środa, 24 lipca 2013

I may be bad, but i'm perfectly good at it

De hipste haarverftrends - Girlscene

|| Isobell Larens || 19 lat || Sycylia || Odczuwa pragnienia innych || Pokój wciąż poszukiwany ||

Z początku była grzeczna i nieśmiała, aż w końcu jej moce dały o sobie znać. Dziewczyna zaczęła wariować, przynajmniej jej tak się zdawało. Od napadu wszystkich pragnień każdego człowieka, którego poznała zaczęła się zmieniać. Isobell zaczęła pić żeby zagłuszyć własny umysł, zaczęła się bawić i korzystać z życia do czasu. W końcu wpadła, zakochała się a koleś złamał jej serce jak to bywa z pierwszą miłością. Dziewczyna zmieniła się nie do poznania zaczęła być arogancka i wykorzystywała potrzeby innych ludzi dla siebie. Przestała odmawiać sobie wszystkiego i dopiero zaczęła żyć życiem.

Jej moce są dość specyficzne. Isobelle czuje tylko to czego ludzie chcą w danej chwili. Dziewczyna nie odczuwa czegoś takiego jak głodu czy koniecznego pójścia do łazienki, jej moc wychwyci tylko te silniejsze emocje jak  pragnienie, miłość, skrępowanie, strach czy ból emocjonalny. 

Dziewczyna jest konkretna, wie czego chce i do tego dąży. Nie obwija niczego w bawełnę tylko po prostu robi i mówi co się jej żywnie podoba. Instytut pilnie pracuje nad jej temperamentem, który nie jest łatwo poskromić. Isobell jest uparta i zawsze musi mieć ostatnie zdanie nie ważne czy jest na przegranej czy wygranej pozycji. Dziewczynę trudno zagiąć choć mimo jej temperamentu nie jest w cale trudno nawiązać z nią znajomości. 

POWIĄZANIA || INFORMACJE
                                                                
[Witam! Jeszcze tak szybko karty nie napisałam więc przepraszam za jej wygląd i jakoś, ale z czasem naprawdę się poprawi! ;) A teraz zapraszam do wątków i powiązań ]

Edit 2013-07-24

169 komentarzy:

Anonimowy pisze...

[Witam i o wątek pytam, o]

Carrie Delmont

raven pisze...

[Witam panią.
Widzę, że Isobell oraz Buzz mają podobne problemy z mutacjami, dlatego można by to jakoś powiązać. Klecimy wątek oparty o taki motyw czy decydujemy się na coś innego? c:]

Buzz

Makita pisze...

[Wątek z Sashą?]

wilczyca pisze...

[wiem- wybacz, ale nie chce mi sie wiecznie zmieniac nick-u który uzywam gdzie indziej. ^^ Wątek czemuz nie a masz moze jakies luzne pomysły / tudzieć powiazania? ]

Raven

Makita pisze...

[Może jakieś spotkanie na stołówce?
Ps. Miałaś może postać na London High School?]

Wyatt pisze...

[ dobra to piszę xD ]

Tak więc była sobie któraś tam w nocy Wyatt jak zawsze wstał aby się czegoś napić, udał się więc do kuchni bo przecież doskonale wiedział co gdzie leży i jest. Szedł więc powoli i cicho aby nikogo nie obudzić. Gdy doszedł do pomieszczenia w którym spędza większość swojego czasu za dnia zobaczył, że świeci się światło słabe ale się świeciło. Wszedł w głąb pomieszczenia i za otwartymi drzwiami lodówki zobaczył kobiece nogi. Uśmiechnął się i podszedł po cichu do lodówki. - A ty co chcesz przytyć? - spojrzał na dziewczynę. znał ją i miał z nią nieco na pinku, ale w sumie nie przeszkadzało mu to. Stanął obok niej i złapał za karton z mlekiem z którego się napił.

wilczyca pisze...

[ano mogą - czyli na zasadzie - jak mi zwiniesz bluzkę to się pobijemy? Mi tam pasi xD Wcale nie jest taka straszna xD To gdzie je spotkamy? Moze w jej pokoju, gdy moja bedzie sie chowac gdy bedzie miec jakis paskudny dzien? ;)]

Raven

Wyatt pisze...

Pił gdy dziewczyna zabrała mu karton z mlekiem. Nie dość, że pociekło mu po brodzie to jeszcze zimne mleko znalazło się na jego koszulce. - Może i powinienem ale ty będziesz mieć większe problemy, że nie śpisz i w dodatku chodzisz sobie po szkole jak tylko chcesz. Popatrzył na nią jednak po chwili wrócił do lodówki aby wyciągnąć jakiś sok. Musiał się skupić na czymś innym bo w końcu wiedział, jaką moc ma Isobell czuł się przy niej jakoś tak bezbronnie. Westchnął i wyciągnął butelkę soku pomarańczowego i zaczął pić. Gdy skończył oblizał swoje usta i odłożył butelkę. - Będziesz tu teraz siedzieć? - spytał szukając jeszcze czegoś do zjedzenia

Makita pisze...

Jak to kiedyś orzekł Rodion, "wszystkie drogi prowadzą do lodówki". I tak też było w moim przypadku. Prawie zawsze chciało mi się jeść. Dlatego też udałem się do kuchni w poszukiwaniu jakiegoś dobrego żarełka. Zauważywszy jakąś apetycznie wyglądającą szyneczkę wędzoną i jajka postanowiłem zrobić jajecznicę na szynce. Podsmażyłem mięso i zalałem jajkami i voila, gotowe. Nałożyłem sobie cały stos na talerz i usiadłem, zajadając się właśnie przyrządzonym daniem.
- O siemka- powiedziałem, kiedy przełknąłem to, co miałem w buzi- Nie, chyba dzisiaj nic takiego nie było. A przynajmniej ja o niczym takim nic nie wiem- uśmiechnąłem się lekko do apetycznej jajecznicy.

Wyatt pisze...

Popatrzył na nią i przygryzł nieco swoją wargę. - Nie wiem co ci zrobią, może cię wyrzucą, może zamknął w jakiejś izolatce albo cię zabiją. - uśmiechnął się i sięgnął po czekoladę by po chwili zjeść kostkę. - Nie nie przeszkadzasz mi. - Bo w sumie nie przeszkadzała mu, po prostu przeszkadzało mu to, że doskonale wie czego chcę. - Skoro chcesz robić śniadanie o 3 w nocy to życzę powodzenia, ja na pewno nie będę pracować w nocy żeby te bachory miały co jeść. Zmierzył ją wzrokiem by po chwili spojrzeć za okno chociaż w sumie nic nie było widać.

wilczyca pisze...

Te ostatnie dni a w zasadzie godziny przymusowej "wolności" spędzała jak zwykle w swym pokoju. Na uszach miała słuchawki a w dłoni ksiązkę. W nogach czekała na nia wystgła juz kawa, ale lektura ją tak wciągnęła ze nawet tego nie zauważyła.
Jedynie raz podnisołą tyłek, gdy zaczęły ją boleć jej obandazowane w wyppadku ręce. Poszła poszukać tabletki, którą zażyła i ponownie potem przysiadła na parapecie, otwierajac tym razem jedną stronę okna. Jednak tym razem wyłaczyła MP3.
Słyszała kroki w wenatrz budynki. Zwłaszcza te na korytarzu omijajace jej pokój jak zarazę, totaż zdzwiła sie ze ktoś tu raczył wogóle zajrzeć. Jednak skrzywiła sie słysząc ten rozkazujacy ton. Udawała, ze jej nie ma ale to na nic sie widać nie zdawało. Niechętnie podeszła by sprawdzić kto to, jednoczesnie stojac w przejściu tak by było jak najmniej widać.

Raven

[spoko wodzu xD jest oki, ;)]

Makita pisze...

Zerknąłem na nią.
- Sądzę, że by na mnie zbankrutowali- stwierdziłem z rozbawieniem, które brzęczało w moim głosie- Na same śniadanie musieliby wydać połowę swoich poborów. A gdzie jeszcze do tego drugie śniadanie, obiad, deser, podwieczorek, mniejsza kolacja o dwudziestej i większa kolacja o w pół do pierwszej nad ranem, hmm?- zapytałem, żartując- Chcesz trochę?- zaproponowałem jej- Jest jeszcze gorąca. Dopiero co zdjęta z patelni.

Wyatt pisze...

Chwycił patelnie którą mu podała skoro jest głodna to już jej coś zrobi do tego jedzenia, w końcu może chociaż przestanie go dręczyć. - Masz ochotę na coś konkretnego? - spytał spokojnie patrząc wprost w jej tęczówki. Nie miał w sumie też konkretnego pomysłu co by jej zrobić. - Nie wiem, mi przychodzą do głowy tylko naleśniki ale nie wiem czy ci odpowiadają..- powiedział i znów uciekł gdzieś wzrokiem.

Wyatt pisze...

Zastanawiał się dlaczego akurat ze wszystkich uczniów w całej szkole musiał spotkać akurat ją..
Robił sobie to ciasto starając się na nią nie patrzeć ani o niej nie myśleć gdy ta oczywiście zapragnęła nauczyć się robienia naleśników.
- No dobra skoro chcesz się nauczyć jak robić naleśniki, chociaż w sumie to żadna filozofia.. - dał jej do ręki to coś czym tam mieszał to ciasto i stanął za nią kładąc dłoń na jej dłoni i powoli zaczął ruszać dłonią. - No więc mieszasz sobie to ciasto tak aż nie będzie ani za rzadkie, ani za gęste. - mówił do niej spokojnie starając się nie myśleć o tym, że ich ciała się w sumie stykają.

wilczyca pisze...

Uchyliła szparę, by spojrzeć ktoż to sie do niej dobija.
- jesli tak bardzo chcesz wstawiać nowe, to wolna droga - odpowiedziała zgryżliwie. Uniosła brew widząc ja. Poznały sie w sumie całkiem niedawno, gdy ona pomagała w bibliotece a akurat nie było w niej Reida. Dziewcze przyniosło a raczej raczyło przynieść w końcu zaległa ksiązkę a ona jak to ona, troszkę zmieniła dane w kompie a po tym zdarzeniu jeszcze parę razy na siebie wpadały i tak o to nie widziały sie dobry tydzień az do teraz.
- co jest takiego pilnego, że chcesz wyłamac mi drzwi Isobell?

Raven

Wyatt pisze...

Nalał ciasto na patelnie i pierwszy naleśnik powoli się robił. - Jak się boisz, że się oparzysz to możesz się odsunąć. - stwierdził i stanął obok niej, patrząc uważnie aby ciasto się nie przypaliło. - Ile chcesz tych naleśników? - spytał spoglądając na nią. Przez myśl przeszło mu pytanie czy dziewczyna wie jakie uczucia i pragnienia w nim budzi. Nie chciał być dla niej jak otwarta księga, jednak chyba rzadko kto panuje nad swoimi pragnieniami, tym bardziej pragnieniami które pozwalają mu żyć.

wilczyca pisze...

- a ty mi cos mówiłaś? - zamyśliła sie. - skleroza dziś mnie dopadła.
Zmruzyła oczy.
- jestem trochę w proszku, wiesz? - odpowiedziała obojętnie - i czemu ja? Mogłas wybrać sobie kogos innego? Tutaj nikt nie zaglada chyba, że w przypływie złych intencji. Jak zreszta było całkiem niedawno - Na półce nadal lezała kartka, która została wepchnięta w szpare pod drzwiami. - oto dowód - sięgnęła i pokazała ten obraźliwy tekst. Odkąd tutaj przyjechała zdarzały jej sie takie mało zachęcajace szczególiki. - naprawde nie mam nastroju na wyjścia.

Raven

Wyatt pisze...

