piątek, 30 sierpnia 2013

Can you save my bastard soul?

Theodore Nicholas Grimshaw,
czyli "nazwij mnie Teddy a zginiesz".



"Nie mieć co wspominać to jak umierać przy każdej próbie myślenia."
Przeszłość? Co to przeszłość? Czy to ta pustka w mojej głowie? Ta nieskończona, idealnie czysta równina? A może to ta biała kartka uplamiona karmazynową cieczą? Pojękiwania agonii, zdesperowane krzyki rozdzierające gardło, szepty błagające o litość, dłonie zaciskające się mocno na moich poranionych nadgarstkach, próbujące się uwolnić, które pojawiają się nagle w moim umyśle, bez uprzedzenia, codziennie? Powiedz mi... Jak to jest mieć rodziców? Jak to jest jak jakaś dłoń głaszcze cię opiekuńczo po głowie? Jak to jest usłyszeć bajkę lub cichą kołysankę przed snem? Jaki smak ma rodzinne ciepło w chłodny, zimowy wieczór przed kominkiem? Co się czuje gdy ktoś jest z ciebie dumny? Jaką radość daje świadomość tego że ktoś jeszcze na świecie dla ciebie istnieje? A ta, że ty istniejesz dzięki komuś? Jak to jest się całować, przytulać, kochać? Czuję, że nie powinienem ci ufać. Ani psychologowi. Nikomu w tym miejscu, nikomu na tym świecie. Czuję, że powinienem teraz splunąć ci w twarz, wyzwać cię, uderzyć, zabić. Nie, zaraz... nic nie czuję. Nic nie wiem.



Everybody wants to go to heaven, but nobody wants to die.
I can't fear death no longer, I've died a thousand times.
informations. | relationships.
Why explore the universe, when we don't know ourselves?
There's an emptiness inside our heads that no one dares to dwell.
_______________
[Witam się ładnie ze wszystkimi, i'm back. Większość informacji znajdziecie w odpowiedniej zakładce. Ładna mordka to Oliver Sykes, cytaty by BMTH. Wiem, że Teddy jest dość niecodzienną postacią i trudną do pojęcia, jednak potrzebna mu po prostu odpowiednia osoba, aby ogarnąć pustkę w swojej głowie. Bo nad pustką też trzeba potrafić zapanować.]

Aktualizacja: 30.07.2013

niedziela, 25 sierpnia 2013

Mówcie mi samodestrukcjo.


Rosalie Whiteley 
 19 lat
mutacja II stopnia
pokój dwuosobowy 6a
w Recifle College od 10 roku życia

Mówcie mi samodestrukcjo.


Podobno każde poczęcie i rozwój osobniczy potomstwa opiera się na dziedziczności. Dziedziczy się kolor włosów, oczu, kształt nosa, sylwetkę, czy też jakiekolwiek cechy charakteru, zatem podobieństwo między dziećmi, a rodzicami można dostrzec na pierwszy rzut oka. Nikt by jednak nie przypuszczał, że po jednym z rodziców można odziedziczyć  mutację, za którą trzeba płacić do końca życia.

Jej życie, od 9 lat przypomina ciągłą walkę. Gdyby pozorna normalność była dobrem, a mutacja, którą odziedziczyła po zmiennokształtnym ojcu, złem dziewczyna mogłaby porównać swoje obecne życie do nieustającej walki między tymi dwoma, równorzędnymi racjami. W tym starciu, można by rzec, że wygrywa dobro, jednak w dzisiejszym świecie nic nie ma za darmo, zatem i Rosalie, musi płacić za pozorną normalność.  
Emithiel – ojciec brunetki – był zmiennokształtnym, który podczas każdej pełni przyjmował postać wilka, równocześnie zatracając wszelkie ludzkie cechy i odruchy, stawał się krwiożerczą i dziką bestią, która atakowała i niszczyła dosłownie wszystko na swojej drodze. Już w ludzkiej postaci był nieco agresywny i nadpobudliwy, jednak po przemianie nie można było z nim nawiązać jakiegokolwiek kontaktu. Matka dziewczyny była normalnym człowiekiem, zatem  istniało 50 procentowe prawdopodobieństwo, że i Rosie będzie się przemieniać. Jak przystało na prawdziwego pechowca, brunetka odziedziczyła dar, jednak jej czysto ludzka cześć była na tyle  silna, by ciało brunetki próbowało walczyć z mutacją na wszelkie możliwe sposoby. Skutkiem ubocznym powstrzymywania, przez ciało Rosalie, mutacji, która ma silny związek z fazami księżyca, a także emocjami dziewczyny, jest samookaleczanie się. Z nadgarstków dziewczyny krew wydobywa się wręcz strumieniami  i żaden zwykły lekarz nie jest jej zatamować. W skrajnych przypadkach, jak wielkie rozgoryczenie, złość, smutek czy rozczarowanie pojawiają się również palące, krwawe łzy, które prócz parzenia skóry mają właściwości destrukcyjne.
W tym całym syfie zwanym życiem najbardziej komiczne jest to, że brunetka kompletnie nie zna przyczyny swoich comiesięcznych ataków. Wie o sobie tyle co kot napłakał, czyli praktycznie nic. Zna swoje dane personalne, wie, że winowajcą jej samookaleczanie są geny ojca i w sumie tyle. 

