środa, 31 lipca 2013

Snuj marzenia tak, jakbyś miał żyć wiecznie; żyj tak, jakbyś miał umrzeć dziś

Felix Lerman
| urodzony 18 Sierpnia 1985r w Neuschwanstein  | eksperyment zrozpaczonego ojca | przeżył w Niemczech 26 lat | fotograficzna pamięć | pali tylko Chesterfield'y | uczy historii | ma troje rodzeństwa | skończył tylko jeden rok studiów | tworzy iluzoryczne obrazy | mieszka w pokoju numer 15 | uwielbia koty i filmy Quentin'a Tarantino | kolekcjonuje białe kruki | sporadyczne farba z nosa |
___________________________________________________________________________
   Samotne godziny w bajkowym zamku spędzał na zastanawianiu się kim zostanie w przyszłości. Pochłaniając niezliczone ilości książek myślał o tym, że Niemcy to okropny kraj. Zsyłał wizje ludziom, którzy przy eksperymentach umierali. Nigdy by się do tego nie przyznał. Przecież ma twarz podobną do najważniejszego profesora w Neuschwanstein. W pokoju socjalnym zwanym Bestią. Ale Felix nigdy w nim nie był. Tylko słyszał na korytarzach.

    Nic nie pamiętał. Oprócz kilki chwil. Parę zastrzyków, kilka operacji, setki szwów. Chcieli wyciąć mu powieki, ale ktoś protestował. Chcieli go zabić, ale też ktoś protestował. Jeden z głównych profesorów od inżynierii genetycznej. Hans Szulc. Felix był dla niego ważny z jednego prostego powodu: Szulc stworzył go z części DNA swojego zmarłego syna. Żałosny, prawda? Bawił się w Boga. Chciał nowego syna, idealnego, dlatego wszczepił mu coś odpowiedzialne za pamięć ejedyczną i coś nowego, nieprzetestowanego.

    Krótko przed wejściem do transportera, który miał jechać do Berlina po nowych ludzi, ostatni raz widział się z przyszywanym rodzeństwem. Oddał im zabawki z ich wspólnego dzieciństwa. Ostatnie 10 lat spędziły ukryte w kartonie. Chyba myśleli, że chce się zabić. Idioci. 

    O instytucie dowiedział się od dziewczyny w klubie. Poszedł wtedy oblać wyniki z pierwszego roku. Historia... Pseudo ojciec dałby mu a to w twarz. Poprzedni syn chciał zostać biologiem. A ta dziewczyna? Hmm wystarczyło, że go dotknęła i Felix był cały jej. Rankiem dowiedział się, że ona wybiera się do Recifle, bo ma dar odziedziczony po babce. Domyślał się o co chodzi, dlatego pokazał jej co sam mógł zrobić. Szybko się rozłączyli, gdy w akcje wkroczył jej ojciec, były policjant, schizofrenik z pozwoleniem na broń. Pochowali ją koło babki, w rodzinnym grobowcu.

    Całe życie wymagali od niego bycia kimś, kim nie jest. Solidnym uczniem, oparciem dla rodziny i pomocą dla ojca. Ze względu na pamięć udawało mu się jedynie to pierwsze. Nauczyciele zawsze go chwalili, gdy recytował bez zająknięcia daty najważniejszych bitw operacji Barbarossa. A on zabawiał się pluciem kulek z długopisu w profesorskie plecy, zwalając na kogoś innego. Zawsze uciekał od odpowiedzialności. Nie jest osobą, na której można polegać jednak zawsze traktuje swoich uczniów sprawiedliwie. Kocha zmiany. Na jego lekcjach nie uświadczysz pisania notatek. Wszystko traktuje jak coś ulotnego. Papier przede wszystkim.

    Gdy ma na to ochotę może włożyć ci do głowy wizję raju z nago biegającymi ludźmi, soczystymi owocami i cichymi szeptami, przyjemnie, prawda? Z drugiej strony wizja przypalanych kończyn czy wody w płucach nie jest już taka ciekawa. Szczególnie z wszystkimi detalami jak zapach, smak czy wszechobecny ból.
___________________________________________________________________________

|Cześć i czołem witam się razem z Felixem.
Karta będzie wiecznie poprawiana i dopracowywana.
 Kosmetyczne poprawki 05.08.2013r. Mordka to Joseph Morgan.
Cytat u góry to James Dean. Na wątki zawsze chętny|

26 komentarzy:

Wakako pisze...