Zrobił garnek ciasta bo ona miała ochotę na jednego naleśnika. Właśnie zaczął się zastanawiać czy to z nim jest coś nie tak czy z nią, ale mniejsza. Włożył resztę ciasta do lodówki i zaczął sprzątać gdy dziewczyna nagle podeszła do zlewu i zamoczyła całą swoją koszulkę. - Co ty.. - przerwał gdy odwróciła się do niego przodem i podeszła do niego. To co, że stała przed nim w sumie naga najwidoczniej jej to nie przeszkadzało.
Po paru sekundach przyglądania się jej poczuł zimne dłonie na swoim ciele i nagle jego koszulka znalazła się na niej. Zmarszczył nico brwi w końcu jak dla niego mogła zostać w mokrej koszulce. - Oddaj mi moją koszulkę. - powiedział nieco zachrypniętym głosem wciąż uważnie na nią patrząc

wilczyca pisze...

- cała? - popatrzyła po sobie - można to tak ujać. Westchnęła.
- być może, tylko ze skoro tacy mocni wpisaniu tych bzdur, to czemu po prostu tego nie powiedz ? - rzuciła pytanie we przestrzeń - w sumie niezbyt ale wiesz... - zabrała świstek papieru.
- mówię ci, ze jestem w proszku i nie ubrana... - zaczęła, gdy ta uniosła brew - koniecznie musimy? - zapytała do ostatniej lini obrony próbujac sie wymigać. - przewróciła oczami - no dobra. Tylko, zebyś sama nie usłyszała, że wchodzisz do pokoju trędowatej - otworzyła szerzej drzwi - wedź w takim razie - zaprosiła niechętnie - będziesz musiała poczekać. - szybko zamknęła drzwi - wybacz ten bajzel.

Raven

Wyatt pisze...

Przygryzł delikatnie swoją wargę. Co on mógł na to poradzić, że ona jeść nie umie i się poplamiła, a później chciała się pobawić w miss mokrego podkoszulka. - Ta ty też wyglądasz lepiej bez mojej koszulki na sobie. - powiedział pewnie i podszedł do niej łapiąc za koniec koszulki tak jakby chciał ją z niej zdjąć.

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Kiedy będziesz wiedziała jaki chcesz numer pokoju to proszę daj mi znać w Administracji :)]

Wyatt pisze...

Spojrzał na nią, później na dłonie które przesuwały się ku górze. Delikatnie pociągnął ją za koszulkę przyciągając jeszcze bliżej siebie.
- A co jeśli cię grzecznie nie odprowadzę? - popatrzył w jej tęczówki i uśmiechnął się, odgarniając w tym samym czasie kosmyk jej włosów który opadał jej na twarz.

raven pisze...

[Myślę, że mogliby siedzieć w jakiejś pustej sali lub w ogrodzie :>]

Buzz

Makita pisze...

- Nieprawda. Nie jadam ludzi- uśmiechnąłem się lekko i zadziornie- Raczej obrabiam ich z jedzenia- zaśmiałem się cicho- Na sobotę nie mam nic zupełnie zaplanowanego. W piątek jedziemy z Joelem na koncert. A niedziela to też jeszcze daleko przed nami jest- wziąłem trochę jajecznicy i zacząłem ją konsumować. W moim przypadku powiedzenie 'je, aż mu się uszy trzęsą' mogłoby nabrać dosłownego znaczenia.

Anonimowy pisze...

[Uch, jak tak późno do ciebie piszę. Oczywiście, Carrie mogła polubić Isobell, więc może to być takie przyjacielskie spotkanie w ogrodzie. Co ty na taki wątek? Jak coś to mogłabyś zacząć?]

Carrie Delmont

Janith Vi Su pisze...

[Również witam i jak najbardziej chcę. Przeciwko zaczynaniu nic nie mam, byłabym tylko wdzięczna za jakiś punkt zaczepienia.]

Makita pisze...

- wiem przecież sam ci to przed chwilą proponowałem moja kochana- zasmialem się cicho- tylko dobra? i nic więcej?- zapytałem udając smutnego- no wiesz ty co- parsknalem smiechem- wiesz... zawsze możemy wziąć farbę w sprayu i na murach zrobić artystyczne graffiti. albo ja proponuje podniebny lot na smoku po okolicy. bilety za darmo. najwyższej klasy standardy. niezapomniane przygody i wrażenia. czerwonowlosy pilot. wszystko w cenie 'tak zróbmy to'- zasmialem się.

Ace pisze...

[och, Fallen Angel, znowu się spotykamy! witaj! :D
tak, może być watek, o ile masz jakiś pomysł xd]

Reid.

Wyatt pisze...

Patrzył na nią uważnie szczerząc się gdy ta wspomniała o kłopotach po ciszy nocnej. - A myślałem, że i tak ci wszystko obojętne. - przygryzł swoją wargę. Miał cholerną ochotę ją teraz pocałować jednak starał się tego nie robić. - Dobra to cię odprowadzę i oddasz mi moją koszulkę którą mi ukradłaś. - Uśmiechnął się odsuwając się trochę od niej.

Janith pisze...

[Jasne, tak też może być.]

Janith opierała się o chłodną ścianę zamku, w którym mieściła się szkoła i w zadumie wpatrywała się w niebo ponad terenem Recifle College. Jeszcze tak niedawno przemykała tym trawnikiem, czując rozkoszny dreszczyk emocji na myśl o tym, że za którymś razem może jej się nie poszczęścić i ktoś dostrzeże ją poza budynkiem. Teraz, kiedy jej obecność o tej porze przed drzwiami instytutu była uzasadniona, traciło to znaczną część uroku. Cóż, stanęła wreszcie po przeciwnej stronie barykady.
Śmieszyli ją uczniowie wyłaniający się co kilka dni zza rogu budynku, zaaferowani i przekonani, że nikt nie zdaje sobie sprawy z ich obecności poza ich pokojami. Rozumiała ich, w końcu rok wcześniej była jedną z nich, też znajdowała w tym zabawę.
-Znowu - mruknęła, widząc postać uczennicy, pojawiającą się na tle murów zamku. Rozpoznawała ją, ta akurat już nieraz pojawiała się nocami na trawniku przed szkołą. Janith nie lubiła za każdym razem powstrzymywać jej przed opuszczaniem terenu szkoły, bawił ją ten upór recydywistki.
-Hej, hej, ktoś się tu przypadkiem zgubił?- spytała pogodnie, niemal serdecznym tonem. Szła w stronę dziewczyny, rozkładając ręce, jakby chciała przez to powiedzieć "trudno, tak już musi być. Nic nie poradzę, że znów cię tu zobaczyłam".
Rozpoznała jej zapach, potem, kiedy była już bliżej, włosy i twarz. Tak, nie ulegało wątpliwości, z kim ma do czynienia.
-Isobell, nie mylę się?

Mitch Lucker, the King. pisze...

[Isobell, już kocham to imię *-* Wątek jak najchętniej, jednak brak pomysłów, nanan.]

Grimshaw.

Makita pisze...

- Nie ma problemu- zaśmiałem się cicho- Akurat lubię gotować, więc wiesz- puściłem do niej oczko. To fakt, jeżeli chciałem coś dobrego zjeść, będąc głodnym i nie mając do dyspozycji nikogo, kto umie gotować, to musiałem sam nauczyć się takowej sztuki. To było przydatne.

Porcelanowy Chochlik pisze...

[O! Witam, witam... :)
Oczywiście, że jestem chętna na watek. Jaki pomysł?]

Alicia

raven pisze...

– Szwędanie się w nocy po zamku? Cóż, od razu przypominają mi się szczenięce lata – zaśmiał się. – Za moich czasów kary były znacznie gorsze niż przesiadywanie w kozie. Bądźmy szczerzy – zdecydowanie nie jestem odpowiednią osobą do pomagania w bibliotece. To było straszne, zwłaszcza że jeszcze wtedy władzę nad książkami sprawowała stara, zrzędliwa baba.
Oczywiście, że Buzz nie był przykładem grzecznego chłopaczka, który kładł się do łóżka o ósmej oraz sumiennie wypełniał obowiązki. Niekiedy naprawdę zaczynał współczuć profesorom mającym przyjemność nauczać jego zacną osobę – większość z nich przeklęła go na wieki, ponieważ doznała poważnych uszczerbków na zdrowiu psychicznym. Jednego dnia próbował zwiać do miasta, drugiego latał po korytarzu w prześcieradle i udawał ducha, trzeciego zaś próbował wykraść z kuchni lodówkę. Tak, dwadzieścia lat temu w Recifle College działo się bardzo dużo. Szkoda, że Buzz jeszcze nie poznał żadnego godnego następcy. Czyżby społeczeństwo się wypalało?
– Jestem bardzo ciekawy czy potrafiłabyś usunąć mnie ze swojego mózgu podczas snu. Byłoby to ćwiczenie, które być może pozwoliłoby Ci rozwinąć umiejętność kontrolowania swojego umysłu w sferze mutacji. Podejmujesz wyzwanie? – wyszczerzył się, przechylając głowę w prawo i lewo niczym zaciekawione dziecko.

Buzz

YourFuckingSunshine pisze...

[Jak miło, że ktoś wyłapał to nawiązanie do horrorów, bo Jose właśnie taki miał wyjść.
Pewnie, że bym chciała, tylko nie mam zbytnio pomysłów ostatnio, a z zaczynaniem mam od dawna problemy...]

Jose

Janith pisze...

Janith zaskoczona uniosła brwi. Prawdę mówiąc, nie takiej reakcji oczekiwała po uczennicy przyłapanej na próbie ucieczki. Zazwyczaj inni starali się jak najszybciej zniknąć z jej zasięgu wzroku, zapominając, że w nocy kocie zmysły i tak dawały jej przewagę.
Wyprostowała się i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Pytanie tamtej zaskoczyło ją po raz kolejny, przez chwilę poczuła się całkowicie zbita z tropu.
-Dlaczego pytasz? - spytała podejrzliwie, zaraz potem miała ochotę parsknąć śmiechem.
-Dużo? A czy na razie moim głównym zadaniem nie jest pilnowanie takich jak ty, zanim wpakują się w tarapaty?
Jasne, czasami ta robota wydawała jej się śmiertelnie nudna, ale cieszył ją fakt, iż szkoła obecnie nie musiała mierzyć się z żadnym poważniejszym zagrożeniem.
-Poza tym chwilowo mój harmonogram niczego więcej nie przewiduje - dokończyła rozbawiona. Nie rozumiała, co mogło zainteresować Isobell w jej pracy.

YourFuckingSunshine pisze...

[Mnie taka pozytywna relacja jak najbardziej pasuje, przyda się mojemu gejuchowi przyjaciółka.
Hm, hm... Jose w sumie w szkole to bywa wszędzie, bo traktuje to miejsce jak dom. Więc mogą się spotkać na korytarzu i nawet iść gdziekolwiek, do pokoju, czy coś.]

Jose

Sasha pisze...

- Wiesz... w koncu jestem z Rosji- uśmiechnałem się chytrze- Tam mamy najlepszych agentów na świecie. Tylko w Rosji usmażysz jajko na szufli w temperaturze minus dwadzieścia pięć stopni. Amerykańcy to już dawno by się pochowali, krzycząc, że to na pewno był zamach i zaczęliby się grzać przy kaloryferach- zaśmiałem się cicho.

Ace pisze...