Wyryci w sercu. 

____
Rosalie w nieco innej, myślę, że lepszej i bardziej przemyślanej odsłonie. Kartę publikuję drugi raz za zgodą autorki Alici, której bardzo dziękuję za pomoc! Wątki długie, przemyślane i z fajnym pomysłem. Chętnie powymyślam wszelkie powiązania bo zaczynać nie lubię :)

We'll die alone

Cause I'll break off my own arms

Innego życia niż to w zamku nie zna, bo w tym miejscu nadano mu nawet imiona. Wychowywał się w szkole, to jest jego dom, z którym wiążą się wszystkie dobre i gorsze wspomnienia.
Nie miał ambicji odszukania i poznania swojej biologicznej rodziny, nawet specjalnie o nią nie wypytywał. Dla niego matka i ojciec to ludzie, którzy go porzucili, bo jego paznokcie nie były ludzkie i nijak nie dało się ich przyciąć, albo spiłować.
Od dziecka odnajdywał się nie tylko w murach zamczyska, ale również wśród innych mutantów. Pracowników szkoły traktował jak rodzinę, po lekcjach biegał po korytarzach za nic mając zakaz takich ekscesów, albo przesiadywał w kuchni i rozbawiał pracujące tam kucharki, przez co niejednokrotnie zupa była nieposolona. Z uczniami też był w dobrych stosunkach, chyba każdy kojarzył tego roześmianego dzieciaka, albo chociaż raz pomylił go z dziewczynką.
Czas w szkole przebiegał mu całkiem znośnie, odkrywał co umożliwiała mu mutacja i chłonął wiedzę jak gąbka.
Wcale nie ciągnęło go tam, na zewnątrz. 

Sharpen my bones

Jako nastolatek panował prawie całkowicie nad swoimi zdolnościami i ciałem, więc z tego korzystał. Straszył nowych uczniów lub pracowników wykręcając swoją głowę pod dziwnym kątem, albo schodząc ze ściany jakby nigdy nic i nagle przecinając im drogę. Badając reakcję bawił się przednio, ale zupełnie nie potrafił pojąć dlaczego większość wydawała się smutna, a przecież była w tak bezpiecznym i sprzyjającym rozwojowi miejscu. Zaczął więc starać się wszystkich poznać, zrozumieć.
Dużo rozmawiał z personelem, nowymi uczniami, poznawał ich historie, obawy, ale o sobie nie miał za dużo do opowiedzenia. Niewiele przeszedł, bo od zawsze był chroniony przed światem.
Zaczęło go ciekawić co jest na zewnątrz, chciał sprawdzić czy świat rzeczywiście potrafił być tak okrutny.
Któregoś wieczora udało mu się wymknąć, to była jego jedna, jedyna noc poza zamkiem i nie wspomina jej zbyt dobrze. 
Zwyczajni ludzie nie potrafili zaakceptować tych odstępstw od normalnego wyglądu, które niewątpliwie posiadał. Sprawili, że przestał wątpić w ich okrucieństwo.
Gdy tylko wrócił do zamku postanowił, że już nigdy nie zdecyduje się go opuścić. 