[Witam, witam! To może jakiś wątek z Lalimą? ;> ]

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Serdecznie witam i gratuluje wyboru mordki :) - uwielbiam akcent tego Pana! I oczywiście ciekawy pomysł na moc. Jeżeli masz ochotę na wątek to zapraszam do siebie. Na pewno wspólnie COŚ wymyślimy.]

Alicia W.

alkohol, prochy i ja pisze...

[ Mordka, mordka, mordka *,* Wybacz trochę poniosło. Zapraszam do wątku z jedyną żywą gąbką na świecie xd]


gąbunia Corunia

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Hmm...niech pomyślę :). Możemy standardowo umieścić wątek w klasie, gdzie będą odbywały się zajęcia, na których - o dziwo! - Alicia się pojawi. Jeżeli natomiast chcemy coś innego to może podeprzeć się przykładowo na bibliotece czy staraniach Ali, aby przekroczyć muru szkoły bez wcześniejszego zezwolenia. O tak, po prostu...aby pochodzić sobie po najbliższych łąkach czy lasach.
Aha. I mam jeszcze takie pytanko organizacyjne: czy mos Felixa jest uzyskana poprzez eksperyment? Bo nie wiem czy dobrze go oznakowałam w linkach.]

Alicia

Wakako pisze...

[ Mogę wymyślić. Jako że moja jest nowa w tej szkole, a bardzo lubi opuszczać lekcje, to może Felix ją przyłapie na wagarach? Czy coś w tym stylu? ]

Lalima.

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Dziękuję. Czyli dałam dobre oznakowanie :).
I świetny pomysł odnośnie wątku. Jestem jak najbardziej ZA spacerkiem, na który Felix może pozwolić jeżeli pójdzie razem z nią. Początkowo mogą milczeć bo Felix stwierdzi, że jedynie w jego obecności Ala może na chwilę opuścić szkolne mury. I dopiero po chwili mogą rozpocząć jakąś rozmowę.
W takim razie pozwolę sobie zacząć!]

Nienaturalne. Chore. Popieprzone. Właśnie takie było życie Ali (przynajmniej we własnej, skromnej opinii), która chwiejnym krokiem maszerowała opustoszałymi, ciemnymi korytarzami zamczyska. Czasami mijając jakieś wrzeszczące grupki nastolatków, którzy wracali z wieczornych zajęć lub pojedyncze jednostki, snujące się bezcelowo po marmurowej, lekko popękanej posadzce. A spojrzenie naszej dziewczyny było mętne, nieprzytomne; zaś białe włosy rozczochrane i skołtunione. Tworzące na czubku głowy coś na wzór prowizorycznego, niesfornego koczka, który kołysał się przy każdym - nawet najlżejszym - ruchu głowy.
Jednak powróćmy do Ali, która garbiąc się i mamrocząc coś niezrozumiale pod nosem dotarła na szkolny dziedziniec, a chuderlawe, trochę koślawe nogi niosły ją przed siebie w bliżej nieokreślonym kierunku.
Do kont zmierzasz? Czyżby na spotkanie ze Śmiercią?
Alicia potrząsnęła gwałtownie głowę i wzdrygnęła się na "dźwięk" własnych myśli, które nie należały do zbyt optymistycznych. Jednak czego można wymagać od takiej osóbki jak Weber.
- Co do... - ochrypłe marudzenie zostało skwitowane żałosnym kichnięciem oraz nieeleganckim wytarciem nosa rękawem grubaśnego, obszernego swetra. A przecież na dworze panował upał, prawda? Jednocześnie Ala utkwiła spojrzenie w wysokim, lekko popękanym murku, tworzącym ogrodzenie, które oddzielało zamczysko od dzikich łąk i lasów. Od wolności i normalności, która była tuż na wyciągniecie dłoni. A słowa Ali były spowodowane tym, iż ta nagle zrozumiała własne zamiary, jak i powód dla którego podświadomie skierowała tutaj swoje kroki. Chciała uciec!
- ...chociaż na kilka minut. - wydukała dziewczyna, zaciskając drżące dłonie w pięści. Gdyby tylko Weber miała papierosy z pewność zdołałaby wypalić około dwóch w ciągu paru minut. Nerwowo. Szybko. Wdychając z rozkoszą gęsty, siwy dym. Zamiast tego oceniła realnie swoje szanse, lustrując spojrzeniem murek i szukając luk, które pozwolą jej na wspinaczkę. A może by tak wykorzystać pobliskie drzewo, aby dostać się na kładkę? Jak pomyślała, tak zrobiła zgrabnie wchodząc na dość wysokie, iglaste drzewo, rosnące tuż przy ogrodzeniu. I niewiele myśląc szykowała się do skoku na kładkę, mając nadzieję, że ta nie pęknie pod wpływem niespodziewanego ciężaru.