[awww, czyli taka super przyjaźń i w ogóle? xd "ty debilu, kocham cię" i te sprawy? xd zacznę zatem jakoś, skoro ty wymyślałaś, ale nie spodziewaj się czegoś wielkiego xd]

Reid przeciągnął się w łóżku, a potem wstał i porozciągał skrzydła. Ziewnął przeciągle, podchodząc do okna. Zauważył tam swoją cudowną psiapsiółkę. Uniósł brew, zastanawiając się, co ona może robić o tej godzinie poza szkołą. Wzruszył ramionami, a potem szybko poszedł do łazienki, a później ubrał się. Ponownie podszedł do okna, otwierając je szerzej, a potem bezszelestnie wyleciał na dwór.
Manewrował spokojnie i cicho, by tuż za jej plecami zrobił "BU!".

Porcelanowy Chochlik pisze...

[Okey, okey...to postaram się COŚ wymyślić :).
Może Isobell nakryje Alę jak ta stara się pokonać mur szkoły i wyjść poza jej teren? Lub odwrotnie: to Isobell może zostać nakryta przez moją dziewuszkę.]

Alicia

Unknown pisze...

[ A bardzo chętnie:) Jak już w karcie napisałam - początki nie są moją mocną stroną, więc byłabym naprawdę wdzięczna za rozpoczęcie. Dostosuję się, więc możesz wymyślić wszystko na co tylko masz ochotę :) ]

Janith pisze...

Janith zaśmiała się cicho.
-Dzięki takim, jak sama się wyraziłaś, skurwysynom, przynajmniej w nocy przed szkołą dzieje się coś ciekawego -odparła -Mam tę przyjemność, że mogę popatrzeć sobie na śmiertelnie zdumione miny jednego czy drugiego arcysprytnego cwaniaczka, który myśli sobie, że naprawdę nikt go nie widzi.
Kiedy chodziła do szkoły... Te słowa sprawiły, że nagle poczuła się staro. Do diabła, skończyła Recifle College zaledwie kilka miesięcy wcześniej! Dlaczego czuła się z tym tak dziwnie, przecież była jeszcze na takim etapie, że mogłoby się wydawać, że ma po prostu nieco dłuższe ferie. Janith denerwowało to dziwne poczucie zawieszenia w próżni.
-Tak, masz rację, prawie każdej nocy wiałam z sypialni.
Może nie brzmiało to konstruktywnie, może mało pedagogicznie, ale w końcu Janith nadal czuła się bardziej związana z uczniami niż pracownikami szkoły. I nienawidziła hipokryzji.
-Nie mów tego nikomu - podeszła bliżej i zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu -Ale doskonale was rozumiem. Jak ktoś powie mi, co jest mi kategorycznie zabronione, muszę zrobić to najpóźniej w ciągu kilkunastu godzin. To chyba naturalne.
I dla ludzi i dla kotów, dokończyła w myślach. Właściwie propozycja tamtej miała tyle sensu, że mając Isobell na oku, Janith nie musiałaby zastanawiać się, czy dziewczyna nie wpadła w jakieś kłopoty.
-To niegłupi pomysł -przyznała.

Unknown pisze...

[ Powiązanie powiadasz... Hmm...Powiedzmy, że mają jakieś zajęcia wspólnie. Przykładowo te o panowaniu nad własną mocą. Jako iż Isobell wyczuwa emocje, a i Dante coś takiego przejawia przez dotyk, kazano im wspólnie pracować w tym semestrze. A że mój kochany Dan jest mrukliwy i raczej unika rozmów, a swojej mocy używa niechętnie to początkowo nie dogadują się za dobrze... Może być?]

Sasha pisze...

- Ja nawet nie miałem najmniejszego zamiaru Ciebie obrazić- zacząłem się z nią trochę droczyć- Sycylia... Włochy... Mafia... Ojciec Chrzestny- uśmiechnąłem się delikatnie w jej kierunku- Poczekaj tylko chwile- uśmiechnąłem się, ale tym razem chytrze.

Ace pisze...

[Reid* ;)]

Aniołek roześmiał się głośno, widząc jej reakcję. Całą reakcję; od upadku do rzucenia się z łapami na jego skromną osobę. Ale zamiast się wyrywać, przytulił ją mocno do siebie i ścisnął trochę mocniej, a potem puścił.
- Oj, skarbie, przecież wiesz, że cię kocham tak moooocno! - roześmiał się, a potem pocałował ją w czoło, by potem poczochrać jej włosy.

Wyatt pisze...

Szedł za nią bo w końcu nie miał innego wyjścia - Ty nie przestrzegasz zasad ty je łamiesz co chwile. - uśmiechnął się pod nosem - Swoją drogą czmu moja wina? Powiem, że to ty mnie okradłaś wzięłaś koszulkę a teraz szantażujesz, że jak nie pójdę z tobą do pokoju to zwalisz wszystko na mnie - powiedział pewnym głosem, w końcu czemu on musiał być zawsze wszystkiemu winny.

Janith pisze...

Janith powiodła wzrokiem wzdłuż muru i uśmiechnęła się pod nosem. Przejścia owszem, istniały, ale swego czasu Janith rzadko z nich korzystała. Po cóż miałaby nadkładać drogi, skoro zwyczajnie mogła przejść górą? Nie sądziła jednak, żeby towarzyszka była podobnego zdania.
-To nie moje przejścia -odparła z rozbawieniem -Ale pamiętam jeszcze, że wyższy rocznik używał wyrwy w murze przy rogu, tam za drzewami. Jakieś drzewo się przewróciło, wyburzyło część ogrodzenia, potem ktoś je usunął i tymczasowo zasłonił czyś dziurę. Zabezpieczenie, jak się domyślasz, nie przetrwało zbyt długo...
Nie przestając się uśmiechać, ruszyła ku grupe drzew przy kącie ogrodzenia. Przemknęła między nimi. Właściwie nie była pewna, co zastanie, ale szybko przekonała się, źe nadal nikt nie zadał sobie trudu dobudowania brakującego fragmentu muru. Przejście było na tyle szerokie, że bez trudu zmieściłaby się tam osoba o potężnej tuszy.
-Proszę bardzo - Janith wykonała ręką zamaszysy gest, potem, żeby upewnić Isobell, że to nie jest podstęp, sama przemknęła na zewnątrz.
-No, nieciekawe tu widoki, ale do ulicy do się dojść- odezwała się zza muru.

Wyatt pisze...

- No ale jak mam być cicho jak ukradłaś mi koszulkę! - szedł właśnie korytarzem gdzie mieszkali uczniowie,a tak naprawdę o tej godzinie nie powinno go tu być.
Gdy zobaczył światło sam przyspieszył nawet nie musiała go poganiać. I nagle znaleźli się w jej pokoju. Przez myśl przeszło mu tylko tyle, że nie ma pojęcia jak wróci do siebie skoro korytarze są tak pilnowane. Jednak gdy ona uważnie patrzyła na drzwi on zaczął się uważnie przyglądać jej

Ace pisze...

Patrzył na nią uważnie, uśmiechnął się, a oczęta mu się zaświeciły.
- Awww! Nawet nie wiesz, jaka potrafisz być urocza, kiedy czegoś chcesz! - pokiwał lekko głową, a potem dźgnął ją palcem między żebra. - Dobra, dobra, gdzie chcesz łazić o tej gadzinie, co? Na randkę nie, bo byś nie brała przyzwoitki, więc? Chcesz okraść bank? Albo sex shop?

Unknown pisze...

[ Czy ja ostrzegałam o długości moich odpowiedzi? Nie? To ostrzegam teraz.
Ponad strona w wordzie.]
"Jest bezpieczny." A i owszem- to stare zamczysko może i było bezpieczne, ale na pewno nie pasowało Dante tak, jak te kilkadziesiąt miast, które zwiedził w ciągu tych trzech lat. Pisał się na spokój, jakąś tam pseudo wspólnotę, nie wiadomo co jeszcze, ale nie na trenowanie swoich mocy. Co, jak co, ale to był temat tabu. Nie chciał ich ćwiczyć- chciał żeby się wyciszyły i, najlepiej by było, zniknęły. No, może nie tak do końca- nie miał nic przeciw używaniu ich raz na jakiś czas... Ale nauki jak być lepszym dziwadłem? To nie dla niego.

Na zajęciach bywał po to, by poznać zdolności innych, rozeznać się w ewentualnych osobnikach, których powinien unikać. Ale nie. Ten przeklęty wykładowca wymyślił sobie, że lepiej będzie, jeżeli dopasują do siebie kogoś kompatybilnego, o podobnych zdolnościach. Że będzie im wtedy łatwiej opanować "Strumień", jak to nazywał przepływ całej tej psycho-rzeczy, która sprawia, że są inni niż normalni ludzie.

W ciągu minuty został przesadzony z ostatniej ławki w klasie, do pierwszej pod oknem tak, by on mógł chłonąć energię z roślin doniczkowych, zaś Isobell miała szukać zmian w jego emocjach, nie zakłócając sobie przepływu pozostałymi uczniami. I właśnie to w tym wszystkim było najgorsze. Nikt nie musiał wiedzieć, co się dzieje w jego głowie. Bo to, że Bell wyciągnęłaby z niego nie tylko jego obecne emocje, ale i te głębsze było pewne. W końcu on sam to potrafił. Wystarczyłoby tylko, że musnęłaby jego ramię- nawet niechcący. Dlatego, kiedy tylko widział jakikolwiek ruch z jej strony, coś wybuchało- doniczka, kubek nauczyciela, czy cokolwiek innego. Wyssanie energii z czegokolwiek i przesłanie jak najszybciej w inny obiekt zawsze powodowało to samo- porażenie, wybuch. Czasem nawet pożar.

A później zaczynali się kłócić. On wrzeszczał, że go rozprasza, ona- iż nie współpracuje. Suma summarum nauczyciel w końcu musiał mieć tego dość. No i skończyło się kozą.

- Twoje problemy mnie nie interesują.- Mruknął w końcu, jednocześnie powoli wyciągają delikatną nić energii prosto z gniazdka, przy którym siedział. Kto wie jak może zakończyć się kłótna bez nauczyciela? Dante już dawno się nauczył, że takim jak on sam nie wolno ufać. - Tak samo jak fakt zabierania twojego cennego czasu. Niestety, choć działamy na siebie jak czerwone płachty na byka, musimy ze sobą współpracować, a uwierz mi, ja nie dam sobie gmerać w emocjach. Powinnaś wiedzieć, co się dzieje, gdy dwie osoby o niemal identycznych zdolnościach starają robić coś razem. Wszyscy inni w klasie mają podobne moce. Nasza dwójka nie. Część moich zdolności jest dokładnie taka sama jak twoje. To jak połączenie dwóch telefonów tej samej marki- przepływ danych jest zbyt swobodny i ten przeklęty nauczyciel doskonale o tym wie!.

Dante wściekły na siebie, że za dużo powiedział, wstał ze swojego miejsca i otworzył pierwsze lepsze okno, by po chwili usiąść na nim i zapalić papierosa. Co, jak co, ale nie miał ochoty na zadymienie sali- jeszcze tu jakieś czujniki dymu zamontowali, czy jakie inne cuda...

Porcelanowy Chochlik pisze...

