sobota, 27 lipca 2013

All monsters are human.

      Kto by pomyślał, że niektóre, nawet strasznie błahe rzeczy, potrafią nas zmienić. Potrafią wyssać z nas całą radość życia i usilnie wepchać w nas myśli o tym, że lepiej byłoby pożegnać się ze wszystkim. Głównie to wina ludzi, lub tych, którzy ich udają. W dzisiejszych czasach nikt nie jest miły od tak. Albo czegoś oczekuje w zamian, albo wypatruje tylko dobrej chwili, aby wbić ci przysłowiowy nóż w plecy. Wszyscy, którzy uważają się za normalnych - nie są normalni.
      Dzień pięćdziesiąty siódmy od ostatniego spotkania Charlesa z ojcem na francuskim lotnisku. Później wszystko się urwało. I jego pamięć, i kontakt z kimkolwiek. Tak więc od tamtego czasu chłopak skrupulatnie wyskrobywał małe kreseczki na ścianie za łóżkiem, używając swojego plastikowego noża. Każda z nich miała oznaczać pojedynczy dzień przebywania w tym małym, japońskim piekle. Przecież w każdej chwili mógł doszczętnie stracić swoją podświadomość, wiec przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? Nauczył się, że codziennie o szóstej zero pięć dostają jakąś żółtą papkę, dwunasta zero zero to kolejna, tym razem brązowa papka, a o dziewiętnastej dziesięć wręcza się im kromkę suchego chleba razem ze szklanką wody. Tak o nich dbali. Określenie "dbać" nijak pasuje do warunków tutaj panujących, jednak w pewnym sensie określa to, co się dzieje. Ktoś kiedyś nawet szeptał, że w Rosji to jest dużo gorzej. Nie dają im nawet tych cholernych papek do jedzenia, tylko faszerują hormonami i kroplówkami skradzionymi ze szpitala, więc Charles skrycie się pocieszał, iż nie jest aż tak źle. Pomijając oczywiście to, że im też wstrzykiwano jakieś obce geny, substancje, cząstki DNA innych osób, co do przyjemnych rzeczy nie należało oczywiście. Każdy z tutaj obecnych posiadał zegar biologiczny, który został tak sprytnie zmodyfikowany, że wszystkie mutanty wstawały o godzinie piątej trzydzieści i za żadne skarby świata nie potrafiły już zasnąć. Tak też było tego pięćdziesiątego siódmego dnia. Charles wstał, jak posłuszne ciele i bezradnie wpatrywał się w szarą ścianę. Po kilku minutach ocknął się, potrząsając głową. Wyciągnął swój plastikowy nóż z wnęki w cienkim, wojskowym materacu, a następnie odsunął łóżko najciszej, jak tylko potrafił i zaczął skrobać następną, jedno centymetrową kreseczkę, obok pięćdziesięciu sześciu pozostałych. Pojedyncze krople potu zlewały się po jego czole, irytując go jeszcze bardziej, niż powinny. Przysunął metalowy stelaż do ściany tuż po zakończeniu codziennego "rytuału" i westchnął tak głośno, że jeden ze strażników zapytał go angielsku, czy wszystko w porządku. Nie możliwe! To ich coś w ogóle obchodzi? No pewnie, że tak. Jeśli chodzi o kogoś, kto może być twoim kluczem do sukcesu lub zguby - lizaliby ci nawet stopy, ot co! 
- Czuję się wręcz idealnie! Jestem gotowy na nowe tortury! - krzyknął ironicznie, wbijając szatański wzrok w metalowe drzwi, które po kilku sekundach drgnęły wraz z wielkim hukiem. Ktoś tutaj chyba ma żelazne buty i słabe nerwy. Żeby tak od razu drzwi traktować? Co to za strażnicy? Japończycy są chyba początkujący w tych dziedzinach...
      Coś w jego głowie dało mu do zrozumienia, że przyszła pora na śniadaniową papkę. Nie mylił się. Na korytarzu rozległy się głośne kroki i odgłosy rzucanych, metalowych misek. Wszystko odbywało się w tempie ekspresowym, byleby tylko nie tracić cennego czasu na takie stworki, w które powoli się przeistaczali. Francuz specjalnie odsunął się pod najdalej położoną ścianę i czekał, kiedy miska wleci do jego pseudo-pokoju. Drzwi się uchyliły, jednak zamiast miski wleciało tam kilku strażników, łapiących Charlesa za długie nogi i ręce. Ten zaczął się miotać jak oszalały, jednak gdy poczuł pieczenie w okolicy brzucha - zasnął. Dostał tak silny zastrzyk, że obudził się dopiero po kilku godzinach. Nie miał zielonego pojęcia gdzie się znajduje. Jakieś laboratorium, bardzo ponure miejsce. Pełno zniszczonych regałów z papierami, książkami i częściami ciała w słoikach. Jednak większość miejsca zajmowały probówki o różnych kolorach, które miały naklejone etykietki z japońskimi znaczkami. Cholera by go trafiła. Że też we Francji nie postanowił chodzić na lekcje Japońskiego! Charles biedny leżał pod ogromną lampą, której chirurdzy używają podczas operacji. Ale tych normalnych, nie popieprzonych, japońskich przeszczepów siedmiu rąk zamiast dwóch. I to go najbardziej martwiło. Bał się, że przez te dwa zdana, które palnął niepotrzebnie, skończy jako kolejny dziwoląg do japońskiej kolekcji.
- Widzę, że nasz francuski piesek znowu daje się we znaki. Nie ładnie, kolego. - do pomieszczenia wszedł mężczyzna po czterdziestce, ubrany w biały kitel. Co chwila cmokał z dezaprobatą, przyglądając się sinemu szesnastolatkowi. Na dłoniach miał gumowe rękawiczki, które albo były upaprane w czerwonej farbie, albo wrócił z masowej egzekucji tak samo nieposłusznych ludzi, jak on.
- Wy nie jesteście ludźmi! Jesteście jakimiś popieprzonymi potworami! POTWORAMI!!! - chłopak wrzasnął, próbując się wyrwać z ucisku wszystkich opasek na rękach i nogach. Bezskutecznie. Mężczyzna zaśmiał się donośnie, przybliżając się o Francuza. Nachylił swoją siwiejącą głowę tak, że jego usta i ucho Charlesa dzielił centymetr odległości.
- Wszystkimi potworami są ludzie, kochany. - szepnął, po czym zamaszystym ruchem plasnął go w policzek i zaśmiał się ponownie. Mężczyzna złapał za ogromną strzykawkę i kilka razy stuknął w nią palcami, rżąc szyderczo. Czyli to by było na tyle, tak? Uśmiechnij się Charles, nikt nie lubi smutnych trupów.

Pomysł sobie zaczerpnęłam z AHS, tak troszkę.
Czytać, nie czytać - jak wolicie.
Jest okropnie, wiem.

3 komentarze:

alkohol, prochy i ja pisze...

[ Jaram się :D I Ty mówisz, że wyszłaś z wprawy. Głupia jesteś,o ! Może nie ma tu nic o Corze jak to w moich notkach bywa dużo naszym francuziku ale w ogóle mi to nie przeszkadza :D ]

francuski piesek pisze...

[Mam już plan na następną notkę, taką pomieszaną i w ogóle, więc jeśli mi zezwolisz na użycie w niej Cory to byłoby cudownie. :D Ach, no i dziękuję za miłe słówka. ^^]

alkohol, prochy i ja pisze...

[ Masz pozwolenie i już nie mogę się doczekać <3]