Dawno, dawno temu, za górami, za lasami żył sobie chłopak, który w odróżnieniu od większości ludzi był zakochany w normalności. Tej, której nigdy nie było mu dane zaznać, a to dlatego, bo od dziecka był inny. Był pomyleńcem, ale zaraz, zaraz. Stop! Tak się nie zaczyna bajek dla dzieci. To powinno być o księżniczce bądź superbohaterze, a będzie o chłopaku, który nie potrafił poradzić sobie ze swoją nienormalnością przez co stał się jeszcze bardziej inny.
Wszystko zaczęło
się dokładnie w czwarte urodziny kiedy przy zdmuchiwaniu świeczek na torcie
pomyślał sobie, że chciałby wyglądać jak sławny superman. W ten sam dzień,
późnym wieczorem, kiedy posłusznie kładł się spać w swojej ulubionej piżamce z
nadrukowanym wdzięcznym "S", wyobrażał sobie, że jego życzenie się
spełniło. O dziwo, tak było. Łóżeczko nagle wydawało się być filigranowych
rozmiarów, a chłopiec w wyglądzie w niczym nie przypominał czterolatka.
Spoglądając na swoje wielkie dłonie wrzasnął ile sił w płucach. Jako, że ojca
nigdy nie miał do jego pokoju wbiegła przerażona matka i widząc w łóżku Clarka
Kenta tylko zaklęła cicho pod nosem. Dobrze wiedziała, że to się kiedyś wydarzy
i, że jej syn będzie miał nadprzyrodzone moce tak jak ona. Miała jednak
nadzieję, że nastąpi to nieco później. Spojrzała z politowaniem na chłopaka i
usiadła obok ujmując jego dłoń. "Teraz słuchaj mnie uważnie,
dobrze?", powiedziała spokojnym tonem na co chłopiec odpowiedział
skinieniem głowy. "Jesteś jeszcze za młody, aby zrozumieć pewne
rzeczy, ale na razie przedstawię ci jedną, najważniejszą zasadę. Skup się i
przypomnij sobie każdy detal swojego wyglądu. To jest klucz do powrotu." Tak
też starał się zrobić. Nie wyszło mu to za pierwszym razem, ani nawet za
dziesiątym, ale im częściej trenował z mamą, która dokładnie wiedziała już co i
jak tym bardziej zaczynał nienawidzić tego kim jest, bo tego nie rozumiał. Nie
mógł bawić się ze swoimi rówieśnikami na podwórku, bo jego moc pozostawała
niekontrolowana. Z tego względu nie mógł robić wielu rzeczy, które takie
dzieciaki czy nawet normalni ludzie chcą robić.
Pewnego dnia sprawy skomplikowały się jeszcze
bardziej, bo mały Neal w sklepie zmienił się w spidermana, który widniał na
okładce pewnego czasopisma. Ludzie z przerażeniem zaczęli wytykać go palcami,
szeptali coś między sobą i nikt nawet nie odważył się do niego podejść. Od
tamtej pory nie miał stałego miejsca zamieszkania ze względów na
bezpieczeństwo. Podróżował z matką po całym świecie zatrzymując się w jakimś
miejscu na maksimum dwa tygodnie. Przez to tak naprawdę nie posiadał
dzieciństwa, ani znajomych. W jego życiu nie było praktycznie nic normalnego.
Pewnie dlatego tak bardzo kochał tą cholerną normalność. Na każdym kroku dążył
do niej, aby chociaż trochę jej posmakować.
Po
jakimś czasie, nieco po czternastych urodzinach Neala, znaleźli się w mroźnej
stolicy Rosji, Moskwie. Z powodu burz śnieżnych niemieli szans na opuszczenie
miasta w okresie do dwóch tygodni, więc musieli zostać tam na dłużej. Tam
zainteresował się Nealem nieodpowiedni mężczyzna, który błędnie ocenił, że
chłopak jest sierotą błąkającą się po ulicach Moskwy. Dał mu cukierka, a naiwny
chłopiec, któremu nikt nigdy nie powiedział, że słodyczy od nieznajomych się
nie bierze, wziął go po czym potulnie
zasnął. Obudził się w Żeleznogorsku z numerem „00369” zamiast imienia. W wyniku jakiegoś dziwnego rozgardiaszu w aktach na Nealu nie zostały
przeprowadzane badania krwi toteż nikt się nie dowiedział, że posiada on jakąś
moc. Wstrzyknięto mu gen niewidzialności, który nie przyjął się najlepiej, a
Neala od razu spisano na straty i odizolowano od reszty, aby poddać go
obserwacji. W końcu gen zaczął współgrać z resztą genów Neala, ale nikt już się
nim nie interesował jako, iż myśleli, że ten niedługo umrze. Chłopakowi więc
udało się uciec za pomocą innego eksperymentu, ale niestety nie wie on co się z
nim stało. Po prostu po udanej ucieczce rozdzielili się. Neal przez jakiś czas
szukał matki, której nigdzie nie mógł znaleźć. Podczas jednej z podróży
poszukiwawczych trafił do Recifle College i tutaj już został.