Alicia

alkohol, prochy i ja pisze...

[ Hmmmm... co do pomysłów.. to kiepsko D; Raz na jego lekcji może coś podpalić. Albo nie wiem bo ogólnie Cora nie lubi takich przedmiotów jak historia itp. Może Felixowi ubzdura się, że np nie wiem Cora się w nim podkochuje i unika jego lekcji. A wszystko jest spowodowane nienawiścią do historii? xD Albo jak masz lepszy pomysł to to jakoś zmień. Ja jestem otwarta na propozycje xd]

Corunia

Porcelanowy Chochlik pisze...

Alicia pochyliła się do przodu, zaciskając dłonie na grubej, szorstkiej gałęzi. Igiełki kuły ją w dłonie oraz odsłoniętą twarz, na którą dopiero po chwili nasunęła obszerny kaptur popielatej bluzy. Spokojnie. Jeszcze trochę. Dziewczyna balansowała nad kilkumetrowa przepaścią, rozkładając dłonie oraz ostrożnie stawiając każdy kolejny krok. Jeden za drugim. Aż znalazła się w odpowiedniej odległości od kładki, gdzie zamarła i rozejrzała się dookoła. Czyżby usłyszała szelest?
- Bzdura. - nasza chudzinka oblizała spierzchnięte wargi, szykując się do decydującego skoku, który miał otworzyć przed nią drogę ku wolności; ku ogromnym, złocistym łąką oraz dzikim lasom. Wystarczył jeden błąd, aby upadła na ziemię, niczym worek kości dotkliwie się obijając. Jeszcze nie teraz. Ala powoli zgięła kolana, spoglądając w czyste niebo, przez które tylko czasami przemykał samotny, zagubiony obłok. - Teraz!
Cichy jęk, uderzenie i ból w prawym kolanie. To wszystko towarzyszyło lądowaniu na niewielkiej, lekko popękanej kładce, która nieznacznie się ukruszyła sprawiając, że stopa Ali usunęła się, a dziewczyna na chwilę zawisła w powietrzu. Rusz się. Dalej! Wystarczyło jednak kilka sekund, aby nasza kruszyna zdołała się unieść, wyprostować i kurczowo zacisnąć dłonie na czubku ogrodzenia. A zwycięstwo miało smak kurzu...

I nie minęły dwie minut jak panienka Weber stanęła na szczycie ogrodzenia, łapiąc się pod boki i lekko dysząc. O tak! Jej zmęczony, wycieńczony organizm nie nadawał się obecnie do większego wysiłku, który sprawiał, że niewidzialny ciężar "siadał" na klatce piersiowej biedaczyny. Mimo to twarz Ali wyrażała szczere zadowolenie, a nawet dumę, kiedy wolność była coraz bliżej. Wystarczyło już tylko zejść na dół i cieszyć się chwilową samotnością, towarzystwem natury oraz normalności.

Alicia

Aleksandra Krajewska pisze...

[Dzien doberek, czy może znajdzie sie jakiś pomysł dla Calipse? A postac całkiem fajna!]
Calipse

Heckins pisze...

[Witam cieplutko ;) Masz może jakiś pomysł na powiązanie pomiędzy Bell i tym miłym panem? ;> Ja wtedy bym zaczęła wątek, oczywiście jeśli masz ochotę ;)]

Isobell

Porcelanowy Chochlik pisze...