Stab you once for each time I thought of you

Nigdy nie narzekał na swoje życie, ba, zaczął nawet cenić to, że był od zawsze chroniony przed ludźmi i światem zewnętrznym. Wiele złego go ominęło, bo gdyby został z biologicznymi rodzicami to jego życie pewnie nie przebiegłoby wyłącznie na nauce, ale byłby zmuszony ciągle uciekać, chować się, nie miałby szans na normalne funkcjonowanie.
Lubi swoje bezpieczne życie, wśród tych, którzy go rozumieją, nie wyśmiewają i nie wytykają palcami.
Dzięki temu, że mieszkał w zamku szybko wszystko opanował, a nawet ostatnio zamiast chodzić po ścianach i straszyć innych mutantów zaczął doskonalić się w sztuce lewitacji, do której zdolność odkrył u siebie całkiem niedawno. Tylko że nie radzi sobie z tym całym unoszeniem się zbyt dobrze, szybko się męczy, więc zdarza mu się spaść z większej lub mniejszej wysokości.
Jest dobrze mu, bezpiecznie. Oprowadza nowych, którzy go zainteresują i stara się czerpać z ich wspomnień oraz przeżyć, więc nie ma powodów do tego, by znowu wymknąć się poza zamek. 

  J  O  S  E  
Jose Natanael
Nie ma rodziny ani nazwiska.
Najprawdopodobniej ma siedemnaście lat.
Zajmuje pokój numer 14.
Jest nienaturalnie chudy. Ma długie i twarde paznokcie oraz zaostrzone zęby. Jego ciało jest niezwykle elastyczne. Może wyginać swoje kończyny pod najróżniejszymi kątami, jeśli przesadzi zdarza mu się połamać którąś kość.
Chodzi po ścianach i czasami udaje mu się lewitować.
W szkole zna prawie wszystkich, a jeśli ktoś jest nowy to chętnie go przestraszy.
Jeśli kolejna osoba pomyli go z dziewczyną to chyba się schowa w szafie i nigdzie nie wyjdzie.


[Kartę publikuję po raz drugi, bo tamtego bałaganu nie byłam w stanie ogarnąć.
Zdjęcia wszystkie z wyjątkiem drugiego stąd, a teksty po angielsku to fragment piosenki Marilyna Mansona - Into The Fire.
Ostatnia aktualizacja: 25.08.2013 ]

piątek, 23 sierpnia 2013

Can someone turn on the lights?

Kontrola nad ludzkimi nastrojami, denerwujący pozytywizm, nie przegadasz. Głośny, zaraźliwy śmiech, śpiew i gra na ukulele. Świat w piękniejszych barwach, bo po co się dołować? Drugie dziecko szczęśliwej familii, tata, mama z wirusem, bliźniak, królik Heniek, dziadkowie z Polski. Żadnej nieszczęśliwej historii i naprawdę mu to pasuje. Call of Duty. Mnóstwo znajomych, kilku przyjaciół. Co drugi dzień na basenie. Uwielbia denerwować ludzi, bo dzięki jego mocy nie mogą być na niego źli. Dwuosobowa dziesiątka dzielona z bratem. Informatyk i geniusz matematyczny. Fotograf. Jeździ na monocyklu. Kochany.


Okej, to jestem. Mocowałam się z tą kartą tragicznie, miała być o niebo lepsza, ale nie jest no i co, nico, nic nie poradzę, niestety. Mało w sumie wątkuję, tylko, jak mi się coś baardzo spodoba. I pomijam, bo wolę się zastanowić nad odpowiedzią dłużej niż wysłać byle co. Się szykuje jego bliźniak właśnie, więc wy się szykujcie też.
Tag, na gifie mój kochany youtuber. I jestem pewna że się znajdzie ktoś, kto go kocha też.


środa, 21 sierpnia 2013

Cisza. Szept. Ja.

Thomas Green

Nie wyróżniasz się niczym. Jesteś tylko kolejnym dziewiętnastoletnim chłopakiem, którego można spotkać na ulicy. Pogodny uśmiech, błękitne oczy i zniszczone trampki. To tylko niewielka część Ciebie, jednak właśnie te rzeczy jako pierwsze dostrzegają ludzie. Mimo wszystko jakoś się tutaj znalazłeś - w szkole dla mutantów. Inni zastanawiają się, co potrafisz. Nic imponującego. Po prostu zmieniasz się w kota. Stąpasz po korytarzu na poziomie kostek kolegów. Do tego na czterech łapach. Już nawet w ludzkiej postaci przejmujesz kocie zachowania. Prychanie, miauczenie, czy usypianie w każdym miejscu. Na dodatek czasem liżesz wierzch swojej dłoni, tak bez powodu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przy transformacji Twoje ubranie zostaje w miejscu zmiany. Biegasz więc praktycznie goły po szkole, ale już się przyzwyczaiłeś. Do oryginalnej postaci wracasz, kiedy jesteś sam. Zajmujesz dwunastkę, lecz w nocy można Cię spotkać praktycznie wszędzie. Nie liczysz na nikogo, ufny również nie jesteś, chodzisz własnymi ścieżkami. W końcu jesteś kotem. Miau.