Nienaturalne. Chore. Popieprzone. Właśnie takie było życie Ali (przynajmniej we własnej, skromnej opinii), która chwiejnym krokiem maszerowała opustoszałymi, ciemnymi korytarzami zamczyska. Czasami mijając jakieś wrzeszczące grupki nastolatków, którzy wracali z wieczornych zajęć lub pojedyncze jednostki, snujące się bezcelowo po marmurowej, lekko popękanej posadzce. A spojrzenie naszej dziewczyny było mętne, nieprzytomne; zaś białe włosy rozczochrane i skołtunione. Tworzące na czubku głowy coś na wzór prowizorycznego, niesfornego koczka, który kołysał się przy każdym - nawet najlżejszym - ruchu głowy.
Jednak powróćmy do Ali, która garbiąc się i mamrocząc coś niezrozumiale pod nosem dotarła na szkolny dziedziniec, a chuderlawe, trochę koślawe nogi niosły ją przed siebie w bliżej nieokreślonym kierunku. Do kont zmierzasz? Czyżby na spotkanie ze Śmiercią? Alicia potrząsnęła gwałtownie głowę i wzdrygnęła się na "dźwięk" własnych myśli, które nie należały do zbyt optymistycznych. Jednak czego można wymagać od takiej osóbki jak Weber.
- Co do... - ochrypłe marudzenie zostało skwitowane żałosnym kichnięciem oraz nieeleganckim wytarciem nosa rękawem grubaśnego, obszernego swetra. A przecież na dworze panował upał, prawda? Jednocześnie Ala utkwiła spojrzenie w smukłej, ciemnej postaci, która widniała tuż przy wysokim ogrodzeniu, jak gdyby kalkulując swoje szansę na przekroczenie muru. - ...nie wierzę. - wydukała dziewczyna, zaciskając drżące dłonie w pięści. Czyżby była jedynym świadkiem nieplanowanej ucieczki ze szkoły, która w 99% mogła zakończyć się fiaskiem? Gdyby tylko Weber miała papierosy z pewność zdołałaby wypalić około dwóch w ciągu paru minut. Nerwowo. Szybko. Wdychając z rozkoszą gęsty, siwy dym.

Alicia

Sasha pisze...

- W sumie to musi być tak fajnie w mafii. Don Corleone i w ogóle- zaśmiałem się, wracając z przepustkami- Ma się to gadane- uśmiechnąłem się do niej, podając dziewczynie kartkę- W sekretariacie ta młoda chyba na mnie leci- powiedziałem- Co rusz to mi daje przepustki na kilka godzin na miasto. Nieźle, nie?- zapytałem, ciesząc się z otrzymanych papierków- No to nie ma na co czekać- stwierdziłem- Idziemy podbijać miasto naszą zajebistością. Inni będą mogli tylko sie poopalać w jej cieniu.

Janith pisze...

Dziewczyna wzruszyła ramionami. Mogły udać się dokądkolwiek, teraz miasto stało przed nimi otworem.
-No cóż, niejedn mamy tu nocny klub -powiedziała pogodnym tonem, kierując się ku różnobarwnym, jaskrawym światłom neonów i gwarowi głosów. W miarę, jak zagłębiały sie w kolejne ulice, wokół nich pojawiało się coraz więcej osób, w większości młodych, od kilkunastu, do dwudziestu paru lat. Jakiś podpity młodzieniec próbował je zaczepić, wybełkotał coś niewyraźnie, ale cofnął się gwałtownie spoglądając w twarz Janith. Ta syknęła, chcąc wzmocnić efekt, chociaż nie było to konieczne.
-Witamy wśród ludzi -mruknęła, przewracając oczami. Teraz, w panującym mroku, jej źrenice rozszerzyły się, nie przypominały już tak bardzo pionowych kresek.
-I dokąd teraz? -spytała z rozbawieniem -Najpierw na drinka, czy lepiej będzie zabawić się na trzeźwo?
Na razie nie miała powodów do obaw, nie sądziła, aby cokolwiek im groziło.

Makita pisze...

- jestem Bogiem. Uswiadom to sobie- powiedzialem gdzieś kiedyś zaslyszany dawno temu kawałek tekstu- tylko jest jeden warunek. nie uaktywniamy swoich mocy. choćbym nie wiem się działo. choćby nam niebo na głowę runęły a grunt pod stopami zawalił się to nie możemy skorzystać z mocy- spojrzałem na nią bardzo uważnie i obserwowałem jej reakcje na moje słowa- w innym wypadku będziemy mieli spore kłopoty.

Wakako pisze...

[ No ja również ją uwielbiam ;3 A co do wątku... może nasze postacie poznają się w damskiej toalecie? xD Dwie przed lustrem może zaczną ze sobą rozmawiać czy coś tam. Nie mam pojęcia xD ]

Lalima.

Wakako pisze...

Musiałam pójść do toalety, ponieważ lekcje były potwornie nudne. Dlatego też powiedziałam nauczycielowi, że dostałam miesiączki. Dał się od razu złapać. Mimo wszystko nie spodziewałam się blondynki, która przejechała czerwoną szminką po policzku.Wystraszyła się na mój widok, a ja nie potrafiłam zapanować nad cichym śmiechem.
- Spokojnie, chyba nie wyglądam aż tak źle - spojrzałam w lustro, by ewentualnie coś poprawić. Blondynka zmazywała czerwoną linię na twarzy, a ja próbowałam powstrzymywać śmiech.

Lalima

Janith pisze...

Janith uśmiechnęła się szeroko. Naprawdę, niewiele zmieniło się od czasu, kiedy bywała w takich miejscach mniej legalnie. Odrzuciła włosy w tył, jej twarz na ułamek sekundy zrobiła się błękitna, kiedy przesunęło się po niej światło stroboskopu. Zsunęła z ramion bluzę, pozostając w samej obcisłej podkoszulce, bluzę zawiązała w pasie. Nie ukryło to do końca ogona, który był znacznie dłuższy, ale Janith niewiele to przeszkadzało. Pewnym krokiem podeszła do baru, oparła łokieć o blat.
-Czym możemy służyć? -młody człowiek za barem wyrecytował swoją zwyczajną formułkę.
Janith zamówiła drinka składającego się głównie z soku, nie chciała przeholować na samym początku. Noc była jeszcze młoda, miały dużo czasu.
Jakiś lekko wstawiony młodzieniec oparty o kawałek blatu obok uśmiechnął sie do Janith, ta odpowiedziała mu tym samym. Chłopak szybko zamrugał, zapewne zastanawiając się, czy już zaczął majaczyć, czy z twarzą dziewczyny naprawdę jest coś nie w porządku.
-A pani czego sobie życzy? -zwrócił sie młody barman do Isobell.

Unknown pisze...

[Dzisiaj jest krócej bo nie mam weny…]

Przez chwilę Dante zwyczajnie przyglądał się poczynaniom dziewczyny, by stwierdzić, że nie było sensu ustawiać kamery czy inne takie w klasie. Wystarczył im jeden telepata i sprawa załatwiona. Chociaż w miarę radził sobie z postawieniem muru we własnym umyśle, doskonale zdawał sobie sprawę, że teraz jest to bezsensowne. Na nią to nie działa, a jego osłabia.

Papieros miarowo wędrował do jego ust, kiedy zastanawiał się nad ich sytuacją. Nie było szans żeby oszukać wykładowcę, a i za wielkiego sensu również. Powinni sobie pomóc w kontrolowaniu swoich zdolności, a nie marnować czas. Nauczyciele zapewne stwierdzili, że skoro on sam nie potrafi wydobyć swoich wspomnień, to oni mu w tym pomogą. Hipnozy i sesje z telepatą nie pomagały, więc sięgnęli po inny sposób. A że bez jego zgody to już inna sprawa.

I nagle przyszedł mu do głowy pomysł. Może nie do końca normalny, pod tym względem, że w końcu mogą się jakoś wydać, ale zawsze można próbować. A skoro nauczyciele chcą grać w tę grę to i on może. Isobell nie musi o niczym wiedzieć.

- Jest jeden sposób. – zaczął, odwracając się do niej plecami – Udawanie. Ja mam wysysać energię z czegoś tam, kiedy ty kontrolujesz przepływ moich emocji. Kiedy jestem przeładowany robię się wściekły, a fakt, że siedzisz mi w głowie w niczym nie pomaga. Wiec zrobimy tak- ja będę wysysał dalej, ale zamiast gromadzić tego w sobie, część przekaże po sali reszcie. Co będą robić z takim dodatkiem to mnie nie interesuje, ale idźmy dalej. Powinnaś wiedzieć, co wtedy czuje, więc ci to zwyczajnie powiem. Wystarczy chwila, gdy muskasz moje emocje i staje się wściekłym, więc starej się tego unikać. Wchodzisz w to?

pan pisze...

[Każdego rodzaju wątki lubię, tyle, że musiałabyś mi podrzucić jakiś pomysł, bo zdecydowanie wolę zaczynać, aniżeli dawać pomysły. :>]
Neal

Unknown pisze...

Dante pokręcił głową. Nie, to nie było takie proste. Owszem mogli udawać, że robią to, co im kazano, jednocześnie zajmując się czymś zgoła innym, ale nie był w stanie opanować własnych emocji. Kiedy używał swoich zdolności jego umysł był otwarty. Prawdę mówiąc emocje z niego niemal wyciekały, a fakt, że będzie rezonować energią po sali wcale tego wszystkiego nie poprawiał.

- To nie takie proste... Jestem w stanie zamknąć się na świat, kiedy nie używam swojej mocy, ale podczas czegoś takiego... Jestem jak otwarta książka. Wszystko będzie się ze mnie wylewać razem z energią i nawet jeżeli ominę cię przy podziale to i tak będziesz w stanie wychwycić moje uczucia. - westchnął, wyrzucając niedopałek i odsuwając się od okna. - Będziesz musiała sama mnie zablokować.

Dante nie chodziło o jakieś przywództwo czy inne takie. Owszem, wiedział, że dziewczynie chodziło o to samo, a jednak ich pomysły różniły się pewnie szczegółami. Bo udawanie udawaniem, ale efekty pracy musiały jakieś być. W ten sposób i on będzie ćwiczył swoje zdolności i ona. Miał tylko nadzieję, że dziewczyna potrafi blokować niechciane przesyły, bo inaczej tą będą w kropce i nie pozostanie im nic innego jak rzeczywiście dojść do prawdziwego porozumienia.

A to raczej w grę nie wchodziło.

- Jeżeli chodzi o mnie... Wysysanie energii z roślin nie wywołuje jakiś szczególnych uczuć. Roślina nie czuje, więc i ja nie wyczuwam jej paniki, strachu, przerażenie... Bezwolnie oddaje mi wszystko co ma i umiera w przeciągu nawet kilku sekund. Dlatego wcale nie ciągnę energii z roślin na parapecie, bo wszystkie już dawno by pomarły. Staram się zebrać moc prosto z ciepła promieni słonecznych, co idzie mi wolno, więc mogłabyś wyczuć moja irytację. Kiedy przekazuje energię pojawia sie obawa. Że przesadzę, że kogoś porażę, że ktoś ma a słabe serce i doprowadzę go do zawału. Muszę trafić w każdy rdzeń neuronu, powoli i bez stresu, więc staram się wyciszyć.Jeżeli byłabyś w tym momencie w mojej głowie czułabyś wściekłość właśnie na ciebie, że przez twoją osobę mogę zabić kogoś innego. więc już wiesz dlaczego od mojej głowy trzeba trzymać się z daleka. Jeżeli już nie dasz rady mnie zatrzymać to staraj się unikać tego wszystkiego. Raz złapana w sieć możesz się nie wydostać. A uwierz mi, nie chciałabyś wiedzieć co się dzieje w mojej głowie.

Janith pisze...