Zatkało ją. Do diabła! Czegoś takiego po prostu się nie spodziewała. Jak mogła zapomnieć o ostrożności? A jednocześnie być tak ślepa i głucha, aby nie dostrzec skrytej w cieniu sylwetki mężczyzny? Jedno było pewne: miała nie lada kłopoty o czym świadczył karcący głos nauczyciela, w którym można było wyczuć nutę niezadowolenia i czegoś jeszcze. Czyżby troski?
- Jeszcze nie Panie profesorze. - odparła, balansując na szczycie dość wąskiego murku, który mógł mieć szerokość około 30 centymetrów. I ani milimetra więcej. Rusz się! Dziewczyna nieznacznie się zachwiała, wymachując dziko dłońmi, aby odzyskać równowagę; zaś jej białe włosy potargał wiatr sprawiając, że te przysłoniły bladziuchną twarz, wpadając Ali do oczu i ust. - Proszę się nie martwić. - dodała, kucając i ostrożnie siadając na nagrzanym murku, aby kilkukrotnie uderzyć w niego piętami, zerkając z góry na czubek głowy mężczyzny. Cóż, ostatnimi czasy dość rzadko bywała na jego zajęciach prawie całe dnie spędzają w łóżku lub na balkonie, wpatrując się w szkolne błonia. A wszystko za sprawą złego samopoczucia, przez które nie miała nawet siły uchylić powiek czy poruszyć palcem. Jednak dziś (o tak!) Weber miała silne przeczucie, że musi chociaż na kilka sekund opuścić mury zamczyska, aby zaczerpnąć powietrza.
- Już schodzę. - bąknęła i głośno westchnęła, skubiąc obszerny rękaw grubego swetra w kolorze szarości z dużym, jasnym serduchem na przodzie. I zsuwając się na samą krawędź ogrodzenia starała się wyczuć stopą ów pechową kładkę.

Alicia

Wakako pisze...

Jak zwykle dziewczyna nie poszła na lekcje. Nie przepadała za historią, a zwłaszcza za nauczycielami owego przedmiotu. Z reguły historycy to stare pryki, które potrafią zanudzić na śmierć. Poszła więc na mały strumyk, mając nadzieje że się zrelaksuje. Rozłożyła koc i usiadła, przy okazji opalając twarz. Włosy spięła w luźnego koka i przymknęła oczy. W pewnym momencie koło niej spadło parę książek. Natychmiast się otrząsnęła i odwróciła za siebie. Za nią stał mężczyzna, którego w ogóle nie kojarzyła. Kiedy spytał się o nazwisko wyczuła kłopoty.
- Zależy dla kogo - rzekła sarkastycznym głosem.

Lalima.

Aleksandra Krajewska pisze...

[ Wyobrażam sobie taką lekcje z jego mocą i od razu historia stałaby się ciekawsza! :D To zaczynam.]

To nie tak, że Calipse opuszczała lekcje bo wszystko ją nudziła. I nie opuszczała przecież wszystkich! Co to, to nie! Dbała by chodź od czasu do czasu zjawić się jakimś wykładzie i wysłuchać go lub przespać. Niektóre były naprawdę nudne, a ona widziała lepsze rozwiązania na niemarnowanie czasu. Miałą przez to spore kłopoty u dyrektora. Przecież obecność na zajęciach jest obowiązkowa i nie ma się co tu kłócić, więc zazwyczaj na lekcjach była przymusowo.
Były jednak też takie lekcje, dzięki którym nasza kochana Calipse, odzyskiwała wiarę w naukę. Na swojej drodze spotykała nauczycieli i osoby, które dzięki swojej osobie, potrafiły sprawić, że coś jest ciekawe. Wtedy na takie lekcje przychodziła z ciekawością, pełna energii i nawet można powiedzieć, że brała aktywny udział w lekcji. Jednym z właśnie takich zajęć była historia, a szczególnie ta prehistoryczna. Ludzie naprawdę brali ją za jakiegoś totalnego dziwoląga! Matematyka! Plastyka! Wf! Ale żeby historia? Oczywiście, fanatycy historii by się pewnie znaleźli, ale można by było ich policzyć na palcach.
Nie przejmowała się docinkami już dawno zdążyła się do nich przyzwyczaić i nic sobie nie robiła, chodź z początku było jej może nie ciężko, a dziwnie. Została w laboratorium wyłączona od wszelakich emocji i poznawanie ich od początku było ciężkie, czuła się zupełnie jak dziecko zagubione w świecie dorosłych.
Lekcje już dawno się skończyły, była może siedemnasta, a jej te czterdzieści pięć minut lekcyjnych historii dziś nie wystarczyły. Widziała, wiedziała, że ktoś siedzi w Sali. Miała nadzieję, że to właśnie jej ulubiony nauczyciel i będzie miał może jakąś mała chwilkę w rękawie, by poświecić jej czas i pokazać coś ciekawego.
Wdrapała się więc po schodach i od razu skierowała do dobrze znanej jej sali lekcyjnej, zapukała nieśmiało w otwarte drzwi.
-Dzień dobry!- zawołała radośnie by już na samym początku pokazać nauczycielowi swój entuzjazm.- Jest możliwość jakiegoś douczania? Czy coś w tym stylu?- zapytała nei wiedząc jak dobrać słowa, jak sformułować pytanie. Wciąż stała w progu, czekała na zaproszenie lub wręcz przeciwnie na to, aż ją wyprosi. Na to też była przecież przygotowana, przecież wcale nie musiał mieć czasu. Może włąśnie skończył sprawdzanie nudnych kartkówek i teraz zbierał się do pokoju? Chciał wziąć szybką kąpiel i iść spać lub wypić piwo i włączyć mecz. Tak, dziś chyba ktoś tam z kimś grał, jak to zdążyła wyłapać w rozmowach osób z jej klasy. Dlatego czekała grzecznie z delikatnym uśmieszkiem.