***
Taki tam Tom. Zapraszam do wątków :)

środa, 14 sierpnia 2013

TYGODNIOWA LISTA OBECNOŚCI



Witajcie robaczki :)!
Przed nami kolejna - aczkolwiek bardzo krótka - LISTA OBECNOŚCI, która będzie trwała niecałe 10 dni, a dokładnie do 23 sierpnia (piątek).
Podpisując się proszę podać jedynie imię i nazwisko postaci. Do dzieła!

***
SPIS AUTORÓW:

środa, 7 sierpnia 2013

Maldito sea d`o ceo que non sinta ó meu furor

WYMIEŃMY W KOLEJNOŚCI ALFABETYCZNEJ ZALETY NASZEGO BOHATERA:
1. Zabija złych typów
2. -brak-

Jego egzystencja obfituje w takie tragedie życiowe jak: bycie poronionym płodem eksperymentów, trudne dzieciństwo, brak rodziców, mafia i hodowla iguan. Dzięki temu mamy do czynienia z osobnikiem nie tylko pachnącym trochę gadzio, ale także pozbawionym stylu w doborze ubrań, taktu i oporów wobec rozpryśnięcia niewinnego członka gangu na ścianie. Rozpryskiwanie ludzi można uznać za hobby, podobnie jak mówienie do przypadkowych osób kretyńskimi zdrobnieniami, ubieranie hawajskich koszul do różowych bermudów celem konfundowania przechodniów i prowadzenie nielegalnych interesów. W wolnej chwili pomiędzy tym wszystkim chodzi do burdeli z męskimi prostytutkami, którym zostawia wysokie napiwki i pręgi od skórzanego paska na zgrabnych tyłkach, a gdy nie ma ochoty, wlewa w siebie hektolitry piwa.
Jego moc polega na dowolnej manipulacji materią i używa jej głównie do tworzenia a. piwa, b. krzywych maziajów będących kiedyś ludźmi, c. więcej piwa, d. produkcji metaamfetaminy. Wbrew pozorom, towarzyski gość.

WIĘCEJ  ►

⌠w skrócie⌡
Santiago Annibal da Silva Craveiro | moc: manipulacja materią | biologii uczy | brazylijczyk

/jestem dobrym humanistą, zamykam nawias/

poniedziałek, 5 sierpnia 2013


Jej rodzice sądzili, że popełnili jakiś błąd w wychowaniu Mackenzie, więc wcześnie skazali ją na porażkę. Do dziś uważają, że dobrze przewidzieli przyszłość swojej najmłodszej córki. Kiedy uciekła z domu nikogo to nie zdziwiło, ale policja nie miała wyboru i z komisariatu odesłali ją prosto do domu. Po niedługim czasie, gdy dziewczyna przestała pojawiać się na ulicy uznali, że została zakatowana na śmierć przez ojczyma lub po prostu tym razem uciekła na dobre.
[+18]
Wbrew temu, co mówiła Tally Mackenzie nie odczuwała strachu, a jedynie podniecenie i rosnącą adrenalinę. Pochyliła się, ściągając majtki i usiadła mężczyźnie na kolanach.
- Czujesz? - zapytała - to moja mokra cipka. - Facet roześmiał się tylko, komentując to jedynie w zbereźny sposób. Sięgnął do niej i włożył mały palec w pochwę, napotykając od razu na
błonę dziewiczą.
- O kurwa, stary, mamy przed sobą dziewicę!

