnym, lekko zażenowanym uśmiechem. Lecz ewidentny brak energii nieznajomego oraz nietknięty deser sprawił, że intensywnie potarła koniuszek zadartego nosa i powoli wypuściła z ust powietrze. Czyżby w oczach Ali pojawiła się troska i zrozumienie?
- Mylisz się. - zaprzeczyła dość zdecydowanym, lecz pogodnym głosem, przerywając pochłanianie owoców. - Jedzenie jest dla każdego, lecz nie zawsze potrafimy to docenić, prawda? Tym bardziej, kiedy na sam jego widok mamy ochotę schować się pod kołdrę i uciec. - dodała i cicho westchnęła doskonale zając owe uczucie. Podczas gorszych dni (zdarzały się one coraz częściej i stawały rutyną) Ala walczyła z niechęcią wobec wszystkiego, a w szczególności przyjmowania stałego pokarmu, gdyż nie odczuwał wtedy większego głodu. Wszystko ma swoją cenę, a w szczególności inność.
Jednak powróćmy do nasza kruszyny, która niespodziewanie zamarła i pochyliła się w kierunku nieznajomego, jakby zamierzała zdradzić mu jakąś niesamowitą tajemnicę. Natomiast jej dłonie po raz pierwszy tego dnia lekko zadrżały, co niestety nie było zbyt dobrą wiadomością dla naszej chudzinki.
- Zabiłam dzisiaj Jack'a, wiesz? - wymamrotała konspiracyjnym, zachrypniętym szeptem wpatrując się wprost w oczy chłopaka. A jej głos był poważny, ponury, całkowicie opanowany. - To było straszne. Okropne! - tutaj delikatnie się wzdrygnęła i odsunęła od siebie tacę z niedokończonym jedzeniem, jakby nagle straciła cały apetyt. - Ale go uratowałam. Jest cały i zdrowy. Uwierzysz?
Alicia lekko potrząsnęła głową i potarła lewą skroń, jak gdyby nagle nie była pewna czy owe wydarzeniem z kaktusem w roli głównej nie było tylko snem. Przecież spała bardzo dużo, prawda? Może to wszystko było jedynie wytworem wyobraźni. - Ojej... - tak, nasz chuderlak z pewnością miał gorączkę.

Alicia

wilczyca pisze...

[da się zrobić, sorki za kilka dni ciszy z mej strony, ale kupę roboty. No i wypadało by zacząć coś ^^. Zwazywszy że to mi raczej wypadałoby zaczac.... ]

Zważywszy na tom, że przez przymusowe wolne strasznie się nudziła wyszła sobie, mimo protestów wożnego, na spcer do lasu. Pogoda była piękna, i mimo upału wiaterek przyjemnie owiewał jej twarz. Odetchnęła głęboko w końcu czujac że zyje. To zamkniecie juz ja zaczynało dobijać, ale to był jedyny sposób na ciekawskich po ostatnim incydencie. A zaczęło sie tak niewinnie.
Typowy dzień szkolny: wstanie, sniadanie, wyjscie na zajęcia i działajaca jej juz na nerwy chemia. A poniej wybuch. Ucieczka z klasy z jakims chłopakiem. Jezioro a potem "wybuch" tłumionych uczuć zakończony wywołaniem tornada. Po nim mały pożar lasu zakończony poranieniem sobie przedramion obu rąk. A potem koszmarny powrót do szkoły i ogladanie tego całego teatru przed budynkiem szkoły.
Nie znosiła zamieszania a tu zdarzyło sie to w czym nigdy by nie chciała uczestniczyć: ona w roli głównej.
Westchnęła ciężko dochodzac do jeziorka. Usiadła na małym pomoście. Tu to przywołała a teraz gdy troche emocje
z niej zeszły mogła trochę poćwiczyć.

Raven.

Makita pisze...

Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, podszedłem do chłopaka. Wypadałoby przecież wiedzieć przynajmniej z kim będę pracował.
- Cześć- powiedziałem, uśmiechając się delikatnie- Jestem Sasha- w wypowiadanych słowach, śmiesznie brzmiał dźwięczący rosyjski akcent, którego za żadne skarby nie mogłem się pozbyć- Masz może jakiś pomysł, który dotyczy naszej pracy?- zapytałem. Wolałem zapytać go o to, chociaż ten wyglądał na takiego, którego wyrwano z innego świata- Mi też dosyć często zdarza się tak na lekcji...- zastanowiłem się nad doborem odpowiedniego słówka-... odpłynąć- tak, to chyba było dobre określenie.

Unknown pisze...

[ Tak i kartę za chwilę dodam :3 ]

Jej, jak ja nie lubiłam jak on tak na mnie patrzył. Tymi swoimi słodkimi oczami pełnymi cierpienia. - Okey. Jak tylko poczujesz się lepiej to pójdziemy, tak? - uśmiechnęłam się lekko. Cieszyłam się, że się w końcu zgodził wyjść. To był już jakiś postęp. Może niedługo uda mi się go powrócić do żywych. Odwróciłam się na łóżku tak, że teraz leżałam głową przy podłodze a stopy miałam oparte o ścianę. - Wiesz, twój pokój wygląda lepiej do góry nogami, sam sprawdź. - spojrzałam na niego.
Panna Am

Makita pisze...

O dziwo usłyszałem to co do mnie mówił, chociaż mówił do mnie szeptem.
- Pozwolisz, że będę mówił do Ciebie Ted- powiedziałem, a zaraz potem szybko wyjaśniłem swój wybór- Zbyt dobrze mi się kojarzy. Na przykład Ted Nugent- uśmiechnąłem się lekko. Miałem nadzieję, że wiedział kim jest Ted Nugent, bo wiele osób, a przynajmniej tych, które znałem ja nie wiedziało kim jest wymieniony przeze mnie osobnik. Trochę szkoda.
- Podpytam innych o to co mamy zrobić- stwierdziłem- Nie słuchałem zbyt uważnie nauczyciela i teraz niestety jest to widoczne gołym okiem- zaśmiałem się cicho, dżwięcznym dla ucha głosem.

Unknown pisze...

Uśmiechnęłam się szeroko. Krew do mojego mózgu dopływała i czułam, że mam już cholernie czerwoną twarz. - No i widzisz jak ja ci potrafię poprawić humor. - ucałowałam go w policzek i wrzuciłam kostkę czekolady do buzi. - Ej, nie, jutro nie mogę. - wstałam i poczułam jak robi mi się tak trochę niedobrze. - Jutro muszę iść do babki od PO. - skrzywiłam się. - Ale możemy pójść po mojej 'dodatkowej lekcji'.
Panna Am

Porcelanowy Chochlik pisze...