Irony pisze...

[Za Jamesa Deana i Josepha Ciebie wielbię. I Quentina Tarantino. I w ogóle.
Ale tak z innej beczki. Jest chęć na jakiś poplątany wątek z moją pokrzywdzoną przez los (autorkę) Lilyą?]

Lilya

Wakako pisze...

Rozszerzyła oczy ze zdziwienia słysząc, iż był to historyk. Zmierzyła go od stup do głów. Czy naprawdę, aż tak się rzucała w oczy, że nie znając jej, można było ją rozpoznać? Zawsze mogła zaprzeczyć, ale jej mina i szok wszystko zepsuły. Jednak cicho się roześmiała.
- Inaczej sobie Ciebie wyobrażałam. To znaczy pana - poprawiła się szybko. Mężczyzna przysiadł się na jej koc obok książek, które koło niej rzucił - chyba nie będziemy się teraz uczyć - wskazała je palcem - bo wie pan. Od tego są raczej lekcje - uśmiechnęła się do niego szeroko.


Lalima

Porcelanowy Chochlik pisze...

Potężna, żelazna brama cicho zaskrzypiała sprawiając, że Alicia zadrżała i posłusznie przywarła ciałem do nagrzanego murku, starając się jak najmniej rzucać w oczy. A wystające kosteczki wżynały się w piaskowe cegły wywołując lekki ból, jak i dyskomfort. Zaś kiedy jasne promienie zachodzącego słońca przebiły się przez korony drzew i krzewy, Ala zmrużyła oczy, czując jak po policzku spływa jej pojedyncza łza. Została wręcz oślepiona, a kiedy zamknęła powieki ujrzała przed nimi barwne, pulsujące plamki. Nie powinno Cię tutaj być! Fontanna tryskała wodą, a bezustanny śpiew ptaków zagłuszył kroki zbliżającej się postaci, która ewidentnie nuciła coś po nosem, zerkając czasami w czyste niebo.
- Niech Pan się schowa! - szepnęła, zagryzając dolną wargę i szukając jakiegoś sensownego rozwiązania. Niestety, jak na złość miała w głowię zupełną pustkę, nie licząc poczucia winy, które zżerało ją od środka. Tak to jest, kiedy bardziej przejmujesz się losem innych ludzi, niż własnym. - Musi Pan wejść na murek. Szybko! - dodała dość nagle i wyciągnęła dłoń ku nauczycielowi chociaż z góry było wiadomo, że raczej nie pomoże mu w wspinaczce. Jednak zrobiła to w sposób automatyczny, poganiając go i dopingując. A jej blada twarzyczka nabrała rumieńców, zaś wypłowiałe oczy stały się większe niż zwykle za sprawą zdenerwowania. Zdawały się wręcz płonąc pomiędzy białymi rzęsami, zapadłymi policzkami, a zadartym nosem. Szybko, szybko, szybko!
Alicia wyciągnęła z kieszeni długich spodni kamyczek, który kilkanaście minut temu podniosła z ziemi. I obracając go między palcami zerknęła w kierunku zbliżającej się postaci, jak gdyby oceniała swoje szansę. Spróbuj! Kamyk uderzył w jedno z drzew sprawiając, że siedzące na nim ptaki zerwały się do lotu, a ów KTOŚ zatrzymał się i oprowadzał je wzrokiem na chwilę zbaczając z obranej ścieżki.