Nie rozdziewiczyli jej, skurwysyny - jak nadal mawia Mackenzie, bo teraz ona ponosi tego skutki. Inny fakt, że nawet jej nie zapłacili. I do dziś tym się właśnie trudni, bo inaczej nie potrafi zaskarbić sobie szacunku innych. Trafiła do R.C., wierzy w nowe początki, ale trudno z dnia na dzień zmienić stare nawyki, nawet wtedy gdy jest się wśród swoich. Wulgarna, niezrównoważona, pełna agresji, buntownicza, oportunistka. Nie ufa tym, którzy mutantami nie są. Nienawidzi tych, którzy do jej i innych mutacji doprowadzili. Gdyby świat przedstawić w realiach Harry'ego Pottera ona byłaby Voldemortem, nienawidzącym zwykłych ludzi
za to, że są zwykli.
Mówi, że któregoś dnia przyjdzie rewolucja
- odwilż - i wszyscy będą już tacy jak ona,


zdjęcie
pokój numer 1
[05.08.13]

niedziela, 4 sierpnia 2013

N.B.


imię i nazwisko: Nikolaj Adamovich Bukov

wzrost: 181 cm
data urodzenia: 19.06.1995 (18 lat)

waga: 76 kg
miejsce urodzenia: Czelabińsk, Obwód czelabiński, Rosja

kolor oczu: niebieskie
kolor włosów: czarne
Żeleznogorsk
Projekt Kuncewo
eksperyment nr 00241

znaki szczególne: blizna na kości 
 jarzmowej, tatuaż z numerem eksperymentu



mutacja oczu (od maja 2010 r.):
wyostrzony wzrok;

efekty uboczne (przy zbyt długim korzystaniu z mutacji):
bardzo szeroki kąt widzenia;

silne migreny;
możliwość patrzenia przez
widziane przedmioty.

przejściowe zaćmienia wzroku;
omdlenia.

Wbijając igłę w źrenicę chłopca zabranego z sierocińca, mieli nadzieję na stworzenie szpiega idealnego. Gotowego do poświęceń, sprytnego, wytrzymałego i przede wszystkim posiadającego arsenał mutacji mających uczynić jego pracę niesamowicie efektywniejszą. Po masie nieudanych eksperymentów oraz przy wysokim odsetku śmierci wśród obiektów badań powodzenie Projektu Kuncewo okazałoby się wielkim sukcesem. Możliwość zdobywania informacji przy użyciu jak najmniejszej liczby osób i przy praktycznie zerowym wysiłku mogła być w stanie przenieść sposoby wykonywania eksperymentów w Żeleznogorsku na całkowicie nowy poziom. Optymistyczne myśli gotowe były nawet twierdzić, że przy pomocy genetycznie zmodyfikowanych szpiegów bieg historii zmieni się, a Rosja stanie się jeszcze większą potęgą niż dotychczas.
          Po serii nieudanych prób naukowcy powoli zaczęli tracić cierpliwość. Każde z doświadczeń kończyło się fiaskiem. Dzieciaki, którym próbowano wyostrzyć słuch, kończyły z poważnymi uszkodzeniami ucha wewnętrznego, co prowadziło do głuchoty. Zaś ci mający w przyszłości widzieć więcej, popadali w ślepotę. Oczywiście nie licząc nawet przypadków śmiertelnych. Wreszcie badacze postanowili zaryzykować. Zmienili skład wstrzykiwanego medykamentu oraz zdecydowali się na inny zabieg, który miał w założeniu przynieść o wiele lepsze efekty. Wzięli dwójkę oczekujących w kolejce i położyli ich na stół, aby już po kilkunastu godzinach po raz pierwszy od rozpoczęcia Projektu ujrzeć sukces. Jedną z dwójki tych osób okazał się być Nikolaj Bukov.
               Od tamtego momentu Nikolaj stał się obiektem silnie strzeżonym. Nie mogli przecież wystawiać tak cennych oczu na niebezpieczeństwo. Został odseparowany i poddany treningowi. Na początku nikogo nie dziwiły bóle głowy czy omdlenia. Nikt nie oczekiwał, że mutacja przyjmie się natychmiastowo. Uczyli Nikolaja nie tylko korzystania z nowo zdobytych umiejętności, lecz również poprawiali sprawność fizyczną, szkolili w metodach posługiwania się bronią, aby w razie potrzeby był w stanie obronić nie tyle siebie, co swój dar.
               Po kilku miesiącach przebywania w warunkach izolacji oraz bycia traktowanym o wiele lepiej niż przed zabiegami, chłopak zaczął traktować badających go uczonych jak własną rodzinę. Silne przywiązanie emocjonalne poskutkowało tym, że wszystkie powierzone mu zadania wykonywał z niebywałą starannością, zaś kolejne porażki ponoszone podczas prób kontrolowania mocy przeżywał naprawdę ciężko. Także po tym okresie naukowcy zaczęli denerwować się kolejnymi niepowodzeniami. Całkowity czas ciągłego użytkowania mutacji wynosił nieco ponad dwie godziny, później zaczynały się problemy. Podczas misji taka kolej rzeczy mogła okazać się bardzo niebezpieczna nie tylko dla samego Nikolaja, ale także dla Żeleznogorska. Podjęcie decyzji zajęło im wiele czasu, jednak koniec końców postanowili, że Nikolaj jest tak samo nieudany jak reszta i trzeba się go jak najszybciej pozbyć.
            Sam Bukov dość szybko zorientował się, co się święci, głównie przez to, iż stosunek do niego zmienił się diametralnie. Przestano o niego dbać. Chociaż nie mógł pojąć, dlaczego ludzie, których w jakiś sposób zdążył pokochać, chcą go skrzywdzić, to jednak postanowił dla własnego dobra uciec z Żeleznogorska i jako jeden z niewielu rzeczywiście tego dokonał.