Mrok przychodzi znienacka wraz z pierwszym powiewem strachu. Powoli zabija. Okrywa nasze dusze płaszczem wiecznie trwającej agonii. - pierś Ali wypełniła się krzykiem, którego nie potrafiła z siebie wydobyć. Jednocześnie spuściła ona głowę (jakby nagle zawstydzona i zażenowana) wpatrując się w swoje dłonie, w krótko obcięte, pomalowane na czarno paznokcie przypominające lśniące żuki na tle białej, kompozytowej powierzchni stołu. I oparła się pokusie, żeby zgiąć palce i wbić paznokcie w laminat, by poczuć, jak odrywają się od skóry. Poczuć coś innego niż gwałtowny ból ściskający i spalający wnętrzności. Nagle opuściła ją cała energia, a dziewczyna delikatnie przygarbiła ramiona i stanowczym ruchem odsunęła od siebie miseczkę, w której zostało jeszcze kilka małych truskawek. Nie mówiąc już o tostach, których widok przyprawiał ją o mdłości.
Żegnaj dobry dniu. Witaj nędzna podobizno życia.
- Zabiłam Jack'a. - powtórzyła, pocierając prawą skroń i powoli podnosząc oczy na nieznajomego. A jej twarz gwałtownie pobladła, usta posiniały, a dłonie zaczęły prawie niezauważalnie drżeć. Potrzebowała nikotyny. Teraz. Już! Natychmiast! - Chyba. Tak mi się wydaję. Rozumiesz? - dodała, oblizując spierzchnięte wargi i cmokając z niezadowoleniem. A kiedy twarz chłopaka znalazła się tuż nad nią (jakiż on był wielki!) Ala odsunęła się i gwałtownie zamrugała. Jak gdyby przebudziła się z krótkiej, nieświadomej drzemki, podczas której poczuła w głowie niewyobrażalną pustkę i coś, jakby obecność osoby trzeciej. A może i to było jedynie głupim snem?
- Jack to tylko mój kaktus, wiesz? Nikt więcej. - bąknęła, marszcząc brwi i podnosząc głowę, aby spojrzeć wprost w ciemne oczy chłopka. A na jej policzkach ponownie pojawiły się bladoróżowe plamki, zaś twarz wyraźnie złagodniała, gdy zniknęło z niej niespodziewane napięcie. I pochylając się po raz drugi w kierunku nieznajomego Weber nabiła widelczykiem kawałek ciasta, aby wsunąć je do ust. Powoli. Jakby z wahaniem czy będzie w stanie przełknąć COŚ tak słodkiego i smakowitego. - I nic mi nie jest. Czuję się dobrze. Dziękuję. - dodała, zdmuchując z nosa pojedynczy, biały kosmyk oraz opanowując drżenie dłoni, które teraz było wręcz niezauważalne. Tak, ból zniknął, pozostawiając po sobie jedynie uczucie zmęczenia i dziwnego ciężaru w klatce piersiowej. Nic więcej.
Ten dzień miał być IDEALNY w każdym calu i właśnie tak zamierzała spędzić go Alicia wiedząc, że jutro może być o wiele gorzej.

Alicia

Heckins pisze...

[Oli *.* Hmm no to ja bym bardzo chętnie poprosiła o wątek :)]

Isobell

Heckins pisze...

[Hihi no to bajer :D PS. A ja kocham tego chłoptasia ^^
Ja ci powiem, że ten chłopaczek z opisu bardzo, ale to bardzo mi się podoba! :D Bell woli takich nieokrzesanych ludzi z którymi się zadaje więc na pewno by się dogadali ;) no oczywiście znać się umieją a i mają moce podobne tak trochę ^^ Więc trzeba wymyślić coś na podstawie tego hmm..
Co powiesz na jakieś wspólne intrygi i tego typu rzeczy? Albo na dobrą znajomość, gdzie można się nachlać i przy tym oczywiście cos głupiego odpierdzielać xD , wygadać pokłócić i co tam jeszcze tylko mozna ;p ?
Nie wiem jakoś nie mam pomysłóć :C]

Isobell

Karou pisze...

[O jaki ładny pan! Więc masz może jakieś pomysły na wątek z Irys?]

Irys

Wakako pisze...

[ Witaaj ;3 Moze chec na watek z Lalima ? ;)]

YourFuckingSunshine pisze...

[Dzień dooobry.]

Jose | Leon

YourFuckingSunshine pisze...

[Chęć na wątek jest, a z postacią... cóż, tą, którą sobie wybierzesz. Tylko z góry zastrzegam, że to Jose jest tym bardziej przyjacielskim ♥]

alkohol, prochy i ja pisze...

[ i jeszcze raz podjar, że Oli]


Cora

Wakako pisze...

[ przepraszam, że odpisuje dopiero teraz, alw! Miałam problemy z internetem i komputerem i nie miałam jak być aktywna. Tak więc, co do wątku jestem chętna - jak najbardziej! Jednak brak pomysłu, masz jakiś? ;> ]

Lalima