-Nie straszę -odparła Janith pogodnie -A jak się boją, to już ich problem.
Również skończyła swojego drinka i ruszyła w stronę parkietu. Sama nie otrzymała żadnej zdolności pozwalającej na odczytywanie pragnień innych osób, ale mogła podejrzewać, że zarówno ona jak i jej towarzyszka budzą pożadanie męskiej części gości klubu. W miarę, jak coraz bardziej wtapiały się w tańczącą grupę, młodzieńcy pozwalali sobie na coraz większą śmiałość, stopniowo zmniejszając dystans. Alkohol też robił swoje, to, co wcześniej mogło kogoś zaniepokoić, teraz traciło znaczenie.
W pewnym momencie Janith zdała sobie sprawę, że któryś z gości lokalu tańczy niemal ocierając się o nią, zniesmaczona oddaliła się, zwracając na siebie uwagę innego. Ten pierwszy wyraźnie się skrzywił, Janith uśmiechnęła się w duchu. To wszystko było jej tak doskonale znane, potrafiła wczuć się w atmosferę.
Kilka dłoni sięgnęło w jej stronę, inne wyciągnęły się ku Isobell. Zdecydowanie urody im nie brakowało, co niektórzy wyraźnie liczyli na bliższe poznanie.
Żebyś się czasem nie rozczarował, pomyślała z mimowolnym rozbawieniem, czując jak ktoś klepnął ją w pośladki. Nie próbowała uderzyć winowajcy w twarz, nie liczyła na to, że zidentyfikuje go w tłoku.

Wakako pisze...

Widząc jak dziewczyna się męczy z zmazaniem kreski, otworzyła torebkę i zaczęła w niej szperać.
- Ja szpiegiem? Proszę Cię - przewróciła oczami - Jestem tu nowa. Lalima Martinez - uśmiechnęła się szeroko - poza tym lekcje są długie i nudne, więc postanowiłam się wymknąć - wytłumaczyła wesoło. Kiedy znalazła mleczko do demakijażu, rzuciła nim w stronę blondynki - A ty/ - spytała po tym, jak złapała pojemniczek.

Lalima.

Wakako pisze...

Czuła, że się dogadają. A kiedy rozpoznała w niej pokrewną duszę, jeśli chodzi o angażowanie się w życie lekcyjne, szeroko się uśmiechnęła.
- Miło mi poznać. W poprzedniej szkole rzadko kiedy bywałam na zajęciach - przypomniała sobie sytuacje kiedy uciekała przed woźnym. Musiała skoczyć przez mur, by w końcu dał jej spokój - jest tu coś ciekawszego do roboty, niż chowanie się w toalecie? - zapytała z iskierką w oku.

Lalima.

Unknown pisze...

No i wszystko runęło niczym talia kart. To było zbyt łatwe, żeby miało im się udać, więc, jak to w życiu bywa, plan poszedł się pieprzyć nawet zanim spróbowali go zrealizować. I tak mieli dużo szczęścia, że oboje żyją zamkniecie od ponad pół godziny w jednym miejscu. Sami, bez nadzoru.

Dante miał szczerą nadzieję, że uda im się wymyślić jeszcze jakąś inną wersję ich niecnego planu- taka, która ma jakiekolwiek szanse. Nadzieja- wiadomo, jest matką głupich, ale jak każda matka, swoje dzieci kocha. No, chyba, że ma depresje poporodową.

- Słuchaj. Musimy coś wymyślić. Przecież nie będziemy siedzieć na zajęciach ładnie się uśmiechając i udając, że robimy cokolwiek. To się nie uda. Ty nie możesz kontrolować swoich umiejętności, ja swoich.

Istniała jeszcze opcja, że porozmawiają z nauczycielem i wytłumaczą mu, iż nie są w stanie ze sobą współpracować, bo napędzają swoje zdolności do takiego stopnia, że komuś może stać się krzywda.

No i nauczyciel domyśliłby się, że Dante przejrzał ich wspaniały plan by niesubtelnie dostać się do jego głowy. Czego doświadczyć tam mogłaby Bell nie miał pojęcia, wiec nie chciał jej w to mieszać.

- Nasz wykładowca doskonale wie, że nasze moce ze sobą rezonują. Różnimy się tylko tym, że ja muszę kogoś dotknąć by go wyczuć, choć i są do tego wyjątki. Tobie wystarczy połączenie umysłu. Źle na siebie działamy i oni to wiedzą. I…- postanowił postawić wszystko na jedną kartę – myślę, że wiem, o co im chodzi. O moją nieistniejącą pamięć.

Janith pisze...

Ktoś zatoczył się i wpadł na nie, w zamglonych przez alkohol oczach błysnęło lubieżne i zwierzęce pożądanie. Inna ręka, wyraźnie drżąca, sięgnęła ku piersiom Isobell, ale szybko została odepchnięta niecierpliwym ruchem przez kogoś innego.
-Masz rację, oni w większości już dawno stracili nad sobą panowanie.
Janith przeprosiła kogoś, kto stał im na drodze, a widząc, że raczej jej nie usłyszał, westchnęła i zaczęła przepychać się pomiędzy tańczącymi.
-Ach jakbym cię... - ktoś wyszeptał jej seksualną propozycję wprost do ucha, wyrzucając ją wraz z nieświeżym oddechem. Ten był wyraźnie starszy od reszty tłumu, wyglądał na stałego bywalca podobnych nocnych imprez.
Gdzieś w kącie brzęknęło tłuczone szkło.
-Zachowują się gorzej niż zwierzęta -mruknęła Janith z odrazą. Kolejne nieprzyzwoite propozycje pod adresem jej i Isobell zignorowała, wesołego osobnika, który zastawił im drogę, odsunęła stanowczym ruchem w bok. Dobrze zbudowany młodzieniec zdumiony wymruczał jakieś przekleństwo.

Sasha pisze...

- No, ale załatwiłem to co trzeba- uśmiechnąłem się szeroko w jej kierunku- A to już jest coś- powiedziałem- Dobra. Idziemy już. Przepustki nie mają bezterminowej ważności- stwierdziłem, po czym poszliśmy pod bramę. Pokazaliśmy przepustki i dawaj na miasto.

Wakako pisze...

- Już Cię lubię - rzekła ruszając przy tym zabawnie brwiami. Jednak nikt się nie spodziewał nauczycielki, której wcisnęła kit z okresem. Chciała zawładnąć nad jego umysłem, lecz nie wiedziała czy jej się uda, lub jak sie to dla niej skończy - i co teraz? - szepnęła cicho mając uśmiech na twarzy.

Lalima.

Wakako pisze...

Zastanawiała się nad jakimś ciekawym miejscem.
- Dawno nie byłam w centrum handlowym - stwierdziła smutno. Poszukała szczotki w torebce i po chwili rozczesywała swoje włosy.

Lalima.

Wakako pisze...

Skrzywiła się trochę. Coraz mniej lubiła tą szkołę i miała ochotę stąd uciec.
- Czy ja jestem w więzieniu? - zapytała z sarkazmem - jakaś propozycja?

lalima.

Wakako pisze...

Wątpiła, że się przyzwyczai, lecz nie miała innego wyjścia. Szły równym krokiem.
- Jakie masz... zdolności? - spytała ciekawa. Interesowały ją inne osoby, lubiła odkrywać ich tajemnice. Nawet częściowo.

Lalima

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

[Wątek zawsze miło, tylko pytanie kto zaczyna ;)]

Wakako pisze...

Już nie mogłam doczekać się wyjścia.
- Jestem telepatką. Czytam w myślach ludzi jak i zwierząt. Do tego potrafię zapanować nad czyimś umysłem i zmusić do byle czego, oraz przenosić przedmioty - uśmiechnęłam się niewinnie. Nie lubiłam efektów ubocznych. Zresztą jak każdy normalny człowiek.

Lalima.

Wakako pisze...

Posłałam jej identyczny uśmiech.
- Wtedy brama nawet w dzień stałaby dla nas otworem - zażartowała. A więc znalazła osobę, z którą miała wiele wspólnego. To było ciekawe doświadczenie, zwłaszcza że czuła jak cudownie będą wpakowywać się w kłopoty. Nie mogła się doczekać.

Lalima.

Wakako pisze...

- Niech już nas się boją - palnęła.
Była ciekawa, dokąd kieruje ją dziewczyna. Kiedy dotarły do celu ukazał jej się las, a za nim miasteczko. Żałowała, że nie potrafi się teleportować. To by było piękne.
- Chcesz mnie bardziej zdołować? - spytała z tajemniczą nutką w głosie, oraz szerokim uśmiechem na twarzy.

Lalima.

Wakako pisze...

Zaraz spoważniała. Nieraz marzyła by być dziewczyną, która nie ma specjalnych ' super mocy '. Postrzegana była jako bestia, potwór czy nawet morderca lub bandzior.
- Sama nie wiem. Chciałabym być nastolatką, która myśli tylko o zakupach czy chłopakach - westchnęła - ale może jednak jest w tym coś dobrego? - okłamywała samą siebie.

Makita pisze...

- Kochasz mnie i kiedyś weźmiesz ze mną ślub i będziemy mieli gromadę człeko-mutantycznych dzieci- powiedziałem żartobliwym tonem głosu, po czym uśmiechnąłem się szeroko. Po chwili jednak nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem- No już nie patrz się tak dziwnie na mnie- stwierdziłem- Idziemy do miasta. A na co to ja sam jeszcze dobrze nie wiem. Zobaczymy co będzie- nie ma to jak robić coś na spontana. Wtedy były najlepsze przygody, o których nawet nikt z nas nigdy nie śnił.

Unknown pisze...

Dante westchnął i rozsiadł się na jednym z parapetów, gapiąc się prosto w szklaną taflę okna. Nie było łatwe wytłumaczyć komuś obcemu całą tą sytuacje z jego pamięcią. Fakt, że stworzył siebie zupełnie od nowa był dość dziwny, ale co miał robić? Chodzić i pytać- przepraszam, nie znasz mnie może?

- Gdybyś trzy lata temu szukała kogoś, kto nazywa się Dante Gemini, nie znalazłabyś. Taka osoba nie istniała. Obudziłem się szóstego czerwca trzy lata temu na drodze stanowej 66, nie wiedząc ani kim jestem, ani co tam robię. Co się działo ze mną wcześniej, gdzie się urodziłem, jak nazywałem...Nic. wielka, czarna dziura.
- Kiedy trafiłem tutaj od razu chcieli zająć się moją pamięcią, ale nic nie pomagało. Ani hipnozy, ani telepata. Są za bardzo ukryte, wręcz zamknięte. Potrzebna jest im osoba posiadająca zdolności empatyczne na tyle silne by się przebić przez bariery. I na tyle bezwzględne, że nie patrzyłyby czy mnie to boli, czy nie. Fakt, iż podczas wszystkich tych sesji moje moce uciekają spod kontroli jest tylko niewielkim skutkiem ubocznym bo w końcu gdy uda się przywrócić mi pamięć będą wiedzieli gdzie byłem trzymany, kto na mnie przeprowadzał eksperymenty. Ich baza się powiększy i to jest ważne.

Dante pokręcił głową sięgając po kolejnego papierosa i od razu go odpalając. Wystarczyło, że za sobą nie przepadali, a teraz praktycznie opowiedział jej historię swojego życia. Czym ten dzień ich jeszcze zaskoczy?

- Owszem, są tu też tacy, którzy stanowczo powiedzieli 'nie', wszelakim takim zagrywką i protestują przed wydobyciem moich wspomnień. Nie wiadomo co się tam kryje i w sumie to po co to wyciągać? Świadomie nie robię nikomu krzywdy, wiec...No, ale ten nauczyciel widać naprawdę chce sie dowiedzieć kim byłem dawniej i co robiłem.

Janith pisze...

-Tak, wiejemy stąd i ani słowa nikomu w zamku!- zawołała Janith, wyślizgując się przez otwarte drzwi i przyspieszając kroku. Chciała jak najszybciej zniknąć z oczu byalcom klubu. Nie sądziła, że zostaną zapamiętane, ale nie miała ochoty zostać wykorzystana w najbardziej upokarzający dla kobiety sposób.
Czuła się w jakiś sposób odpowiedzialna za Isobell, chociaż tamta nie była przecież dzieckiem. Dzieliło je to, że Janith ukończyła edukację, Isobell nadal podlegała kontroli personelu szkoły.
-Co, zmęczona? -zagadnęła z rozbawieniem -Nie takie rzeczy jeszcze się zdarzały, kiedy wiałam z pokoju.
Uśmiechnęła się do wspomnień.

raven pisze...