pokój nr 1 l w szkole od blisko dwóch lat l rozgadany, z tendencją do wpadania w kłopoty, mówienia zbyt wielu niepotrzebnych rzeczy, powtarzania tych samych błędów, nieobyty w stosunkach międzyludzkich, zawadiaka l

[Dzień dobry raz jeszcze! Karta opublikowana ponownie, bo przez urlop zdążyłam się nieco pogubić. Nikolaj jednak ten sam, karta ta sama, Yuri Pleskun ten sam, a ja tak samo nie wymyśliłam jeszcze dobrego tytułu. Dzięki.]

Resist or serve.


Come on further, you'll go to far.
I'm running in circles once again.
If you can't forgive me, I won't take it very hard, but I won't make it easy in the end.



Mara Alicia Schaeffer

Urodzona 29 września 1978 roku w Ystad (Szwecja) 
 Ukończone studia medyczne na Uniwersytecie w Lund (Szwecja) i staż pod skrzydłami Hannover Medical School (Niemcy)
wdowa
Sprawuje opiekę medyczną nad podopiecznymi Recilfe College.
Zamieszkuje pokój nr 4.

"Dzieło" ośrodka Neuschwanstein, w Recilfe od 4 miesięcy
Jej zmysły są nadludzko wyostrzone. Posiada zdolności pirokinezy i kriokinezy.






I won't share this disarray, I won't pull these hands away.
I need to be chosen, and my god, don't pray for me.

Niewiarygodne. Tak postronny słuchacz wyraziłby swoje zdanie na temat życiorysu Mary. Kobiety, która zaplanowała wieść spokojne, dostatnie życie u boku męża i w perspektywie także dzieci. Prywatna praktyka lekarska, dom z ogrodem, pies przy budzie. 

Bardzo śmieszne...

Jest uciekinierką, wdową, mutantem. Te trzy słowa od czterech lat charakteryzują ją lepiej niż jakiekolwiek inne. Tak jakby określenia "kobieta", "lekarz", "melomanka" przestały istnieć. Jakby dawna Mara umarła. Po ukończonym stażu i pięknym ślubie państwo Schaeffer wyjechali do Darfuru w Sudanie wziąć udział w programie "Lekarze bez granic". Zamiast wić swoje wymarzone gniazdko i zająć się płodzeniem potomstwa wybrali dantejskie widoki, niebezpieczeństwo i okrucieństwo. Ramię w ramię walczyli z trudnościami, wieczorami wpatrując się w sudańskie niebo. Któregoś dnia zostali porwani przez Dżandżawidów i na tym kończy się historia Mary i Larsa Schaefferów.

Kiedy Mara odzyskała przytomność Larsa przy niej nie było. Ona sama również nie znajdowała się w Afryce, tylko w nowocześnie wyposażonym ośrodku. Utrzymywana w stanie tylko częściowej przytomności przez sporą część pierwszego etapu badań. Potem było tylko gorzej, a sama Mara nie chce o tym pamiętać. Przestawała być sobą z dnia na dzień, a jej wyczulone do granic bólu zmysły zaczynały doprowadzać ją do obłędu. Odkryte umiejętności psychokinetyczne nie poprawiały sytuacji. Wiele miesięcy uczyła się panować nad nową sobą w nadziei na to, że uda się jej uciec.
Okazja nadarzyła się kompletnie przypadkowo, jednak z uwagi na swoje bezpieczeństwo Schaeffer nikomu nie zdradziła jak udało się jej dać nogę z ośrodka. Obecnie przebywa w Recifle i pełni funkcję lekarki w ośrodku tych wszystkich dziwadeł, do których ona też należy.