Alicia

Wakako pisze...

Myślała, że wyleci w powietrze słysząc o tym sprawdzianie.
- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz - jej pewny ton, zmienił się na zupełnie inny. Taki, który nieliczni mieli zaszczyt usłyszeć. Była nawet lekko spanikowana. Nawet nie zwracała uwagi, że mówi do nauczyciela na TY - przecież ja nic nie wiem. Nie byłam na żadnej lekcji - wyrzuciła z siebie. Wzięła głęboki oddech i się uspokoiła. Zarzuciła grzywką do tyłu i spojrzała poważnie na historyka - co ja mam zrobić? Nie mogę tego oblać.

Lalima.

Aleksandra Krajewska pisze...

Wkroczyła w jego świat, niczym radosny skowronek wpadła w opary szarego dymu, który jej nie przeszkadzał. Może nie rozumiała wszystkiego, nie rozumiała sensu palenia i trucia się. Nigdy nie próbowała i wiedziała, że nie powinna oceniać, jednak te wszystkie reklamy i opisy w Internecie bardziej zniechęcały niż zachęcały, do wzięcia białego truciciela do ust. Z jednej strony jednak, wydało jej się to fascynujące i ciekaw. Jak bardzo ludzie dali się omiotać zwykłej roślinie i po mimo tego, że wiedzą, że się uzależnią oni i tak to robią. To było zaskakujące, a ona tak czasem lubiła sobie pomyśleć nad takimi błahostkami.
Przestąpiła z nogi na nogę i uśmiechnęła się delikatnie kiedy tylko się odezwał i zerknęła na miejsce przy ławce stykającej się z blatem biurka, jeśli ma być szczera przerażała ją ta bliskość. Wolała usiąść gdzieś dalej i poczuć, że jej przestrzeń osobista nie jest naruszona. Całkowicie inaczej to wszystko wyglądało, kiedy jest się na lekcji i nie jest się jedyną osobą, na którą zwraca uwagę nauczycel, a teraz mogło być to troszkę dziwne. Usiadła jednak na wskazanym miejscu, choć zawahała się przez chwilkę nad miejscem w drugiej ławce. A może to właśnie dobry sposób na przełamywanie tych barier, których się tak bała.
- Ja wiem, to w sumie takie dziwne, że uczeń przychodzi od tak sobie do nauczyciela, ale z chęcią posłuchałabym jeszcze raz o rozwoju człowieka. To fascynujące, jak to się stało, że zeszliśmy z drzew… niesamowite..- jej głos był rozmarzony i można było nawet stwierdzić, że jej myśli uciekły poza granice tej ciemnej sali. Ona już taka była. Po prostu dziwna. W jej oczach znów coś się zaświeciło, kiedy po raz kolejny usłyszała głos profesora. Tak, jakby w końcu wróciła na ziemi i stanęła na niej twardo.
-Oczywiście, proszę śmiało dokończyć, nie przeszkadza mi to – przyznała szczerze, poprawiając niedbale kosmyk włosów, który usilnie starała się wsadzić za ucho, a on wciąż się wymykał.
Calipse

Aleksandra Krajewska pisze...

Obserwowała go ciekawskim wzrokiem. Zauważyła popielniczkę i uśmiechnęła się delikatnie. Ona o sobie nie wiedziała niczego. Niemiała bladego pojęcia, jak nazywa się naprawdę i jak wyglądało jej życie. Naukowcy sumiennie wmawiali jej, że nękające ją sny są tylko tworem jej wyobraźni. Według nich urodziła się i wychowywana została w laboratorium, zgodnie z przeznaczeniem, jako pewien rodzaj podludzi. Miała im służyć i wszystko co ludzkie było jej obce – także, a może przede wszystkim emocje. I dlatego tak ciężko jej się teraz żyło. Starała się w końcu odkryć prawdę. Miała już świadomość, że wszystko to co dotychczas wiedziała było totalną bzdurą, nie wartą niczyjej uwagi. Teraz miała cel i starała się go osiągnąć, jednak w międzyczasie postanowiła żyć, jak normalny człowiek, więc i uczyła się i męczyła po lekcjach nauczycieli, choć czy to było normalne? Można by było się nad tym poważnie zastanowić.
Odgarnęła włosy za ucho, ostatnio stało to się jej nawykiem. Może dlatego, że zapuszczała włosy i bardzo często przeszkadzały jej w takich normalnych sytuacjach.
Skinęła głową, wciąż go obserwując, jakby bojąc się, że zaraz zniknie. Tak naprawdę, bała się gdzieś uciec wzrokiem. Znała tą sale dość dobrze, oczywiście omijając wszystkie zakamarki, które znał tylko Pan profesor.
Zerknęła na książkę i dotknęła jej oprawy. Jakby wpierw chciała zbadać owe dzieło palcami, otwarła ją i uśmiechnęła się delikatnie.- Z przyjemnością poczytam – przyznała i zerknęła poraz kolejny na jego twarz. Owa wizja naprawdę ją ciekawiła, wciągnęła ją ta całą historia. Wciąż ciężko było pojąć jej jak to się stało, że tak bardzo rozwinęło się życie, a może nie powinniśmy próbować tego pojąć? A jedynie podziwiać ową magie .
-Ma… ma Pan coś na ustach- wymruczała cicho zaburzając spokój owej chwili.
Calipse