– Trzydzieści sześć lat to dla mnie kryzys wieku średniego. Uważaj, bo zaraz zacznę narzekać na swoje życie i przy okazji twierdzić, że dwadzieścia lat temu świat był całkiem inny. Chyba zaraz spiszę testament – westchnął z rozbawieniem.
Sam właściwie nie wiedział, dlaczego daje lekcje z kontrolowania swojej umiejętności. Sam przecież nie potrafił zmierzyć się z analogicznym wyzwaniem od momentu, kiedy został przywleczony do zamku. Wróć! Z łatwością opanowałby ową umiejętność, jednak nie miał najmniejszego zamiaru się przemęczać. Jego mózg i tak już wystarczająco ciężko pracuje, aby przypadkiem nie spowodować katastrofy – pożaru czy masowego zatrucia pokarmowego. Przez to niewyspanie oraz wieczną koncentrację niemal każdego dnia zalicza kontuzję. To zdecydowanie nie jest fajne.
- To zależy, o której będziesz w stanie zasnąć i dobrze się spisać podczas ćwiczeń – wyszczerzył się w szerokim uśmiechu, co chwilę podrzucając babeczkę, którą ze sobą przywlókł. – Ja jestem gotowy o każdej porze. Nigdy naprawdę nie śpię.

//Buzz

Janith pisze...

Janith potrząsnęła głową i uśmiechnęła się niewesoło.
-Chodzi właśnie o to, że my nic nie zrobiłyśmy -wyjaśniła. Obejrzała się za siebie. Nie wyglądało na to, żeby ktokolwiek z przechodniów zwrócił na nich uwagę.
-Widziałaś może inne dziewczyny... Widać, że dla nich to norma, bywają w takich miejscach każdej nocy. Założe się, że każdą z nich te nieprzyjemne typki miały po kilka razy.
Skrzywiła się. Myśl nie była przyjemna, dla Janith nawet trochę odrażająca.
-Widzieli w nas świeżą krew -podjęła z niechęcią -To pobudziło ich fantazję. Nowe, niedoświadczone...
Urwała. Co do życia intymnego Isobell nie miała pewności i nie chciała pytać. To były prywatne sprawy tamtej.
Znów znalazły się na najbardziej zaniedbanym odcinku drogi, na trawnik odchodziła w bok ścieżka. Dalej był mur, a na tle nieba zamajaczył kontur zamku.

Wakako pisze...

Odwróciła wzrok.Miała racje, te wszystkie myśli obcych jej ludzi były męczarnią. A żeby zrobić coś naprawdę większego, musiała pogodzić się z efektami ubocznymi.
- Najwidoczniej tak musiała być. Wiesz, ja nawet nie wiem kiedy to wszystko się stało - westchnęła, próbując znowu coś sobie przypomnieć. Pustka.

Lalima.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

[Może być pogadanka psychologa z nową uczennicą, u mnie w gabinecie albo twój pokój. Poznanie mocy jak się czuje w szkole etc.]

Makita pisze...

[Nie używam gg, bo mi kompa zamula, ale mam konto na fejsie :)]

- No nie wiem, czy to nie przerosłoby mnie- zaśmiałem się cicho pod nosem- Tyle obowiązków na raz, to trochę za dużo, nie sądzisz?- zapytałem, a kiedy ta pocałowała mnie w policzek, poczułem jak na mojej twarzy pojawiają się małe rumieńce. Spuściłem wzrok w dół.

Wyatt pisze...

Speszył się nieco gdy zaczęła się na niego gapić i szybo się od niej odsunął. - Nie nic... - powiedział szeptem, tak jakby bał się, że ktoś go jeszcze usłyszy. - To oddaj mi koszulkę i pójdę już. - dodał tym samym tonem i wyciągnął rękę przed siebie.

Wiedźma pisze...

[Z chęcią :D No więc, mój pomysł bazuje na powiedzmy badaniach związanych z mocą. Wzięlibyśmy jakąś osobę trzecią i Felix zsyłałby wizję, a Isobell wyczuwałaby, albo i nie dane uczucie np. wizja topienia się i odczucia z nim związane. Co ty na to?]

Makita pisze...

[https://www.facebook.com/Jovizma]

- No wiesz... praca, obowiązki domowej gosposi i zajmowanie się dziećmi. To nie jest znowu zaraz takie 'hop siup tra la la'- powiedziałem poważnym tonem głosu. Nadal niosłem ją na plecach- Nie jesteś ciężka, wiesz?

Makita pisze...

- Przed północą wrócimy. To jest pewne. Mamy tylko przepustki na kilka godzin. No, ale zawsze to już jest coś- uśmiechnałem się w jej kierunku. Lubiłem z nią spędzać czas. Może dlatego, że potrafiłem się z nią w jakiś sposób dogadać. A to był już wielki plus.
- To co w takim razie sobie chcesz zamówić?- zapytałem się jej kiedy weszliśmy do owego baru i zajęliśmy wolny, stojący w kącie pomieszczenia stolik- Ja to sobie wezmę piwo- zaśmiałem się cicho.

Wakako pisze...

Odwróciła wzrok.
- Sądzę, że zostaniemy tacy na zawsze - przyznała ze smutkiem głosem. Na początku szukała rozwiązania w książkach lub internecie, jednak nic jej nie pomogło. Zastanawiała się czy są plusy jej inności. Jednak szerzej patrząc, ich nie było.


Lalima

Janith pisze...

Janith kiwała głową ze zrozumieniem. Co do facetów, w dużej części się z nią zgadzała, nieraz spotykała podobnych osobników, którym w głowie bylo tylko zaspokojenie własnej chuci. Zupełnie jakby ktoś wyciął im większość mózgu, pozostawiając tylko te najbardziej prymitywne, zwierzęce części.
-Żyć jak oni... Nie wiem, jak by to było.
Właściwie niewiele się nad tym zastanawiała, zawsze myślała o sobie jako o tej pół-kocicy, którą była. Nie przeszkadzało jej to, wydawało się naturalne.
-Uważasz, że jesteś tu zamknięta wbrew własnej woli? -zdziwiły ją słowa Isobell -Dla ciebie Recifle-College to więzienie? I co masz na myśli mówiąc o wyostrzaniu zmysłów? Czy jesteś...
Jak mogła to w miarę elegancko określić?
-... owocem eksperymentu?
Wśród mieszkańców zamku na pierwszy rzut oka trudno było rozróżnić tych, którzy urodzili się wyjątkowi i tych, którzy mieli pecha stać się czyimś królikiem doświadczalnym.

pan pisze...

[Kurczę w sumie nie wiem jak zacząć wątek z żadnym z tych pomysłów, więc pomyślę nad własną koncepcją i dam znać. Ostatnio mam straszne zamieszanie, przepraszam... :(]
Neal

Makita pisze...

- Ale... Ale ja nie umiem wcale tańczyć- jęknąłem cicho. Nie byłem mistrzem w tańcu. Po za tym nie przepadałem za tego typu muzyką. Jednak dałem namówić się na ten taniec. Jeden, jedyny raz.

Makita pisze...

W pewnym momencie już sam dałem porwać się w tańcu. Nie było wcale tak strasznie. Kiedy piosenki się skończyły poszliśmy do baru i zamówiliśmy jeszcze po piwie. W tym momencie za oknem zauważyłem dwóch podejrzanych ludzi.
- Isobell, zbieramy się- powiedziałem. Zapłaciłem za piwo, ale nie wziąłem go. Teraz miałem inne problemy na głowie.

Makita pisze...

- To oni- powiedział jeden z nich. A toż dranie! Otoczyli nas ze wszystkich stron. Prawie ze wszystkich. Chwyciłem lekko Isobell za dłoń i ścisnąłem ją. Na budynku była drabinka, a dookoła pełno pustych skrzynek. Kopnąłem w jeden rząd, a ten zawalił się na tych co stali przed nami. Kopnąłem też i w drugi, na tych z tyłu.
- Wiejemy do góry- wpuściłem ją pierwszy na drabinkę. Mieliśmy kilkanaście, jak nie kilka sekund na ucieczkę.

Wakako pisze...

Uśmiechnęła się ciepło.
- Proponujesz coś? - zaczęła opalać swoją buźkę, rozmyślając nad przyszłością - jest tu jakaś plaża, lub coś podobnego do niej?

Lalima.

Makita pisze...

Już myślałem że chociaż na chwile nam się udało. Ale nie. Jak Zwykle ktoś musiał nam pokrzyzowac plany. Teraz to i ja sam byłem wystraszony. Nadzieją było to że stanie się coś dzięki czemu będziemy mogli uciec.
- spokojnie - szepnalem do dziewczyny- wyjdziemy z tego cało- oh. Jak ja bardzo chciałem w to uwierzyć.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

Po raz kolejny podesłano mu uczennice, która według notki sprawia problemy. Pomyślał przeglądając papier. Popatrzył na Isobell jakby ją oceniając po czym stwierdził.
- Usiądź na trochę. - Rzucił wskazując na fotel naprzeciw.
- Myślę, że pogadanie ze mną może zmienić podejście niektórych nauczycieli do tego jak jest rzeczywiście. Szczerze to chętnie bym się dowiedział jak ty widzisz tą sytuacje. - Powiedział opierając się na swoim siedzeniu.

Amber pisze...

[ Witam i przepraszam za długie odpisywanie. Hm, zgadzam się. Nawet jestem skłonna dzielić pokój Declana i zwolnić jego stosy rupieci z drugiego łóżka. Biedulek nie ma z kim rozmawiać, a to dla gaduły najgorszy koszmar. Więc tak widząc, że Isobell poszukuje pokoju, pomyślałam o tym. Może być to dobre zaczepienie na wątek.]

Declan Ward

Makita pisze...

Czułam jak we mnie wzbiera się złość. Probowalem się szarpać i przez pewien czas sprawialem im kłopoty. Nie mogłem poddać się tak po prostu bez walki.
- przepraszam Bell... Nie powinienem był brać tych przepustek- powiedzialem po rosyjsku aby oni nie zrozumieli.
- no to ciekawe jakie to macie dary- powiedział ich przywodca.

Makita pisze...

Czułam jak we mnie wzbiera się złość. Probowalem się szarpać i przez pewien czas sprawialem im kłopoty. Nie mogłem poddać się tak po prostu bez walki.
- przepraszam Bell... Nie powinienem był brać tych przepustek- powiedzialem po rosyjsku aby oni nie zrozumieli.
- no to ciekawe jakie to macie dary- powiedział ich przywodca.

Makita pisze...

Kiedy ten zbliżył się do dziewczyny stało się najgorsze wyjście z całej sytuacji. Dostałem napadu szalenczej furii. Zacząłem rzucać się i wystrzeliwywac hektolitrami farby które demolowaly wszystko. Jedna ze strug farby wybiła szybę. Samochód zaczął niebezpiecznie kiwa się na boki a ktokolwiek się zbliżał obrywal niemilosiernie.

Makita pisze...

Nie wiem co się działo. Nie miałem kontroli nad sobą. Słyszałem czyjeś krzyki. Ktoś wzywał posiłki bo nie mogą sobie ze mną poradzić. A ja dalej demolowalem wszystko co stało mi na drodze. Dopiero kiedy samochód zaliczył rów i wywrócił się chwilowo się uspokoilem. Podszedłem do bell.
- ochronie cię. Obiecuje- powiedzialem.

francuski piesek pisze...