Widzi więcej niż człowiek jest w stanie zobaczyć.
Jest w stanie rozpoznać każdy aromat i smak.
Słyszy z niebagatelnych odległości.
Odczuwa najmniejsze zmiany w strukturze dotykanych przedmiotów/ludzi.
Na dodatek może wzniecać ogień i kontrolować lód przy pomocy siły woli.

I z chęcią by to komuś oddała.


Bywają takie dni, gdy kompletnie nie panuje nad swoimi zmysłami, każdy dźwięk sprawia jej wtedy ból, bodźce wzrokowe powodują mdłości i zawroty głowy, cała jest rozdrgana i mało poczytalna. Wtedy zwyczajnie nie pojawia się w pracy, tylko zostaje w swoim pokoju i leży pod kołdrą, ze stoperami w uszach. Nikomu się nie przyzna, ale oddałaby wiele, gdyby ktoś wtedy trzymał ją za rękę. Marzy by Lars przy niej był, jednak doskonale zdaje sobie sprawę, że jej mąż to ofiara śmiertelna nieudanego eksperymentu. Nie ma nadziei na to, że kiedykolwiek się spotkają.

Wzrost - 170 cm
Waga - 73 kg
Włosy - rude
Oczy - niebieskie
Skóra - bardzo jasna.
Znaki charakterystyczne - brązowa plamka na prawym udzie, kilka blizn.

Mara ubiera się bardzo kobieco, zostało jej to jeszcze z tych "normalnych" czasów. Średniej wysokości obcasy, dekolty, sukienki, delikatna biżuteria, makijaż i kuszące perfumy. Dzięki temu czuje jakby budowała wokół siebie mur bezpieczeństwa, coś co sprawia że jest brana przez wszystkich jako zwykła, dosyć atrakcyjna kobieta.



Ciekawostki:

-  w swoim pokoju posiada pokaźną kolekcję winyli legend hard rocka i metalu.
- wieczorami najczęściej pije wino przy dobrej muzyce, ewentualnie spaceruje na terenach ośrodka.
- niegdyś czarująca i seksowna w obyciu, teraz trochę przytłumiona.
- nadal boi się, że ludzie z Neuschwanstein zabiorą ją z powrotem do Niemiec i poddadzą kolejnym eksperymentom.
- dużo czyta, szczególnie literatury sensacyjnej.
- kiedyś chciała mieć dzieci, teraz już o tym nie myśli.

***

Witamy ;)
 Lubimy z Marą wątki średniej długości, jesteśmy o różnych porach na blogu, gdyż pracujemy zmianowo. Buzi Marze użyczyła Christina Hendricks, cytaty w karcie pochodzą  utworu "Gone Sovereign" Stone Sour.


Data aktualizacji karty - 4.08.2013

piątek, 2 sierpnia 2013

Ann.