Wakako pisze...

- Może i masz racje - westchnęła - to znaczy, pan - poprawiła się szybko, wracając do analizowania książki. Coś tam wiedziała o królowej Anglii - czy ona czasem nie chorowała na żółtaczkę i reumatyzm? - spytała się, próbując coś sobie przypomnieć. Jednak o jej ojcu, wiedziała tyle co nic. Zaczęła żałować, że nie chodziła na te wszystkie lekcje, a teraz w tak krótki czasie musi wszystko zaliczyć.

Lalima

Porcelanowy Chochlik pisze...

Alicia mocno przycisnęła policzek do nagrzanej cegły, spoglądając na ciemne sylwetki ptaków, jasną postać mężczyzny oraz niewielkie wybrzuszenie pod warstwą barwnych liści, które ktoś (może ogrodnik) zgarnął na jedno miejsce. Aż wreszcie drgnęła, ostrożnie usiadła na krawędzi murku i bez zastanowienia zeskoczyła wprost w ramiona nauczyciela. A wszystko po to, aby uniknąć bolesnego upadku, niepotrzebnej kontuzji czy głośniejszego dźwięku, który mógłby zaalarmować ktosia o niezgłoszonej ucieczce.
- Nigdy nie rezygnuje ze swoich postanowień. - wymamrotała, czyniąc trzy kroki do tyłu oraz chowając zimne dłonie w obszerne rękawy popielatego swetra. A gdy jej długie, białe włosy rozwiał gwałtowny powiew wiatru zadrżała, a przez jej wychudzone ciało przemknął dreszcz. Zaś na rękach i udach pojawiła się gęsia skórka, a Ala po rz kolejny tego wieczoru pożałowała, że nie ubrała długich spodni. Nie tylko ze względu na dotkliwy chłód, lecz również wygląd własnych nóg, które przypominały patyczki ze swoimi wystającymi kolanami i lichymi łydkami. - Będzie mi Pan towarzyszył czy zaprowadzi mnie do szkoły i da szlaban? - zapytała, spoglądając na wysokie korony drzew, które zdawały się sięgać nieba oraz jasnych obłoków. I objęła się ramionami, kiwając się delikatnie na piętach. Do przodu. Do tyłu. Raz za razem. Ignorując źdźbła trawy, które łaskotały ją w kostki, jak i ogólne zmęczenie.
- Jaka jest Pana decyzja? - dziewczyna cicho kichnęła i pociągnęła żałośnie nosem, wyjmując z kieszeni szortów kolejną chusteczkę.

Alicia

Camilla pisze...

[ Również witam. O, to dobry pomysł, możemy z tym spróbować ;) ]

Camilla

Heckins pisze...