[Pewnie, że chęć jest! Tylko gorzej z pomysłami. :C]

Charles

francuski piesek pisze...

[W porządku. I tak kiepsko u mnie z internetem, więc się nie śpiesz. :D]

Charles

Makita pisze...

- zaraz coś wymysłe- powiedzialem. Mając farby mogłem coś stworzyć co by nam pomogło. Na drzewie narysowalem ogromnego smoka. Później szybko go ozywilem a ten stał przed nami w całej swojej okazalosci.
- lecimy póki nas nie znalezli - powiedzialem.

Makita pisze...

Wzbilismy się wysoko w przestworza.
- nie tylko ty sasho griegorovichu potraficie tworzyć ze sztuki żywe elementy- przed nami na ogromnym orle leciał jakiś facet- nie sądziłem że ktoś jeszcze to potrafi. Najwidoczniej mam potomka- powiedział.
- trzymaj się bell- powiedzialem a smok zaczął zionac ogniem.

Makita pisze...

Wyladowalismy jednak nie czułem się tutaj pewnie.
- coś mi tutaj nie pasuje- powiedzialem kucajac i urywajac kawalek trawy- taka trawa u nas nie rośnie.
- jesteś jak widzę bardzo spostrzegawczy- ten sam mężczyzna wylonil się zza drzewa- dobra robota jake z tą iluzja.

Makita pisze...

Wiedziałem, że byłem dla nich kulą u nogi. Nie mieli na mnie nic. Przeraziłem się jednak, kiedy ten szedł w naszą stronę.
- Dzięki- powiedziałem, kiedy dziewczyna mnie uchroniła.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Ja pier. - Rzucił krótko pod nosem po jej wystąpieniu rodem z serialu dla nastolatek.
- Czy wy dzieciaki zawsze widzicie, psychologa, nauczyciela, czy jakiegokolwiek dorosłego jako kogoś kto gada z wami bo musi coś odbębnić? - Zapytał retorycznie przyjmując prawie że cierpiącą minę.
- Słuchaj, generalnie jestem tutaj, żeby części pozbierać się do kupy po tym co przeżyli kiedy innym żeby pomóc opanować agresje i inne rzeczy i są jeszcze podobni do ciebie. Grupa tych, którzy potrzebują zrozumieć że gadanie między ludźmi ma sens, i jednak potrafi porządnie pomóc. -

Janith pisze...

Z lakonicznej odpowiedzi Isobell Janith zorientowała się, że tamta niezbyt chętnie mówi o swoich przeżyciach. W pewnym stopniu to rozumiała, niektóre wspomnienia nie były zbyt przyjemne, chociaż dziewczyna nie uważała, że łatwo można od nich uciec.
-Ja przynajmniej nie miałam wątpliwości co do mojej matki -westchnęła Janith, w ponurej zadumie patrząc przed siebie. Przez chwilę zastanawiała się, co w tej ciemności może widzieć Isobell, z tego co Janith się orientowała, obdarzona zwyczajnym ludzkim wzrokiem.
-Za to nawet nie zgadnę, kto może być moim ojcem. Pewnie miał w genach coś nie tak, skoro w rodzinie matki takie rzeczy się nie zdarzały -wymownie spojrzała na zakończony pędzelkiem ogon, który chwilowo zwisał z boku ławki -No to zostawił mi pamiątkę, żebym do końca życia nie przestała o tym myśleć i zastanawiać się...

Charlotte Rueslåtten pisze...

[ o Włoszka! :) Ano moja Szwedka, bo mam słabość do ludów Skandynawskich ;D Wątkujemy?]

Makita pisze...

- Musimy jeszcze trochę wytrzymać- powiedziałem, obejmując ją- NIe możemy się poddać. Nie teraz kiedy cel jest na wyciągnięcie ręki- uśmiechnąłem się blado. Wiedziałem, że oni czekają na nas. Ale nie mogli nic zrobić bez rozkazu- Poczekaj chwilę- powiedziałem do niej, podchodząc do faceta i sprawdzając mu dokumenty. Moja twarz zrobiła się bledsza niż zwykle, a nogi zatrzęsły się. Oczy miałem niczym spodki od filiżanek.

Charlotte Rueslåtten pisze...

[ A gdzie mieszkasz, bo własnie zaczynam pakować walizkę? ;p Może nocny spacer po terenach ośrodka albo standardowe zranienie podczas zajęć?]

Charlotte Rueslåtten pisze...

[ Ok, to lecę <3 Jaaazzuuu, Sztokholm, też tam kiedyś zamieszkam :) A Mara to M.D. a nie pielęgniarka, wypraszam sobie ;p]


Mara dostała informację, że za jakiś czas zostanie do niej dostarczona poobijana uczennica, więc czekała w swoim gabinecie, przygotowując wcześniej wszystkie potrzebne sprzęty. Parę minut wcześniej wyszła z gabinetu, by porozmawiać z dyrektorem, a kiedy wróciła dziewczyna siedziała już u niej na kozetce.
- Ładnie zarobiłaś - stwierdziła, podchodząc do niej i pobieżnie oceniając siniaki. - Zaświeciła jej latarką w oczy i poleciła wodzić wzrokiem za palcem wskazującym. - Zawroty głowy, mdłości, coś boli Cię bardziej niż reszta? - Spytała, chociaż przypuszczała, że rana na przedramieniu nadaje się tylko do szycia.

Charlotte Rueslåtten pisze...

- No domyślam się, że dla swojej własnej przyjemności się nie podstawiłaś - pokręciła głową. - Dlatego tak rzadko stąd wychodzę - przyznała, bo sama też raz nieomal wpadła w łapy tych popaprańców. Udało się jej zwiać dzięki przypadkowemu mężczyźnie, który zatrzymał auto i kazał jej wsiadać. Do dzisiaj jest mu wdzięczna. - Muszę Ci podnieść bluzkę - poinformowała i zerknęła na lewą stronę pleców. Zaniepokoiło ją zasinienie w okolicy lewego boku. - To raczej nie łopatka, tylko żebra. - Stwierdziła i delikatnie obadała miejsce, a syk dziewczyny uświadomił jej, ze ma rację. - Muszę założyć Ci bandaż elastyczny, masz coś przeciwko? - Spytała, chcąc by młoda miała świadomość decydowania o swoim leczeniu.

Makita pisze...

Wsiadajac już do helikoptera byliśmy już bezpieczni. Nadal nie mogłem uwierzyć w to co odcztalem u tego gościa w dokumentach.
- już dobrze bell- szepnalem jej do ucha. Jedną dłonią zaczalem gladzic ją po włosach a druga objalem.

Charlotte Rueslåtten pisze...

- Słuchaj, ja wiem że Cię boli i że jesteś zmęczona, ale to musi potrwać, więc proszę Cię, uzbroj się w odrobinę cierpliwości, jasne? - Uniosła brew, wyciągając z szafki bandaż elastyczny. Parę minut później zapięła koniec bandaża spinką i pozwoliła założyć dziewczynie bluzkę. - Teraz zajmę się ręką - zapowiedziała i pomogła jej dotrzeć do fotela, gdzie miała przygotowane narzędzia do szycia. - To będzie boleć, chcesz znieczulenie czy dasz radę?

Wiedźma pisze...

[Albo mi się wydaje, albo przegapiłaś mój komentarz. Tam u góry z dnia 31 Lipca :)]

Felix L.

Makita pisze...

W nocy nie mogłem zasnąć. Nadal nurtowało mnie pytanie: Czy ten facet mógłby być rzeczywiście moim ojcem. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Wstałem, będąc w samych bokserkach i otworzyłem je.
- Wejdź- powiedziałem, wpuszczając Isobell do środka.

Makita pisze...

- Usiądź i opowiedz wszystko po kolei. Na spokojnie- powiedziałem, zbierając ten cały rozgardiasz na obu fotelach, które stały przy stoliku- Chcesz może herbaty?- zapytałem- Muszę Ci coś powiedzieć Iso...

Makita pisze...

- Nie wiem o czego miałbym zacząć- powiedziałem, siadając na fotel- Mam dwie wiadomości i nie wiem, którą pierwszą się pochwalić- na słowo 'pochwalić' zrobiłem cudzysłów palcami- Może zacznę od tej gorszej. Tamten facet jest moim ojcem. Sprawdziłem to w dostępnych źródłach. Matka mi kiedyś opowiadała, że Anton wtedy na dyskotece, był ostatni raz w Petersburgu. To było w maju 1994 roku. I dodaj do tego dziewięć miesięcy. Wychodzi na to, że tylko ja i on mamy taką zdolność związaną ze sztuką- powiedziałem.

Makita pisze...

- Fakty się zgadzają- powiedziałem. Sam byłem tym przerażony- Na razie nie martwmy się tym-- uśmiechnąłem się lekko do niej- Tutaj jesteśmy bezpieczni, a dyrekcja raczej nie pozwoli nikomu podejrzanemu zbliżyć się do nas- objąłem ją ramieniem- Jest też jeszcze inne coś, o czym chciałbym Tobie powiedzieć. I w większości dotyczy to Ciebie- spojrzałem na nią znacząco.

Makita pisze...

- Spokojnie Isobell... nie o to mi chodzi- powiedziałem, spuszczając lekko głowę w dół- Ja się chyba zakochałem... w Tobie- rzekłem nadal nie podnosząc głowy.

Makita pisze...

Spojrzałem na nią. NIe spodziewałem się takiej reakcji i wyznania. W ogóle spodziewałem się tego, że mnie wyśmieje. Zbliżyłem nieco swoją twarz do jej i musnąłem ją w usta. 
- A ja będę ciebie przed tym wszystkim chronił.

Makita pisze...

Zerknałem na nią uważnie.
- Możesz- odpowiedziałem, będąc zaskoczony jej pytaniem- Wiesz co, mała?- zapytałem- Kocham Cię.

Makita pisze...

[czyżbym wyczuwała seksy na horyzoncie? xD]

Przyciągnąłem ją ręką bliżej siebie, obejmując ją szczelnie. Odwzajemniłem jej pocałunek, pogłębiając go. Zamruczałem cicho z zadowoleniem w głosie, kiedy jej dłoń zatopiła się w moich włosach.

Makita pisze...

- Przepraszam- powiedziałem- To moja wina. Po prostu poniosło mnie trochę- stwierdziłem- Zostań jeżeli chcesz- nie chciałem być nachalny. Ale też nie chciałem, aby to wyglądało tak, że mi na tym nie zależy. Zależało i to nawet bardzo.

Makita pisze...

- NIe, Bell... To nie tak. Po prostu kocham Cię. Gdyby tak nie było to bym Ci tego nie mówił- nie należałem do osób, które rzucają słowa na wiatr. Jeżeli chodziło o miłość, to pod tym względem byłem bardzo poważny- I też bardzo o Ciebie się martwię.

Makita pisze...

- Nie zostawię Ciebie- powiedziałem przytulając ją do siebie i pogładziłem po głowie- Zbyt wiele dla mnie znaczysz.

Makita pisze...

Czuwałem przy niej całą noc. A kiedy dziewczyna zasnęła, wpatrywałem się w jej twarz. Była taka piękna. Dopiero nad ranem sen mnie zmorzył. Przysnąłem na kilka minut.

Makita pisze...

Obudziłem się niedługo po niej. Usmiechnalem się lekko kiedy poczulem jej dotyk na swojej skórze.
- dzień dobry- przywitalem ją. Po chwili zlozylem calusa na jej policzku.

Makita pisze...

- Trochę- stwierdziłem. Czasami miałem tak, że mogłem spać cały dzień i całą noc. Czasami jednak zdarzały się przypadki, że nie spałem po kilka tygodni, co też na mnie się odbijało. Dzisiaj akurat udało mi się zdrzemnąć na kilka godzin. Pogłębiłem nasz pocałunek, jednak nie naciskałem na nią.