Ann Gray
17 lat
uczennica

Jest niska, mierzy zaledwie 157 centymetrów. Jest chuda, ale jeszcze nie tak, by móc zwyzywać ją od anorektyczki. Jest przeraźliwie blada, wręcz biała, i nigdy nie była w stanie się opalić, albo chociaż zarumienić się. Nie ma piegów, pieprzyków, blizn, znamion, tatuaży, ani nawet kolczyków.Kiedyś była ciemną blondynką, miała piękne włosy, teraz są znacznie krótsze i są białe. Ma ogromne, metaliczno szare oczy, które wydają się być puste i... martwe. Wyglądają jeszcze bardziej upiornie, gdy okalają je krótkie, jasne, rzadkie rzęsy. Nie je, nie pije, nie śpi. Jest niezauważalna, ale to chyba nie za sprawą mutacji. Nie znika, zawsze jest, ale trzeba się wysilić, żeby ją dostrzec, bo zwyczajnie ginie w tłumie. Wyczuwa cudze emocje. Siedząc w pokoju jest w stanie wyczuć, jakimi emocjami jest wypełniony i do kogo one należą. Nie wie czym są spowodowane, nie czyta w myślach, ale wie, kto jest szczęśliwy, smutny, wściekły a kto przerażony, nawet, jeśli to ukrywa. Potrafi też wpłynąć na zmianę cudzych emocji, nie potrzebuje do tego dotyku, ani nawet kontaktu wzrokowego. Może uszczęśliwić, zasmucić, zdenerwować albo wzbudzić strach. Nie ma nad tym całkowitej władzy i często się zdarza, że "zaraża" własnym samopoczuciem, które bywa skrajnie różne różne. Nie lubi tłumów, tłoku, hałasu i bałaganu. Nie lubi rzucać się w oczy. Nie jest gadatliwa, nie wtrąca się w rozmowę, odpowiada zapytana, czasem całkiem obszernie. Można przeprowadzić z nią bardzo przyjemną rozmowę. Bardzo pomocna, wręcz ofiarna, nieśmiała. W gronie zaufanych ludzi trochę bardziej ożywiona, potrafi być nieludzko uparta. Nie nosi biżuterii, uwielbia za duże ubrania, w których się topi i wydaje się jeszcze mniejsza i drobniejsza niż jest. Nigdy nie lubiła makijażu, jednak ostatnio zaczęła malować usta czerwoną szminką.


[edit: 02.08.2013]

No to jestem. Nie chciałam za dużo ujawniać w karcie, która, moim zdaniem, jest do dupy. Pewnie będę ją wielokrotnie zmieniać i uzupełniać, albo napiszę ją od nowa. Twarzy użyczyła Siri Tollerod, a przynajmniej tak mówi wujek Google. Chciałam stworzyć oryginalną postać i nie wiem, czy mi się udało. Lubię wątki.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Powiązania



family

Izabella & Rafaello Larens 

Bell jeszcze tak do niedawna myślała, że ta fotografia, że to wspomnienie było najcudowniejsze w jej całym życiu. Jednak tak nie było. Przez całe życie, od kiedy była malutka Bell żyła u ludzi, których nie znała i nie miała o nic żadnego pojęcia. Jej "rodzice" współpracowali razem z naukowcami, który przy podtekstem cukrzycy, której dziewczyna w cale nie ma, podawali jej lekarstwa wspomagające rozwój umysłu. Właśnie tak Bell zdobyła swoje nadludzkie umiejętności. Gdy tylko przez przypadek się o tym dowiedziała słysząc rozmowę Izabelli, Rafaella i jednego z naukowców, od razu uciekła, była w tedy pełnoletnia a kilka miesięcy później dyrekcja Recifle znalazła ją.






Declan Ward 

Poznali się w sumie nie przez własną wolę, ale przez to, że razem zamieszkali. Są wybuchową mieszanką. Declan wszędzie zostawia swoje rzeczy a Bell w zemście chowa mu wszystko gdzie się da tylko by nie znalazł nic co potrzebuje. Mimo wszystkich nieistotnych sprzeczek po kilku minutach im przechodzi i oglądają razem film po czym zaczynają się rzucać popcornem, ich nie da się zrozumieć o prostu już tak jest. 





Pretty Little Liars

Lalima Martinez 

Dziewczyny w ogóle się nie znają, to jest istotne, ale za to bardzo dużo ich łączy. Ani Bell ani Lalima nie lubią siedzieć na lekcjach, dostosować się do czyich zasad czy siedzieć w zamknięciu. Obie dziewczyny są dzikie i szalone i właśnie to je do siebie zbliżyło. Bell wiedziała już od pierwszego spotkania, ze z tą dziewczyną na pewno się dogada i miała rację. 




stefan and elena | Tumblr

Sasha Griegorovich

Razem przeszli przez porwanie ludzi naukowców, którzy chcieli na nich prowadzić dalsze badania a potem czekała ich pewna śmieć. Wydostali się i z pomocą szkoły, która dzięki przepustką ich zaczęła szukać trafili do bezpieczeństwa. Od dawna się przyjaźnili i lubili ze sobą przebywać, jednak ciężkie przeżycia zbliżają do siebie ludzi. Bell jest przerażona tym co się stało a chłopak stał się jedyną osobą, którą nie podejrzewa o współpracę z naukowcami. Zbliżyła się do chłopaka wiele bardziej niż kiedykolwiek, stał się dla niej naprawdę ważny.