[O boże przepraszam ! :o Dostaje komentarze na e-maila i na pewno przyszedł razem z jakimś innym i nie widziałam :c Tylko mnie nie zabijaj xD Już zabieram się za wątek ;)]

Po ostatnich zdarzeniach Bell była nawet bardzo zdeterminowana do kolejnych ćwiczeń i tak dalej. Niektórzy nauczyciele jej nie poznawali a jej osobisty trener umiejętności do konca rozwijał ją by mogła sama nad sobą panować i kto wie, może nie długo opuścić zajęcia już na zawsze. Dostała skierowanie do inneo nauczyciela. Może Bell się zminiła jednak i tak była taka sama co do swojego zachowania i charakteru. Nie powinno siejej wchodzić w drogę a kolejne zmiany bez uzasadnienia i obgadania to z nią kończyły się na buncie a dziewczyna robiła wszysto by wrócić do starego nauczyciela, ale tym razem została poproszona o to by chociaż spróbowała więc nie miała innego wyjścia.
Po zajęciach ruszyła prosto do sali w piwnicy zamku gdzie uczniowie z nauczycielami spokojnie mogli trenwać. Sala jak zwykle była zamknieta więc dziewczyna domyśliła się, że nauczyciel jeszcze nie przyszedł, za to zjawił się tam dobrze znany jej chłopak z zajęć. Czekali jeszcze chwilę na nauczyciela a gdy ten się zjawił, Bell stwierdziła, że gdzieś już wcześniej go widziała.
-Możesz powiedziec, dlaczego jestesmy tu w trójkę? -uniosła lekko brew wchodząc zaraz za nauczycieem do sali. Tak, Bell nigdy nie bawiła sięw pan czy pani bo po co?

Isobell

Camilla pisze...

Ciepłe promienie słońca wpadały przez otwarte okno ogrzewając twarz Camille. Siedziała przy jednym z bibliotecznych stolików, na którym piętrzyły się opasłe tomiszcze jakichś ksiąg. Oderwała się od lektury, kiedy Shieru miauknął głośno i podniósł się z parapetu. Zaczął bacznie rozglądać się na wszystkie strony, aż w końcu zeskoczył na podłogę. Chwiejnym krokiem skierował się do jakiegoś mężczyzny stojącego przy regale. Camilla spojrzała na niego. Na jego twarz. Miała wrażenie, że gdzieś go już widziała. A może jej się tylko wydawało. Niemniej jednak, Shieru wydawał się nim wielce zainteresowany, gdyż zaczął łasić się do jego nóg i mruczeć z zadowolenia.

Porcelanowy Chochlik pisze...

Papierosy były jednym z bardziej szkodliwych nałogów, których Alicia nie starała się w żaden sposób rzucić. To dzięki nim potrafiła zapanować nad bezustannym drżeniem dłoni, napadami duszności czy irracjonalnego lęku. Były one sposobem na przetrwanie kolejnego dnia oraz w pewien sposób - dziewczyna były tego 100% pewna - nie zatruwały jej organizmu,a wręcz przeciwnie: pozwalały mu na chwilę potrzebnego relaxu i wyciszenia.
I może właśnie dlatego Ala bez zawahania sięgnęła ku kolorowej paczuszce, wyjmując z niej jeden z papierosów, który leniwym ruchem nadgarstka włożyła do spierzchniętych, lekko sinych ust. A jej oczy spoczęły na twarzy nauczyciela, zaś kilka białych kosmyków (a może były one srebrne) opadało na wystające kości policzkowe, które dodawały kobiecym rysom ostrości i wyrazistości.
- Nie miałam planu, ani określonego celu. - odparła, wyjmując z kieszeni krótkich szortów srebrną, metalową zapalniczkę z wygrawerowanym wzorem w postaci pięcioramiennej gwiazdy. I pocierając prawą stopę gołą łydkę, zaciągnęła się gęstym, siwym dymem. A z każdym kolejny haustem jej twarz nabierała łagodności, drżenie mijało, a nasza chudzina wyraźnie się rozluźniała, rozmasowując obolały kark. - Chciałam po prostu wyjść na zewnątrz poza mury zamku, gdyż miałam wrażenie, że zaraz się tam uduszę. - dodała, odwracając się do mężczyzny profilem. I przebierając bezustannie stopami, aby się ogrzać rozejrzała się dookoła, aby wreszcie wskazać szpiczastym podbródkiem w stronę lasu.
- Nie ma Pan nic przeciwko?

Alicia

Camilla pisze...

Kiedy Camilla zauważyła, że Sieru próbuje przypodobać się kolejnej osobie, gwałtownie wstała z miejsca i szybkim krokiem podeszła do mężczyzny, biorąc kota na ręce.
-Przepraszam Pana, Shieru jest strasznie nieznośny...
Spojrzała mu z oczy. Kolejny raz pomyślała, że skądś go zna.
-Z góry przepraszam, że zapytam, ale...czy ja już wcześniej gdzieś Pana nie spotkałam?