Makita pisze...

Musiałem przyznać, że podobało mi się to. Jednak nie chciałem, tak jak wczoraj, zagalopować się. Kiedy oderwałem się od niej, aby zaczerpnąć powietrza uśmiechnąłem się ponownie.
- To ja w takim razie proponuję zjeść coś na śniadanie- powiedziałem.

Makita pisze...

- No to w takim razie idziemy do kuchni i Ci ją przyrządzę- uśmiechnąłem się szeroko do niej.

Makita pisze...

Spojrzałem na nią uważnie, udając, że nad czymś bardzo intensywnie się zastanawiam.
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem- powiedziałem- Dasz mi jeszcze jednego buziaka- zaśmiałem się cicho. W tym momencie usłyszałem pukanie do drzwi.

Makita pisze...

- Nie... Nikogo się nie spodziewam- powiedziałem, wstając i podchodząc do drzwi, w których stał Joel.

Makita pisze...

Chłopak wszedł do mojego pokoju.
- o część bell- stanął jak wryty - w czymś wam przeszkodzilem miśku?- zapytał patrząc namnie.
- trochę tak- odpowiedzialem.

Makita pisze...

- Pomógłbym Ci, ale nie teraz, bo jestem zajęty- powiedziałem- Mógłbyś przyjść popołudniu- stwierdziłem- A z czego miałbym Ci pomóc?- zapytałem.
- Muszę umieć kilka epok i stylów na zaliczenie ze sztuki- odpowiedział.
- Z tego co wiem, to wszystko...
- Nie, nie wszystko mam zaliczone. Ostatni sprawdzian- usiadł na biurko, przyglądając mi się uważnie.
- Przyjdź popołudniu.

Makita pisze...

- Ej. Ma być mnie tutaj spokój- powiedziałem, wyrywając rękę- Później przyjdę i Ci pomogę. Na razie masz notatki- podałem mu je- A teraz wybacz, ale mam trochę zajęć z Bell na dzisiaj.

Makita pisze...

Odprowadziłem go wzrokiem do drzwi. A kiedy ten już wyszedł odetchnąłem z jakąś niewyobrażalną ulgą.
- Nareszcie mamy czas, abym zrobił Ci śniadanie- uśmiechnąłem się i podszedłem do niej.

Makita pisze...

Zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją najpierw delikatnie, a później pogłębiłem to. Dłonią zacząłem wodzić po jej ciele.

Makita pisze...

- Wiesz... dobrze mi z Tobą- powiedziałem, opadając obok niej. Odgarnąłem z jej twarzy kilka kosmyków włosów. Było mi dobrze i nie chciałem tego niszczyć. Przytuliłem ją do siebie, wodząc palcami po jej obojczyku.

Makita pisze...

- Ja Ciebie też- uśmiechnąłem się lekko- To co, idziemy robić te śniadanie?

Makita pisze...

- Nazywaj to sobie jak tam chcesz, ja tam na angielskim się nie znam- zaśmiałem się cicho. Cud, że umiałem już tyle co umialem.

Makita pisze...

Ubrałem się dosyć szybko. Tak samo szybko się ogarnąłem. Pościeliłem łóżko i byłem już gotów do wyjścia.
- Jasne- rzuciłem krótko.

Makita pisze...

Joel był moim przyjacielem ale nic więcej. Od razu mu dałem to do zrozumienia. Najwidoczniej on tego nie pojmowal.
- o co ci tak właściwie joel chodzi?- zapytałem.

Wiedźma pisze...

Cieszył się na te nowe próby. Z poprzednim trenerem tej dziewczyny rozmawiał kilka razy, przez co poznał nieco jej moc. Wyciągnął od faceta kilka godzin z nią i jakimś mutantem pierwszego stopnia. Nie chciał, aby jakieś eksperymenty i drugi stopień mutacji przeszkadzał w próbach. Słyszał, że miała mu to za złe, ale jak na ten czas nie przejmował się tym.
Powinien już od dziesięciu minut pędzić w stronę specjalnych sal w piwnicy. Jednakże stwierdził, że ta dziewczyna może moment poczekać. Dlatego też poświęcił chwilę na zruganie ucznia z Polski, który zamiast krótkiego streszczenia dokumentu o II Wojnie Światowej z poprzedniej lekcji, opisał dość popularną komedie o przygodach Franka Dolasa.
Po pięciu minutach stanął przed dwójką uczniów, opierających się o drzwi sali numer siedem. Wyciągnął klucz z kieszeni i włożył go do zamka.
- Ponieważ, moja droga, on będzie naszym szczurkiem laboratoryjnym w zamian za przesunięcie terminu zaliczenia z historii - uśmiechnął się z przekąsem do chłopaka otwierając drzwi. Czekał chwilę na to aż wejdą do sali. Nie przejął się zbytnio tym jak dziewczyna się do niego zwróciła. Szczerze mówiąc miał to gdzieś.
- Plan jest taki - zaczął, ściągając marynarkę i rzucając ją w kąt. - Ja rzucam na Charliego przypadkową wizję, a ty rozpoznajesz co on czuje. Potem porównujemy nasze spostrzeżenia. Pasuje?

Felix L.

Makita pisze...

- Isobell nie jest wypindrowana- stwierdziłem. Nie chciałem, aby ona odchodziła, jednak musiałem z Joelem coś sobie wyjaśnić. Kiedy ta zniknęła nam z horyzontu, spojrzałem na niego.
- Kocham ją i jest mi z tym dobrze. Joel, ja Ciebie informowałem. Już na samym początku mówiłem Ci, abyś na nic się nie nastawiał- powiedziałem- Powiedziałeś wtedy, że nie będziesz stawał mi na drodze do szczęścia i zaakceptujesz mój wybór.

Makita pisze...

[To co, teraz ta wielka awantura, bo ona usłyszy coś od Mackenzie?]

Makita pisze...

Usmiechnalem się szeroko kiedy do moich uszu dotarł jej głos.
- sądzę że to jest najukochansza przeze mnie moja luba- powiedzialem.

Makita pisze...

-po dotyku głosie i zapachu- powiedzialem uśmiechając się- wieczorem? No dobrze niech będzie wieczorem.

Makita pisze...

- trzymam ciebie za słowo- usmiechnalem się po czym poszedłem do klasy.

Makita pisze...

Nie mogłem się doczekać wieczornego spotkania z isobell. Przez całe zajęcia myślałem tylko o tym. Nawet nie zwracałem uwagi na joela który nadal był obrażony.
- spokojnie bell mnie w pokoju nie ma- powiedzialem uśmiechając się lekko idąc w kierunku swojego pokoju.

Makita pisze...

Spojrzałem na nią uważnie marszczac przy tym brwi. Kiedy chciała już odejść Chwycilem ją za rękę i przyciągnąłm do siebie.
- o czym ty mówisz?- zapytałem zupełnie nie wiedząc o co jej może chodzic.

Makita pisze...

Nie wiem dlaczego ale zacząłem się śmiać z tego co ona mi przed chwilą powiedziała.
- szkoda tylko że żadne z nich ci nie powiedziało że to było zanim zwiazalem się z tobą. A poza tym to do niczego wtedy między mną a joelem nie doszło.

Makita pisze...

- mackenzie papla co jej Selina na język przyniesie- powiedzialem- a joel... Chyba mi się wydaje ale on chce nas sklocic.

Makita pisze...

- To może wejdziesz do środka- powiedziałem otwierając drzwi do pokoju- Nie mam zamiaru stać tak na korytarzu, skoro ściany mają uszy i umieją przekręcać fakty.

Makita pisze...

- Joel od razu powiedział mi co do mnie czuje- powiedziałem- Jednak ja, nie czułem do niego nic odprócz zwykłej sympatii. Zanim związaliśmy się, on zaproponował, że pokaże mi jak to jest być z chłopakiem. Owszem, pieprzyliśmy się, ale dużo, dużo wcześniej. I nic po za tym. Powiedziałem mu o tym, że nic do niego nie czuję oprócz przyjaźni.

Makita pisze...

- Chciałem zobaczyć. Spróbować- powiedziałem, pochylając głowę- Ale nic nie wyszło z tego.

Makita pisze...

- nie wiem- odpowiedzialem spogladajac na nią. Na prawdę nie wiedziałem co mógłbym zrobić. Do niego mówić to jak grochem o ścianę. Nic nie docierało.
- pogadam z nim jeszcze.

Makita pisze...

- Albo trzeba go z kimś zeswatać- stwierdziłem. To była myśl! Nie chciałem tracić Joela jako przyjaciela, ale też trudno byłoby utrzymać tą przyjaźń, gdyby cały czas coś do mnie czuł. A znalezienie kogoś takiego dla Jo, byłoby wręcz idealnym wyjściem. Wilk syty i owca cała.

Makita pisze...

- Ja po prostu myślę nad tym jak to wszystko pogodzić. Jak zrobić, aby nasz związek nie upadł, bo jakieś wizje Joela nas będą śledzić i męczyć.

Makita pisze...

- Ale pomyśl o tym z innej perspektywy- powiedziałem- Znam takiego jednego gościa, który ostatnio mu Joel tylko w głowie. Zeswatamy ich i Joel zajmie się sobą, a nas zostawi w spokoju.

Makita pisze...

- Ake może warto spróbować. Jak nic nie zrobimy z tym... To na pewno nie da rezultatów.

francuski piesek pisze...

[O, no w sumie to mi się podoba. Mam pewnie zacząć, co?]

Charles

Makita pisze...

- Nie. NIe rozejdziemy się- oparłem swoje czoło o jej- A wiesz dlaczego? Bo Ciebie kocham najbardziej na świecie.

Bardzosmutnyczłowiek pisze...

- Jeżeli mówisz że wątpisz, że wizyta tutaj coś da, poza tym stwierdzasz, że nie chcesz mi zaufać, a jest ktoś komu ufasz? - Zapytał mimo wszystko wciąż ciekawy.
- A jeżeli mówisz, że jedynym problemem apropo zaufania jest poznania kogoś to czemu nie dasz mi się poznać? -

Makita pisze...

- Ale ja Ciebie milion razy bardziej- zaśmiałem się.

francuski piesek pisze...

Ostatnio jeden z nauczycieli zauważył, że Charles wcale nie radzi sobie z gniewem. Nie potrafi go kontrolować, przez co, nawet nie chcąc, używa swojej mocy. Chmurki z pozoru takie piękne, a tyle szkód mogą narobić...
Paplał coś o jakiejś dziewczynie, która może mi pomóc. Będzie coś kontrolować i inne tego typu czary-mary. Charlesowi nie spodobał się ten pomysł w żadnym stopniu. Świadomość, że ktoś będzie ci grzebał w tym, co się kryje pod czaszką, nie dodawała mu otuchy.
Przyszedł w odpowiednie miejsce, o odpowiednim czasie i modlił się, żeby wszystko przebiegło w miarę dobrze. W tym momencie czuł się jak jakieś upośledzone dziecko, które musi uczęszczać na kółko, które pomoże mu w opanowaniu trudnego materiału.

Charles

Janith pisze...

-Do zobarzenia- odpowiedziała Janith cicho, wpatrując się w zadumie w oddalającą się sylwetkę. Tamta trochę przypominała ją samą sprzed chociażby roku. Nie wątpiła, że jeszcze nieraz spotka ją przed szkołą podczas swojej warty, możliwie, że już niedługo.

[Teraz jestem w domu jeden dzień, ale jutro przed świtem znowu wyjeżdżam na tydzień. Jak wrócę, to jeśli chcesz, może dojść do kolejnego spotkania Isobell i Janith.]